19 lipca spadł ostatni porządny deszcz we Wrocławiu. Jego ilość była naprawdę duża – miejscami ponad 35 litrów wody na metr kwadratowy. Jednak opad ten, był pochodzenia burzowego, trwał niecałe 40 minut, co spowodowało liczne podtopienia. Do tego zjawisko downburst, powyrywało i połamało mnóstwo drzew, a sama burza nieźle narozrabiała. Na następne, liczące się opady, musieliśmy czekać prawie 3 miesiące. Oczywiście w między czasie trochę deszczu spadło, ale były to ilości bardzo mizerne. Obecne opady, które przetoczyły się przez ostatnie trzy doby, były takie jakie powinny być, czyli umiarkowana intensywność i rozciągłość w czasie. Dzisiaj z rana powietrze we Wrocławiu było bardzo przyjemne, rześkie i wolne od zanieczyszczeń.
Najważniejsze jest to, że opady te dotarły również nad dolnośląskie lasy, w których obecny sezon grzybowy jest najsłabszy od wielu lat. Trwająca miesiącami wybitnie sucha pogoda, ostatnie przymrozki i przeszywające zimno, zdecydowanej większości grzybiarzy, podcięły wiarę w lepsze grzybowo dni. Teraz, po dobrych deszczach i powrocie przyjemnego, jesiennego ciepła, wiara w “odrodzenie” ściółki wraca. Co zatem może wydarzyć się w lasach w ciągu następnych kilkunastu dni?
Jeżeli korzystne prognozy pogody, tj. brak mrozu, dobra wilgotność i przyjazne dla grzybów temperatury, sprawdzą się, to mamy jeszcze szansę na grzyby, m.in. takie jak: podgrzybki, opieńki, kanie, gąski niekształtne i zielonki. Mogą pojawić się maślaki. Najmniejszą szansę daję prawdziwkom i koźlarzom. Pamiętajcie, że na efekty ostatnich opadów, należy poczekać przynajmniej około 2 tygodni. Wtedy będzie można w terenie realnie ocenić, co w ściółce piszczy i czy jest szansa na przyzwoite grzybobranie. ;))