facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 27 lis, 2015
- brak komentarzy
Podsumowanie sezonu grzybowego w gminie Międzybórz. Część 2: SIERPIEŃ-PAŹDZIERNIK 2015.

Podsumowanie sezonu grzybowego w gminie Międzybórz.

Część 2: SIERPIEŃ-PAŹDZIERNIK 2015.

Dzisiaj, prezentuję drugą część subiektywnego podsumowania sezonu grzybowo-leśnego w gminie Międzybórz, obejmującą miesiące sierpień-październik 2015 roku.

O ile, pierwsze trzy miesiące (maj-lipiec), w ostatnich latach, upływają przeważnie pod znakiem bezgrzybia, o tyle, w następnych trzech, pojawiają się wysypy grzybów, które oczywiście charakteryzują się ogromnym zróżnicowaniem, jeżeli chodzi o ich intensywność i miejsce występowania.

Pierwsze skrzypce, grają tradycyjnie warunki pogodowo-hydrologiczne. W tym roku, warunki te, popadły w ekstremalne skrajności, przy czym na zdecydowanej części kraju, dominowała skrajnie sucha i upierdliwa pogoda. Nie rozpisując się zbytnio, skupiam się na gminie Międzybórz.

SIERPIEŃ

Sierpień w tym roku zapisał się w lasach pod znakiem „piekła”. Wielka i długa (praktycznie trzytygodniowa) fala upałów, połączona z brakiem opadów, spowodowały gwałtowny proces wyparowywania resztek wilgoci ze ściółki leśnej.

Z uwagi na ciągnący się już od kilku miesięcy, bardzo duży deficyt wody, upały przyczyniły się do przejścia suszy w najbardziej niekorzystną fazę, czyli hydrologiczną.

Najogólniej rzecz ujmując, polega ona na systematycznym spadku poziomu wód gruntowych. Setki strumyków, mniejszych oczek wodnych i stawów całkowicie wyschło, a wiele rzek na terenie całego kraju, osiągnęło swoje historyczne minimum na wodowskazach.

W gminie Międzybórz, skutki suszy, były widoczne dosłownie w każdym rodzaju lasu. Opadające liście, uschnięte sadzonki, wypalone od Słońca jagodniki, setki martwych owadów, płazów, trawa w kolorze siana, spękana gleba, jak na pustyni, tablice z ostrzeżeniami „teren zagrożony pożarem” to jedne z najbardziej charakterystycznych obrazków sierpniowego lasu. O grzybach można było tylko pomarzyć.

WRZESIEŃ

Miesiąc wrzesień należy do jednego z dwóch, najważniejszych w ciągu roku, miesięcy dla grzybiarzy. Po szalonym lecie, każdy grzybiarz, zadawał sobie pytanie: jak największa w ostatnich kilkunastu latach susza, wpłynie na jesienny wysyp grzybów?

Z 28-letniego doświadczenia i obserwacji wiem, że po wyjątkowo upalnym lecie, zdarzają się fenomenalne wysypy grzybów.

Żeby nie sięgać pamięcią zbytnio w przeszłość, jako przykład, podam chociażby rok 2010 i 2013. Wtedy też mieliśmy upalne lato, a grzybów na jesieni było mnóstwo. Jednak, żeby tak się stało, musi naprawdę solidnie popadać. W wymienionych latach, tak było. Niestety w tym roku, susza wraz z końcem lata nie zakończyła się.

Wprawdzie we wrześniu, pojawiły się opady, szczególnie w pierwszych dwóch jego tygodniach, jednak za cały miesiąc, ich ilość wyniosła zaledwie około 50% normy wieloletniej dla tego miesiąca. To zdecydowanie za mało, żeby pobudzić grzybnię do masowego wzrostu owocników.

Ponieważ opady były przelotne, a ich długość w czasie, nie przekraczała kilku godzin, to deszczówka, do bardziej gęstych i zarośniętych partii lasów po prostu nie dotarła. Najwięcej szans za zwilżenie ściółki występowało po skrajach lasów, gdzie wody nie zatrzymywały liście i leśne gęstwiny.

Do tego, zaczęły się pojawiać większe, dobowe wahania temperatury, które spowodowały pojawienie się rosy, mgieł i zamgleń, co można określić jako bonus wilgotnościowy dla gleby.

Te, mimo wszystko wciąż niepełnowartościowe warunki dla grzybów, wystarczyły jednak, żeby cokolwiek pojawiło się w międzyborskich i bukowińskich lasach. Po połowie września, nastąpił wysyp czubajki kani, który można śmiało nazwać grzybowym baletem. :))

Są to wyjątkowo piękne grzyby, których duże rozmiary i bardzo długie trzony, niezmiernie cieszą oko. Stanowią one spektakularną ozdobę lasów.

Kanie, najczęściej rosną po skrajach lasów, zatem ta minimalna, wrześniowa wilgoć wystarczyła, aby pobudzić je do wzrostu. Kanie były niestety jedynym gatunkiem z najczęściej zbieranych, jadalnych gatunków grzybów, które masowo się pojawiły.

Pozostałym gatunkom, takie warunki nie wystarczyły do dużego wysypu. Mieliśmy za to, tzw. „wysyp pełzający”. Charakteryzuje się on występowaniem grzybów tylko w niektórych partiach lasu, gdzie warunki wilgotnościowe, poprzez korzystniejsze ukształtowanie terenu powodują, że grzyby rosną, chociaż w nie za wielkich ilościach.

„Pełzający wysyp” pełza, grzyby rosną powoli i nie wszędzie. Grzyby, jak wszelkie inne organizmy, mają w swoim kodzie genetycznym zapisane, że w określonym czasie, powinny „wydać na świat młode”, w celu podtrzymania gatunku.

U grzybów, najczęściej ma to miejsce poprzez pojawienie się owocników, które, dojrzewając, wysypują zarodniki. Sytuacja podczas wysypu „pełzającego” jest taka, że grzyby, jakby na siłę chcą rosnąć (grzybowy kod genetyczny i instynkt tak im nakazują) i pojawiają się wszędzie tam, gdzie tylko warunki na to pozwalają.

Dochodzi do niezwykłej nieregularności w ilościach grzybów w lasach. Jako przykład, mogę podać moje grzybobranie z dnia 27 września, podczas którego zauważyłem, że pojawiły się podgrzybki. Przeszedłem około 4 kilometrów po starych, sosnowych borach, w których znalazłem, pi razy drzwi, 20 podgrzybków.

Ilość skrajnie niska, jak na tę porę roku i te miejsca. Później, zmieniłem taktykę szukania czarnych łebków i zacząłem chodzić wokół szkółek leśnych, gdzie ściółka miała większą szansę, na przyjęcie wilgoci ze słabych opadów.

Do tego, zwracałem jeszcze uwagę, aby były to jakieś obniżenia terenu, dołki, itp. Efekt był od razu znacznie lepszy, niż włóczęga po prostych jak stół, starych borach.

Powyższe, wymaga, co najmniej minimalnego komentarza. W latach z normalną ilością opadów deszczu, w których mamy do czynienia z dużym wysypem grzybów, nazbieranie koszyka, dwóch lub trzech nie stanowi wielkiej sztuki.

Natomiast w roku skrajnym, do którego bez wątpienia należy zaliczyć obecny, najważniejszym celem na grzybobraniu, było „odnalezienie klucza”. Chodzi o to, żeby „wywęszyć”, jakie gatunki grzybów i w jakich miejscach w danym dniu rosną najlepiej.

Można przejść 10 kilometrów i znaleźć kilka sztuk, ale, jak odnajdziemy, przysłowiowy “klucz” to w godzinę, możemy całkiem nieźle nakosić grzybów. Odnajdowanie grzybowego klucza wymaga cierpliwości, czasu, doświadczenia i szczęścia.

Podsumowując grzybowo miesiąc wrzesień 2015 roku w gminie Międzybórz, należy stwierdzić, że był on najsłabszy od wielu lat. Tylko grzybiarze z dużym doświadczeniem i dobrą znajomością terenu, mogli pochwalić się jako tako przyzwoitym zbiorem grzybów.

Samochodowi grzybiarze weekendowi, którzy nie oddalają się zbytnio od swoich aut i krążą po miejscach najczęściej odwiedzanych przez innych „auto-grzybiarzy”, wracali w tym roku ze smutnymi minami i zawiedzionymi nadziejami. Tylko nieliczni, trafili w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie.

Jeżeli chodzi o asortyment grzybów, który najbardziej dopisał we wrześniu, to można wymienić tylko dwa gatunki, tj. czubajki kanie i podgrzybki brunatne. Pozostałe gatunki występowały w ilościach skrajnie małych. Wystąpił ogromny deficyt koźlarzy, prawdziwków, kurek, maślaków, rydzów oraz dziesiątek gatunków grzybów niejadalnych i trujących.

PAŹDZIERNIK

Bywały już takie sezony grzybowe, że po kiepskim wrześniu, dochodziło do wspaniałego wysypu grzybów w miesiącu październiku. Tutaj też sięgnę pamięcią wstecz i powołam się na rok 2002, 2008 i 2012. Letnie susze, czy gorąca aura, często przeciągają się do połowy września. Dopiero później przychodzi ochłodzenie i wystarczające do wzrostu grzybów opady deszczu.

Wtedy z początkiem październik lub nieco później, „wysypuje” się wszystko: podgrzybki, kanie, opieńki, prawdziwki, koźlarze, maślaki, rydze, zielonki, itp. Ale, jak wcześniej wspomniałem, musi odpowiednio wcześniej, solidnie popadać. Z suchego grzyb nie wylezie. W tym rok, po skąpych, wrześniowych opadach, cała nadzieja pozostała w październiku.

Niestety, do połowy miesiąca, w gminie Międzybórz, praktycznie nie spadła kropla deszczu. Dopiero od 14 października, pogoda wreszcie zmieniła się i przez około tydzień czasu, przechodziły dosyć wydajne opadowo fronty atmosferyczne.

Rozpoczął się wyścig z czasem. Druga połowa października to już duże prawdopodobieństwo wystąpienia przymrozków i zimnych nocy, które nie sprzyjają wysypom grzybów.

W sumie nie było aż tak źle, chociaż kilka zimniejszych nocy trafiło się. Niestety, deszcze przyszły już za późno i mimo wszystko, nie były one bardzo obfite, chociaż i tak lepsze niż we wrześniu.

Wysyp „pełzający” był kontynuowany w „moich” lasach. Zbierałem głównie podgrzybki, trochę kani, czubajek gwiaździstych, maślaków, siedzuni sosnowych i opieniek, które miejscami nawet solidnie wysypały. Bardzo okazjonalnie trafiały się prawdziwki, przeważnie single.

Sezon grzybowy 2015 w gminie Międzybórz, był jednym z trzech najsłabszych, odkąd chodzę do lasu i na grzyby (od 28 lat). Dołączył on do najbardziej kiepskich sezonów, które wystąpiły w 2003 i 2009 roku.

Czy był on nich słabszy, czy podobny? Subiektywnie oceniając – mniej więcej porównywalny. W każdym bądź razie, emocje i odczucia o nim są identyczne. Oby więcej się nie powtórzył!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.