Skip to content
23 kwietnia – “czarny wtorek” dla roślin.
“Jest dziwnie. W łęgu prześpiewują się słowiki, a w szkółce szarości i brązy na tle burego nieba. Od wczorajszego mrozu ucierpiały egzoty: magnolie, judaszowce, grujeczniki, hortensje, miliny. Niska temperatura lekko ścięła kwiaty kalin i lilaków. Wyrośnięte, ale delikatne i mocno uwodnione liście funkii i winobluszczy wyglądają jak kapusta sparzona na gołąbki. Nic się nie stało grabom, brzozom, różom, bukom, lipom, klonom, leszczynom, trzmielinom. Drzewa i krzewy owocowe dostały po kwiatach i zawiązkach owoców, liście mają w porządku. Jagody kamczackie czują się wreszcie jak u siebie.
Orzechy włoskie, paulownie, katalpy, sumaki i rdestowce wyglądają spektakularnie i satysfakcjonująco żałośnie. Niestety nic im nie będzie. Dlaczego tak się stało? Kilkustopniowy mróz to nic dziwnego w kwietniu, ale wegetacja roślin w tym sezonie jest przyspieszona o dobry miesiąc. Dlaczego? Kluczem jest zjawisko sumy temperatur efektywnych, czyli jednostek ciepła, jakie należy dostarczyć, aby wegetacja roślin (lub rozwój zwierzęcia) wkroczyła w kolejną fazę. Wegetacja/aktywność rozpoczyna się w temperaturze powyżej fizjologicznego zera, określona liczba “stopniodni” (zsumowanych stopni C w kolejnych dniach) powyżej tego zera oznacza wchodzenie w kolejny etap – np. 200° dla wykształcenia pąka kwiatowego, 350° dla zakwitania itd.
No i w tym roku praktycznie nie było zimy temperaturowej. Na Dolnym Śląsku wiele roślin przez całą kalendarzową zimę sumowało ciepło, będąc powyżej zera fizjologicznego, i już w marcu były gotowe na kolejny etap rozwoju. Już w marcu było wiadomo, jaki będzie tego efekt – bo wciąż kwietniowe i majowe przymrozki to norma, a kwiaty i młode liście są bardziej wrażliwe na mróz niż pąki. Wygrały na tym jesiony, przegrały winorośle. Młode liście są też bardziej wrażliwe niż starsze, stąd późno ulistniające się i kwitnące dęby ucierpiały bardziej niż niemal w pełni ulistnione lipy i przekwitnięte czeremchy. Jakie przewiduję skutki? Większość roślin sobie poradzi. Odtworzą liście i pędy, może ponownie zakwitną.
Tym razem, bo każde takie zdarzenie to ogromny stres i wydatek energii na odbudowanie biomasy i zgromadzenie środków potrzebnych do wejścia w fazę generatywną. Za którymś kolejnym stresem – a może nim być nadchodząca susza – może się nie udać. Zestresowane rośliny są też bardziej bezbronne wobec pasożytów i roślinożerców, bo nie stać je na wyprodukowanie odstraszających substancji, chemicznego kamuflażu lub chociażby twardej skórki. Niedobór środków może również wpływać na konkurencyjność gatunku w środowisku i siedlisku. Roślina może np. nie wyprodukować związków allelopatycznych lub hormonów wzrostu, może też chwilowo zostawić puste miejsce po zmarzniętej części nadziemnej, co wykorzysta jakiś oportunista…
Scenariuszy może być wiele, obserwowanie tego jest i będzie fascynujące. W tym wszystkim szkoda tych, którzy żyją z roślin. Sadowników, rolników, szkółkarzy, ogrodników… a nie, inaczej. Zimni ogrodnicy wciąż przed nami.
PS. A jak możemy pomóc roślinom? Redukując stres. Bardzo dobre będzie solidne podlanie przed spodziewanymi przymrozkami. Najgorzej zamarznąć na sucho (pamiętajcie o tym jesienią). Stres zmniejsza łagodne traktowanie roślin (np. unikanie cięcia) i utrzymywanie w optymalnej kondycji (np. poprzez zrównoważone nawożenie). Można oczywiście stosować zamgławianie i oblodzanie, jeżeli mamy moce i postanowienie nieprzestawania. Zawsze łatwiej podgrzać niż ochłodzić, co też można byłoby robić. Zimą.”
– powyższymi słowami zobrazowała świat roślin dzień po fatalnym poranku Pani Małgorzata Piszczek z Wrocławia – biolożka (Uniwersytet Wrocławski – 1989 r.), architektka krajobrazu (Podyplomowe Studium Architektury Krajobrazu, Politechnika Wrocławska – 2000 r.), edukatorka przyrodnicza, entuzjastka spacerów, miłośniczka roślin.
♦ TEMPERATURY MAKSYMALNE ♦
Dzisiaj wracam do wydarzeń pogodowych z drugiej połowy kwietnia, kiedy to na przyśpieszoną o miesiąc wegetację, uderzyła fala bardzo silnych przymrozków. Najpierw temperatury maksymalne. Już na przełomie 3/4 tygodnia kwietnia zrobiło się bardzo zimno. Maksymalne temperatury wyniosły zaledwie 8/11 stopni C.
Następnie zrobiło się ciut cieplej, dzięki większej ilości przejaśnień i operacji słonecznej. Dramat dla roślin rozgrywał się w nocy i z rana.
Koniec weekendu przyniósł wyraźne ocieplenie, we Wrocławiu zanotowano +17 stopni C.
Ostatni tydzień kwietnia rozpoczął się ogólnokrajowym ociepleniem i przekroczeniem na termometrach wartości +20 stopni C.
♦ TEMPERATURY MINIMALNE ♦
Na przełomie trzeciego i czwartego tygodnia kwietnia Polska dostaje się pod wpływ wyżu, który zaciąga bardzo zimne masy powietrza z północy. W atmosferze spada wilgotność, pojawia się coraz więcej przejaśnień i rozpogodzeń. Wieczorem temperatura gwałtownie spada. Poniedziałkowy poranek przynosi przymrozki na wysokości 2 metrów nad gruntem, najsilniejszy w Łodzi (-2,7 stopnia C). Natomiast na poziomie 5 cm nad gruntem w Lesznie zanotowano -6 stopni C. Niestety, prognozy pogody są fatalne. Kulminacja mrozu czeka nas dobę później.
W poniedziałkowy wieczór część kraju jest bezbronna przed dewastującymi przymrozkami. Ustaje wiatr, niebo jest bezchmurne, arktyczne powietrze już powoduje spadek temperatur do wartości zanotowanych o poranku. Za kilka godzin znacznie się nasili. Wtorkowy poranek 23 kwietnia okazuje się mroźniejszy niż poranki styczniowo-lutowe… Stacja w Jeleniej Górze na poziomie 2 metrów nad gruntem notuje -7,2 stopnia C, we Wrocławiu -5,9 stopnia C. Przy gruncie jest tragicznie, w Jeleniej Górze -10 stopni C, we Wrocławiu -9 stopni C.
Skalę tragedii uzmysławia mapa anomalii temperatury dla 22 kwietnia, która miejscami wynosi aż -9, -10 stopni. Tysiące (a w skali kraju to może i setki tysięcy) roślin nie wytrzymało wielogodzinnej presji mroźnego uścisku.
Następnej nocy mróz odpuszcza południowo-zachodniej Polsce, kumulując swoje niszczące siły na północy. W Łebie przy gruncie notuje się -7 stopni C. Wschód Polski posiada naturalną tarczę anty-mrozową w postaci zachmurzenia, dzięki której ratuje swoje uprawy.
Niestety, z czwartku na piątek mróz powraca. Wykorzystując niebo wolne od chmur, atakuje również centrum kraju i wschód. W Jeleniej Górze przy gruncie ściska do wartości -8 stopni C. Dobija wiele roślin, które zaczęły lizać rany po “czarnym wtorku”.
Mróz ostatecznie odpuszcza podczas weekendu, jednak jego skutki będą widoczne już do końca tegorocznego sezonu wegetacyjnego. Rolnicy i sadownicy ponieśli dotkliwe straty, miejscami oszacowali je na poziomie 90%.
Nie tylko polska flora oberwała podczas “czarnego wtorku” 23 kwietnia. Podobna sytuacja wystąpiła np. we wschodnich Niemczech i północnych Czechach.
♦ OPADY ♦
Jedynym ratunkiem przed tak silnymi spadkami temperatur mogły być opady, a przede wszystkim zachmurzenie. Niestety, pogoda ułożyła inny scenariusz.
Jedynie południowy-wschód był pod tym względem uprzywilejowany, a także część regionów wschodnich i centralnych, gdzie zachmurzenie utrzymało w ryzach szaleństwo mrozu podczas “czarnego wtorku”.
W Polsce znacznie nasila się problem z brakiem opadów. Marzec i kwiecień w wielu regionach były dużo bardziej suche od normy wieloletniej, jeszcze gorzej wygląda to w maju.
Prognozy długoterminowe IMGW są “średnie na jeża” ( IMGW-Prognoza-dlugoterminowa-06-09-2024-r.pdf ) i należy je traktować z dużą ostrożnością. Tymczasem niektóre portale pogodowe wieszczą nadciągającą “porę deszczową” nad Polskę. Moje analizy modeli na razie widzą szansę na większe opady głównie w południowych regionach kraju i nasilającą się suszę w pozostałych. Ale w końcu posucha musi zelżeć, tylko pytanie czy stanie się to w czerwcu, lipcu, sierpniu, czy może dopiero w listopadzie? Jak na razie aura jest po prostu “złośliwa/wredna”. Najpierw podpuściła rośliny do absurdalnego wyścigu wegetacji, później obdarowała niszczącym mrozem, a teraz serwuje blokadę wyżową i brak opadów…
♦ Źródło i mapy: IMGW, METEOPROGNOZA.PL,
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Ano niestety Paweł. Widzę po mojej działce. Wszystkie jabłka, gruszki, śliwy, wiśnie nie mówiąc już o brzoskwiniach diabli wzięli. Pozostała na pociechę garść agrestu, trochę czerwonej porzeczki no i borówka amerykańska. Ta to to się mrozu nie boi. Paweł to tylko Rodos ale daje wyobraźenie o skali zjawiska. Współczuję sadownikom i rolnikom. Zobaczymy latem i jesienią ceny owoców. Ale cena truskawek pozwala na ostrożny optymizm . Na Targpiaście kupiłem koszyk truskawek za 25 złotych czyli ok 12 złotych za kilogram. O tej porze roku to jest przystępna cena.
Serdecznie pozdrawiam