Skip to content
Boletus pinophilus 2024 – przeżyjmy to jeszcze raz.
Na koniec 2024 roku wracam wspomnieniami do Borów Dolnośląskich, który dla grzybiarzy zapisał się koronacją dwóch grzybowych Królów. To borowik szlachetny i borowik sosnowy. Na wstępie należy wskazać, że o ile Jego Wysokość Król Borowik Szlachetny może poszczycić się dużo częstszymi sezonami obfitości prawdziwkowej Mości, o tyle Król Borowik Sosnowy tak obficie wydaje owocniki znacznie rzadziej i to głównie Jemu poświęcę ten wpis. Dodatkowo, moc grzybowych fluidów i magnetyzmu przesyłam użytkownikom portalu www.grzyby.pl ( grzyby.pl/index.html ) Marka Snowarskiego, którzy przez wiele lat zbudowali wyjątkową społeczność grzybiarzy. Najczęściej charakteryzuje ich pochylona sylwetka i filtrowanie narządami wzroku ściółki, drzew (wtedy sylwetka jest wydłużona ku górze), oraz wyszukiwanie tego co tam rośnie spod znaku fascynującego połączenia kapelusza i trzonu.. ;))
Czyli Boletus pinophilus – przeżyjmy to jeszcze raz!
Kiedy spojrzymy na Bory Dolnośląskie, które określiłem kiedyś jako nieskończoną krainę sosen osadzoną w milionach ton piachu, to co możemy o niej powiedzieć? Jak tu skąpo! Liche runo, piachy, które nawet po opadach deszczu wydają się ciągle suche i same sosny. Czasami dla urozmaicenia rosną brzozy, wrzosy i mchy. I właściwie to wszystko. Gdzie tej krainie do bogactwa żyznych grądów i łęgów, w których runo i podszyt w szacie letniej przypomina dżunglę. W Borach przez cały rok jest podobnie. Skąpo czyli po prostu ubogo, a nawet można rzec, że biednie.
Kiedy kończy się zwarty bór sosnowy, zaczynają się “lasowrzosy” jak to określił Anddy z portalu Marka. Jest jeszcze bardziej biednie, bo teraz sosny są niewielkie, często rachityczne, walczące co roku z przewlekle ciągnącymi się okresami niedoboru opadów. Czasami odwiedzam te miejsca w lecie, wówczas czuję pot spływający z czoła i pleców. Jest tu gorąco jak diabli. Kilkadziesiąt minut spaceru po lasowrzosach i łeb paruje jak w piecu. Trzeba nażłopać się wody (w plecaku zawsze mam jej spory zapas) i szybko zwiać do lasu, żeby nie paść z gorąca. Kiedy jednak na wygrzane czerwcowo-lipcowo-sierpniowymi tygodniami upałów Bory, w ciągu kilku dni spada co najmniej 100 litrów deszczu na m², szykują się wielkie zmiany…
Po około dwóch tygodniach lasowrzosy zaczynają zamieniać się w krainę najszczerszego grzybowego złota, co miało miejsce w tym sezonie. Wtedy to pod suchymi gałęziami można dostrzec pierwsze owocniki dwóch odmian złota lasowrzosów. Jedna odmiana jest szlachetna, druga sosnowa. W tym sezonie, obie odmiany zaczęły wykluwać swoje owocniki pod koniec września, przy czym szybciej nastąpił wysyp złota sosnowego. Początek wysypu to niezwykle emocjonująca zabawa w chowanego. Większość owocników kryje się w ściółce lasowrzosów i trzeba wytrzeszczać oczy, aby ich nie przegapić lub nie podeptać.
Kiedy już przyzwyczaisz wzrok i zaczniesz reagować na subtelnie skrywające się w ściółce skrawki ciemno-brązowo-różowych barw kapeluszy, bogactwo lasowrzosów otworzy przed tobą magiczną komnatę pachnących, dorodnych grzybów. Tak właśnie było w tym sezonie. Po potężnych opadach od frontów niżu genueńskiego “Boris”, które wylały swoją zawartość w połowie września, pod koniec miesiąca rozpoczął się super sezon na borowiki szlachetne i sosnowe.
Z relacji grzybiarzy wynika, że bardziej niecierpliwe były borowiki w Borach Zachodnich, które jako pierwsze wystartowały w pokazaniu swoich kapeluszy. Kilka dni później, masowy wysyp zainicjowały borowiki Borów Wschodnich. Na początku października nastąpiła WIELKA KUMULACJA, podczas której kosiło się zarówno złoto szlachetne jak i złoto sosnowe.
Ale jest jeszcze jedna odmiana złota lasowrzosów, o której grzechem byłoby nie wspomnieć. Jest późnojesienna i złocisto-zielona, tarzająca się w tych tonach piachu, na których rosną lasowrzosy. To oczywiście gąska zielonka, której owocniki podczas wysypu tworzą tysiące pęknięć i wypukłości w piachu.
Ten sezon na borowiki szlachetne i borowiki sosnowe w Borach Dolnośląskich był wyjątkowy przede wszystkim z trzech powodów:
1) rzadko spotykana, skomasowana ilość, zarówno jednych jak i drugich. Bardzo często oba gatunki rosły obok siebie, przez co grzybiarze wpadali w hipnotyczny amok radości i szczęścia, w tym autor tego wpisu ;)),
2) bardzo dobra zdrowotność obu gatunków, chociaż oczywiście trafiały się owocniki zasiedlone, jednak zdrowe grzyby zdecydowanie przeważały nad borowikami z białkiem ponad normę ;)),
3) zarówno borowiki szlachetne jak i borowiki sosnowe, często zbierałem w miejscach, które przez wiele lat potrafią skąpić nawet jednego owocnika.
Już tylko te punkty z grzybowej ustawy, nakazują zaliczyć sezon grzybowy 2024 w Borach Dolnośląskich jako wybitny i fenomenalny, z najwyższą szkolną oceną czyli szóstką. Super wysyp rozpoczął się około 25-26 września i w skomasowanej produkcji owocników trwał do mniej więcej połowy października. To były 3-3,5 tygodnia, które wstrząsnęły grzybiarzami, ich koszami, bagażnikami, suszarkami, słoikami, zamrażarkami, patelniami i na końcu rachunkami za prąd. ;))
Po połowie października hurtowa produkcja owocników zaczęła wygasać. Wtedy to miał miejsce szczyt wysypu gąski zielonki, chociaż pierwsze większe skupiska zapiaszczonych zieleniatek znajdowałem już 5. października. W pierwszych dniach października zaczęły się pojawiać w dużej ilości podgrzybki, ale w tym sezonie coś im w Borach nie sprzyjało.
Po pierwsze, były bardzo robaczywe, a po drugie, bardzo szybko skapitulowały z porządnym wysypem. Skapcaniały, przesuszyły się i wciąż trzymały robaczywy anty-fason. Moim subiektywnym okiem, do podgrzybkowego szczęścia zabrakło jednego obfitego opadu na poziomie 30/40 mm, ale to tylko moje gdybanie, tak naprawdę to grzyb jeden wie, co im dolegało.
Za to boletus pinophilus czyli “Rudolf” (cytując jeszcze raz Anddyego) z portalu Marka pokazał się z najwspanialszej strony! Wykształcił tysiące przepięknych, jędrnych owocników, z których każdy to gwiazda lasu! Celebryta lasowrzosów, król runa i władca wrzosowisk!
Długo będziemy wspominać ten kompletnie zaczarowany czas na lasowrzosach Borów Dolnośląskich, kiedy to Szlachcice rosły za pan brat z Rudolfami, tworząc jedną wielką borowikową rodzinę.
Najdorodniejsze, najpulchniejsze, najpiękniejsze Rudolfy uwieczniałem na fotografiach podczas moich wypraw, z których każdą należy uznać za kultową i wyjątkową w subiektywnej klasyfikacji leśnych włóczęg.
W głębokim mchu skrywały się pachnące kapelusze Rudolfów o maczugowatych trzonach, napojonych deszczem i otulonych jesienną aurą.
To była ta faza wzrostu, w której borowikowe niemowlaki przekształcały się w kulturystycznych twardzieli. Muskularne, zdrowe, ciężkie i uświadamiające grzybiarzowi, że najszczersze złoto Borów Dolnośląskich rośnie na najlichszych siedliskach.
W przyrodzie tak bywa, że skrajności się przyciągają. Teraz można zapytać grądy i łęgi – czy potrafią wytworzyć tyle sosnowego i szlachetnego złota co skąpe, piaszczyste lasowrzosy? Odpowiedź brzmi – nie. Najszlachetniejsze grzybowe złoto powstaje w tonach piachu i w igliwiu wśród królestwa sosny zwyczajnej.
Połowa października przynosi spektakularne efekty optyczne nad krainą borowika. To poranne zorze, które mienią się baśniowymi barwami i żonglują emocjami grzybiarzy, podkreślając jeszcze bardziej kultowość lasowrzosów.
Teraz Rudolfy osiągają pełną dojrzałość. Owocniki, które nie zostały zebrane wcześniej, idealnie nadają się na susz. Są bardzo wydajne i ciężkie.
Imię Rudolf ma rodowód germański. Utworzone ze słów „hrod” – sława, chwała i „wolf” – wilk. Imię to zapisywano w Polsce od XII wieku, m.in. w formach Rodulfus, Rudolfus, Rudolf i Rudulf. Często występowało w rodach panujących Austrii i Niemiec. Jego żeńskimi odpowiednikami są Rudolfa i Rudolfina.
Jak podają internetowe źródła – “Rudolf to opanowany, uczciwy i ambitny mężczyzna. Nie dość jednak systematyczny. Pracuje zrywami, nieregularnie i samowolnie. Musi widzieć przed sobą konkretną nagrodę, aby podjąć trud. Z reguły stara się zabłysnąć jako genialny pomysłodawca, który wszystko wie i najlepiej wykona.
Nie boi się wyzwań i podejmie każde zlecenie, jeśli odpowiednio pokieruje się jego potencjałem. Jest bardzo rzeczowy i praktyczny. Niezmiennie dziwi go ludzka ignorancja. Sam chętnie znajduje powiązania najdrobniejszych zdarzeń. Lubi towarzystwo wiernych słuchaczy i cieszy się sympatią, chociaż bywa oschły i szorstki w obyciu.”
Imię to idealnie pasuje do borowika sosnowego. Jego wysypy nie są systematyczne, czyli jego grzybnia pracuje zrywami, nieregularnie i samowolnie. Czasami więcej można go znaleźć w maju niż w czerwcu, lipcu czy sierpniu. Nieraz obficie może pokazać się nawet w listopadzie, a we wrześniu prawie go nie uświadczysz.
Borowik sosnowy bywa rozkapryszony, ponieważ pomimo sprzyjających warunków, nie ma zamiaru wykluć się w lasowrzosach. Za to czasami wydaje się, że warunki pogodowe i hydrologiczne są kompletnie anty-borowikowe, a Rudolfy nagle wychodzą i upiększają świat piaszczysto-sosnowej otchłani (“Z reguły stara się zabłysnąć jako genialny pomysłodawca, który wszystko wie i najlepiej wykona.”) ;))
Nie ma wątpliwości, że borowik sosnowy to jeden z najbardziej kultowych gatunków grzybów rurkowych i chyba jeszcze bardziej nieprzewidywalny od borowika szlachetnego. Chociaż najbardziej upodobał sobie świat sosny zwyczajnej, znajdziemy go również w bukach, zwłaszcza w lasach górskich.
Jako naziemny grzyb mikoryzowy potrafi podnieść poziom szczęścia grzybiarzy pod niebiosa. W tym sezonie uczynił to w fantastyczny i niepowtarzalny sposób. To przywilej Króla Lasowrzosów.
Jaki będzie sezon grzybowy na lasowrzosach w 2025 roku? Tego nie wie nikt, na razie pozostaje nam poczekać kilka miesięcy i powspominać czasy szlachetno-sosnowej jesieni 2024, która u grzybiarzy wywołała borowikowy zawrót głowy.
W mojej pamięci pozostaje również poranek 21. października w rytuale lasowrzosów pod potęgą porannej zorzy. Miałem wrażenie, że niebo przybrało wszystkie barwy borowików sosnowych, jakie tylko potrafi wytworzyć Matka Natura i jej artystyczna dłoń.
Był jak ukryty wymiar, inny stan świadomości w królestwie leśnej ciszy, droga do raju i duchowego przejścia ponad tajemnicę ludzkiego życia.
Dopełnieniem tego czarującego widowiska był przejazd samotnej lokomotywy, której światła udało mi się złapać do obiektywu. Niech przyszły rok przyniesie grzybiarzom nie mniej emocji niż ten odchodzący do kart historii. Życzę również wspaniałego sezonu na lasowrzosach, najlepiej wśród Szlachciców i Rudolfów!
Darz Grzyb!
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies