Aktualności Grzyby Las

Czwartkowe grzybobranie w Bukowinie.

Czwartkowe grzybobranie w Bukowinie.

Czwartek, 26 września 2024 roku. Minęły cztery doby od czasu, kiedy byłem ostatnio w Bukowinie. Poranek na stacji przyjemny, chłodny i pusty. Poza mną, do lasu wysiadła jeszcze tylko jedna osoba.

Moim subiektywnym spojrzeniem, w Bukowinie ciągle nie ma wystarczającej wilgotności ściółki, aby grzyby obrodziły tak obficie jak na przykład ma to miejsce w Borach Dolnośląskich. Niemniej już po wejściu do lasu zauważyłem, że chyba będzie to lepszy grzybowo dzień niż w ostatnią niedzielę.

Pierwsze koźlarze szare, babki i prawdziwki wypatrzyłem jeszcze przed solidnym rozbudzeniem się jasnej części doby.

Grzyby w przewadze młode, twarde i w większości zdrowe, chociaż niektóre borowiki miały zaczerwione trzony. Także pojedyncze owocniki koźlarzy babek bywały całkowicie robaczywe.

BOROWIKI SZLACHETNE

Jak na początek grzybobrania to zapowiadało się całkiem nieźle. Wziąłem ze sobą dwa kosze i postawiłem wszystko na prawdziwkową kartę. Skoro zaczęły się wykluwać szlachcice to skupię się przede wszystkim na nich.

Zanim na dobre się rozjaśniło, w koszyku zrobiło się już pięknie. Kilkanaście dorodnych borowików i koźlarzy zakryło dno w pierwszym koszu.

W niedzielę 22 września, znalazłem tylko jednego prawdziwka, a teraz miejscami spotkałem już całkiem duże owocniki i to na stanowiskach, przez które przeszedłem kilka dni temu. Czy tak szybko urosły, czy je przegapiłem jak były mniejsze?

Największym okazem był jegomość zagrzebany w igliwiu w towarzystwie dwóch mniejszych prawdziwków. Dawno nie znalazłem takiego giganta!

Najpierw dobrze go obejrzałem i sfotografowałem, a później rozciąłem na połowę. 100% zdrowy. W domu położyłem borowika na wagę, która wskazała 1,65 kg. To już prawdziwkowa waga super-ciężka!

Grzybobranie rozkręciło się na dobre. Takie okazy niezwykle podbudowują duszę grzybiarza, który wydobywa z siebie jeszcze większe pokłady i chęci do szukania prawdziwków.

Zauważyłem też pewną regułę, że największe borowiki są całkowicie zdrowe, a robaczywe trafiają się przy owocnikach średniej wielkości.

Całkowitą zdrowotność borowików znalezionych w czwartek określam na poziomie 85-88%. To bardzo dobry wynik.

Prawdziwki pojawiły się w trawie, na igliwiu, przy drogach w mchu między brzozami i sosnami a także w lasach liściastych, głównie bukowo-dębowych.

Niektóre owocniki wyrosły nawet wśród plątaniny jeżyn. W takich stanowiskach należy je wykręcać bardzo ostrożnie, żeby nie pojechać sobie kolcami po paluchach. ;))

Znajdowałem zarówno borowikowe “beczułki” wykluwające się z leżących liści, jak i okazy “malowane” w machach. Wszystkie niezmiernie mnie cieszyły po grzybowej posusze większości września.

Kilkanaście owocników to atlasowe modele, odznaczające się fotogenicznością i wspaniałą prezencją.

Borowiki opanowały moją głowę, gdzieś z jej tyłu, jakaś niewidzialna postać wymawiała jak w transie “boletus edulis, boletus edulis, boletus edulis”… ;))

Jednak bukowińskie prawdziwki nie pojawiły się tak masowo i obficie jak to miało miejsce w niektórych sezonach. Ta wyprawa była wymagająca pod kątem przejścia wielu miejsc i kilometrów.

Zbliżałem się do kolejnej, bardzo dobrej miejscówki prawdziwkowej, która okazała się skąpa w borowiki. Za to przed nią zostałem mocno zaskoczony przez króla grzybów.

Tu raczej nigdy nie spotykam prawdziwków, tym razem znalazłem kilka pięknych okazów, w tym dwa bardzo duże i wszystkie ze stu-procentową zdrowotnością.

Poza boletusami znalazłem też całkiem sporo przedstawicieli innych gatunków grzybów.

 POZOSTAŁE GATUNKI GRZYBÓW

Klują się młode koźlarze czerwone, czyli te rosnące pod topolami osikami. Intensywnie wybarwione na czerwono kapelusze, szybko zdradzają obecność.

Nie znalazłem ich zbyt wiele, ale kilkanaście rasowych, jędrnych owocników trafiło do koszyków.

Najwięcej spotykałem koźlarzy szarych i babek z przeróżną zdrowotnością w zależności od miejsca. Czasami wszystkie były zdrowe, czasami robaczywe, a miejscami “pół na pół”.

Przeważały owocniki pierwszej klasy, czyli młode, jędrne i po prostu przepiękne.

Zaczęły pojawiać się również młode podgrzybki, ale bardzo nielicznie i przeważnie pojedynczo.

To już klasyczne jesienne czarne łepki, koszykowe marzenie każdego grzybiarza.

Znalazłem nieliczne krasnoborowiki ceglastopore oraz multum młodych maślaków zwyczajnych i żółtych.

Na łąkach rozpoczął się festiwal czubajek kani, z których wziąłem tylko kilka okazałych sztuk do schrupania podczas rodzinnego obiadu.

Jak ktoś chciałby nazbierać kani, to w tym dniu mógł przyjechać z przyczepą… A jeszcze kilka dni wcześniej rosło ich bardzo mało.

Bez wątpienia to był ich dzień. Można było podziwiać wszystkie główne fazy rozwoju grzybów. Od młodych “pałek”, przez nieco większe “kopułki” po rozwinięte “talerze”. 

Pojawiły się też inne gatunki czubajek. Jednak na łąkach, bezapelacyjnie rządzi jeden gatunek i jest to oczywiście najsmaczniejsza kania.

Jeżeli chodzi o różnorodność gatunkową całego świata grzybów – ta wprawdzie powiększa się, ale to wciąż nie jest masowe (hurtowe) grzybnięcie wszelkiej maści owocników.

Przybyło muchomorów czerwonych, zwłaszcza w brzozach, które są największym sprzymierzeńcem dla grzybni tego gatunku.

Ich wysyp też nie jest jakiś wyjątkowo obfity. Niektóre brzeziny, które w optymalnych warunkach dla rozwoju grzybów, zazwyczaj są “zawalone” muchomorami, w czwartek były prawie puste.

Przy drogach można też spotkać czernidłaki kołpakowate, jadalne w młodej, zwartej fazie rozwoju.

Wyprawę zdominowało grzybobranie i fotografowanie grzybów, dlatego zrobiłem niewiele zdjęć leśnych przestrzeni i krajobrazów. W dzień przeważało zachmurzenie i bardzo przyjemne temperatury.

Po godz. 14-stej grzybobranie dobiegało do końca. Wrzesień rozpoczął się bezgrzybnie i upalnie, ale w ostatnich dniach zrehabilitował się, dzięki czemu uniknął dziadowskiego statusu, jak jego o rok starszy brat.

To był najlepszy jak na razie zbiór grzybów w tegorocznym sezonie w Bukowinie i na pewno najlepszy we wrześniu, gdyż następna wyprawa do lasów Bukowiny będzie miała miejscu już w październiku.

Dla pełniejszego obrazu sytuacji grzybowej dodam, że wczoraj również byłem w Bukowinie, tylko znacznie krócej i stosunkowo późno. Udało się przejść kilka kilometrów i sprawdzić trochę grzybowych miejscówek. Według mnie – potencjał do rozwoju wysypu znacznie spadł w porównaniu z czwartkiem. Grzybów było dużo mniej, kanie szybko tracą na jędrności, mniej jest prawdziwków. Tylko maślaki dopisują, niemniej szybko przerastają, nieco liczniej pojawiają się podgrzybki. Bukowińskie lasy nadal są zbytnio przesuszone i nie jest to tylko moja opinia, ale też kilku innych znajomych grzybiarzy. To nie pozwala grzybom w pełni rozwinąć kapeluszy.

Co przyniesie październik? Sprawdzę za kilka dni i wówczas będę miał pogląd na sytuację grzybową. Czwartkowe grzybobranie to już historia. Grzybowo, zwłaszcza prawdziwkowo była wspaniała i udana. Bukowina obdarzyła wrześniowymi skarbami i wielkie dzięki Ci za to Kultowa Kraino!

Darz Grzyb!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.