Skip to content
Lubawka odkryciem roku?
Czasami mam ochotę poznać lasy, w których jeszcze nie byłem. Często ten pomysł nie dochodzi do skutku, ponieważ ostatecznie wybieram Bukowinę lub Bory Dolnośląskie. 18 lipca stało się inaczej. Dzień wcześniej starannie przejrzałem mapy i wybór padł na Lubawkę w powiecie kamiennogórskim, oddaloną od Wrocławia około 120 km. Pojechałem pociągiem. W Sędziszowie jest przesiadka na taki oto autobus szynowy, którym możemy pojechać do Czech.
Jest to przesympatyczna jednostka spalinowa, krótka, przytulna, jej wystrój kojarzy się z latami 70/80-tymi, dla mnie po postu wyśmienita. Czeska konduktorka szybko sprawdziła bilety, pasażerów garstka i w drogę!
Stacja kolejowa w Lubawce to również żywy duch dawnych lat. Teren otoczony rdzewiejącym płotem z blachy, sukcesja roślinna ma się w najlepsze, dla pasażerów dostępna jest niewielka wiata i perony. Bez względu na to, co mnie miało spotkać w lasach, już byłem pod wrażeniem, że mamy na Dolnym Śląsku takie urokliwe, zabłąkane zakątki.
Szybko przeszedłem przez fragment miejscowości i znalazłem się w leśnym wąwozie obsadzonym jaworami. Dookoła dosyć strome stoki, teren wyraźnie zachęcający do głębszego poznania.
Niektóre kępy wrzosów, zdradzały już chęć zakwitnięcia w najbliższym czasie. Po jaworowym wąwozie zaczęła się dosyć stroma wspinaczka do góry, ale nie trwało to długo.
Po wejściu na wyższe progi lasów Lubawki, czekała na mnie pierwsza nagroda. To rasowy, dorodny las świerkowy, który wydaje się idealny na włóczęgę w sezonie grzybowym. Pochodziłem po nim, zapoznałem się z jego naturą i klimatem.
Właściwie z każdym krokiem i każdą minutą, coraz bardziej podobały mi się nowo poznane tereny, a to był przecież dopiero początek wyprawy.
Lasy po których chodziłem, wznoszą się na wysokość ponad 600 m n.p.m. i leżą na obszarze Gór Kruczych w Sudetach Środkowych. Dominują w nich świerki i buki z domieszką modrzewi, brzózek oraz jaworów.
Wiele szczytów można obejść dookoła dzięki wygodnym szlakom, część z nich zwiedziłem właśnie w ten sposób, część przeciąłem na przełaj.
Spodobała mi się różnorodność terenów leśnych – od kwaśnych stanowisk borówki czarnej po czyste, ściółkowe lasy świerkowe. Jak te lasy wyglądają w sezonie grzybowym? Trzeba będzie sprawdzić.
Jagody w tym sezonie zostały zdziesiątkowane przez późno-kwietniowe przymrozki i Lubawka nie wyłamała się z tej reguły. Wprawdzie miałem ze sobą wiaderko na jagody, ale nie było go czym zapełnić.
Pozostało przejść przez obraną wcześniej trasę i poznać nęcące coraz bardziej zakątki leśnych tajemnic, położonych kilkaset metrów nad poziomem wielkiej bałtyckiej kałuży.
Czasami trafiałem na punkty widokowe i wówczas spoglądałem na pagórki i górki falujące w krajobrazie.
Następnie wszedłem do bardziej zwartych kompleksów leśnych, w których pierwszo-drzewną rolę grały świerki pospolite. Typowe górskie świerczyny, pachnące żywicą i dające schronienie przed silną operacją lipcowego Słońca.
Cały czas bacznie obserwowałem zmieniające się podłoże górskiej świerczyny, skład runa leśnego, różny wiek drzewostanów. Generalnie wydaje mi się, że lasy te dysponują sporym potencjałem grzybowym.
Nie mam pojęcia, jak wielu grzybiarzy chodzi po nich w czasie sezonu grzybowego i jakie ilości grzybów oraz skład gatunkowy oferują górki/pagórki dookoła Lubawki.
Piękne porosty, grube mchy, ścieżki wśród świerkowych gęstwin, delikatne trawy i paprocie. Jakie grzybowe tajemnice w sobie skrywają?
Na to pytanie należy odpowiedzieć w sezonie grzybowym, tylko czy znajdę czas, aby tu przyjechać? Mam nadzieję, że tak jak w lipcu, tak i we wrześniu lub październiku zrobię odskok od Bukowiny lub Borów i sprawdzę grzybową moc Lubawki.
Lasy te oczarowały mnie pod każdym względem. Na wytyczonym przeze mnie szlaku, prawie nie spotkałem większych i bardziej intensywnych prac pozyskania drewna (trzebieży, zrębów, itp.). Widoki, które miałem przed sobą, prezentuję na załączonych do wpisu zdjęciach.
Niektóre zbocza są naprawdę strome. Dla mnie jest to spora zaleta, świetnie się po nich wspina, gorzej ze schodzeniem, zwłaszcza jak jest ślisko.
Nie mogłem się jednak oprzeć pokusie, zarówna wdrapywania na szage po stoku, jak i schodzeniu z niego, zamiast bezpiecznie obejść daną górę wygodnym szlakiem.
Schodzenie na przełaj, poza narażeniem własnego zadu na niekontrolowany zjazd, ma jednak bardzo duży plus. Jeżeli chcemy szybko wrócić do miejsca startowego wyprawy, wystarczy zejść na przełaj, aby na skróty iść u podnóża gór, przy okazji poznając kolejne fragmenty terenu.
Skorzystałem z tej formy urozmaicenia wycieczki i zanim zszedłem na ukos z jednej z najwyższych gór na szlaku, złapałem trochę klimatycznych pejzaży do aparatu.
A później było już z “górki na pazurki”. Spokojnie dałem radę. Stromy stok porośnięty dosyć gęstą świerczyną to wręcz idealne miejsce dla grzybów. W lipcowym anturażu jeszcze ich nie znalazłem.
Kiedy zszedłem ze stoku, znalazłem się około 3,5 km od stacji PKP w Lubawce. Tym samym skróciłem sobie drogę powrotną o połowę. Na horyzoncie dostrzegłem kościół św. Krzysztofa w Lubawce – Ulanowicach.
W pobliżu świątyni rosną dwa okazałe jesiony pospolite. Zaraz obok ciągną się lasy. Piękne jest to miejsce. Spokojne, urokliwe, otoczone przyrodą. Za kościołem ponownie wszedłem do lasu i tam czekała na mnie największa dendrologiczna niespodzianka wyprawy.
To zjawiskowy, bardzo dorodny o rozłożystej, regularnej koronie klon jawor. W 100% zasługuje na powołanie go na pomnik przyrody. Nie wziąłem ze sobą taśmy mierniczej, jednak obwód jego pnia, spokojnie oceniam na około 380-400 cm.
W pobliżu okazałego jawora wił się padalec. Dalej jeszcze przez większy fragment drogi powrotnej, szedłem obok dorodnych lasów świerkowych, aby późniejszym popołudniem znaleźć się ponownie na stacji PKP w Lubawce.
Następnie szynobusem do Sędziszowa i tam przesiadka na jednostkę KD do Wrocławia. Czy Lubawka to moje odkrycie 2024 roku? Chyba tak. W Lubawce odnalazłem wszystko to, czego szukałem. Zapomnianą stację, przepiękne (prawdopodobnie grzybne) lasy i fascynujący szlak, którym z przyjemnością przejdę ponownie, a może i wiele razy.
Gdzieś wewnątrz czułem, że wyprawa będzie udana, ale w realu okazała się jeszcze barwniejsza i pozytywnie zaskakująca. No i ten spalinowy pociąg / tramwaj-autobus. Dodał wspaniałego klimatu wyprawy!
DARZ GRZYB!
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies