Aktualności Grzyby Las Perły dendroflory

Na pograniczu lata i jesieni w lasach Bukowiny.

Na pograniczu lata i jesieni w lasach Bukowiny.

Niedziela, 22 września 2024 roku, godziny przedpołudniowe, a więc ostatnie chwile astronomicznego lata. Za kwadrans 15. nadejdzie astronomiczna jesień. Rozpoczynam wyprawę po Wzgórzach Twardogórskich, które wciąż są skąpane w cieple i Słońcu. Minął pewien czas od opadów, więc warto sprawdzić, czy coś wierci się w ściółce i jakie są ewentualne perspektywy pod jesienny wysyp grzybów.

To drugi z rzędu wrzesień na tych terenach, w którym doszło do masowego buntu owocników grzybów przez niekorzystną pogodę. Przedłużające się gorące lato i ciągły niedosyt opadów, wstrzymały grzyby. Dopiero przed połową miesiąca więcej popadało, ale na efekty tych opadów trzeba jeszcze poczekać. Poza tym, po deszczach ponownie zrobiło się gorąco, co dla grzybiarzy jest już irytujące.

Pierwsze oględziny grzybowych stanowisk i pusto. Woda szybko paruje, pod ściółką niby coś tam wilgotniej, ale to nie jest wymarzona wilgoć pod masowy rozwój owocników. Poranek jest bardzo przyjemny i rześki. Później zrobi się bardzo ciepło, a miejscami wręcz gorąco.

Stanowiska, w których kotłują się muchomory, olszówki, koźlarze, borowiki i inne grzyby na razie śpią. Deszcze z niżu Boris wlały tu dawkę optymizmu, że w końcu grzyby na dobre ruszą z kopyta (czyli trzonu), jednak nieznośnie przedłużająca się upierdliwość lata podważa ten optymizm.

Południowe dzielnice kraju przeżyły powódź, tymczasem większość rowów na Wzgórzach Twardogórskich jak wyschło w maju, tak do tej pory pozostają suche. Hmm… Rok pogodowych paradoksów i psychopatii…

PIERWSZE GRZYBOWE “JASKÓŁKI”

W końcu moje oczy dostrzegły pierwsze grzybowe “jaskółki”, którymi okazały się młode owocniki czubajek kani. Większość w fazie “pałek”. Nareszcie jakieś grzyby!

Czy to oznacza, że wkrótce w ślad za nimi ruszą prawdziwki, koźlarze, podgrzybki i wszelkie inne dobro runa leśnego spod znaku kapeluszy i trzonów? Las trzyma wszystkich w napięciu i tajemnicy, a pogoda denerwuje, “uszczęśliwiając” słoneczkiem.

Zawsze to powtarzałem i będę powtarzać, że kanie na talerzu usmażone jak kotlety to niebo w gębie, zaś same owocniki kani to jedne z najbardziej wdzięcznych grzybów do fotografowania.

W niedzielę miałem to szczęście, że znalazłem kanie w różnym stopniu rozwinięcia, chociaż przeważała faza pałek do “bębnów”. Po fazie pałek, kanie przechodzą do fazy “kopułek”. Wtedy to kania zaczyna nabywać powagi i doniosłości.

A więc znalazłem już czubajkowe “pałki” i “kopułki”. To może spotkam gdzieś trzecią główna fazę rozwoju kani czyli fazę “talerzy”.

Po wejściu głębiej w las, w pobliżu oczka wodnego, znalazłem pierwsze w tym dniu rozwinięte kanie czyli w fazie “talerzy”. Trafił się też stan przejściowy między “kopułką” a “talerzem”.

I tak kanie zdominowały moje pierwsze wrześniowe grzybobranie w tym sezonie. Ich pojawienie się to dobry zwiastun, ale spotkałem je tylko w kilku miejscach. Większość czubajkowych poletek i miejscówek była jeszcze pusta.

Najmniej kotletów rosło w miejscach, w których zazwyczaj rośnie ich najwięcej… Wydaje mi się, że nasłonecznione stanowiska są jeszcze zbyt ciepłe i suche dla ich wysokości schaboszczaków.

W gęstym lesie, wśród starych sosen znalazłem bardzo dorodnego siedzunia sosnowego i byłem przekonany, że stanie się on moim gatunkiem dnia. Tak się jednak nie stało, poza tym jednym olbrzymem, wszystkie inne miejscówki “kozio-brodowe” były puste.

Przyszedł czas na sprawdzenie brzezinek, a więc miejsc, w których rosną koźlarze. Znalazłem około 15-stu egzemplarzy, z czego pięć było robaczywych. Wszystkie w brązowych odmianach kapeluszy.

A co się stało z koźlarzami pomarańczowo-żółtymi? Te na razie śpią i wciąż wahają się czy wyjść spod ściółki czy jeszcze poczekać na lepsze, tj. chłodniejsze i bardziej wilgotne dni.

Podczas wycieczki znalazłem honorowego podgrzybka brunatnego i borowika szlachetnego. Oba grzyby były młode, twarde i zdrowe.

W topolach osikach do kolekcji doszedł koźlarz topolowy. Jak rozwinie się grzybowa sytuacja w następnych dniach? Gdyby nie to wredne ciepło i ponowny brak opadów, mogłoby być naprawdę dobrze.

Wydaje mi się, że grzybni zabraknie trochę paliwa na porządny wysyp, chociaż z każdym dniem grzybów będzie przybywać. W najbardziej przesuszonych stanowiskach, owocniki po prostu nie dadzą rady się wykluć.

Generalnie świat grzybów drgnął, pojawiają się nowe owocniki tęgoskórów cytrynowych. Ponadto, w lesie nadal można znaleźć stare wymęczone “bulwy” tęgoskórów z sierpniowym rodowodem.

To wszystko jest jeszcze w powijakach, bardzo punktowe, jakby nieśmiałe i niezdecydowane. Z jednej strony, jesień włącza grzybni instynkt masowego klucia owocników. Z drugiej strony, wciąż suszy i grzeje na powierzchni. Jaką tu podjąć decyzję?

Na razie grzybnia wykluwa grzybowych “kamikadze”, którzy zmierzą się ze światem zewnętrznym bez względu na wszystko. Bezwarunkowo przyjmą na kapelusze pogodową ofertę hydrologiczno-termiczną, a masowa produkcja pozostanie jeszcze w stanie zawieszenia.

I tak krok po kroku, co trochę zatrzymywałem się, żeby sfotografować pierwsze odważne kapeluszniki na pograniczu astronomicznego lata i jesieni. Wśród nich były między innymi: muchomor czerwony, czernidłaki, muchomory rdzawobrązowe i maślanki.

Dwa lata temu o tej porze panowało grzybowe eldorado, wysyp późnoletni z początku września, płynnie przeszedł w porządny wysyp jesienny. Tak wyglądała moja relacja z grzybobrania 23 września 2022 roku: Magią poranka i grzybami powitała mnie jesień w Bukowinie.

W zeszłym roku wrzesień na Wzgórzach Twardogórskich był bezgrzybny czyli beznadziejny, za to ponadprzeciętnie ciepły, skrajanie suchy i słoneczny.

Jeżeli chodzi o tegoroczny wrzesień, to dopiero od kilku dni coś się zaczyna kluć, a za pasem mamy październik. Tak więc o wrześniu 2024, raczej też nie będzie można pisać w superlatywach z grzybowego punktu widzenia. 

Z klujących się obecnie gatunków, znalazłem także mleczaja chrząstkę, mleczaja paskudnika i żółciaka siarkowego, który wyrósł na obumarłym pniaku dębu. 

Tak prezentuje się końcowy efekt grzybobrania. Jak na pierwszy raz nie jest źle, chociaż wiadomo, że chciałoby się już tej cudnej, chłodnej i wilgotnej jesieni z setkami przeróżnej maści grzybów. Pozostaje nadal czekać, oby nie do listopada…

KONIEC ASTRONOMICZNEGO LATA W BUKOWIŃSKIEJ ŚWIĄTYNI

Lato 2024 przeminęło bezpowrotnie. Zanim o 14:44 nadeszła astronomiczna jesień, uchwyciłem do obiektywu odchodzącą porę roku spod znaku długich dni, gorąca, zieleni, botanicznej gęstości i kotłujących się na niebie burz.

To było gorące lato na Wzgórzach Twardogórskich, z wieloma suchymi okresami i najsłabszym sezonem jagodowym odkąd sięgam pamięcią (od 1988 roku).

Kiedy Słońce “paliło” mnie podczas letnich wypraw, momentami miałem lata serdecznie dosyć. Teraz trochę żal mi się go zrobiło. Może dlatego, że w ostatnich swoich godzinach, już tak nie grzało i było bardziej przyjazne?

Na wierzchołkach drzew widać jesienne akcenty. Zaczynają się wybarwiać topole i brzozy, a także niektóre młode dęby i buki.

Na łąkach wciąż czuć lato, ale to są jego ostatnie podrygi. Czubajki kanie rosnące w tych miejscach, jeszcze się nie wykluwają.

Niebo przybrało ciemniejszy odcień błękitu, jakby postarzało się wraz z latem. Panuje aura niezwykłości i duchowej uczty.

Nieruchome oczko wodne odbija oblicze lasu w tafli wody.

Promienie Słońca wędrują bezszelestnie z cieniami drzew. Miejscami w leśnych kątach i narożnikach, można podziwiać głębię tego cienia.

Kadry bliższe i dalsze. Na pograniczu lata i jesieni.

Młode brzozy już na dobre zaprosiły jesień w swoje giętkie i sprężyste korony.

W sosnowej krainie czas szybko płynie. Dopiero wiosna sypała pyłkiem, teraz wegetacja wędruje schyłkiem.

Na pograniczu lata i jesieni, słychać ryk jeleni. Tam gdzieś w oddali, byki walczą zaciekle.

W borowikowym borze sosen morze, ocean krzewinek borówki. Tylko prawdzikowe pustki…

Pod niebem tańczą korony sosen, a trawy wśród topól. 

Szerszenie dyskutują na korze obumarłego drzewa. Dąb “Czupiradło” otulony leśnymi zaroślami.

Dyskretnie schowany, w lesie wychowany, koroną do światła skierowany.

W pobliżu rośnie jego kolega, drzewny dziwoląg. Na ściółce mchy zielone, porastają szare złamane konary.

To już koniec wyprawy i koniec bukowińskiego lata 2024. Czas na jesień, kolorowe z liści dywany, grzybowe włóczęgi. Dzień coraz krótszy, październik nadchodzi. Niech wraz nim, grzyb do kosza wchodzi. Bo jak nie teraz to kiedy?

Wkrótce się ochłodzi, trochę popada, czy to grzybową jesień zapowiada? Niedługo wszystko będzie jasne. Niech w końcu grzybem dobrze trzaśnie!

Darz Grzyb!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.