Skip to content
W październikowej błogości Borów Dolnośląskich.
21 października 2024 roku. Jaki to był fantastyczny poranek w Borach Dolnośląskich! Wysiadłem z pociągu z grupą kilkudziesięciu grzybiarzy w Studziance i przy świetle latarki wyruszyłem na grzybowo-leśną przygodę. Pogoda bardzo przyjemna jak na drugą połowę października, ciepło i bezwietrznie. Kiedy przeszedłem ponad kilometr, spojrzałem na wschód. Rozpoczęła się wspaniała, czarująca, poranna zorza!
Przepiękny początek wyprawy! Niebo lśniło od połysku różowych i czerwonych barw, stopniowo przechodzących w odcienie pomarańczowo-żółte. Kiedy mówi się o emocjach związanych z leśnymi krajobrazami i porównuje do bajki lub baśni, to właśnie tak mogę określić poniedziałkowy wschód Słońca nad Borami Dolnośląskimi.
Podziwiałem ten spektakl przez 15, może 20 minut. Z każdą minutą robiło się jaśniej, natomiast na niebie, pierzaste obłoki zmieniały barwy i ich intensywność jak w kalejdoskopie.
Następnie zorza poranna wygasła, pozostała po niej jedynie turkusowa poświata, która później również zanikła. Przez kilka następnych minut niebo pociemniało, gdyż Słońce wędrowało przez nieco grubszą warstwę chmur.
Upłynęły kolejne minuty i rozpoczęło się ozłacanie górnych części koron drzew przez coraz mocniej i wyżej świecącą Najjaśniejszą Gwiazdę.
W lesie na dobre wstał poranek, można było już wypatrywać grzyby. Dochodziłem do pierwszych miejscówek i spokojnie zacząłem przyzwyczajać wzrok do dywanów igliwia położonych na piachach.
Zanurzyłem się w pierwsze leśne ścieżki, dukty i niezliczone zakamarki.
♦ GRZYBY ♦
Czego można było się spodziewać w poniedziałkowym lesie po weekendowym nalocie grzybiarzy? W wielu miejscach, mnóstwa śladów i ścinek. Ale zawsze coś zostało przeoczone i na to właśnie liczyłem. Wielki wysyp borowików szlachetnych i sosnowych 2024 w Borach Dolnośląskich to już historia.
Pozostały nieliczne, przeważnie średnie lub duże owocniki, niemniej młode klujące się prawdziwki, również znalazłem w kilku miejscach.
Zdrowotność owocników była – najogólniej mówiąc – skomplikowana. Niektóre grzyby były całkowicie zdrowe, inne robaczywe na wylot, jeszcze inne miały zaatakowane trzony, ale zdrowe kapelusze.
Dlatego każdy zdrowy borowik w przyzwoitej kondycji bardzo mnie cieszył, ponieważ wyraźnie widać, że grzybowe eldorado minęło i żeby nazbierać większą ilość dobrych grzybów, trzeba wydeptać sporo kilometrów.
Z drugiej strony, wreszcie można się porządnie wywłóczyć po Borach. Kiedy grzybów było bardzo dużo, człowiek stawiał kosze, zbierał (miejscami wręcz kosił), szybko wypełniając koszykowe pojemności. A z takim ciężarem nie pobiega się po lesie, dlatego trzeba było wracać z powrotem.
Teraz w koszyku grzybów przybywa w wolnym tempie, jego ciężar przyrasta powoli, a więc można godzinami pochodzić i nacieszyć się lasami.
Poza prawdziwkami, wypatrywałem borowiki sosnowe, które w tym sezonie tak wspaniale przyozdobiły jesienną ściółkę w Borach. Ich ilość też już znacząco spadła, dlatego kiedy znalazłem młodego, zdrowego i dorodnego “sośniaka”, traktowałem go jak gwiazdę filmową i fotografowałem z każdej strony.
Dla mnie ten gatunek grzybów jest jednym z najbardziej tajemniczych. Potrafi pojawić się już w drugiej połowie kwietnia (tylko punktowo), a czasami we wrześniu i październiku jest go mniej niż… w listopadzie.
Pod pędami rachitycznej sosny wystawały fragmenty mocarnego kapelusza ze znamionami degustacji przez leśne stworzenia. Mimo tego okaz był w bardzo dobrej kondycji i dołożył kilkadziesiąt dekagramów do koszyka.
Późno-październikowe borowiki sosnowe, znajdowałem najczęściej na samym igliwiu. Część pozostała w lesie z uwagi na towarzystwo w środku lub zbytnią dojrzałość. Owocniki zdrowe i jędrne zaprosiłem do kosza na wycieczkę po lasach. ;))
W lesie zrobiło się sucho. Ostatnie większe opady przeszły nad Borami na początku października. Później nastał czas jesiennych wyżów, które żonglują temperaturami i czasami przynoszą silniejsze, wielogodzinne podmuchy suchego wiatru, który przesuszył wierzchnią warstwę ściółki.
W tym roku w Borach Dolnośląskich wystąpiła wyśmienita sytuacja, która spotęgowała grzybowego bzika i kota wśród grzybiarzy, ponieważ borowiki szlachetne, często rosły w towarzystwie borowików sosnowych.
Oczywiście takie sytuacje zdarzają się co roku, ale rzadko są tak intensywne jak tegoroczna. Na “moich” miejscówkach borowikowych, praktycznie wszędzie spotykałem oba gatunki.
Za to na przeważającej ilości miejscówek podgrzybkowych czuję niedosyt. Po pierwsze, z powodu znacznego zaatakowania owocników przez larwy, po drugie – z powodu nieukształtowania się obfitego wysypu jesiennych czarnych łepków.
Może przyszły sezon będzie rokiem podgrzybków? To się okaże za rok. ;)) Póki co, cieszmy się z tego, co wydarzyło się w tym sezonie i co jeszcze można pozbierać.
W poniedziałkowych Borach rosły również koźlarze szare, babki i sporadycznie koźlarze pomarańczowo-żółte. Jednak ściółkę, hurtowo zdominowały maślaki zwyczajne, sitarze oraz gąski zielonki.
Grzybiarz, którego celem zbiorów byłyby wyłącznie te gatunki grzybów, bardzo szybko zapełniłby pojemniki i koszyki, przy czym z maślaków poleciłbym tylko zwyczajne, ponieważ sitarze są przewlekle robaczywe i często przerośnięte.
Gąsek zielonek zebrałem około kilograma, pomimo że spotykałem rozległe skupiska leśnej gęsiny, osadzonej zarówno w igliwiu jak i na samym piachu. Te drugie, chociaż najtrudniejsze do wypłukania, były najzdrowsze i najbardziej masywne.
Gąski zielonki również zdradzają brak opadów. Na niektórych stanowiskach owocniki były już miękkie i podsuszone.
Znalazłem też kilka mleczajów rydzów. Niestety, wszystkie były całkowicie opanowane przez larwy.
W igliwiu można też wypatrzeć liczne sarniaki, o takim nieco “łaciato-panterkowym” umaszczeniu. ;)) Nie zbieram tych grzybów, chociaż amatorów jego spożywania nie brakuje wśród grzybowej braci.
To było moje ostatnie, tegoroczne grzybobranie w Borach Dolnośląskich. Gdybym chciał zbierać wyłącznie maślaki i zielonki, to pięć koszy zapełniłbym bez większego problemu. Ale nie o to mi chodziło.
Swoje w tym sezonie już nazbierałem, chciałem się porządnie wywłóczyć, ponieważ nie wiem, kiedy ponownie tu przyjadę.
W pewnym momencie wycieczki, kości zostały rzucone i przeszedłem do ceremonii podziwiania i fotografowania krainy miliona sosen, tony piachu, tysięcy wrzosowisk oraz borowików.
W ciągu dnia panowało zmienne zachmurzenie. Słoneczne chwile przeplatały się z pochmurnymi. Nad Borami umościł się błogi klimat, charakterystyczny dla wyżowej aury.
Ustał wiatr, w lesie zapadła cisza, przerywana czasami okrzykami kruków. W tej części Borów, wśród królestwa sosen, wszystkie pory roku są do siebie podobne.
Wyjątkiem jest zima, kiedy spadnie śnieg. Bez śniegu, las wygląda podobnie przez cały rok. Nieco inaczej wyglądają brzeziny i wrzosowiska, gdzie obecnie krzewinki przekwitły, a liście brzóz przybrały jesienne szaty.
Pod stopami bardzo miękko, przyjemnie, spokojnie i leniwie. Można czerpać garściami energię lasu oraz upajać się jego kojącym wpływem na duszę i głowę.
Bory Dolnośląskie to pozornie płaski jak deska teren. Gdy człowiek wejdzie w ich głąb i przejdzie wiele kilometrów, to zauważy, że co jakiś czas trafiają się niewielkie wzniesienia i górki.
Często są one przecięte leśnymi ścieżkami, bardzo urokliwymi i klimatycznymi, na poboczu których w sezonie grzybowym, rosną przeróżne grzyby.
Pochyłości terenu można też spotkać kilka/kilkanaście metrów od dróg. Takie miejsca uwielbiają gąski zielonki i nie tylko.
To są pofalowane wyjątki od dominującej, równinnej reguły. Warto też zwrócić uwagę na same drzewa. Na tak lichych, piaszczystych glebach, dają radę rosnąć przeważnie tylko sosny i brzozy. Rzadko można spotkać świerki, dęby, buki i inne gatunki drzew.
Zbliżałem się do miejsca, w którym las przechodzi w rozległe wrzosowiska ze spontanicznie obsianymi sosnami i brzozami.
Jeszcze jeden zakręt i jestem na skraju leśnego raju dla włóczęgów. Tu zaczyna się maksymalna błogość Borów Dolnośląskich. W tym miejscu rzuca się wszystko, żeby zanurzyć się we wrzosowisko!
Południe w królestwie sosen, wrzosów i piachu
Leśny świat Borów Dolnośląskich, jakby poza granicą czasu
Chociaż wcześniej przeminęło lat wiele
Tu wciąż jak dawniej, wiatr piachem w te wrzosy i sosny wieje.
Na górce przy skraju ambona myśliwska
A z niej myśliwy wypatruje dorodnego zwierza
Tym razem zamiast jelenia czy dzika
Grzybiarz z koszem i aparatem foto bryka.
Morze wrzosów zwarte i rozproszone
Przytwierdzone na nieruchomej tafli piaszczystego dna
Gdzieś w oddali dryfują samotne sosny
Jak żeglarze szukający brzegu po burzach i sztormach.
Bory długie Bory szerokie
Otoczone harmonią spokoju i ukojenia
Tu leśna dusza jest pełna podziwu i westchnienia
Dla fenomenu sosnowo-piaszczysto-wrzosowego połączenia.
I tak to poleciało podczas poniedziałkowego grzybobrania od za kwadrans siódma rano do piętnastej w Borach Dolnośląskich. Było grzybowo, piaszczysto, wrzosowo, sosnowo czyli jak zawsze – MEGA KULTOWO!
W drodze powrotnej spojrzałem jeszcze raz na przydrożne wrzosowisko na którym rosną gęste sosny i rzadkie brzozy. Do zobaczenia Kraino Borowika!
Darz Grzyb!
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies