Skip to content
Zakończenie Tour De Las & Grzyb 2024.
♦ WSTĘP DO LEŚNEGO SANKTUARIUM ♦
Niedziela, 27 października 2024 roku. Po zmianie czasu na zimowy, wschód Słońca ma miejsce o godzinę wcześniej. Wysiadam na skrzyżowaniu dróg DK25 z szosą, która na północ przebiega przez Bukowinę Sycowską, natomiast na południu prowadzi do Dziesławic.
Promienie słoneczne przenikają przez lokalne zamglenia, temperatura jest komfortowa, jesień znajduje się w kulminacyjnej fazie złotych barw. Czas wyruszyć na wyprawę kończącą Tour De Las & Grzyb 2024.
Po przejściu odległości około kilometra, odbijam od głównej szosy i zmierzam polną drogą do lasów widocznych na horyzoncie. Ciepło barw liści podczas złotego, późnojesiennego poranka nastraja bardzo optymistycznie. Widoki są anielskie, zarumienione brzozy wyglądają wspaniale.
Zamglenia nad lasami spowijają go w odwiecznej tajemnicy przejścia między porami roku. Dochodzę do skraju lasu, gdzie w najlepsze trwa festiwal jesiennych barw.
Wziąłem ze sobą koszyk, ponieważ wciąż rosną grzyby. Liczyłem głównie na duże niedobitki po wysypie i ewentualnie większą ilość opieniek. Las nieco zmodyfikował moje oczekiwania.
♦ GRZYBOWE TROFEA ♦
Zacznę od muchomorów czerwonych. W lesie wciąż możemy fotografować i spoglądać na czerwono-kropkowane symbole kolorowej jesieni. Grzybnia nadal kluje młode owocniki muchomorów.
Obejrzałem wiele owocników, kilka najbardziej fotogenicznych egzemplarzy uwieczniłem w obiektywie.
Spotkałem też kolorowe gołąbki, chociaż jest ich znacznie mniej niż kilka tygodni temu. W lesie generalnie jest bardzo sucho, ale bywało gorzej pod tym względem.
Na obumarłych pniakach swój rozkwit przeżywają grzyby rosnące w kępkach, wiązkach i pęczkach, w tym bardzo często spotykane maślanki.
A jak wyglądała sytuacja z grzybami jadalnymi? Na początku wycieczki było bardzo mizernie, przysłowiowe dwa grzyby w koszu i pustka. Za to w lasach położonych bliżej Bukowiny zaczęło się dziać. Ze ściółki wychodziły młode czubajki kanie, gwiaździste i czerwieniejące.
Podgrzybki nie zdołały zorganizować w tym sezonie masowego wysypu czarnych łepków, ale pojedyncze, twarde i jędrne podgrzybasy można spotkać.
Niektóre owocniki, zwłaszcza te wyrosłe na suchym, nasłonecznionym stanowisku, zdradzają deficyt wody poprzez pęknięcia na kapeluszu.
Znalazłem również kilkanaście idealnych czarnych łepków, które wyglądały jak malowane. To było spore zaskoczenie, ponieważ nie liczyłem, że je znajdę.
Kolejnym pozytywnym zaskoczeniem była całkiem przyzwoita ilość koźlarzy babek, szarych, a nawet pojedyncze koźlarze ciemno-brązowe. Prawie wszystkie owocniki były zdrowe i w bardzo dobrej kondycji.
Zacząłem rozmyślać… Co spowodowało, że zaczęły się kluć? To prawdopodobnie efekt opadów sprzed dwóch tygodni – 13 października, kiedy nad lasami przeszła silna ulewa, która zresztą mnie dopadła. ;)) W miejscach, gdzie wilgoci dotarło więcej, grzybnia została pobudzona do produkcji nowych grzybów.
Jeszcze większym zaskoczeniem były krasnoborowiki ceglastopore, z których kilka owocników to okazałe, bardzo zdrowe i jędrne okazy.
W towarzystwie ceglasi znalazłem też prawdziwki. Nieliczne, ale przeważnie zdrowe lub pół na pół, czyli w trzonie zaczerwione, w kapeluszu zdrowe.
Ostatni znaleziony borowik rósł po jodełką. Był zdrowy i piękny.
Czy to już ostatni boletus edulis w tym sezonie? By może, ponieważ nie wiem, kiedy ponownie pojadę do Bukowiny.
Oprócz tego, znalazłem wiele kępek opieniek. Grube, młode, zdrowe i twarde. W najlepszej fazie do wszelkiego przetwarzania.
Gdybym nastawił się wyłącznie na zbiór opieniek, kosz zapełniłbym bardzo szybko. A więc opieńka w tym sezonie dopisała, chociaż zaczęła się kluć stosunkowo późno.
W zeszłym roku sypnęła jeszcze później, dopiero w pierwszej dekadzie listopada. Zresztą zeszły rok pod względem opóźnienia jesiennego wysypu grzybów, był kompletnie odjechany.
I na opieńkach zakończyłem część grzybową wycieczki. Zebrałem tyle, ile potrzebowałem.
Ponad połowę średniej wielkości koszyka zapełniłem grzybami bardzo dobrej jakości. Zakończenie sezonu grzybowego uważam za świetne i udane.
Czubajki zostały przyrządzone i zjedzone w formie kotletowej, reszta grzybów została przerobiona na susz, marynaty i mrożonki. Grzyby były pachnącym dodatkiem do duchowej wędrówki po jesiennych lasach.
♦ W MGLISTEJ POŚWIACIE ♦
A teraz cofam się do mglistego poranka, kiedy po zachwycie wywołanym przez sosnę “Dziesławiankę”, zanurzyłem się w lasach Dziesławic i rozpocząłem wędrówkę do zielonego serca Bukowiny Sycowskiej.
Lasy te, po których chodzę od najmłodszych lat podczas wycieczek i codziennie w myślach, zaczęły się rozkręcać na dobre. Najpierw wylały mglistą poświatę, aby zachęcić mnie do zgłębiania ich tajemnic.
Żeby uszczypnąć kęs tej tajemnicy, należy wejść coraz dalej i coraz głębiej. W powietrzu unosiła się rześkość poranka, las przeciągał się jeszcze po nocnym odpoczynku, zrzucając od czasu do czasu na moją czapkę kropelki rosy i mgły.
W każdej minucie, leśne zwierciadło obracało się w barwach jesieni, zamglenia, promieni słonecznych i złocisto-czerwono-pomarańczowo-brązowych liści.
Przemijanie uchwycone na zdjęciu nigdy nie przeminie. Tradycyjnie zwolniłam, a dość często zatrzymywałem się na moment.
Rozpoczęła się symfonia jesiennego lasu, której dyrygentem były mgła, Słońce i klimat bukowińskich lasów, który dla mnie nie ma sobie równych!
♦ BRZOZOWA HARMONIA ♦
Mgła była jak duch. Pojawiła się w kompletnej ciszy, a kiedy Słońce mocniej przygrzało, zanikła w mgnieniu oka. Wówczas wkroczyłem w jesienną harmonię brzozowej krainy.
Rude paprocie, rude brzozy, ciepło i dostojny nastrój. Czym są te widoki? Skarbem niesionym przez czas, bursztynem nieskończoności…
Znalazłem się na skraju brzozowych głębin. Zaraz wejdę w atmosferę baśniowego mroku. Do krainy, w której dusza namaszczona lasem, na zawsze pozostaje w otchłani dobra i mądrości.
To są te chwile i te momenty. Jesienne, ezoteryczne diamenty lasów Bukowiny. Świat, który na co dzień jest niedostępny dla zmysłów, teraz mam na wyciągnięcie dłoni. Rzeczywistość, która jest wstępem do kolejnych wymiarów rozwoju duchowego.
Niekończąca się podróż w odkrywaniu kolejnych pokładów nieskończoności… Mam wrażenie, że z każdym sezonem dostępuję zaszczytu w przenikaniu przez coraz głębsze warstwy leśnych niebios.
Paweł! Przecież to tylko złota jesień! Obudź się! Wszystko się zgadza, pozornie. Widoczna dla oczu złota jesień to jedno. Energia i nieskończoność z niej bijąca to drugie.
W lesie nie trzeba wszystkiego widzieć. Wzrok to dopełnienie dla innych zmysłów i serca, które widzą tysiąc razy więcej niż oczy…
Dusza pochodzi z wnętrza, z pierwotnego instynktu i pierwotnej mądrości. Jej czułość i wrażliwość uruchamiają się, kiedy otworzymy ją na leśny wszechświat i pozwolimy energii tego wszechświata, wlewać się nieskrępowaną kaskadą harmonii oraz mądrości.
Gdy człowiek osiągnie ten stan, może silnie przeżywać duchową wędrówkę i wdzięczność za wszystko czego doświadcza. Komu należy się ta wdzięczność? Temu, kto to wszystko wymyślił, zaprogramował i urzeczywistnił. Tego mógł dokonać tylko Najwyższy Stwórca.
Kiedy przechodziłem przez kolejne hektary doskonałej brzozowej harmonii, w pobliżu czekał już na mnie iglasty świat sosnowego odurzenia…
♦ SOSNOWE ODURZENIE ♦
Bory sosnowe to najrozleglejszy typ lasów w Bukowinie Sycowskiej. Bory sosnowe to też przyjęty, bardzo prosty sposób na ich charakterystykę, potrzebny bardziej dla leśników.
Tymczasem czystych, stu-procentowych borów sosnowych, wcale nie ma tak dużo, jakby się mogło wydawać. Do sosnowego świata, bardzo często przenikają buki, świerki, modrzewie, jodły, brzozy i dęby.
Często wysiewają się spontanicznie, niesione siłą wiatru i drzewnego instynktu, aby tylko trafić na warunki pozwalające wykiełkować nasionom.
Sosny stanowią bazę surowcową w gospodarce leśnej. Różnorodność jest wpisana w przyrodniczy gen i będzie do niej zawsze przenikać, wbrew konserwatywnej strategii gospodarczej.
Bukowińskie bory rozpoczęły swoje późnojesienne czary. Zrobiło się bardzo przyjemnie, ciepło, komfortowo. Przy niewielkich podmuchach wiatru, korony drzew delikatnie szumiały pięknem w przemijaniu.
Spontanicznie porozrzucane drzewa liściaste, ubarwiały ten oszałamiający spektakl leśnego świata, który tak bardzo mnie wciąga i fascynuje.
W lasach mojego dzieciństwa narodził się kult tych terenów, pierwsze rytuały i poznawanie świata duchowego. Kiedy po nich wędruję, przed oczami, ale też wewnątrz duszy, przebiegają mi kadry i chwile z końca lat 80-tych i wszystkich następnych sezonów.
Wiele razy czytałem w różnych publikacjach i przysłowiach, aby odciąć się od przeszłości i nie rozmyślać nad tym co było i minęło bezpowrotnie.
Te wszelkie porady nie działają na mnie. Jak mam nie wracać do wspomnień, kiedy są one tak wspaniałe i porywające? Doceniam wszystko to, co mnie spotkało w tych lasach i czuję wielką radość oraz wdzięczność, że kończę 37. sezon leśnych włóczęg.
W myślach widzę stare bory, których już nie ma i teraźniejszość, kiedy na ich miejscu rosną nowe pokolenia sosnowego świata.
Tak wygląda gospodarka leśna, ciągła wymiana pokoleń, sadzenie, pielęgnacja, trzebieże i wyrąb. Tylko piaszczysta droga wciąż jest ta sama i przypomina mi czasy, kiedy rósł tu stary dorodny bór, w którym krzewinki borówki czarnej, uginały się od ciężaru, wielkości i obfitości jagód.
Tu zawsze przenikały się ze sobą dwa wymiary, które od małego mnie wciągnęły. Świat jagód i świat grzybów. Lasy, które wówczas były młodnikami, teraz już wyrosły, zostały doświetlone i z łatwością można po nich wędrować.
Nie są one tak rozległe, jak np. wielokilometrowe sosnowe przestrzenie Borów Dolnośląskich. Bukowina to ciągły kalejdoskop zmieniającego się leśnego świata i jego wymiarów.
Ta wyjątkowa mieszanka, ezoteryczna hybryda wszystkiego, czego leśna dusza zapragnie powodują, że Bukowina i jej okolice są tak niezwykłe, a dla mnie niepowtarzalne i wyjątkowe.
Ktoś powie, że to robota leśników, którzy żonglują różnorodnością gatunkową w gospodarce leśnej. Po części to prawda, ale jest jeszcze coś, o czym piszę od wielu lat i nie przejmuję się, jak ktoś tego nie czuje i nie rozumie.
Ducha oraz ezoteryczną tajemnicę lasów Bukowiny i okolic, należy rozpatrywać we wszystkich kierunkach świata, poznając nie tylko samą Bukowinę, ale również tereny Twardogóry, Goszcza, Domasławic, Królewskiej Woli, Kamienia, Klonowa, Międzyborza, Ose, Oskiej Piły, Węgrowej, Dziesławic, Drołtowic, Chełstowa, Chełstówka i Goli Wielkiej.
Tego nie zrobi się w rok, dwa lata a nawet 5 lat. Tego nie poczuje się, kiedy jedziesz do lasy wyłącznie na grzyby podczas jesieni. Aby poznać i zrozumieć duszę oraz energię bijącą z tych terenów, potrzeba wielu lat wycieczek w różnych porach roku i przede wszystkim należy otworzyć swoje zmysły na płynące tu strumienie ponad świadomością…
Wędrówkę po sosnowych komnatach zakończyłem w lesie jodłowym. Takie perełki też tu rosną, nie ma ich zbyt wiele, ale jak już nie nie trafimy, radości jest co niemiara.
Minęło południe, komfort termiczny trwał nadal. Teraz nadszedł czas, aby osiągnąć stan wyciszenia w cieple Słońca i bukowych liści.
♦ JESIENNE WYCISZENIE ♦
Narodziny i śmierć to okręt, który płynie od powstania świata.
Bukowe liście rozciągnęły dywany przemijania.
Gałązka dębu, wspinające się mchy i mgła za sosnowymi pniami.
Las to nieskończoność szczegółów na tle nieskończoności ogółów.
Gdy Słońce podświetla jesienne barwy, czuję ciepło na twarzy.
Im bliżej, tym cieplej. A może to tylko złudzenie?
Ludzki wzrok, zawsze rejestruje więcej lasu niż najczulszy aparat. To nas wyróżnia od techniki, którą sami stworzyliśmy.
Maksymalnie wybarwione buki to mowa czułości lasu. Kiedy ją poczujesz, mocno się wzruszysz.
Miliony liści spadają na ziemię podczas jesieni. Tysiące liści spadnie dopiero na wiosnę.
W żadnym innym miejscu nie czuję tak silnej więzi z przyrodą jak w lasach Bukowiny.
Pod koniec wyprawy przechodzę obok dębu bezszypułkowego “Gajowy”. Jego dorodny pień wyróżnia się na tle gęstego lasu.
37 lat temu, również przechodziłem obok tego pięknego drzewa…
Coraz bliżej końca wycieczki oraz miejsca, które było początkiem przeszłości i będzie początkiem przyszłości…
Najważniejsze rozdroże. Obejmuje przeważający okres mojego życia. 1988-2024.
Jeszcze jedna fotografia z przejścia przez buczyny marzeń. Wyjście z lasu i spojrzenie koguta na leśnego wariata. ;))
Droga do stacji i tajemniczych zarośli na skróty.
Klonowe liście zatopione w złocie, w końcu kultowa aleja jesionowa.
W powietrzu unosił się mistyczny zapach opadających liści, czułem powiew wiatru jesiennego wyciszenia.
Trzydziesty siódmy Tour De Las & Grzyb oficjalnie zakończony. Nieoficjalnie, przybędę tu szybciej niż na dobre rozpędzi się listopad.
“Nigdy nie będziemy w stanie zgłębić tej nieskończonej tajemnicy, możemy tylko wędrować z uczuciem głębokiej czci i oczarowania po jej wąskim skraju.”
∼ Lucy Maud Montgomery
Pociąg do Wrocławia przyjeżdża punktualnie. Wsiadam do niego napojony i odurzony lasem, zajmuję wolne miejsce i spoglądam przez okno.
“Natura jest niewyczerpanym źródłem piękna, które nigdy nie przestaje nas zadziwiać. Każde drzewo ma swój charakter, każdy las ma swoją duszę, a każda rzeka opowiada swoją niekończącą się historię. Trzeba tylko otworzyć oczy, uszy i duszę, aby zrozumieć ich język.”
Darz Grzyb!
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Pięknie Paweł, pięknie… Dzięki Ci bardzo za ten cudowny opis!
Zawarłeś w nim to co najważniejsze w relacji z leśną przyrodą,
harmonijne zjednoczenie duchowości z fizycznością.
“Las to nieskończoność szczegółów na tle nieskończoności ogółów”
Bardzo mi się te zdanie spodobało 😉
Pozdrawiam
Dzięki Krzysiek! Tak to już jest w Bukowinie, zresztą sam wiesz o tym najlepiej. 😉
Pozdrowienia i… lasu trzeba nam! ;))
Cieszę się, że są inni, którzy mają taką wrażliwość na las. Jest nas co najmniej trzech 😉 Na mnie działają dobrze lasy w różnych miejscach. Aczkolwiek różnie od typu. Nie do końca wiem, czym to jest spowodowane. Może w jakimś stopniu składem gatunkowym.
Cześć Tomek.
Również się cieszę, że nie tylko Lenart jest “lesisto-nawiedzonym” człowiekiem. 😉
Typy lasu mają bardzo różne oddziaływania. Zupełnie inny poziom wibracji odbieram w olsach, łęgach czy grądach w porównaniu do borów sosnowych, buczyn lub brzezin. Ta różnorodność w odbieraniu leśnych emocji jeszcze bardziej zachwyca.
Pozdrawiam. 😉