Zorza wieczorna na imieniny października.
W czwartek 10 października (na imieniny miesiąca), w godzinach wieczornych we Wrocławiu można było ujrzeć przepiękną zorzę wieczorną. Wprawdzie w nocy mogliśmy podziwiać również zorzę polarną, jednak centrum dużego miasta to kiepskie miejsca dla obserwacji efektów burzy magnetycznej, natomiast zorzę poranną lub wieczorną można podziwiać bez problemu.
Zorze wieczorne/poranne gościły na moim blogu już kilka razy. Za każdym razem, kiedy uda mi się uwiecznić w obiektywie jedną z nich, opisują ją i pokazuję. Wynika to z mojej fascynacji tym niezwykłym zjawiskiem, którego długość trwania wynosi maksymalnie 15-20 minut.
Czwartkowa, październikowo-imieninowa zorza ukazała się przy zachodzie Słońca, kiedy to promienie naszej Gwiazdy rozświetliły ciemne chmury zalegające na niebie. Wówczas tradycyjnie doszło do “zapłonu” zachmurzenia i pojawienia się “płomiennej apokalipsy”, gdyż efekty świetlne towarzyszące zorzy, mogą kojarzyć się z biblijnymi oraz apokaliptycznymi wydarzeniami.
Inne określenia zorzy porannej/wieczornej to np. “ogień na niebie”, “niebiańska aurora” a nawet Boży Gniew. Zjawiska te były obiektem zainteresowań już w starożytności. Z nowszych czasów warto wspomnieć o Marii Mirosławie Bartusównej (ur. 10 stycznia 1854 we Lwowie, zm. 2 października 1885) polskiej poetki i nowelistki epoki pozytywizmu oraz działaczki oświatowej, która napisała wiersz o zorzy wieczornej.
Zorza wieczorna
Zorzo wieczorna, gwiazdo niezrównana! –
Wiecznie za tobą błądzi moje oko —
A ty drżysz oto przeczysta, świetlana
Nademną, chociaż daleko… wysoko!…
Och, tak wysoko, jak moje marzenia,
A tak daleko, jak moje nadzieje,
A taka rzewna, jak moje cierpienia,
Zorza wieczorna na niebie jaśnieje.
W dniach szczęścia gwiazda jasna mi świeciła,
Jak jasne słońce jaśniała nademną.
A dziś — tak drżąca, jakby łzy roniła,
I ciemno błyszczy… jak w mem sercu ciemno.
Zorzo wieczorna, towarzyszko wieczna!
Gdziekolwiek jestem, tyś mi nieodstępna,
Jak towarzyszka poufna, serdeczna,
Jasna mem szczęściem, łzą moją posępna!
Ach, wszystkich, którzy miłymi mi byli,
Choć z ciężkiem sercem, choć z łzami gorzkiemi,
Musiałam rzucić, albo mnie rzucili —
Łzy moje płyną,… niema mojej ziemi!
Tyś jedna, zorzo, mnie nie opuściła,
Zawsze promienna ponad moją głową,
Świecisz mi tutaj, jakeś tam świeciła,
Nocą jesienną, czy nocą majową!
Gdy ciebie widzę, budzą się wspomnienia,
I chwil szczęśliwych i chwil przepłakanych,
Często na lśnieniach twojego promienia
Płynę do raju marzeń młodocianych.
Nad blask mi milszaś słońca i księżyca,
Milsza od wszystkich sióstr twoich na niebie,
Choć ich miliony noc jasną oświeca, –
Wśród nich, o zorzo, szukam tylko ciebie!
O wróć mi, wróć mi me zbladłe nadzieje,
I świeć mi, zorzo, w wędrówce po ziemi,
Umilaj życia cierniste koleje,
A los nie zgnębi mnie burzami swemi.
Nie będę sarkać, choć serce zaboli,
Cierpieniom będę uległa, pokorna,
Tylko mi zawsze w szczęściu, czy niedoli,
Do końca życia świeć, zorzo wieczorna!
♦ Źródło: Zorza wieczorna — Maria Mirosława Bartusówna (poezja.org)