Skip to content
BOROWIKOWY SEN W GÓRACH BYSTRZYCKICH
Czy to był sen? Czy jednak jawa? Sobota, 15 września 2018 roku. Susza w dolnośląskich lasach trwa w najlepsze. W ostatnią środę, poniosłem grzybową klęskę w lasach bukowińskich. Tylko tereny górskie, wieją miejscami grzybowym optymizmem. Na zaproszenie Sylwii i Andrzeja, którzy już od kilku dni imponowali swoimi zbiorami, stawiłem się w trybie pilnym.
Cel i miejsce wyprawy – Góry Bystrzyckie na zaczarowanej Ziemi Kłodzkiej. Dużo strumieni i innych cieków wodnych wyschniętych. W lesie jednak przyjemnie mokro ponieważ w nocy z piątku na sobotę padał deszcz. Niestety to kropla w morzu potrzeb. Zadajemy sobie pytanie – czy będą grzyby? Bez rewizji nadzwyczajnej terenu, nie poznamy odpowiedzi.
Andrzej i Sylwia, tradycyjnie zaopatrzeni w swoje kijki. Jak się okazuje, nie są to zwykłe kije. “Przyłapałem” Andrzeja na badaniu drgań gruntu. Kijek wyposażony jest w “mikro-grzybo-sejsmo-grafy”. Jak ich końcówkami “telepie”, to znaczy, że ściółka gdzieś pęka, wykluwając prawdziwki i inne grzyby. ;))
Każdy grzybiarz ma swój patent. Andrzej też. Nic nie mówił, ale po jego wyrazie twarzy, można było przypuszczać, że końcówki skakały, zwiastując dorodnego grzyba, chowającego się w najbardziej niezwykłych miejscach tych przepięknych lasów. ;))
Pierwsze prawdziwki zaczęliśmy znajdować stosunkowo szybko po wejściu w głąb lasów. Były to przeważnie pojedyncze okazy, czasami w parze. Niemniej ucieszyliśmy się bardzo. Widzimy piękne, młode grzyby, o których w wielu lasach można tylko pomarzyć.
Zaczynamy rozglądać się wokół i idziemy przed siebie, mocno wpatrując się w ściółkę i wypatrując błyszczące kapelusze, powodujące silniejsze bicie pompy tłoczącej krew i przypływ endorfin. ;))
Znajdujemy przeważnie pojedyncze okazy prawdziwków, ale prawie wszystkie są całkowicie zdrowie. To cieszy niezmiernie. Lepsza mała ilość i dobra jakość niż zarobaczony hurt.
Trafiamy na pierwsze, większe skupisko borowików. Są to pospolite i bardzo smaczne ceglasie. Nakręcamy pierwszy filmik. Przewaga młodzieży. Jędrne, zdrowe i twarde. To jest dopiero mini odsłona, takie “uśpienie” przed prawdziwkowym uderzeniem, jakie szykuje na nas las. ;))
W między czasie podziwiamy coraz bardziej jesienne klimaty. Szczególnie niezwykle prezentują się świerki w białej zasłonie pajęczyn i świecących na nich kroplach wody. Jesień nadciąga.
Sylwia znajduje przy drodze niezłego boletusa. Zdrowy i nieco zakopany w ściółce. Oliwkowy spód i niepowtarzalny zapach. Jak grzyby muszą być zdeterminowane, aby wyrosnąć, pomimo tak dużego deficytu opadów w tym roku.
Ja znajduję okazałe ceglasie. Gniewusy, jak to gniewusy – czerwienią się i “niebieszczeją” w miejscach dotknięcia, próbując zniechęcić mnie do ich zabrania z lasu. Nie wymigają się. Transport w koszu mają zapewniony. ;))
Kolejne, pojedyncze borowiki szlachetne, trafiają do naszych koszyków. Ten mini wysypek to efekty opadów, które przeszły na początku września. Grzyby znajdujemy tylko w niektórych miejscach. W większości lasów panuje bezgrzybie.
Przy tak wygrzanej w tym roku ściółce, odpowiednia ilość opadów mogłaby dać nam nieprzeciętny wysyp grzybów, podobnie, jak w zeszłym roku. Jednak cieszmy się tym, co jest, bo nie wiadomo, czy będzie lepiej. Nie dotyczy to nizin, gdzie właściwie nie ma nic.
Idąc coraz dalej w czeluści Gór Bystrzyckich i jej mocno zalesionych terenów, zastanawialiśmy się, czy trafimy na jakieś większe skupisko prawdziwków? Do tej pory, przeważały pojedyncze okazy, miejscami trafiały się 2-3 sztuki.
Generalnie, poza dosłownie kilkoma podgrzybkami,. znajdowaliśmy wyłącznie borowiki szlachetne i ceglastopore. Z grzybów niejadalnych/trujących prawie nic nie rośnie, chociaż incydentalnie trafiały się np. muchomory czerwone, plamiste i niektóre gatunki gołąbków.
Za to prawdziweczki wyglądały wręcz bajecznie. Wtulone w miękki dywanik mchów i soczyście zielonych roślin runa leśnego, zachwycały nas maksymalnie. Jakże duży deficyt takich widoków, mamy w tym roku, w lasach Dolnego Śląska!
Widać, że grzyby chcą rosnąć. To ich czas. Resztkami wilgoci, próbują swoich grzybowych sił i wykluwają się ze ściółki. W końcu trafiliśmy na większe skupisko prawdziwków. Wyczaiła je Sylwia. Nagraliśmy pierwszy filmik “Boletus area”. Filmiki opublikuję w odrębnym wpisie.
Było ich, z tego co pamiętam, 21 sztuk. Na zdjęciu powyżej widnieją niektóre. Niedaleko przy nich, w bruzdach ziemi, wykluwały się młode ceglasie. Nie jesteśmy w stanie opisać emocji, jakie nam towarzyszyły. ;))
Borowiki z brzuchatymi trzonami i masywnymi kapeluszami nazywane są przez grzybiarzy w różny sposób, np. “beczułki”, “bambaryłki”, “pudzianki” lub “buły”. To tylko niektóre z nazw. My postawiliśmy na “buły”. ;))
W grzybowych emocjach, nie zapominaliśmy o podziwianiu lasów, które w tych regionach ujmują i zachwycają swoim majestatem. Już samo przejście taką drogą to uczta i wspaniała sprawa! ;))
Niektóre prawdziwki noszą piętno braku wystarczających opadów w postaci pękających i podsychających kapeluszy. W przypadku ceglasi nie było tego widać.
Enklawy zieleni, które spotykaliśmy, zachwycały nie mniej niż las oglądany w skali makro. Taki widok na wysuszonych nizinach to deficytowy “towar”.
Podczas przechodzenia po kolejnych hektarach lasów, otrzymałem od niego niezwykły prezent w postaci ogromnego prawdziwka, z którym stoczyłem prawdziwą walkę. Pierwszy raz w życiu nie mogłem wyjąć grzyba ze ściółki w całości… We wpisie o filmikach, opiszę to dokładniej. ;))
Ważył 2,10 kg i rozpanoszył się na 40% koszyka. Był całkowicie zdrowy. Od kilku lat nie trafiłem takiego giganta w doskonałej kondycji zdrowotnej. Ależ były emocje!!! ;)) Na pniakach świerków, zaczęły pojawiać się młode kolonie opieniek.
Podgrzybki pojawiają się w bardzo małych ilościach i przeważnie pojedynczo. Bez solidnych opadów deszczu, masowego wysypu tego gatunku nie będzie.
Następne, wspaniałe i niezapomniane widoki w górskich lasach grzybowych. Czy na nizinach w tym roku, też takie zobaczymy?
Borowikowy sen na jawie trwał dalej. Zauważyłem, że im dalej w las, tym większy trans. Grzybowa hipnoza i radość całkowicie nas pochłonęły.
Niektóre prawdziwkowe “buły” były niezwykle brzuchate, mówiąc krótko – “wypasione”. Co tu dużo pisać – niech zdjęcia same “przemówią”. ;))
Taka borowikowa familia cieszy niezmiernie. To niezwykły prezent od zaczarowanych lasów Gór Bystrzyckich.
A może by tak na surowo wciągnąć boletusa? ;)) Kilkanaście borowików było niezwykle okazałych.
To jedna z “bułeczek”. Prawdziwek nie dość, że jest szlachetny to jeszcze w swoimi młodym i średnim stadium wygląda jak kulturysta wśród grzybów. ;))
Niektóre z nich maskowały się w trawie i niewiele brakowało aby je przegapić. Nieliczne muchomory czerwone przypominały nam, że wrzesień to czas grzybów, chociaż w tym roku niezwykle stłamszony.
Bystrzycki, borowikowy sen górski trwał nadal. Chodziliśmy wiele godzin i ciągle niedowierzałem, że to się dzieje naprawdę. Że nasze koszy zapełniają się pachnącymi grzybami, których – wydawało się – nie ma prawa być.
Na jednej z licznych dróg wyrosła rodzinka czernidłaków kołpakowatych, które rosły na kształt przypominający “Wielki Wóz” na niebie. ;))
Czas na krótkie podsumowanie tej absolutnie fantastycznej wycieczki, będącej zaprzeczeniem stwierdzenia, że grzyby w czasie suszy nie rosną. Bez najmniejszej przesady należy stwierdzić, że nasz zbiór to po raz kolejna zasługa fenomenalnego wyczucia terenu przez duet SYLWIA & ANDRZEJ, doskonałej przez nich znajomości wszelkich zakamarków Gór Bystrzyckich i po prostu WIELKI DAR OD LASÓW.
Resztę dopełniły nasze narządy wzroku, filtrujące ściółkę centymetr po centymetrze. Należy też bardzo mocno zaakcentować, że chodziliśmy za grzybami 10 godzin, co ukazuje, że nie ma mowy o alarmie grzybowym.
Sytuację tą można określić wyłącznie jako balansowanie pomiędzy pierwszym a drugim stopniem napięcia grzybowego.
Jednak napięcie to, momentami osiągało ogromne wartości grzybo-voltów, porażając nas w niezwykle miły sposób w tzw. strefach prawdziwka (boletus area). ;))
Czas płynął, a nasza wycieczka zbliżała się do końca. Ostatnie prawdziwkowe “buły” cieszyły nie mniej niż te pierwsze z rana.
Jeszcze kilka pamiątkowych fotek i… żal, że trzeba z lasu wychodzić. Naładowani pozytywnie do granic pojemności organizmu, podziwialiśmy chylące się ku zachodowi Słońce, przemykające pomiędzy drzewami.
Ostatni prawdziwek i magia “ściemniającego” się lasu równie wspaniała, jak ta przy wschodzie.
Uroczyste fotografie ze zbiorami na koniec i pytanie to samo, co na początku. Czy to jawa, czy sen? Najprawdziwsza jawa, której dowodem są zdjęcia, filmiki i pachnące grzyby w suszarkach i słoikach.
Sylwia, Andrzej – to, co zrobiliście w tej suszy to najwyższy kunszt i umiejętność grzybowego rzemiosła, który osiągają nieliczni. DZIĘKUJĘ I TYSIĄCKROTNE DARZ GRZYB! ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Piękny zbiór po długim okresie posuchy. U mnie, w okolicach Jeleniej Góry też sypnęło borowikiem i w lesie aż gęsto od amatorów grzybobrania. Chciałbym Ci Pawle zwrócić uwagę na często powielany, a dość rażący błąd: pisanie “Góry Bystrzyckie w Kotlinie Kłodzkiej” jest zaprzeczeniem pojęcia kotliny. Rzeczywisty zasięg Kotliny Kłodzkiej to niewielki obszar wokół Kłodzka, nieco bardziej wysunięty na południe od miasta. Bezpieczniej jest pisać na Ziemi Kłodzkiej (z małej lub z dużej litery) lub w powiecie kłodzkim.
Darz Grzyb Marku! 😉
Błąd poprawiony i postaram się więcej nie strzelać takiego “babola”. Tylko na filmikach nie dam rady skorygować nazewnictwa, ale wspomnę o tym w opisie. Dziękuję za słuszne uwagi. Wynika to trochę z mojego zbyt małego przywiązywania uwagi na nazewnictwa tych terenów, ale – jak wspomniałem – postaram się pilnować. ;)) Dziękuję za słuszną uwagę.
Pozdrawiam serdecznie. 😉
Podziwiam kondycję, 10 godzin w lesie i to w górach. Z tego co pamiętam (byłem ostatnio bodajże w 94 roku) to fajne miejsce, bez ludzi i dosyć przejrzystymi lasami.
Biorąc pod uwagę aurę to zbiór przepiękny. Gratulacje i z tego co widzę na modelu GFS to jeszcze nie koniec. Trzymam kciuki za październik, a ja jutro jadę na dwa dni pobiegać za grzybami w Gorce (pasmo Lubania). Mam nadzieję że coś dla mnie zostało.
Darz Grzyb! 😉
Zgadza się – Góry Bystrzyckie to takie dosyć wyludnione tereny o bardzo dużej lesistości i wspaniałych miejscach do wycieczek. Trzymam kciuki za grzybobranie w Gorcach. Odsłony modeli coraz bardziej wskazują na znaczne ochłodzenie i więcej opadów deszczu, nawet kilkugodzinnych o charakterze ciągłym. Może październik uratuje honor sezonu grzybowego 2018. Trzeba być dobrej myśli.
Pozdrawiam serdecznie. 😉
Witajcie Towarzyszu Pawle:)
Z jednej strony wypada pogratulować pięknego zbioru, z drugiej jednak my tutaj z Towarzyszami z pewnym zaskoczeniem przyjęliśmy Wasze zdziwienie wywołane ukazaniem się grzybów. Wiadomo młodość swoje prawa ma , ale Towarzyszu gdybyście nie stawiali się na wykładach w naszej Szkole po całonocnych bojach toczonych z Serpentynkiem w piwnicy u Reinbachów lub po również całonocnych opowiadaniach o swoich przewagach leśnych o Towarzysza Mieczysława tobyście Bracie Leśny zapamiętali, że o ile w powiedzmy środku lata lub późną wiosną nawet obfite opady deszczu często nie wystarczają do pojawienia się grzybów ze względu na wysokie temperatury i trwającą wegetację roślin o tyle późnym latem przy niższym słońcu i niższych temperaturach wystarczy często niewielki opad i coś tam ze ściółki zaczyna wyłazić:) Paweł zwróć uwagę, że letni pojaw grzybów występuje przy dość długotrwałych deszczach i braku występujących coraz częściej tropikalnych temperatur. A u nas musimy dalej czekać….
Serdecznie pozdrawiam
Darz Grzyb Leśny Bracie:)