Skip to content
Grzybowo-Kotlinowo-Borowe wspomnienia 2017. Działo się! ;))
Sezon grzybowy 2017 w gminie Międzybórz zakończony, podsumowany i zarchiwizowany. Pozostało mi jeszcze podsumować część specjalną sezonu, która miała miejsce w Kotlinie Kłodzkiej i Borach Dolnośląskich. Jeżeli chodzi o Bory to nie odważę się szczegółowo podsumować sezonu ponieważ byłem tam zaledwie dwa razy. Niemniej były to 2. zupełnie inne wyjazdy. Jeden z duetem Sylwia i Andrzej, drugi ze znajomymi grzybiarzami – Krzyśkiem i Januszem.
W Kotlinie miałem przyjemność i okazję być prawie 10 razy w miesiącach lipiec-listopad. Znacznie więcej po górskich szlakach deptała Sylwia z Andrzejem, którzy w tym roku pokazali mi i uświadomili, jak wspaniałe, wyjątkowe i nieprzewidywalne są górskie grzybobrania.
Różnią się one mocno od łatwych w chodzeniu grzybobrań nizinnych. Czasami trzeba się ostro drapać pod górę, czasami idzie się w dół. Po kamieniach, korzeniach, nierównościach i innych urozmaiceniach terenu. Każda górska wyprawa na grzyby to niepowtarzalna dawka emocji. Z jednej strony grzybowa. Z drugiej strony widokowa.
Wzdłuż strumieni i potoków, przez tereny zarośnięte, bagienne, torfowiskowe aż po suche, świerkowe bory. Skład gatunkowy drzew jest inny niż ten, który znam z nizin. Tu dominują świerki i buki. Za to ze świeczką szukać tu królowej polskich lasów, której miano przypisano sośnie zwyczajnej.
W zamian rosną przepiękne i wspaniałe daglezje zielone. Można podziwiać okazałe modrzewie, dorodne klony jawory, okazjonalnie brzozy i dęby. Oczywiście zasada jaka obowiązuje w Kotlinie Kłodzkiej jest taka, że im wyżej, tym większa przewaga lasów świerkowych. Nie rozumiem działań tamtejszych leśników, którzy notorycznie wycinają brzozy przy górskich szlakach.
Efekt jest taki, że miejscówek na różne gatunki koźlarzy systematycznie ubywa. Być może, zwiększona wycinka brzóz jest spowodowana coraz większą presją na ten gatunek drewna w związku z przybywającymi jak grzybów po deszczu domków, w których drewno brzozowe jest pożądanym materiałem do palenia w kominkach. To tylko moje gdybanie. Przyczyna może być inna.
♦ PRAWDZIWKI SILNIEJSZE OD RED BULLA, TIGERA I BLACKA RAZEM WZIĘTYCH ♦
Natomiast to, co z grzybowego punktu widzenia najbardziej mnie zaskoczyło w górskich grzybobraniach, powodując nieprawdopodobne stężenie hormonu szczęścia w całym – ponad 80-kilogramowym organizmie to górskie prawdziwki rosnące w świerczynach. To, co przeżyłem na wspólnych grzybobraniach z Sylwią i Andrzejem jest nie do opisania ;)).
Grzyby, a szczególnie prawdziwki wystawiają górskiego grzybiarza na wielką próbę. Próbę odporności, determinacji i sprawdzenia swojego doświadczenia w praktyce. Amatorów górskich grzybobrań jest sporo. Często miejsca, w których rosną borowiki są już przetrzebione przez konkurencję. Trafiając kilka takich miejsc, można dojść do wniosku, że grzybiarze byli już chyba wszędzie i ne znajdzie się nieprzebytej przez innych miejscówki.
Andrzej zawsze powtarza: “Jak są grzyby to je znajdę”. Ze stoickim spokojem, niezrażony dużą ilością ciętych nóg po prawdziwkach, idzie dalej, wyżej, głębiej…. I nagle okazuje się, że są jeszcze nieprzebyte miejscówki, w których rosną prawdziweczki w rozmiarach od mini do XXXL. ;)) Kilka razy miałem okazję na własne oczy zobaczyć tzw. ZŁOTE, PRAWDZIWKOWE STRZAŁY. W kilkanaście minut zbieraliśmy po 60-80 prześlicznych prawdziwków.
Po wielu godzinach wędrówki i grzybowych poszukiwań, wstępowała w nas nowa energia, jakbyśmy dopiero co weszli do lasu, wypoczęci z pustymi koszykami. Zmęczenie i trudy wycieczki zanikały natychmiast! Żadne energetyki tak nie działają. Wniosek. Chcesz w górach zregenerować się na maksa? Znajdź gniazdo z prawdziwkami. ;))
Po uroczystym zebraniu owocników króla grzybów, robimy zdjęcia i uwieczniamy te niepowtarzalne chwile, które są kwintesencją grzybobrania i realizacją marzeń. Myślę, że każdy człowiek, który ma jakąś pasję, w momencie, w którym się w niej spełnia ma podobny poziom emocji. ;))
Chociaż górskie grzybobrania to nie tylko prawdziwki, to jednak właśnie im poświęciłem sesję fotograficzną tego wpisu. Piękno, fotogeniczność i niepowtarzalność górskich boletusów edulisów nie pozwala przejść obok, bez popadnięcia w stan hipnotycznego zachwytu. Zresztą, niech fotki będą potwierdzeniem moich słów. ;))
W kwestii oceny grzybowego sezonu górskiej części Dolnego Śląska 2017, postanowiłem zadać kilka pytań Andrzejowi, który ma ponad 20-letnie doświadczenie w deptaniu górskich szlaków. Zanim zadam pytania, nadmienię, że Andrzej nie jest grzybiarzem na okaziciela, wpadającym do lasu na 2-3 godzinki i uciekający z powrotem. Takich “grzybiarzy” mamy mnóstwo.
Taktyka Andrzeja jest stanowczo inna. Rzekłbym – pomału, bez pośpiechu, poznaje kawałek po kawałku górskie czeluści. Sektor po sektorze. Grzyby są tylko miłym dodatkiem do wielogodzinnych wycieczek turystyczno-poznawczych. Strategia ta przynosi doskonałe rezultaty. Wraz z Sylwią pokonuje duże odległości i przeróżne tereny. Nabierają doświadczenia i obycia z terenem. Jak już pojawią się grzyby, idą na pewniaka w miejsca, gdzie czekają cudowne kapeluszniki.
To właśnie doskonała znajomość i wyczucie terenu powodują, że duet Sylwia & Andrzej targa pełne kosze grzybów podczas gdy inni grzybiarze latają z pustymi pojemnikami bez opamiętania w chaosie i amoku. ;)) Czas już zapytać Andrzeja, jak ocenia ten wspaniały, górski sezon grzybowy, którego miałem okazję zasmakować. ;))
1) Andrzeju – jakbyś opisał sezon grzybowy w górskiej części Dolnego Śląska, w skali od 1 do 6, przy czym 6 oznacza super sezon, a 1 – tragiczny.
2) Co Cię najbardziej zaskoczyło w tym sezonie? Jakie gatunki grzybów jadalnych rosły w największej ilości?
3) Które sezony były lepsze, a może ten był najlepszy w Waszym ponad 20-letnim stażu na tych terenach?
Sezon 2017 w górach oceniam na 5+, trochę lepszy lub porównywalny wg mnie był w latach 1997,1998 i 2008 – muszę dodać że w 1997 i 1998 r., grasowaliśmy w górach Złotych i Bialskich, a w 2008 r. w Bystrzyckich, Stołowych i masywie Śnieżnika co jest ważne bowiem często zdarza się, że wysyp pojawia się tylko na określonym terenie i na przykład grzybiarze z Długopola uderzają w góry Stołowe bo tam się ruszyło.
Ten sezon był ciekawy, w czerwcu pojawiły się borowiki ceglastopore i pod koniec miesiąca prawdziwki. Lipiec ocenił bym na 7, mega wysyp prawdziwka, którego zresztą sam miałeś okazję zasmakować. Z tego co wiem, koledzy cięli równo w całych Sudetach od Świeradowa po góry Opawskie…
Pod koniec lipca i na początku sierpnia pojawiły się niższe temperatury w nocy – znajomi kamperowcy, spędzający tam w kamperach czas od wiosny do jesieni na parkingu od lat, mówili nawet o przymrozkach, o czym prognozy nie wspominały co niewątpliwie znacznie ograniczyło ilość grzybów w sierpniu.
Oprócz prawdziwków (co ciekawe mało było usiatkowanych) w lipcu można było trafić podgrzybki, maślaki żółte pierwsze mleczaje rydze i świerkowe oraz olbrzymie ilości koźlarzy – te niestety w odróżnieniu od prawych były prawie w 95% zaczerwione – o innych nie wspominam bo gołąbków (zwłaszcza żółtych), muchomorów mglejarek i czerwonawych było zatrzęsienie. Muszę dodać, że zaobserwowałem nowe stanowiska rzadkiego muchomora żółtawego który pojawiał się do września.
Wrzesień eksplodował grzybem ponownie i sezon trwał tam nieustannie aż do listopada – niestety oprócz borowików i podgrzybków praktycznie nie było koźlarzy o różowym i czerwonym zabarwieniu kapeluszy. Można było dość licznie naciąć innych koźlarzy, zwłaszcza babkę, grabowego, różnobarwnego i na terenach koło torfowisk – rzadkiego koźlarza białego.
Muszę dodać, że w odróżnieniu od np. 2016 roku nie udało mi się trafić żadnego borowika górskiego, nie spotkałem na stałych stanowiskach rzadkiego i pięknego grzybka – szyszkowca łuskowatego. Pod koniec września pojawiły się ogromne ilości podgrzybka aksamitnego (vel. borowika oprószonego) i czerwonawego.
Październik dalej trzymał grzybowy fason – prawdziwki, podgrzybki, rydze można było na tych terenach trafić prawie do końca miesiąca. Wraz ze zbliżaniem się listopada zanikały prawdziwki, a zaczęły królować typowo górskie podgrzybki grubonożne tzw. czarne łby oraz pojawił się masowy wysyp pieprznika trąbkowego, można było też spotkać i to w dość sporych ilościach mleczaje świerkowe i rydze.
4) Tereny Kotliny Kłodzkiej to rozległe obszary, które urzekają swoim pięknem i malowniczością. Ale mogą też nieźle zaskoczyć mniej obeznanych w terenie grzybiarzy i zapędzić ich w kozi róg. Poproszę o jakieś cenne wskazówki/uwagi dla nizinnych grzybiarzy, chcących spróbować magii górskiego grzybobrania bez konieczności nocowania…
Uwagi i rady dla nizinnych grzybiarzy – dobre buty, mapa i coś do picia, obowiązkowo płaszcz przeciwdeszczowy i nigdy w pojedynkę w góry. Jak ktoś ma to coś to grzyby zawsze znajdzie – tutaj nie pomoże internetowa i książkowa wiedza. Trzeba to czuć i lubić.
Ja sam ( z Sylwią oczywiście ;)) ), wydeptałem te góry wzdłuż i wszerz, ale zbierania uczyłem się podpatrując doświadczonych grzybiarzy – o dziwo na nizinach i te doświadczenia, a jest to obserwacja otoczenia (drzewostanu, ściółki, gleby itp.), przeniosłem w góry. Nie ukrywam tak na koniec i jest to bardzo ważna rada – będąc w lesie iglastym, pamiętaj zawsze o sraj taśmie bo zanim znajdziesz pierwszego liścia twoje grzybobranie może przerodzić się w koszmar. ;))))
Musze dodać, że od około 2014 roku tereny te są nawiedzone plagą leśnika szkodnika, który pod niewątpliwie słusznym pretekstem, wycina na masową skalę w pień te piękne lasy – z roku na rok setki hektarów jest dewastowanych i wycinanych w pień w ramach walki z kornikiem i przy okazji masowo robi się biznes na tej wycince.
Sam miałeś okazje rozmawiać z nadleśniczym z Bystrzycy Kłodzkiej i przy takim podejściu, nie ważne kto będzie rządził, lasy będą zniszczone i wycięte. (tutaj dopowiem, że nadleśniczy na moje pytanie o sędziwe drzewa, stwierdził, że takimi “pierdołami” się nie zajmuje, u nich liczy się tzw. “masówka”, czyli posadzenia lasu, jego pielęgnacja i pozyskanie drewna. I tak w kółko”…).
5) Mam jeszcze jedno pytanie. Andrzeju – jesteś doświadczonym grzybiarzem nie tylko w górskich lasach. Wielokrotnie zbierałeś i zbierasz też grzyby w nizinnych częściach dolnośląskiej krainy. Gatunki grzybów na nizinach i w górach są takie same. A jednak można doszukać się różnicy w prawdziwkach lub podgrzybkach zbieranych “nisko” i “wysoko”. Czyli jednak te grzybki czymś się różnią, czy mi się tylko tak wydaje?
Co do grzybów występujących w tych górach, wg mnie i pewnie narażę się pseudo mykologom, różnią się one od tych występujących na nizinach. Znajomi z Wrocławia, którzy od lat zbierali na nizinie, pierwszy raz zbierając w górach, pytali mnie i Sylwię czy to podgrzybek, mając w ręku okaz grubonożnego, czarnego łba.
Uważam, że pewnie wysokość i specyficzna, górska gleba oraz – co najważniejsze – drzewostan mają wpływ na to, że takich pięknie ukształtowanych owocników na nizinach nie spotkasz. ;))
Dziękuję Andrzej za wszystkie odpowiedzi, ale przede wszystkim za emocje, jakie zaserwowałeś mi wraz z Sylwią w 2017 roku. To był najlepszy dla mnie prezent na 30-lecie leśnej pasji i wstęp do nowego rozdziału grzybobrań. Myślami już jestem na szlaku w poszukiwaniu górskich boletusów… ;))
Tymczasem wracam na niziny i najbardziej reprezentatywne dla nizinnej części Dolnego Śląska lasy, którym na imię Bory Dolnośląskie. Byłem tam w tym roku 2 razy. Pierwszy raz na początku wysypu grzybów, 24 września z Sylwią i Andrzejem. Pomimo ogromnej ilości grzybiarzy, nazbieraliśmy pełne kosze przepięknych grzybów, wśród których dominowały prawdziwki.
Podczas naszej wycieczki, zrobiłem mało zdjęć ponieważ przeważała pochmurna i deszczowa pogoda. Za to łebki grzybów świeciły się i ułatwiały wyszukiwanie ich w leśnej ściółce. Gdy tylko zaczyna się wysyp w Borach Dolnośląskich, ze wszystkich stron Polski, zjeżdżają się grzybiarze aby nazbierać grzybów.
To zrozumiałe. Niezrozumiałe i dla mnie nie do przyjęcia jest zachowanie niektórych pseudo-grzybiarzy po których zostają śmieci wszelkiej maści, rozbebeszona ściółka i ogólny syf. Oczywiście byliśmy świadkiem, jak polski prostaczek przejechał obok barierki oznaczającej zakaz wjazdu i samochodem pojechał w głąb lasów. Polska hołota to niestety spora część naszego społeczeństwa…
Drugi wyjazd do Borów odbyłem w dniu 7 października, kiedy momentami deszcz lał jak z cebra. Za to ze znajomymi grzybiarzami – Krzyśkiem i Januszem trafiliśmy na zielonkowe eldorado. Dawno nie widziałem tak skomasowanego i obfitego wysypu tego gatunku. Dwie godziny i nie mieliśmy już do czego zbierać.
Te dwa wyjazdy do Borów w żadnym przypadku nie mogą być podstawą do szczegółowej analizy i podsumowania sezonu grzybowego na tych terenach, ale ostrożnie – patrząc też na relacje innych grzybiarzy i ich zbiory, mogę stwierdzić, że na pewno był on dobry. Nie ukrywam, że czuję niedobór wycieczek w Bory. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie, zawitam tam co najmniej 5-6 razy. ;))
Podsumowując raz jeszcze górską część wycieczek na grzyby, stwierdzam, że były to jedne z najwspanialszych grzybobrań, jakich miałem okazję doświadczyć. Wszystkie trzy główne rewiry moich terenów grzybowo-łowieckich, tj. Wzgórza Twardogórskie, Kotlina Kłodzka i Bory Dolnośląskie to zupełnie odrębne krainy, z której każda z nich ma do zaoferowania milion odmian piękna przyrody i jej niepowtarzalnej magii.
DARZ GRZYB! ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Witajcie tow. Lenart
Zgodnie z obietnicą nie zwlekając zamieszczam Ci dodatkowe informacje do tego grzybobrania w górach.Niestety troszkę to trwało zanim otrzymałem zgodę z Komitetu na zdjęcie klauzuli tajności z naszych działań. Jeszcze wiosną zrobiliśmy naradę na temat ratowania populacji boletusów w naszych pięknych bukowińskich lasach. Przecież doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że jak w te lasy wpadnie tow. Lenart to po naszych wspaniałych boletusikach nie zostanie nawet wspomnienie:) Żeby nie przedłużać. Postanowiliśmy wysłać do Pawła L. naszych najlepszych agentów (Sylwię i Andrzeja), którzy przekonają tow. Lenarta o ogromnej ilości boletusów w górach i wyciągną tow. Pawła z Bukowiny, a że naprawdę tam nazbierał boletusów a to już problem towarzyszy z Kotliny Kłodzkiej:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Darz Grzyb Paweł:)
Bukowińskim boletusom i tak nie odpuściłem i nie odpuszczę, choćby partia reaktywowała ZOMO i ORMO. ;-)))
Serdeczności! 😉
Paweł:)
Tradycyjnie muszę podzielić komentarz na dwie części.
Widząc te Twoje fotki z Kotliny uzyskałem zgodę Komitetu na wycieczkę w te strony celem skontrolowania w terenie pracy naszych agentów:) Wyniki umieściłem na blogu Marka Snowarskiego. Biorąc pod uwagę to, że kompletnie nie znam tam lasu poszło chyba nieźle:) Mogę jeszcze tylko potwierdzić słowa Andrzeja. W górach trzeba bardzo uważać gdzie się idzie i bardzo dokładnie kontrolować kierunek. Inaczej….. a to już doskonale wiesz:) Zresztą sam się przekonałem dość boleśnie, że las trzeba traktować z pokorą i szacunkiem i to wcale nie w górach tylko jak najbardziej na nizinach w okolicy Wałcza:) Pisałem Ci zresztą o tym:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Na marginesie Agenci spisali się na medal:)
Paweł i jeszcze pytanie.
Czy te grzybki ukazane masowo na fografii to sławetne sitaki? Fotka zdaje się nr 28 licząc od dołu.
Darz Grzyb Przyjacielu:)
A więc to działalność wywiadowcza Wojtku! Znowu partia deptała mi po piętach i to w osobach Sylwii i Andrzeja. Już ja się w przyszłym sezonie zajmę Wami wszystkimi! ;-)))
Serdecznie pozdrawiam! 😉
Witaj Paweł
Tak to jest Partia rządzi, Partia Radzi,Partia nigdy Cię nie zdradzi:)
Ale muszę ponowić zapytanie o gatunek grzybków na fotce trzynastej licząc w górę od fotki bomby, zdaje się to słynne sitaki w mega wysypie:)
Aha i lasu nie minuj daj spokój starego komandosa i tak nie odstraszysz:)
Darz Grzyb
Serdecznie Pozdrawiam:)
A tak, zapomniało mi się. To oczywiście maślaki sitarze, które w Borach Dolnośląskich wysypują w gigantycznych ilościach.
A co do komandosa i partii – chyba jestem na nich skazany, ale w sumie to nie są tacy źli. Darz Grzyb i Darz Partia! 😉