Aktualności Grzyby Las

Jagodowy świat Bukowiny.

Jagodowy świat Bukowiny.

Na początek informacje administracyjne. ;)) Tygodniowa prognoza pogody ukaże się jutro, natomiast dzisiaj publikuję relację z czwartkowej wyprawy do lasu 20. lipca. Wczoraj, 22. lipca również byłem w lesie. Opis wycieczki sobotniej ukaże się za kilka dni, prawdopodobnie we wtorek lub środę.

Czwartek, 20 lipca 2023 roku. Pogoda zmienna, w nocy padał deszcz, w dzień modele również prognozują przelotne opady deszczu i lokalne burze. Wcześnie z rana, około 5:30 wysiadam z pociągu na stacji w Bukowinie. Zero ludzi, pochmurne niebo, na termometrze komfort termiczny.

Jabłonka w pobliżu stacji zwiększa swój ciężar od dojrzewających jabłek. Na polach i łąkach wreszcie ciut mokro, ziemia paruje, nad nią unosi się delikatna mgiełka.

Bukowina natychmiast zaczyna czarować… Słońcem, które chce się przebić przez chmury i mglistą powłokę orzeźwiającego poranka. Wstaje kolejny dzień w zaczarowanej krainie, małej ojczyźnie wielkich cudów.

Wybieram stary, kultowy, wydeptany przez 30 par gumowców i 40 par trampek szlak jagodowy. Podobnie jak w maju tego roku, kiedy to przeszedłem przez sentymentalne rewiry bukowińskiej krainy, idę ponownie jagodowym szlakiem, pierwszym, jaki poznałem pod koniec lat 80-tych.

Cały czas panuje dość duże zachmurzenie, wilgoć po opadach od razu napełnia powietrze nektarem leśnego orzeźwienia. Słońce jednak nie daje za wygraną i bez przerwy próbuje się przebić przez ławicę chmur.

Sprawdzam pierwsze jagodowe pola. Trochę zbieram, trochę podchodzę dalej. Jagód jest dość dużo, ale przeważają owoce w średnich rozmiarach. Towarzyszy mi pewnego rodzaju niezdecydowanie jagodowe.

Niby mam już rozłożyć się na dobre i skubać owoce, ale coś mnie ciągnie dalej. Tak jakby las dawał znaki, że to jeszcze nie tutaj, jeszcze trzeba wędrować dalej.

Taka skubanina połączona z powolnym przemieszczaniem się trwała całkiem sporo czasu, nie wiem dokładnie ile, ale na pewno około 2. godzin.

Słońce coraz częściej wychodzi zza chmur, osusza powietrze i rozgania wilgoć poranka na niebie. Las coraz bardziej czaruje, daje natchnienie i napędza mnie do zaszycia się jeszcze głębiej.

Mijam szpalery sosen pozostawionych do odnowienia naturalnego lasu i przyozdobione przepychem porostów oraz szyszek gałązki modrzewi.

W runie błyszczą wrzosy, onieśmielają soczystą świeżością poranka po nocnych opadach deszczu. Czuję przypływ energii, ale nie takiej, jak to często się określa “pozytywnej”. To coś o wiele głębszego i wspanialszego.

Ten przepływ to połączenie mojej duszy z lasem, z jego niekończącą się mądrością i tajemnicą. Mam świadomość, że w tym momencie wielu Czytelników myśli sobie, ok. Paweł przenosi się w świat fantazji i marzeń. ;))

Tyle, że te fantazje i marzenia to najszczersza prawda. Jestem realistą i doskonale wiem co widzę, czuję i słyszę. Las to las, ale jego działanie wibruje mi w najgłębszych zakamarkach podświadomości. Efekt jest taki, że z jednej strony idę ja, czyli człowiek niewyróżniający się niczym od innych ludzi.

Z drugiej strony czuję, jakby duża cząstka tego człowieka wychodziła i lewitowała w leśnym śnie, pełnym dziwów, cudów i czarów. Najgłębsze pokłady duszy, nagle wychodzą na powierzchnię, chcą uczestniczyć w zwierciadle leśnych cudów.

Las prowadzi mnie cały czas. Przestałem podskubywać jagody, tylko idę w dal… Przede mną otwiera się gęstwina, wspaniała gęstwina, w którym żyją sosny, świerki, dęby, buki, olchy i brzozy.

Dokąd bukowiński lesie mnie prowadzisz? Jest cudnie, owszem, ale jagód tu nie nazbieram. To miejsce jest zarezerwowane dla medytacji i ezoterycznych rozważań.

Przechodzę obok dwupniowej brzozy, do której przytulił się młody świerk. Nagle kończy się las medytacji i ezoterycznych rozważań duchowych. Za to pojawia się jagodowy las… 

Na początku dużo jagód, ale w średnich rozmiarach. Jednak kiedy przemieszczam się jeszcze głębiej, zaczyna do mnie docierać, dlaczego las mnie tu prowadził…

To rewiry położone w obniżeniu terenu, w pobliżu którego przepływa niewielki ciek wodny. Tak naprawdę jest to piękny, meandrujący strumień, który przy normalnych opadach wylewa na lewo i prawo. Tu znajduję centrum jagodowego świata Bukowiny. Jagody są bardzo liczne i grube.

Z wielką ochotą zabieram się do jagodowych żniw. Jest to najwspanialszy i najobfitszy zbiór tego sezonu. Przy okazji najszybciej nazbierany. Do całości panują komfortowe warunki, bez męczącego upału jak to miało miejsce w połowie lipca.

Po południu nadciągnęła burza, jednak na straszeniu się skończyło. Owszem, była krótka ulewa i kilka bliższych grzmotów, ale trwało to maksymalnie 15-20 minut i można było nadal zbierać fioletowe diamenty.

TO BYŁ KULTOWY ZBIÓR JAGÓD

Gdybym kiedyś miał napisać cykl “kultowych wypraw jagodowych” na wzór “kultowych grzybobrań”, to jeden wpis poświęciłbym właśnie tej wyprawie. Była jak sen na jawie, której perfekcyjny scenariusz napisał las.

A zaczęło się z rana tak nieco ospale, mokro, pochmurnie, z pewnym niezdecydowaniem, gdzie by tu osiąść na wiele godzin i zbierać jagody. Las jednak “pchał” mnie dalej i głębiej, aż do krainy baśniowego potoku.

Nie zrobiłem w tym dniu zbyt wielu zdjęć i stąd też wpis nie jest przesadnie długi. W tym dniu najważniejszy był jego czar, błysk, natchnienie i kompletna hipnoza lasów, które prowadziły Lenarta jak lunatyka. ;))

Z grzybów znalazłem tylko to coś “kurko-podobnego”, ale na pewno nie była to kurka, czyli pieprznik jadalny.

Z ambony pstryknąłem kilka fotek, kiedy to ciemniejsze i miejscami wypiętrzające się chmury, płynęły nad lasami oraz łanami kukurydzy.

Przybierały różne formy i kształty. Kłębiły się, “gotowały” i rozrastały. Punktowo wylewały nadmiar wody.

Jedna z nich postanowiła rozrosnąć się do rozmiarów burzy i to ona na kwadrans wstrzymała mnie ze zbieraniem jagód.

W lesie sfotografowałem jej “plecy”, kiedy nade mną świeciło już Słońce i osuszało zmoczoną roślinność. Po zbiorach przyszedł czas powrotu na stację.

Pozdrowiłem klona “Bukowianina”, którego część korony nadal prowadzi fotosyntezę, pomimo tak silnego zatrucia, jakiego dokonali barbarzyńcy na wiosnę 2021 roku.

Tak, powtórzę to jeszcze raz. To był kultowy zbiór jagód, ale nie tylko. Atmosfera tej wyprawy to był KULT ABSOLUTNY. Bukowina w kiepskim sezonie jagodowym zaprosiła mnie do świata jagód, o jakim marzyłem i myślałem, że takiego w tym sezonie nie ujrzę. A jednak! Zobaczyłem, nazbierałem, sfotografowałem i zapamiętałem na zawsze.

DARZ GRZYB! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

3 KOMENTARZE

  1. Witaj Paweł:)
    Pogratulować zbioru, ale daruj to pytanie. Co Ty z tymi jagodami robisz? Przecież to jest kilkanaście kilogramów:):):) Chyba, że wymienimy trochę przetworów z jagód na powiedzmy dobrą rybę:) Ja jak Ci wspominałem odkryłem dobre miejsce na jagody ale to już jeśli Bóg pozwoli w przyszłym roku, natomiast może podjadę tam rowerem we wrześniu o ile będą grzyby lub ewentualnie jeżyny, Tych też tam nie brakuje:)
    Serdecznie pozdrawiam:)
    Darz Grzyb!

    • Cześć Wojtek.
      Już miałem kilka pytań od innych ludzi, co ja robię z taką ilością jagód? Nie cierpię się tłumaczyć, ale zrobię wyjątek. 😉 Czwartkowy zbiór w całości poszedł dla siostry, co roku robię Jej taki miły prezent. Poza tym zawsze obdarowuję jagodami najbliższych (tylko ja w rodzinie zbieram jagody) oraz kilku znajomych, którym jestem wdzięczny za pomoc w różnych sprawach. Dla nas zostaje (co brzmi paradoksalnie) najmniej jagód do przetworzenia i konsumpcji, ale to jest mój wybór i jest ok. Przecież jasne jest, że nie bylibyśmy w stanie tyle przerobić i skonsumować borówek. Ludzie uwielbiają się doszukiwać nie wiadomo czego. 😉 Podobnie podczas jesieni “lecą” na mail pytania – a po co mi tyle grzybów, co ja z nimi robię, itp.? Grzyby w sporych ilościach również idą do innych, często bezinteresownie, ale to też jest mój wybór i tyle. W tym roku zakończyłem już sezon jagodowy, a może grzybowy będzie lichy i przynajmniej nie będzie pytań. Mam nadzieję, że rozwiałem Twoje wątpliwości/dywagacje o jagodożercach z Wrocławia. 😉
      Pozdrawiam.

  2. Witam Towarzysza Pawła:):):) Jak czytam Twój komentarz to tym bardziej podziwiam przede wszystkim Twoje samozaparcie. Wiem ile trzeba włożyć wysiłku w zbiór a jeszcze nie zawsze aura nam sprzyja. A co do ciekawości cóż z jednej strony to podobno pierwszy stopień do piekła ale z drugiej gdyby nie ta ciekawość to byśmy do dzisiaj mieszkali w jaskiniach:):):). Sezon grzybowy natomiast jaki będzie a Grzyb wie. Jak to mówią w USA pażiwiom uwidim:):):) Duża część moich zbiorów również trafią do rodziny i znajomych i tak samo mam zawaloną skrzynkę wiadomymi pytaniami. Aż raz straciłem cierpliwość i odpowiedziałem krótko a twój zamazany interes co ja z tymi grzybami zrobię. Na pewno się nie zmarnują:);):) Z leśnym pozdrowieniem. Darz Grzyb!!!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.