Aktualności Grzyby Las Perły dendroflory

Jesienne rumieńce lasów Bukowiny Sycowskiej.

Jesienne rumieńce lasów Bukowiny Sycowskiej.

Piątek, 13. października 2023 roku. Czyli słynny “pechowy” piątek trzynastego. Dla mnie, bukowińskiego włóczęgi był bardzo szczęśliwy. Ten dzień miał dać odpowiedź na pytanie, czy w tym roku jest szansa na jesienny wysyp grzybów w lasach Bukowiny i ogólnie w gminie Międzybórz?

Przyjechałem na stacyjkę PKP dosyć późno, mniej więcej kwadrans przed 10. Nie pojechałem wcześniejszym pociągiem, ponieważ przyjechałbym przed 6., czyli jeszcze w ciemnościach. Pociąg odjechał w siną dal, a jak hop i już po kilkudziesięciu metrach znalazłem się w innym świecie.

W świecie porannych zamgleń, przenikających przez nie słonecznych promieni, pachnącej po deszczu ściółce pokrytej miliardami sosnowych igieł.

Przybijam piątkę z rosnącym w gęstwinie dębem “Czupiradło”, którego pień jest pomalowany mchami, a jego korona wciąż szuka światła i wychyla się ku większym prześwitom, w coraz bardziej zarośniętym otoczeniu.

Otoczenie drzewa mocno “zdziczało” w ciągu ostatnich kilku lat i jest to coś wspaniałego, niedostępnego dla większości ludzi, którzy omijają z daleka “chaszcze i krzaczory”. ;))

Słońce wzniosło się wyżej, rozpoczęła się integracja lasu z duchem jesieni. Tak wygląda ta integracja na powyższym zdjęciu.

W brzezinach i osikowych zaroślach, wciąż jest jeszcze zielono, ale to już są ostatnie dni tej zieleni. W ciągu następnych dwóch tygodni dojdzie w nich do wielkich i wspaniałych, barwnych przemian.

Postanowiłem dokładnie sprawdzić wiele miejsc na przeróżne gatunki grzybów. Pierwszym grzybkiem, którego znalazłem był ten mikroskopijny wręcz grzybek.

Następnie przeszedłem przez znane od lat brzeziny, w których rosło trochę koźlarzy babek, ale praktycznie wszystkie owocniki nie nadawały się do zbioru z uwagi na efekt rozczłapania (zbyt miękkie i wilgotne).

Tylko w topolach osikach rosły koźlarze nadające się do zbioru. To oczywiście koźlarze topolowe, czyli szarokapeluszowe kozaki o turgorze koźlarzy czerwonych.

I tak mniej więcej przez kilka miejsc, spotykałem przeważnie koźlarze babki, z których nieliczne mogłem wziąć do kosza, a koźlarzy topolowych – poza jedną miejscówką, już nie spotkałem.

Trafiłem też na jedynego w tym dniu koźlarza pomarańczowo-żółtego. Ile dookoła niego się nałaziłem, las jeden wie. Niestety nie znalazłem jego brata, siostry lub kuzyna.

Także miejscówki na czubajki kanie i gwiaździste świeciły pustkami. Niemniej kilka sztuk na obiad wpadło do kosza. Przyszła pora odwiedzić stanowiska na borowiki szlachetne czyli prawdziwki.

Pierwszy borowik to właściwie robaczywy trup borowika, przekrojony przez innego grzybiarza i po sprawdzeniu, że jest robaczywy, pozostawiony w lesie.

Wszystkie najlepsze enklawy borowikowe, które odwiedziłem w tym dniu były kompletnie puste. Jednego borowika znalazłem z miejscu, do którego rzadziej dochodzę, a drugiego w innym lesie, jeszcze rzadziej odwiedzanego.

W jego pobliżu “zakopał” się w ściółce maślak pstry. Niestety rósł tylko jeden owocnik “hubana” czy “siniaka”, jak go niektórzy grzybiarze określają. 

Następnie przeszedłem przez hektary lasów podgrzybkowych, maślakowych, opieńkowych czy rydzowych. Wszędzie kompletna pustka, tylko pojedyncze podgrzybki na dodanie otuchy jako nagroda pocieszenia w przegranym sezonie.

Miejscami znajdowałem skupiska maślaków żółtych, z których prawie żaden nie nadawał się do zbioru z uwagi na zbytnie nasiąknięcie wodą i efekt rozczłapania, czyli podobnie jak koźlarze babki.

Po trzech godzinach chodzenia i dokładnego przeglądania poszczególnych stanowisk mogłem już wyciągnąć wnioski, że oto po jednym z najwspanialszych sezonów grzybowych, jaki miał miejsce na tych terenach w 2022 roku, przyszedł jeden z najsłabszych.

Nie znalazłem krzty optymizmu, że może coś jeszcze będzie, że zaczynają się wykluwać młode grzyby i że jeszcze przed listopadem, grzyb huknie jak pociski na poligonie w Świętoszowie.

Mimo wszystko w tej grzybowej kiepszczyźnie, las podarował mi przepięknego, jędrnego i pachnącego siedzunia sosnowego, który wyrobił około 1/3 zbioru z mojego grzybobrania. ;))

Ostateczny efekt w koszu i tak nie był zły, mając na uwadze panoszące się bezgrzybie. Już teraz można stwierdzić, że jesienny sezon grzybowy 2023 w gminie Międzybórz zapisze się jako najsłabszy od lat.

Grzybów niejadalnych i trujących jest również znacznie mniej niż podczas normalnej grzybowo jesieni. Muchomory czerwone są rzadkością, podobnie jak wiele innych pospolicie spotykanych gatunków. 

Postanowiłem trochę sfotografować grzybowej różnorodności, aby mieć pamiątkę z wycieczki i oczywiście do statystyki sezonowej oraz jego podsumowania.

Muchomory czerwone spotykałem co najwyżej w duetach, rzadko jako trio lub kwartety, a przecież potrafią one rosnąć w niepoliczalnych wręcz skupiskach.

To uświadamia grzybiarzom, jak trudne dla grzybów warunki wystąpiły podczas tej jesieni. Głównym winowajcą jest skrajnie suchy i ekstremalnie ciepły wrzesień oraz początek października.

Lokalnie, głównie przy drogach spotkałem całkiem spore zrzeszenia czernidłaków kołpakowatych, ale większość z nich znajdowała się w agonalnym stanie, czyli rozpływały się w atramentową maź.

Dobrze oddają grzybową niemoc tego sezonu. Sezon jest po prostu bardzo mizerny i sflaczały. A miało być tak pięknie…

Nawet tęgoskórów cytrynowych jest bardzo mało, a przecież to też jest gatunek, bardzo obficie rodzący swoje kartoflano-kształtne owocniki.

Podobnie można napisać o olszówkach, czyli krowiakach podwiniętych. Rosną rzadko i przeważnie w niewielkich skupiskach. W zeszłym roku rosły ich tony.

W tym roku nie odnotowałem jeszcze wysypu opieniek i wszystko wskazuje na to, że już nie odnotuję. Nie spotkałem ani jednego pniaka z opieńkami, a odwiedziłem wiele stanowisk na ten gatunek grzyba.

W lesie można jeszcze spotkać rycerzyki czerwonozłote oraz maślaki sitarze, ale też incydentalnie na okaziciela.

Zaczynają się pojawiać gatunki grzybów późnej jesieni, również nielicznie i tylko punktowo. Na przeważających połaciach lasu nie ma kompletnie nic.

Z uwagi na fakt, że wreszcie więcej popadało, można zauważyć wzmożoną aktywność gatunków rosnących w kępkach na rozkładających się pniakach drzew.

Niestety, w ślad za opadami przyszło solidne ochłodzenie, a najzimniejsze noce są jeszcze przed nami. To one mogą ostatecznie dobić, jakiekolwiek nadzieje na bukowińskie grzyby.

Następny wyjazd do Bukowiny będzie prawdopodobnie moim zakończeniem Tour De Las & Grzyb 2023. Wprawdzie wciąż napływają dobre pod kątem grzybów informacje z Borów Dolnośląskich, ale obecnie nie mam czasu, aby tam pojechać.

Prześwietlając oczami leśną ściółkę, podpatrywałem tradycyjne życie poczciwych żuków oraz spoglądałem na puszyste kłębuszki mchów.

Na jednym z nich poznałem osobiście tego, co zdobył szczyty mchów i dumnie oglądał las, z kilkukrotnie wyższej niż on sam perspektywy. ;))

Po beznadziejnie suchym wrześniu, wreszcie pojawiły się kałuże w lesie, ale ogólnie to lasy Bukowiny wciąż odznaczają się ogromnym deficytem wody, co przejawia się między innymi pod postacią wyschniętych wielu cieków wodnych, oczek, stawów i bajorek.

Jak to bywa w kiepskich sezonach, woda przychodzi za późno i grzyby są już na tyle wkurzone oraz zbuntowane, że nie dają się jej omamić i nie wykluwają się ze ściółki w wysypowych ilościach.

Wyjątkowo ciepły wrzesień i początek października spowodowały, że wegetacja trwała dłużej i dopiero teraz las zaczął nabierać jesiennych rumieńców…

Lasy Bukowiny i sama Bukowina zawsze są niezwykle szczodre w dostarczaniu mi wrażeń zmysłowo-duchowych na najwyższym poziomie. Nie inaczej było w piątek trzynastego.

To był chyba ostatni tak ciepły dzień w tym roku, w powietrzu mieszało się zabłąkane lato z czekającą na swój wybarwiony marsz jesienią. Byłem pomiędzy dwoma światami, bardzo odmiennymi i jednocześnie wspaniałymi.

Jak to jest z tym latem? Jak przyjdzie i chłosta upałami to mam go dość. Jak odchodzi to tęsknię za nim i chcę uwiecznić na fotografiach jak najwięcej jago niuansów. Człowiekowi to nic nie dogodzi. ;))

A może wynika to z faktu, że październikowe lato to najprzyjemniejsza jego odmiana? Nie ma upału, chociaż momentami jest gorąco, ale znośnie, a w cieniu zazwyczaj komfortowo. I to jest chyba tajemnica jego sukcesu, sentymentalnego dla człowieka.

Dlatego pojawia się tęsknota za normalnością i przytulnym ciepłem, którego zaraz nie będzie przez wiele miesięcy. Jednak jest jeszcze coś, od czego właściwie powinienem zacząć.

Przecież to LASY BUKOWINY SYCOWSKIEJ. Tu w każdej porze roku dzieją się cuda, nieważne czy leje i wieje, czy mrozi i śnieży, czy wreszcie dusi i piecze. Nie wolno o tym zapominać ani przez chwilę.

Lasy Bukowiny Sycowskiej zawsze są natchnione poezją przyrody. Niekomercyjne dla przeważającej większości i wszystkim dla “nawiedzonej” mniejszości, do której w pierwszej kolejności należy wliczyć Lenarta. ;))

Po południu lasy te zaczęły nabierać jesiennych rumieńców. O ile z rana było praktycznie bezchmurnie, o tyle teraz pojawiły się chmury, z których miejscami padał niewielki deszcz.

Połączenie ciemnych podstaw chmur i rozproszonego popołudniowego światła słonecznego, utworzyły bajeczną mieszankę ciepłych barw.

W głębi boru zostałem otoczony wspaniałością lasu, jego czułością i cudowną atmosferą. Dla TAKICH CHWIL ZAWSZE WARTO BYĆ W LESIE! Paprocie kończą swój kilkumiesięczny żywot, barwiąc dno lasu wyschniętym brązem. 

Spadają pierwsze gałązki i jesienne liście dębów, buków, klonów, brzóz, a także topoli. Lasy rozpoczęły przygotowania swoich drzewnych mieszkańców do zimy.

Pierwsze jesienne takty na bukach wygrywał jeszcze ciepły letni wiatr. Dookoła wciąż przeważały głębokie odcienie zieleni.

Letnia szata dyskretnie ustępuje, a jesienna równie dyskretnie, dzień po dniu wybarwia kolejne liście, paprocie, trawy i inne rośliny. W pełnej zgodzie i harmonii.

Dzisiaj, kiedy piszę te słowa i spoglądam w kalendarz to widzę, że mój blog skończył właśnie 8 lat. Wszystko rozpoczęło się 16 października 2015 roku, natomiast początek leśnej drogi miał miejsce w 1988 roku.

Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, moja droga, zarówno prywatnie jak i jako blogera, balansującego na krawędzi blogowego wszechświata, zawsze będzie przebiegać przez las. Wiele już napisałem, ale jeszcze więcej mam do napisania. Tematyka blogu pozostanie bez zmian.

W piątek trzynastego przeszedłem wiele ścieżek, ale jedną z nich postanowiłem pokazać na kilkuminutowym filmie. To ścieżka ku jesieni w lasach Bukowiny Sycowskiej, którą uwielbiam się włóczyć.

Z lewej strony rośnie młode pokolenie buków, prawa strona zdominowana jest przez gospodarczy las sosnowy. Prowadzi ona do zakamarków, w których człowiek może się zatracić bez opamiętania w leśnych głębinach.

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1Pw-rr6AEhj30qT0rwdyWjzDtoan65tx8

To fragmenty tych głębin. Dla mnie stanowią ostoję dla duszy i oczyszczają ją z brudu cywilizacji.

Wycieczka pomału zbliżała się do końca. Las czarował cały czas. Zresztą tak jest zawsze w Bukowinie i niby dlaczego teraz miałoby być inaczej?

Teraz to ja nabrałem rumieńców od tego bogactwa leśnych wrażeń. Przeszedłem kolejną ścieżką, tym razem z szumiącymi przy jej poboczu młodymi brzozami, zaś wysoko nad głową wachlowały mi stare sosny.

Nadciągała ciemniejsza chmura, która przyniosła krótki, około 15-mintowy opad deszczu. Zanim przestał padać, zza jej placów wychyliło się Słońce i ponownie ogrzało resztkami lata leśny świat.

A wyglądało to mniej więcej tak. Te spadające iskierki to krople deszczu. Jednocześnie widać, że z tyłu zakrada się już Słońce. 

To, co lasy Bukowiny dają mi podczas każdej wyprawy, nie kupi się za żadne pieniądze, wille, samochody i inne luksusy. Bogactwa lasu, a w nim – podróży w głąb własnego człowieczeństwa i duszy, nie można i nie da się kupić. Trzeba pokornie ich poszukiwać przez wiele lat. Ja znalazłem. W lasach Bukowiny Sycowskiej.

DARZ GRZYB!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.