To moja trzecia wizyta w tym sezonie w Borach Dolnośląskich. Tym razem, wybrałem się samochodem ze znajomymi grzybiarzami – Andrzejem i Jego małżonką, Sylwią. Andrzeja zbiory – gospodarza i kierownika wycieczki – prezentowałem już kilka razy na blogu. Przyprawiały one o zawrót głowy ponieważ były bardzo okazałe i to w czasie, kiedy nizinna część Dolnego Śląska pogrążona była w bezgrzybiu. Podczas rozmowy po drodze wyszło, że znajomi to w przewadze typy grzybiarzy górskich, ale nie pogardzą też oczywiście terenem nizinnym. ;)) Dzięki ich doświadczeniu w wieloletnim szukaniu grzybów na stokach, dowiedziałem się kilku istotnych informacji na temat występowania poszczególnych gatunków grzybów oraz stanu górskich lasów, które niestety są w nadmiarze wycinane. Wycieczki leśne czterokołowym środkiem transportu to w moim przypadku rzadkość. Najczęściej wybieram pociąg. Jedna w takim towarzystwie, podróż była przyjemnością. ;))
Szukając zalet samochodowego środka transportu to przede wszystkim brak ograniczenia czasowego, a zatem możliwość pochodzenia po lesie od świtu do nocy. Poza tym, jeżeli jest dużo grzybów, można wrócić do auta, przesypać zbiory do bagażnika i wrócić lekko z powrotem do lasu. Z Wrocławia wyruszyliśmy bardzo wcześnie, pod zupełnym panowaniem ciemnej strony doby. To mi się podoba. Nauczony przez starszyznę grzybiarzy, że w lesie należy być równo ze świtem, bardzo cenię sobie możliwość zobaczenia budzącego się lasu w pierwszych promieniach najjaśniejszego “halogenu” na niebie.
Pierwsze miejsce docelowe to lasy przed Lesznem Górnym, a ściślej, w okolicach wioski Kozłów. Krótkie sprawdzenie terenu na lewo od szosy dało nam sygnał do szybkiej ewakuacji w inne miejsce. Andrzejowi na dzień dobry wyskoczył mały prawdziwek i tyle. Las z bardziej żyzną glebą, obniżenia terenu i dużo olch. Wiadomo, że tam skarbów nie znajdziemy. Zatem podjechaliśmy o kilometr dalej i weszliśmy do lasu po prawej stronie. Las diametralnie inny, zdecydowanie wyglądający na grzybowy. Jednak nie tym razem. Moim celem było dotarcie na legendarne miejsca prawdziwkowe w Lesznie Górnym, tyle, że znam klucz do ich dojścia od pociągu, a nie od szosy. Pomimo trzy-godzinnej włóczęgi, efekty w koszu mizerne. Po kilkanaście sztuk, głównie podgrzybków i maślaków, kilka gąsek ziemistoblaszkowych. Dodatkowo nieco odbiliśmy w drugą stronę i trzeba było nadrobić z powrotem kilka kilometrów. Grzybiarzy w lesie mnóstwo, aut przy parkingu również.
Trzecie miejsce, w którym zostaliśmy już do końca grzybobrania to lasy wokół Ławszowej. Samochodów jeszcze więcej. Ludzi, jak na targowisku. Dolnośląscy i nie tylko grzybiarze, wyposzczeni przez wielotygodniowe posuchy, masowo wyruszyli na poszukiwanie leśnych przysmaków. I nie byłoby w tym nic złego. Każdy chce przecież coś nazbierać, później zjeść, zamarynować, wysuszyć. Wszystko pięknie by wyglądało, gdyby nie obrzydliwe zaśmiecanie lasów. Wzdłuż szosy sterty śmieci, a wśród nich puszki, butelki, reklamówki, kubki plastikowe, sztućce, gruz, cegły, opony, kable, zużyte chusteczki, itp., itd. Wielka czerwona kartka dla pseudo-grzybiarzy. Momentami obraz naszego społeczeństwa jest fatalny. Ile lat jeszcze minie, zanim ludzie zaczną kulturalnie korzystać z dobrodziejstwa lasu? Śmiem przypuszczać, że prędzej małpy samodzielnie polecą w kosmos…
Obraz sytuacji grzybowej po przebyciu wielu kilometrów, przedstawia się następująco. Mamy prawdopodobnie najlepszy w roku i tej jesieni czas na grzyby. Cały czas ze ściółki wykluwają się młode grzyby, głównie prawdziwki i podgrzybki. Jednak wielka ilość ludzi, nie daje grzybom szans na osiągnięcie większych rozmiarów. Każdy grzybek, który tylko śmielej wychyli kapelusz, jest na celowniku. Z tym ludzie przeginają. Ledwie wystający, mikroskopijnych rozmiarów grzyb, po obróbce termicznej prawie zanika. Zatem zgodnie z kodeksem honorowym grzybiarza, powinno się go zostawić, żeby urósł. Ludzie jednak na to nie patrzą i tną jak leci.
Masowego super-wysypu jednak nie ma, co oznacza, że nie w każdym lesie są grzyby. Należy przejść co najmniej kilka rodzajów lasu, aby odnaleźć klucz do dobrego zbioru grzybów. W przypadku Borów, warto też pamiętać, że grzybiarze samochodowi to raczej krótkodystansowcy, buszujący po lasach, przeważnie w odległości 3-4 km od auta. Dając nura głębiej o kilka kilometrów, można trafić na miejsca, które nie były przez kilka dni odwiedzane przez nikogo. W takim przypadku, ponadprzeciętny zbiór jest wysoce prawdopodobny.
Jeżeli chodzi o gatunki grzybów, to poza prawdziwkami i podgrzybkami, rośnie sporo maślaków zwyczajnych, sitarzy i pstrych. Do tego pojawiają się gąski zielonki, gąski ziemistoblaszkowe, nieliczne kurki, sarniaki dachówkowate oraz – okazjonalnie – leśny kalafior zwany obecnie siedzuniem. Teatr zwany Amanitą muscaria (muchomorem czerwonym) przeżywa swój rozkwit. Wstęp za darmo, a spektakl pierwszej klasy. ;)) Do taktu i podniesienia rangi przedstawienia maślanka wiązkowa, ceglasta, niejadalne odmiany gąsek, lisówka pomarańczowa, muchomory cytrynowe, kilka gatunków gołąbków, olszówki, krowiaki aksamitne, dogorywające tęgoskóry i inne gatunki. Grzyby w zdecydowanej przewadze zdrowe i jędrne. Czasami trafi się jakiś z robakami lub skoczogonkami.
Późniejszym popołudniem zaczął padać deszcz i potrzebował grubo ponad godzinę, żeby przestać. Za to łebki grzybów, zaczęły się świecić, jak sopel na słońcu. ;)) Dużo młodych prawdziwków znaleźliśmy w drodze powrotnej i to w miejscach, po których z rana przetoczyły się ogromne masy ludu grzybującego. ;)) Zdjęć zrobiłem mało ponieważ przewaga pochmurnej pogody, kiepsko odbija się na jakości zdjęcia. Co nieco jednak sfociłem, chociażby na pamiątkę świetnej wycieczki. Jak na taką ilość ludzi, ze zbiorów byliśmy bardzo zadowoleni. Cieszy także jakość jesiennych grzybów – w domu, przy obróbce, prawie nic nie odpadło.
Na koniec serdeczne podziękowania dla Andrzeja i Sylwii za fantastyczną wycieczkę, mile spędzony czas, wzajemne “nakręcanie” się na grzyby poprzez opowieści i dzielenie się doświadczeniem, jazdę w aucie z dźwiękami klasyki heavy metalu i za wojskową definicję kałuży: “Kałuża to mały i płytki zbiornik wodny o niewielkim znaczeniu strategicznym” oraz pagórka “Pagórek to teren w sposób wypukły”. ;))