Skip to content
Krótkie podsumowanie sezonu burzowego 2016 w Polsce.
Z dniem 30 września, zakończył się w Polsce oficjalny sezon burzowy 2016 roku, który rozpoczął się 1-ego kwietnia. Nie oznacza to wcale, że od października do końca marca możemy być pewni braku grzmotów i błyskawic, chociaż prawdopodobieństwo ich wystąpienia w stosunku do półroczna ciepłego jest wielokrotnie mniejsze. W naszej strefie klimatycznej, burza może przytrafić się w każdym miesiącu i chociaż grudniowe, styczniowe lub lutowe grzmoty należą do rzadkości, wcale nie oznaczają anomalii.
Sezon burzowy w tym roku był bardzo zróżnicowany. Były miejsca, gdzie przetoczyły się naprawdę groźne nawałnice, ale były też takie obszary (należące do większości) o bardzo małej aktywności cumulonimbusów, w szczególności w Polsce południowo-zachodniej. W kwietniu słabe burze występowały jedynie w południowo-wschodniej części kraju oraz miejscami na zachodzie. W Rzeszowie odnotowano 3 dni burzowe, w Lublinie 2, a w Toruniu, Poznaniu i Szczecinie – jeden.
Znaczne zwiększenie intensywności zjawisk burzowych odnotowano w maju, natomiast ich kulminacja nastąpiła w czerwcu i w lipcu, gdzie miejscami mieliśmy do czynienia z nawałnicami, powodującymi zniszczenia, między innymi podtopienia i szkody wiatrowe.
W czerwcu aż 9 burzowych dni odnotowano w Katowicach i Poznaniu, a w lipcu 8 w Łodzi, Rzeszowie i Katowicach. W sierpniu przyszło dłuższe ochłodzenie, które wyhamowało procesy powodujące kotłowanie i rozwój chmur burzowych. W związku z tym w sierpniu odnotowano tylko 2-3 burzowe dni, a we wrześniu przeważnie tylko jeden.
Podsumowując sezon burzowy 2016 w skali całego kraju, można stwierdzić, że był on słaby i mało aktywny, podobnie, jak miało to miejsce w 2015 roku. Były w kraju takie miejsca, gdzie praktycznie nie przeszły żadne komórki burzowe.
Z jednej strony to dobrze, burze stanowią potencjalne zagrożenie dla życia i mienia. Z drugiej strony, w okresie letnim to przeważnie jedyne źródło opadów, których brak jest jeszcze bardziej dokuczliwy. Na tle tego sezonu na pewno wyróżnia się Toruń. Tam zarejestrowano 19 burzowych dni w stosunku do 18 z lat 1981-2010.
Na pozostałym obszarze średnio było o 2-4 mniej dni z piorunami i grzmotami niż zwykle. Największe odchylenie zarejestrowano jednak na południowym zachodzie – we Wrocławiu mieliśmy tylko 14 dni z piorunami, choć norma wynosi 26. Zresztą Wrocław z burzami od kilku lat jest na bakier.
Chmury burzowe coraz częściej omijają stolicę Dolnego Śląska. Dobrze, że nie powtórzył się incydent z 19 lipca 2015 roku, kiedy Wrocław i inne rejony Polski bardzo mocno ucierpiały podczas przechodzenia superkomórek burzowych i zjawisk związanych z derecho.
Mając aparat fotograficzny cały czas przy sobie, udało mi się nieco “upolować” pięknych i złowieszczo wyglądających chmur burzowych w obiektywie. Jednak to nie one są dla mnie najcenniejszym trofeum minionego sezonu burzowego. Numer jeden w zdobyczach to uchwycenie przepięknej, porannej zorzy w dniu 6 czerwca nad Oławą, która obudziła mnie wczesnym rankiem.
Tak intensywna zorza trafia się raz na kilka lat, znacznie rzadziej niż kłębiące się chmury burzowe. O niej też napisałem w czerwcu, prezentując przy okazji więcej fotek tego wspaniałego zjawiska: http://server962300.nazwa.pl/spektakularna-poranna-zorza-nad-olawa.html
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies