102 cm śniegu na Hali Gąsienicowej, 18 cm w Głuchołazach, 30 cm w Jasionowie, 41 cm w Kamienicy, 12 cm w Lądku Zdroju, 32 cm w Poroninie, 15 cm w Częstochowie, 0 cm we Wrocławiu i w Oławie (na szczęście)… To tylko niektóre “zasypane” śniegiem miejsca w Polce. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że stan ten ma miejsce nie 20 stycznia lub 20 lutego, a 20 kwietnia. Mamy bez wątpienia najmocniejszy akcent zimowy od kilkudniowego ataku zimna w maju 2011 roku.
Gdyby obecnie trwająca cyrkulacja atmosferyczna miała miejsce dwa lub trzy miesiące temu to mielibyśmy aurę prawdziwie zimową ze śniegiem praktycznie na terenie całego kraju i siarczystymi mrozami. Największą ciekawostką jest fakt, że w miesiącach zimowych mieliśmy deficyt wydajnych opadowo niżów zza gór i właściwie w wielu miejscach śniegu jest teraz więcej niż w zimie…
Niżej załączyłem skróconą tabelę, obrazującą stan pokrywy śnieżnej w najbardziej zasypanych miejscach w Polsce na 20 kwietnia 2017 roku, korzystając z danych IMGW.
Stan pokrywy śnieżnej w wybranych miejscowościach (punktach) na dzień 20 kwietnia 2017 roku, godz. 06:00:00 na podstawie danych IMGW
(całość dostępna pod adresem: https://pogodynka.pl/polska/snieg/)
Po pierwszym, prawie letnim weekendzie kwietnia i praktycznie bez-przymrozkowym marcu (który zapisał się jako ciepły na tle średnich wieloletnich), wegetacja, zwłaszcza na zachodzie i południu Polski zdecydowanie przyśpieszyła. Teraz liście kurczą się z zimna, a kwiaty marzną na potęgę. Straty już są poważne, a będą jeszcze większe bo przed nami jeszcze co najmniej kilka zimnych nocy.
Sam sobie stawiam pytanie – kiedy wreszcie ta “patologia” pogodowa się skończy. Chociaż słowo to być może nie jest adekwatne w tej sytuacji ponieważ zarówno tak niskie temperatury jak i opady śniegu po połowie kwietnia już zdarzały się w historii. Być może inny był tylko stopień zaawansowania wegetacji, jak i długość trwania zimnego okresu. Jak na razie o większym ociepleniu można pomarzyć. Cały czas “zimne licho” krąży nad zbliżającą się majówką, a niektóre prognozy, wieszczą chłód aż do 6 maja.
To najbardziej pesymistyczny scenariusz, który może się nie sprawdzić. I przy tym obstaję. Jest jeszcze jedna rzecz, która – mam nadzieję – daje bezpodstawne powody do obaw. To olbrzymia różnica w opadach. Podczas, gdy na południu kraju i południowym-wschodzie opadów jest w nadmiarze, zachód kraju (cierpiący w ostatnich latach na spore niedobory hydrologiczne) ponownie otrzymuje najmniej (lub w ogóle) wilgoci. Póki nie ma gorąca i zwiększonego parowania, jest ok. Oby jednak ta tendencja nie utrzymała się w następnych tygodniach.
“Pogoda zmienną jest” wieszczy stare porzekadło. W obecnej sytuacji znacznie lepiej pasuje mi powiedzieć “Pogoda wredną jest”. ;)) Mam już serdecznie powyżej nozdrzy codziennego chodzenia w czapce, szalu i rękawiczkach. Jak sobie poprawić humor i nie myśleć o tym zimnie? Może warto przenieść się (chociaż wirtualnie) do Wielkiego Lasu? ;)) https://www.youtube.com/watch?v=7iwz3J84_9s
Mapki z sumami opadów: https://pogodynka.pl/polska/hydro