Skip to content
KWIETNIOWEJ BUKOWINY CZAR
5. kwietnia 2019 roku. Dzień Leśnika, Drzewiarza, Grzybiarza, Leśnego Włóczęgi, można tak wymieniać do entej potęgi. Temperatury bardziej przypominające wczesne lato, niż wczesną wiosnę. Wycieczka długa, całodniowa, gdzie celem było zebranie m.in. materiału do cyklu pereł dendroflory WT 2019.
Oczywiście to był jeden z celów, bo tych, w lesie zawsze jest multum. Odwiedzić miejscówki grzybowe, sprawdzić wilgotność ściółki, “pożreć” las zmysłami, odpocząć, zrelaksować się, odprężyć, posłuchać ptasich koncertów, a i jeszcze depnąć co nieco po nowym terenie.
I tak sobie myślę, że gdy piszę o Bukowinie Sycowskiej, to Czytelnicy, którzy czytają mój blog (mojego bloga), wiedzą, co ja napiszę. Ja wiem, że Czytelnicy wiedzą, co ja napiszę i wiem, że Czytelnicy wiedzą, że ja wiem, że Czytelnicy wiedzą, co ja napiszę. A ja to i tak napiszę… ;))
Napiszę, że Bukowina to moja leśna i grzybowa Mekka. Zacznę posługiwać się doniosłym patosem, terminologią lekko ezoteryczną, duchową. Albo napiszę, że chciałbym z tego miejsca oświadczyć, tak jakbym z innego miejsca nie chciał… ;))
To moje pisanie o Bukowinie, lasach, grzybach i drzewach ma charakter rytualny. W końcu trzeba jakoś zacząć pisać. A jak wyłożę karty od razu i napiszę, że było super, ale grzybów nie ma i jest sucho, no to będzie coś nie tak. To nie będzie prawdziwe, nie będzie spontaniczne i naturalne.
Mam dość często, gdzieś wewnątrz taką opozycję, żeby z jednej strony pisać naturalnie i spontanicznie, ale z drugiej strony, nie zjeść własnego ogona i nie lać wody, ku mojemu tylko zadowoleniu z tego, co napisałem.
Bo dobrze jest, jak satysfakcja piszącego, nie przewyższa znacznie satysfakcji czytających. ;)) No i jakoś tak, prawda, udało mi się zacząć pisać. ;)) Wycieczkę rozpocząłem od stacji kolejowej i przywitania klona Bukowianina, po czym obrałem kierunek po torach do lasu.
Jeden z mieszkańców okolicznych domków, dość długo mi się przyglądał, co ja robię na tych torach i co fotografuję. Pewnie pomyślał: “Co, on zgłupiał, ile można pstrykać zdjęcia pól, łąk i torów kolejowych”…
Okazuje się, że można. Z każdej perspektywy, widać bukowińskie klimaty nieco inaczej. Gra światła, kolorów i barw to skomplikowany system, który w różnych warunkach daje różne efekty, a ja – wiedząc to i widząc – korzystam z okazji danych przez Matkę Naturę.
Lasy sosnowe pachną jak w lecie. To wiosenne, duże ciepło, pobudza perfumerię sosnowego bractwa. Zapachu nie da się przenieść do artykułu, ale można go sobie wyobrazić. Syrop “Pini” czuć w powietrzu. Ach i och. Zapachy, że muchy nie siadają, chociaż te, akurat już latają i siadają. ;))
Zeszłoroczny, wyschnięty liść bukowy, który mocno trzyma się pędu i szpiczaste pąki, niebawem wypuszczą nowe pokolenie, czy też garnitur liści. Za to gdzieś w środku lasu, głazek narzutowy, przyozdobiony szyszką, której nie położyłem specjalnie. Czy tak spadła, czy ktoś ją położył? Detektywie Rutkowski przybywaj. ;))
Wczesna wiosna w sosnowych plantacjach, zwanych lasem sosnowym to leśny klasycyzm. Głębia monotonii, ale nie nudy. W lesie nie ma nudy, żeby było jasne, chociaż fotki powyżej są raczej dość ciemne, a nawet ponure rzec można. ;))
Las sosnowy nie zmienia się w ciągu roku tak okazale, jak las liściasty, dębowy, bukowy lub grąd. To też powoduje, że do końca nie czuć w nich tak mocno ducha zmiany pór roku, który “wielce szaleje” w lasach liściastych.
Odwiedziłem dwa okazałe buki, które opisałem szczegółowo w zeszłym roku. To “Opiekun” i “Brat Opiekuna”. Zostały zaznaczone do wycięcia, ale jeszcze trwają. Może jednak odstąpiono od ich wycięcia? Oby…
Z grubej warstwy bukowych liści i jednak w znacznym skąpstwie życia roślinnego w buczynach, wyłaniają się zawilce i inne badylki krótkiego, wiosennego żywota. Jakże cieszą oko, po kilku miesiącach widzenia szarości! ;))
Mimo coraz szybciej rozkręcającej się wegetacji i wiosny, młode buczynki wciąż bardziej listopadowo wyglądają aniżeli wiosennie. Mocno kontrastują swoimi barwami na tle zielonej sośniny.
Ktoś przybił “piątkę” z drzewem, zaznaczając to farbą na korze buka. Materiał dowodowy wskazuje, że była to prawa ręka, chociaż buk rośnie po lewej stronie leśnej ścieżki. ;)) Odwiedziłem też część starych buczyn przy torach.
Nie napisałem jeszcze, że w bukowińskich lasach jest przeraźliwie sucho. Tak – przeraźliwie. Nie piszę tego nad wyrost, bo tak właśnie jest. Mamy gorszą sytuację hydrologiczną niż w analogicznym okresie 2018 roku. Nie napawa to optymizmem… ;((
Niektóre miejscówki prawdziwkowe, przeszły duża metamorfozę, dzięki której, teren został “oczyszczony” z nadziei na grzyby. Gospodarka leśna wre. Krótki żywot buka zwyczajnego, gospodarczego…
A rosły tam takie dorodne, grube okazy borowików… Nie ma co się nakręcać. To ryzyko “zawodowe” każdego grzybiarza. Musi się liczyć z tym, że kiedyś jego miejscówka wejdzie w okres rębny i tyle. Smutne “tyle”. ;((
Część mojej, piątkowej wycieczki, prowadziła przez bukowiński tunel/mostek, który stanowi ważny punkt odniesienia w bukowińskich lasach.
Tym razem, nie przechodziłem na jego drugą stronę ponieważ celem były m.in. lasy wokół Goli Wielkiej, gdzie rośnie kilka okazałych buków.
Niemniej perspektywa leśnej, piaszczystej drogi za tunelem musiała zostać sfotografowana bo coś w sobie ma. Fotka z użyciem “delikatnej sepii” dodała odrobinę tajemniczości.
Kilka krętych dróg prowadzi do Goli Wielkiej. Esy floresy, klimatyczne i miłe dla oka oraz do fotografowania. Przy takich dróżkach “pochowało” się kilka sędziwych buków, które zacznę prezentować od połowy czerwca.
To niektóre z nich, chociaż te akurat z powyższych zdjęć, nie będą opisywane ponieważ nie spełniają moich indywidualnych kryteriów, aby umieścić je w cyklu, ale i tak są warte podziwiania i – rzecz jasna – ocalenia.
Te kadry oczarowały mnie. Na przodzie młode, zielone sosny, trochę dalej, jeszcze w jesiennym ubraniu, młode buczyny, a na “plecach” wiosenne nawoływanie brzóz i modrzewi. Po południu, cumulusik wykluł się nad lasami, który w trybie “dramatycznej tonacji” dał niesamowity klimat.
No i Gola Wielka oraz “autostrada” z kotem. Tak, jak w listopadzie zeszłego roku na Wydziernie, przywitał mnie radośnie kot, tak i teraz, mruczenie i łaszenie się wiejskiego “tygrysa” zaszczyciło mnie na Goli Wielkiej. Głaskanie zajęło mi wiele minut. Pieszczoch nieprzeciętny. ;))
Nieco leniwy, ospały, ziewający i miauczący, ale – gdy trzeba – to szybki, z kocią gracją i elegancją. Był bardzo ciepły, chyba długo wygrzewał się lub drzemał w promieniach wiosennego Słońca.
Chciał iść ze mną, dał się wziąć na ręce i spałaszował mi trzy kanapki. ;)) Niech mu będzie. Na kocie zdrowie! ;))
Ponoć zwierzęta wyczuwają intencje i charakter ludzi i raczej unikają tych, co do których nie są przekonani. Wiem, “posłodziłem” sobie, że jestem “równy gość”. Bo jestem. Chodzę w pozycji pionowej, wyprostowanej, czyli jestem “równy gość”. ;))
Po Goli Wielkiej i “zanurkowaniu” na dwie godziny w rezerwacie, obrałem kierunek na Bukowinę. Było po godzinie 16:30, czyli jeszcze przed godziną 17-stą. Mogę też napisać, że było 90 minut do godziny osiemnastej i 150 minut do godziny dziewiętnastej. ;))
Niżej świecące Słońce, rozpoczęło taniec leśnej magii w wiosennej aurze niepojętego piękna i przenikającej głębi. Zrobiło się arcy-doniośle. Królowa Wiosna zarzuciła warkoczem barw i dmuchnęła z ust ciepłem kwietniowego powietrza.
Ukryta moc leśnego eliksiru, zaczęła się wylewać ze wszystkich stron, przy koncercie najrozmaitszych, ptasich stworzeń, zamieszkujących las. Tu trzeba było wyraźnie zwolnić tempo wycieczki, aby wchłonąć przekaz lasu.
Bukowina jest jedna, ale inna niż zawsze. Być może to moja gra słów. Ale w tej grze, toczy się najprawdziwsza historia miejscowości, której poznanie jest ogromnym wyzwaniem, wymagającym poświecenia, czasu i otwarcia się na to, co łatwo można przeoczyć.
Są w niej ukryte miejsca, w których dzieją się wielkie rzeczy. Niesamowite, wyjątkowe, niezgłębione. Bukowina “rzuciła” na mnie kwietniowy czar. Przygotowuje mnie na dalszy postęp wiosny i jeszcze większą hipnozę.
Kiedy minie kwiecień, lasami zacznie “rządzić” gotyk i barok. Bukowina dała mi to wyraźnie odczuć, a kropką nad “i” był niezwykły i uroczy zachód Słońca, który podziwiałem, częściowo wracając na stację, a częściowo – jadąc już pociągiem do Wrocławia. ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Cześć Paweł
Przeczytałem i obejrzałem z wielką przyjemnością i tęsknotą za tymi lasami. Wszystkie miejsca z fotek rozpoznaję 😉
Co prawda nie przekroczyłeś Rubikonu mostka/tunelu, ale mam nadzieję że chociaż wykonałeś rutynowe w tym miejscu tupanie (wiesz o co chodzi ;)) )
Kotek super! Każdy kto kiedykolwiek w życiu miał jakiekolwiek zwierzę, temu na zawsze zostanie na zwierzęta wrażliwość, a wiem że kota w domu miałeś 😉
Czytając trochę się zdziwiłem że nic nie piszesz o tych pniach po wyciętych drzewach, widocznych za kotkiem, ale doczytawszy do końca, wczuwając się w klimat Twojej wycieczki, zrozumiałem, – jest coś takiego jak “wymowne milczenie” Czasami się przydaje, gdy słów brak….
Pozdrawiam
Cześć Krzysiek! 😉
Oczywiście, że było z przytupem pod tunelem! Bez tego ani rusz w dalszą drogę. 😉
Te wycięte topole – chociaż szkoda mi ich, były sporym zagrożeniem dla ludzi. Większość z nich była bardzo wypróchniała, często spadały z nich gałęzie, a to jedyna droga, którą chodzą ludzie. Ich przewrócenie się lub złamanie było kwestią czasu. Ta wycinka akurat jest uzasadniona, tylko brakuje mi nasadzeń zastępczych, które powinny być dalej od drogi. Może jeszcze posadzą.
Chociaż wymowne milczenie, też tu jest obecne, pozdrawiam. 😉
WitajcieTowarzyszu Pawle:)
Bardzo fajny artykuł i jak zwykle ładne fotki. Szkoda, że póki co nie mam jak urwać się do lasu. Strasznie dużo się wokól nas dzieje po prostu:) Na szczęście nie jest to nic złego. No ale z drugiej jednak strony nie będę aż tak łagodny w ocenie jak Towarzysz Krzysiek z Lasu.
Grzywna w wysokości 1000 ml napoju chmielowego musi zostać na Was nałożona:) Za co zapytacie? Ano za korupcję i przekupienie naszego Tygrysa Służbowego. Toż my go po trzymamy aby łapał myszy a nie obżerał się Lenartowymi kanapkami:)
Serdecznie pozdrawiam
Darz Grzyb Przyjacielu:)
Cześć Wojtek. Dzięki serdeczne! 😉
Grzywna przyjęta, chociaż swoją drogą to jak szkoliliście tygrysa, skoro dał się przekupić? 😉
Wasz liberalizm odstaje nieco od konserwatywnej ideologii partii i dlatego jako grzywnę nakładam obowiązek zdradzenia mi informacji o platanach, która mają być grubsze od tego, którego ostatnio opisywałem. 😉
Darz Grzyb! 😉
I jeszcze jedno Towarzyszu
Stosowne materiały szkoleniowe nt Tygrysów Służbowych zostaną Wam przesłane na Waszą skrzynkę. Tutaj niestety nie mogę wklejać zdjęć.
Pozdrawiam serdecznie
Darz Grzyb
Zdjęcia przyjęte, dzięki, odpiszę wieczorem. 😉