Skip to content
Lipcowo-jagodowo-grzybowo.
1 lipca 2017 roku. Połowa roku za nami. Czy ktoś ogarnia ten pęd czasu? Mi z tym coraz bardziej kiepsko idzie. Zdecydowanie za szybko ucieka czas. Dopiero Sylwester, dopiero wiosna. Teraz już lato w pełni z majestatycznie piękną, leśną szatą. Przywitanie nowego miesiąca nastąpiło w lesie. To najlepsze miejsce dla takiego dziwoląga jak ja. ;)) Z rana bezchmurnie. Przywitał mnie błękit lipcowego nieba po rześkiej nocy, poprzedzonej dzień wcześniej opadami deszczu. Las uwolnił tysiące zapachów.
Plan wycieczki był następujący. Z rana przejrzeć kilka miejsc grzybowych i wykorzystać piękną pogodę do zrobienia fotek, bo po południu miało się zachmurzyć i zacząć padać. Po wykonaniu tej części planu, chciałem zaszyć się na wiele godzin w sosnowych borach celem zbioru przepysznych jagód. Na początek skraje lasów. Tam można spotkać prawdziwki, ceglasie, kanie, maślaki i inne, cenne gatunki grzybów. Rzecz jasna – nie wszędzie one rosną, a tylko w niektórych miejscach. Poza wspaniałymi widokami, nic grzybowego z mojego asortymentu nie znalazłem.
Za to gęba ucieszyła mi się na widok licznych kałuż w lasach. Do tej pory mam traumę po 2015 i częściowo 2016 roku, kiedy lasy pogrążały się w wielotygodniowej suszy. Dlatego każdy deszcz i kałuża budzą we mnie bardzo pozytywne emocje. No i leśne “dywany perskie”, czyli wszelkich gatunków mchy, nasiąknięte deszczówką w blasku słonecznych promieni. Widok, zapach i wrażenia – niepowtarzalne. Czy można zachwycić się leśnym mchem? Można. Nawet bardzo. Ta soczysta zieleń działa na mnie niezwykle kojąco. ;))
Leśne drogi i dróżki. Jakże symboliczne, tajemnicze… Każdy człowiek idzie własną drogą, której imię to życie. W lesie jest podobnie. Może przejść tysiąc osób i każdy idzie swoją jedyną i niepowtarzalną drogą, pomimo, że często krzyżuje się ona z drogami innych ludzi. Takie drogi, jak te na zdjęciach lubię najbardziej. Niezbyt szerokie, nieco zarośnięte i przede wszystkim pozbawione asfaltu, betonu, sztucznego żwirku i tłucznia. Niestety, na Wzgórzach Twardogórskich kilka takich uroczych dróg, przepoczwarzono na te mniej przeze mnie lubiane.
Bukowińskie lasy są dosyć zróżnicowane i oprócz przewagi sosnowych borów, rosną tam buczyny, grabiny, olsy lub dębiny. Przeszedłem przez odcinek lasu grabowo-bukowego ponieważ tam w letnich miesiącach można znaleźć koźlarze grabowe, które w młodym stadium są bardzo dobrymi grzybami. Starsze szybko rozczłapują się i robaczywieją. Niestety, ani jednego, grabowego kozaczka nie spotkałem. Czegoś im jeszcze brakuje do pobudzenia wzrostu owocników. Na drugim zdjęciu – obok grabiny jest tzw. “wydmowa droga”. Idąc nią, można odnieść wrażenie, że idziemy nad morze. ;))
Jedna z bardzo nielicznych ambon na tym terenie w kolorze zielonym. Chyba dawno nieużywana, bo w środku pająków, pajęczyn i ogólnego bałaganu aż nadto. Postanowiłem ją sfotografować z dosyć zakręconej perspektywy. Wyszło całkiem nieźle.
Jest one umiejscowiona w raczej nietypowym miejscu, bo w środku lasu, a wokół jest bardzo mało otwartej przestrzeni. Kiedyś było jej więcej, ale obecnie, prężnie tam się pnie do góry sektor odnowienia naturalnego lasu (głównie buka).
I przyszedł czas na przejście przez brzozowe alejki, w których kryją się pomarańczowo-żółte kapelusze koźlarzy. Wchodząc w te miejsca, adrenalina zawsze idzie ostro w górę. Wiem, że lada moment na tle soczyście zielonej szaty jagodników, wrzosów i mchów, ujrzę ukochane łby krawców. Co za widok! Zanim zerwę dany egzemplarz, sesja foto i obejście wokół celem sprawdzenia, czy krawcowy jegomość to solista, czy jeden z przedstawicieli jakieś kozackiej familii.
W sobotę ilość krawców była mocno limitowana. Najwięcej, jak do tej pory, nazbierałam ich w połowie czerwca. Tydzień temu było już ich mniej, a ostatnio – jeszcze bardziej z tendencją malejącą. Czyli ten pierwszy mini-punktowy wysypek już się kończy. Niemniej patrząc na dobre warunki wilgotnościowe, można przypuszczać, że za tydzień lub nieco później, ich ilość ponownie się zwiększy. To tylko teoria, bo w praktyce już tak bywało, że w pozornie lepszych warunkach, grzyby nie rosły. Jak będzie w najbliższym czasie? Trzeba ruszyć w teren i sprawdzić. ;))
Najbardziej pozytywnym sygnałem od krawców było to, że pomimo ich niewielkiej ilości, przeważały owocniki młode. Z kapci trafił się właściwie tylko jeden egzemplarz i ku mojemu zadowoleniu – był zdrowy. Grzyby młode to nadzieja, że będzie ich więcej. Sam pękam z ciekawości, czy za tydzień lub dwa, pojawią się one w większej ilości. Mam “kota” na punkcie tego gatunku. Od małego połknąłem krawcowego bakcyla.
W Bukowinie i okolicznych lasach jest sporo miejsc z brzozowymi alejkami. Zawsze uwielbiałem się po nich szlajać. Jako mały dzieciak, jeżdżąc na jagody z ojcem, gdy tylko zobaczyłem brzozowe aleje, zaszywałem się tam i przechodziłem je od początku do końca. Często ojca zaskakiwałem, gdy wychodząc z nich, taszczyłem ze sobą kilka cudnych i wypasionych krawców. ;))
W latach 90-tych w bukowińskich lasach, koźlarzy pomarańczowo-żółtych było znacznie więcej. Długo zastanawiałem się, dlaczego obecnie trzeba się więcej nachodzić i natrudzić, aby odnaleźć dobre miejscówki na krawce. Jedną z odpowiedzi może być przebudowa struktury lasów. Wiele alejek brzozowych mocno wyrosła i została przerzedzona przez wykonywanie tzw. trzebieży. Koźlarze preferują młodsze drzewostany, rosnące bardziej w zwarciu. Część miejscówek została też całkowicie wycięta. Na szczęście brzozy rosną szybko i w miejscu, gdzie leśnicy dokonali już nasadzeń, za kilka lat, krawce powinny wrócić.
Za to coraz śmielej pokazują się kurki. Czyżby szykował się wysyp? Wszystko na to wskazuje. Z kurkami w bukowińskich lasach też jest znacznie słabiej niż kiedyś. Bywały lata, że podczas jednej wycieczki, potrafiłem nazbierać ich nawet 10-12 kilogramów, co w przypadku tego drobnego i lekkiego gatunku jest wybitnym wynikiem. W ostatnich latach 2-3 kg to już mega zbiór. W sobotę nazbierałem ich około 35 dkg. Oczywiście, gdybym cały dzień chodził tylko za kurkami, zbiór na pewno byłby pokaźniejszy. Marzy mi się jeden, solidny zbiór kurek. Może w najbliższym czasie zmierzę się z tym wyzwaniem?
Rosną jeszcze wiosenno-letnie borowiki usiatkowane. Gatunek piękny i bardzo smaczny. Niestety, nie było mi dane wziąć ani jednego okazu. Wszystkie podpisały kontrakt na drążenie klimatyzacji przez larwy robaków. ;)) Z tym gatunkiem to jakaś zmora. Odkąd sięgam pamięcią, znalezienie większej ilości zdrowych borowików usiatkowanych graniczyło z cudem. Sucho, mokro, zimno, gorąco. Nieważne. Zawsze większość była z robalami. Ten robaczywy trend jest kontynuowany. Przynajmniej w tych lasach.
Jeszcze bardzo szybki przegląd gatunków, których nie zbieram, a które można spotkać. Muchomory rdzawobrązowe, czerwieniejące, krowiaki aksamitne, podwinięte, liczne gołąbki, goryczaki żółciowe lub sromotniki smrodliwe, które potrafią przytłumić najintensywniejsze, leśne zapachy. Mnie nie zrażają ponieważ “Grzybiarzem jestem i nic, co grzybowe nie jest mi obce”. ;)) Niemniej nie skusiłbym się na zjadanie ich, jeszcze w postaci tzw. czarcich jaj, które są zbierane i pałaszowane.
Po grzybowych oględzinach, przyszedł czas na skubanie jagód. Są miejsca, gdzie jest ich dużo. Jeszcze nie osiągnęły rozmiaru XXL, ale niewiele im już do niego brakuje. Korzystna pogoda powinna pozytywnie wpłynąć na puchnięcie leśnych, jagodowych rarytasów. W drodze powrotnej, przechodziłem m.in. obok bukowińskiej chlewni, naprzeciwko której spotkałem stadko owiec i trzy kozy. Niczym juhas na bacówce HEJ! ;))
Pierwszy dzień lipca przywitał mnie klarownym błękitem nieba, a pożegnał ołowianymi chmurami burzowymi z pomrukiwaniem cumulonimbusa. Czyli prognozy pogody sprawdziły się. Złapała mnie nawet krótka ulewa, ale rdzeń opadowy wyraźnie przeszedł obok. Lipiec wystartował w bardzo pożądanej przez mnie scenerii. Mokro, ciepło, ale nie upalnie, z dużą ilością jagód i grzybami na kilka dobrych sosów. Myślami już jestem w lesie, tak jak zawsze zresztą…
Darz Grzyb! ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Witaj Paweł:)
Przyjacielu jak czytam ten Twój opis to dla mnie są to wręcz męki Tantala. Opis jak zwykle piękny, zdjęcia też tylko co z tego jak póki co nie mogę się wybrać do Bukowiny. No może za tydzień? Powinno pokazać się już więcej grzybów no i będzie więcej dojrzałych jagód.
Serdecznie pozdrawiam:)
Darz Grzyb Paweł:)
Witaj Wojtku! 😉
Jagód dojrzałych już jest full. Gorzej z ich wielkością. Przeważają te w średnich rozmiarach. Ale za cały dzień można sporo naskubać. Z grzybami – musi dobrze popadać. Ale nawet, jak opady będą solidne to prognozowana fala upałów po 17 lipca nie daje zbytniej nadziei na większe grzybnięcie. Zobaczymy, jak to się poukłada.
Serdeczności. 😉