Skip to content
Majowe endorfiny Bukowiny.
31 maja 2022 roku. Zdążyłem z wycieczką do Bukowiny, zanim rozpoczęło się meteorologiczne lato. Na grzybowych portalach internetowych wieści ludzie niosą, że tu i ówdzie pierwsze ceglasie, usiatki i kozaki są znajdowane w leśnym runie. Czy będą w Bukowinie? Czy znajdę chociaż jeden kapelusz osadzony na trzonie w pachnącej ściółce? Mieszane mam uczucia. Deszczu tu jednak mało padało, poza tym intuicja podpowiada mi, że bukowińskie grzyby jeszcze śpią. Nieważne. Trzeba swoje przedreptać, poszperać po leśnych zakątkach i sprawdzić.
Ale co tam grzyby. Sam marsz przez tereny Bukowiny to jest to! Majowe Bukowiny endorfiny uaktywniły się, gdy tylko postawiłem stopę na stacji. Tradycyjnie przez chwilę zastanawiałem się, w którą stronę pójść? Ostatnio szedłem na Pawłów. W okolicach Wydzierna włóczyłem się w marcu. Wiem! Dawno nie szedłem wzdłuż torów.
A więc marsz! Wycieczka rozpoczęta, głowa paruje od radości i ciekawości, co tam się w lesie dzieje?! Zanim do niego dojdę, będę podziwiał panoramy i krajobrazy Bukowiną malowane, Bukowiną natchnione, w kadrze przez mnie uchwycone. Majowe, soczyście zielone, wiosną oszołomione!
Pagórki, wzniesienia, dołki, rowy, głębia przestrzeni, zboża, lasy, pola, łąki. Wszystko tu jest, czego dusza zapragnie! Na niebie białe kłębuszki leniwie się przemieszczają, opadów żadnych nie dają.
Idę tam, gdzie jest wszystko, czyli do lasu. Nie potrzebuję tuzina psychologów i psychiatrów, religijnych guru szuru buru, doradców, wróżek, wróżbitów, pocieszycieli, bioenergoterapeutów i wszelkich innych istot, do których tak wielu współczesnych ludzi lgnie, jak muchy do lepy.
Prawdziwa energia, najszlachetniejsze wartości, czyli te uniwersalne i dobre znajdują się tu. W przyrodzie, natomiast las jest miejscem wszelkiego oczyszczenia i odnowienia. To stara i święta prawda, często ukrywana przez coraz liczniejszych “odnowicieli ludzkich dusz”, którzy każą sobie sowicie płacić za głoszone przez nich “prawdy”.
Bukowińskie lasy, chociaż wielokrotnie przeobrażane przez człowieka i jego gospodarkę leśną, wciąż posiadają ten niezwykły magnetyzm i energię, której nie można wyrazić żadnymi słowami. To jest coś, co się po prostu czuje wszystkimi zmysłami.
Bo jak mam wyrazić i opisać uczucia, które mi towarzyszą na najwyższych wibracjach serca? Nie da się. Można posiłkować się poezją, pięknymi słowami, wzniosłymi porównaniami, tyle, że to zawsze jest teoria. Praktyka duchowego wchłaniania lasu jest nie do opisania, dlatego gdy ktoś mnie pyta, jak się zrelaksować, przemyśleć pewne sprawy, decyzje, itp., odpowiadam bardzo prosto – IDŹ DO LASU!
W lesie staraj się patrzeć wszystkimi zmysłami, sercem i duszą. Oglądaj, podziwiaj i wyciągaj wnioski ze wszystkiego co zaobserwujesz. Może inspiracją będzie żuk toczący kulkę strawionego pokarmu przez grubego zwierza, może dzięcioł walący z impetem głową w pień drzewa, albo wędrujące mrówki wzdłuż leśnego duktu.
Czasami będzie to kwiat rumianku pachnący świeżością lub kępka grzybów rosnących na ściętym pniaku drzewa. Zainspirować może nas wszystko co widzimy, słyszymy i czujemy w lesie! Las jest genialnie prosty i skomplikowany zarazem. Tak, jak ludzkie życie i losy. Las jest życiem, czyli wszystkim.
Tyle, że ludzie coraz częściej gubią się, szukają kaznodziejów i przywódców duchowych funta kłaków niewartych, podczas, gdy prawdziwa moc i energia dla osobistych przemian znajduje się tu. W lesie. Kult pieniądza oraz braku poszanowania wszelkich zasad, wypłukują w nas pierwotne przywiązanie do przyrody, w tym zasadę czerpania z jej zasobów w sposób zrównoważony. Las rozpatruje się pod kątem biznesowym, jako coś, co ma dostarczyć drewna, płodów runa leśnego, aby w konsekwencji dać zysk. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce na równowagę, wdzięczność i szacunek?
Coraz częściej ich nie ma. Są również wypłukiwane przez konsumpcję i myślenie “chcę mieć wszystko tu i teraz”. Ludzi uwrażliwionych na przyrodę, patrzących na las jak na Świątynię Najwyższego Dobra lekceważy się i ośmiesza. Wyszydza i piętnuje. Takich to oto czasów dorobił się głupi człowiek… Głupi, ponieważ bez lasu przepadnie. Natomiast bez przyrody, ale zdrowej przyrody zdechnie.
Tymczasem majowe endorfiny Bukowiny rozlały się obficie po moim ciele. Cały las stał się jedną wielką endorfiną na horyzoncie i w przestrzeni, czyli wszędzie, gdzie okiem nie spojrzeć. Sprawdziłem kilka stałych miejscówek grzybowych, zwłaszcza na krasnoborowiki ceglastopore. Wszystkie były puste, chociaż ja i tak miałem już pełno. Nie w koszyku, ale w głowie. Pełno wrażeń i radości z oglądania leśnych wspaniałości!
Przeszedłem przez brzozowe alejki. Aż coś mi się zrobiło na myśl, że może gdzieś czai się koźlarz pomarańczowożółty. Jednak las wlał mi do duszy kielich wstrzemięźliwości, żebym już kompletnie nie zgłupiał i nie podarował mi ani jednego grzyba.
Kiedy idę przez najbardziej reprezentatywny fragment alejek brzozowych, to czasami mam wrażenie, że płynę po leśnym okręcie wśród zielonego morza traw, paproci i krzewinek borówki czarnej, które rozpościera się wokół drzewek z biało-czarną korowiną.
Po ich przejściu zachwycam się rzadkim, przetrzebionym lasem sosnowym, na którego “plecach” rośnie jeszcze młodszy las. Piaszczyste ścieżki prowadzące w siną leśną dal! Lato za pasem, wkrótce zacznie się sezon jagodowy, w którym będę podążał właśnie takimi ścieżkami. Czekam na to z utęsknieniem!
W mrowisku tętni życie, praca wre. Sznury mrówek wędrują od mrowiska i z powrotem. Ktoś położył kamień na słupku oddziałowym, ja go sfotografowałem. Świadkiem tego były pędy młodego buka.
Dochodzę do obniżenia terenu i szczególnego miejsca. Rośnie tu dużo starszych drzew, wszędzie unosi się przyjemny zapach i rześki oddech lasu. To Prądnia Goszczańska, jeden z kultowych dla mnie cieków wodnych w tych lasach.
Zdziczały, wije się, meandruje, spontanicznie wylewa, częściowo chowa za ścianą zieleni roślin lubiących wilgoć. Idę wzdłuż niego i dochodzę do jednego z Leśnych Stawków koło Goszcza. Tego mniej znanego i powierzchniowo mniejszego. Większy pokazywałem przy okazji innych bukowińskich wypraw.
Cisza, spokój, zwierciadło lasu w lustrze wody dla ochłody. Miejsce zacne i urokliwe. Jaki spokój emanuje od wody, która stoi w miejscu. Daj jej tylko możliwość swobodnego opadania w dół, a pokaże ci swoją siłę.
Za stawkiem odwiedzam kikut leśnego Enta, którego lata temu połamały i powaliły żywioły wiatru. Na tle żywej natury figuruje martwa natura, ale nie tak do końca martwa.
Jak mu się bliżej przyjrzymy to dostrzeżemy mchy, porosty, owocniki grzybów, ślady żerowania owadów i działalności ptaków. Tu ciągle się coś dzieje.
W jego wnętrzu na pewno znajduje się liczne życie wielu organizmów. Tak działa las. Przerabia materię przez całą dobę, 365 dni w roku, chociaż z różnym natężeniem. Nawet w zimie, kiedy przyroda śpi, działalność lasu nie ustaje, tylko zmniejsza on swoją moc.
Zataczam szeroki łuk, ponieważ postanawiam wykonać stały rytuał wyprawy w tych rewirach, który ma miejsce pod tunelem. Zanim do niego dojdę, przechodzę przez kolejne dywany leśnych wspaniałości na bukowińskiej włości. Mijam pięknie pomalowanego mchami na pniu buka.
Jest i tunel. Jedna droga, ale dwie jej strony. Jeden tor kolejowy, ale dwa kierunki. Również tunel jeden, ale dwie jego strony. Wszystko niby po jeden raz, ale jednak po dwa razy. Bukowiński las szlakiem kolejowym podzielony, znam jego obie strony. ;))
Rytuał tupania i samego do siebie gadania wykonany, mogę przejść na drugą stronę, której ścieżki prowadzą do królewskiej krainy Bukowiny. ;)) Przy drodze leży konar dębu, którym czule zaopiekował się grzyb.
Przeszedłem przez fragment buczyn, żadnego grzyba rurkowego nie znalazłem. Dość dużo buczyn w ostatnich latach jest mocno przetrzebionych przez gospodarkę leśną i życie grzybowe w nich zubożało.
Niektóre bory sosnowe również idą pod piłę. Miejscami wiszą jeszcze zakazy wstępu do poszczególnych wydzieleń. Takie już są koleje losu gospodarczego lasu.
Składy drewna wydzielają piękne zapachy drewna, chociaż to drewno chyba się już ciut przeleżało, bo sinizna je dopadła, czyli grzyby. To jest to, o czym pisałem wyżej. Las działa przez całą dobę przez różne organizmy i procesy.
Tak pięknie pożegnałem maj w lasach Bukowiny. Pod koniec wyprawy zachmurzyło się, ale opadów nie było, a te są bardzo potrzebne dla prawidłowego rozwoju roślin. Wracam do myśli przewodniej, którą warto zapamiętać. W LESIE JEST WSZYSTKO. ;))
Po wyjściu z leśnej Świątyni i naładowaniu się majowymi endorfinami Bukowiny, były jeszcze inne bukowińskie klimaty, np. bukowińska kura i przycmentarne konwalie, które już przekwitły.
Było też oczko wodne i odbity w lustrze wody domek oraz klimaty w pobliżu stacji kolejowej w wiosennej szacie.
Ponownie spojrzałem na panoramy krainy Bukowiny i ponownie otrzymałem przyrodnicze endorfiny. Tylko Bukowianina żal, którego łysa korona wystaje nad zbożami.
Była również aleja jesionowa i kocie łby prowadzące na stację. Tu zawsze emanuje dobra energia Bukowiny.
W pobliżu stacji połacie kwiatów, a na nich liczne owady. Wiosenna żarówa jaskrawości żółtych barw onieśmiela i cieszy. Coś pięknego!
Jałowiec Kolejarz daje radę. Złamał się, co pokazywałem w relacji z marcowej wyprawy, na szczęście obłamany fragment, wciąż jest zasilany w wodę i składniki odżywcze, o czym świadczą jego zielone liście.
Klon Bukowianin dogorywa, liście wypuściły nieliczne pędy z dolnych warstw korony, natomiast towarzyszka lipa uschła całkowicie. Sprawa otrucia drzew wciąż jest niewyjaśniona.
Tymczasem w kalendarzu mamy już czerwiec. A więc nadchodzi czas wielkich bukowińskich wypraw i wchłaniania czerwcowej endorfiny Bukowiny.
DARZ GRZYB! ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies