Aktualności Grzyby Las Perły dendroflory

Marcowe zalesienie ducha.

MARCOWE ZALESIENIE DUCHA

Nareszcie! Po ponad dwóch miesiącach leśnej abstynencji, zorganizowana grupa leśnych fanatyków w osobach Krzysztofa, Leszka i oczywiście mnie, zawitała w pochmurny i wietrzny poranek do najbardziej kultowej miejscowości w kraju, tj. Bukowiny Sycowskiej. ;)) Gęby ucieszone pomimo ostrzeżeń meteo, że będzie mocno wiać od niżu wtórnego. 

Co tam dla nas jakichś “niż wtórny”, skoro włączyły się nam pierwotne instynkty ludów, dla których las był domem, schronieniem, spiżarnią i generalnie całym życiem. ;)) Doskonale znane nam widoki bukowińskiego krajobrazu, zatarły jakiekolwiek momenty zwątpienia, że może wybraliśmy złą datę wycieczki. Na wyprawę do lasu nigdy nie ma złej daty. ;))

Jedną z uroczystych ceremonii, na którą można liczyć w Bukowinie to rytuał obszczekania przez wiejskie kundelki, które są mocne w pysku na odległość i za nic nie dadzą do siebie podejść. Dają dyla, gdy tylko człowiek zacznie iść w ich stronę. Niemniej z daleka, wyraziście oświadczają skrzekliwym szczekaniem, że to ich teren. ;)) 

Na powyższej fotce widać sesję “chał, chał”, którą Krzysiek wykonuje z władcą terenu wokół chlewni. Widać też odległość, z której kundelek “straszy” przechodniów. ;)) Urocze są te pieski – charyzmatyczni strażnicy włości. ;))

Główny cel wycieczki to oczywiście bukowińskie i okoliczne lasy, w których chciałem zaprezentować moim towarzyszom kilka wyjątkowych drzew, które opisuję w cyklach pereł dendroflory Wzgórz Twardogórskich. Wybrałem jedną z “klasycznych” już tras, ciągnących się m.in. do Goli Wielkiej.

Po kilkunastu minutach od wejścia do lasu, Leszek znalazł tajemniczy przyrząd do mierzenia… no właśnie. Nie wiemy czego? Podziałka kończyła napisem “STOP“. Leszek postanowił wziąć ów przyrząd ze sobą i w domu rozkminić jego zagadkę i użyteczność. Natomiast podczas wycieczki, spełnił on rolę wskaźnika, która szczególnie była przydatna przy tablicach edukacyjnych Lasów Państwowych.

W bukowińskich lasach, dzików wszystkich nie rozstrzelano w związku z afrykańskim pomorem świń, czego dowodem były świeże buchtowiska. Na Goli Wielkiej, kolejny kundelek dał wyraz swojej obecności i dominacji za płotem. Mówiąc “piesiej” – chciał nas przegonić gdzie pieprz lub szczaw rośnie. ;))

Ale musiał przez parę minut znieść naszą obecność ponieważ oglądaliśmy “Golanina” – jeden z piękniejszych dębów szypułkowych na terenie Goli Wielkiej. Wprawdzie rośnie on tuż przy rezerwacie, nie weszliśmy dalej, chociaż mnie, dość mocno korciło, aby tam iść.

Rezerwat zasługuje na odrębną wyprawę ponieważ, pomimo jego niewielkiego obszaru (12 ha), dzieje się w nim tyle, że 3-4 godziny potrzeba, aby spokojnie obejrzeć większą część jego unikatowości. Będzie on celem odrębnej wyprawy. Za to za rezerwatem, odwiedziliśmy “patriarchalną” dziką gruszę polną o obwodzie pierśnicowym 332 cm.

Grusza ta, ma na swoim pniu “wyrytą” większość doświadczeń i przeciwności, jakie mogą spotkać drzewo podczas jego życia. Od wichur i podpaleń, po grzyby, patogeny i obgryzanie przez zwierzynę. Jej wnętrze to dendrologiczna agonia. Za to na zewnątrz, zieje od niej niespożyta chęć i wola życia.

Idąc szosą dalej, spotykamy kolejne, fascynujące drzewo – “witającą” lipę drobnolistną o obwodzie pnia wynoszącym 359,50 cm z kilkudziesięcioma gniazdami jemioły, których praktycznie nie widać, gdy drzewo znajduje się w stanie pełnego ulistnienia.

Drzewo rośnie w reprezentatywnym, otwartym miejscu, gdzie z daleka, wyraźnie widać jego potęgę i moc, chociaż – jak na lipę i rozmiary, które potrafią osiągnąć te wspaniałe drzewa, “witająca” lipa jest co najwyżej średniakiem. ;))

Za to jej siostra, rosnąca niecały kilometr dalej to już krajowa ekstraklasa lip drobnolistnych. Byliśmy mocno poruszeni, że za moment, odwiedzimy drzewo, w którym skumulowała się dendrologiczna Księga tysiąca i jednej nocy.

Po raz kolejny, nie jestem w stanie opisać tego, co widzę i czuję, patrząc na to arcydzieło mistrzyni rzeźbiarstwa, której na imię Przyroda. Na każdym centymetrze sześciennym tej lipy, można oczytać inny wątek opowieści. 

Chaos w doskonałości, czy doskonałość w chaosie? Nie tylko człowiek posiadł umiejętność rzeźbienia w drewnie lipy. To sama natura pokazuje nam, które gatunki są łatwiejsze w tej sztuce, a które trudniejsze. Wystarczy dobrze obserwować drzewa.

Krzysiek był wyraźnie onieśmielony cudem natury, a ja chciałem zrobić mu zdjęcia z ukrycia, aby pokazać naturalność i spontaniczność, towarzyszącą oglądaniu przyrodniczego działa sztuki. ;)) Udało się. Pamiątka jest.

Leszek także zachłysnął się potęgą Jej Wysokości i Szerokości Baśniowej Staruszki, a przy okazji, wypatrzył jakieś grzybki, które postanowił uwiecznić na fotografii, korzystając ze smartfona.

Przy Baśniowej Staruszce, zrobiliśmy dłuższą przerwę w wycieczce ponieważ przy takim drzewie nie powinno się przechodzić ot tak, po prostu. Chwila skupienia, kontemplacji, pokory i szacunku dla Matki Natury jest tu jak najbardziej wskazana.

Słońce nieśmiało zaczęło się przedzierać przez chmury, a wiatry jakby osłabły. Niby pochmurno, szaro, ponuro, chociaż nie wszędzie buro. Ale coś się w przyrodzie zaczyna dziać. Nieśmiało, Pani Wiosna zdobywa tereny, najpierw tam, gdzie najcieplej i najsłoneczniej.

Ptaków śpiew coraz mocniejszy i zróżnicowany. W końcu to połowa marca i ornitologiczna część mieszkańców lasów, rozpoczyna wysoko-tonowe koncertowanie dla spragnionych leśnych dźwięków melomanów. ;))

Podczas wycieczki, mogliśmy podziwiać grę kontrastów marcowej odsłony lasu. Z jednej strony szarość i pewnego rodzaju szorstkość, pochmurnego i wietrznego krajobrazu, a za chwilę, gdy promienie słoneczne przeszyły jeszcze goły las, od razu robiło się cieplej i przyjemniej na duszy. ;))

Czarne gałęzie na tle próbującego się topornie przebić Słońca i krańce złowieszczej chmury, z której tak naprawdę nic złowieszczego nie wylatuje. Takie ostatki zimnej i ciemnej pory roku lub ostrzeżenie “ja tu jeszcze wrócę”. W listopadzie. ;))

W lasach gospodarczych, pozyskano sporo drewna. Drzewa już w większości zawleczone na skład drewna, oznaczone, ponumerowane i ocechowane. Codzienność w drzewnych plantacjach.

Kiedyś, kiedy mniej rozumiałem gospodarkę leśną, wpadałem w stan złości i gniewu, że po raz kolejny wycięto “moje” miejsca na jagody czy grzyby. Teraz wiem, że nic nie trwa wiecznie, a zgodnie z filozofią Wabi-Sabi, trzeba mieć na uwadze to, że wszystko co mamy i widzimy, dane jest nam tylko na jakichś czas a nie na wieczność…

Jednak w środku duszy, zostaje pewien smutek po wyciętym lesie bo wiem, że chociaż leśnicy w jego miejsce posadzą nowy las i za wiele lat, stanie się on ponownie sporym, wyrośniętym lasem, to mnie już nie będzie…

Tablice edukacyjne LP o funkcjach lasu, trochę też o łowiectwie i grzybach. Garść informacji w pigułce. To było to miejsce, w którym dziwny przyrząd mierniczy, znaleziony przez Leszka, mógł posłużyć jako wskaźnik podczas krótkiej lekcji o lesie. ;))

“Słuchaj Krzysiek” – rzekł Leszek. Krzysiek i tak słuchał, ale Leszek powiedział “słuchaj” tak na wszelki wypadek. ;)) “To pieczara, a to rydz. A tu olszówa, czyli nic. Zbieraj to, co zjadliwego, a unikaj trującego. Próby smakowej na blaszakach nie rób, bo zlecenie darz grabarzom. Generalnie to jedz same borowiki – będziesz mieć świetne wyniki”. ;))

Na sam koniec, zostawiłem dendrologiczne danie główne. O ile wszystkie osobliwości świata drzew, które pokazałem Krzyśkowi i Leszkowi, widzieli już kiedyś, podczas innej wycieczki, o tyle wyjątkowego skupiska drzew, głównie sędziwych dębów, rozproszonych na powierzchni 4 ha nie.

DĄBROWA GOSZCZAŃSKA

To unikatowa Dąbrowa Goszczańska, w której rosną wyjątkowe drzewa, tworzące nastrój spokoju, zatrzymania się czasu i wielkiej, duchowo-ezoterycznej zadumy nad potęgą, tajemnicą, bytem i duchem lasu.

Specjalnie wybrałem taki rodzaj wejścia do Dąbrowy, aby stopniować dendrologiczne emocje, pokrótce opowiadając moim towarzyszom, czym jest to miejsce i dlaczego jest tak wyjątkowe. Weszliśmy do Dąbrowy od strony tzw. Drogi Goszczańskiej, oznaczonej numerem 40. Na początku jest tam niby niepozornie i wydawać by się mogło, że nie znaleźliśmy się w jakimś znamienitym miejscu…

To tylko pozory… Już po przejściu kilkunastu metrów, widać bardziej “rezerwatowy” charakter Dąbrowy, w którym można spotkać większą ilość martwego drewna, niż w tradycyjnym lesie gospodarczym. Uwagę zwracają coraz liczniejsze dęby szypułkowe.

Jeden, powalony przez wiatr, szczególnie zainteresował Leszka, który obszedł go ze wszystkich stron, aż w końcu na niego wszedł. Dębowy trup i żywy człowiek. Taki to obraz uwieczniłem w obiektywie. ;))

Im głębiej w Dąbrowę, tym wspanialsze widoki. Szpalery dębowe robią naprawdę duże wrażenie, a świadomość, że niektóre z nich mają około 300-stu lat, po raz kolejny, automatycznie nakazuje, aby zdjąć czapki z głów przed dębowymi, zacnymi dziadami.

W końcu doszliśmy do najpotężniejszego dębu w Dąbrowie o obwodzie pierśnicowym, wynoszącym 478,50 cm. Przypomniałem sobie koniec maja zeszłego roku, kiedy w ciszy i skupieniu, kręciłem z nim filmik. ;))

https://drive.google.com/drive/folders/1RpraBfCilkb87HpMw0qxaR8rSNQCnmXY

Pomimo dominacji i potęgi dębów w Dąbrowie Goszczańskiej, nie można nie wspomnieć, obejrzeć i zachwycić się wspaniałymi osobliwościami, innych gatunków drzew, min. grabów, które przybrały tu wyjątkowo malownicze formy.

Najbardziej baśniowe graby okupują zewnętrzne krawędzie części wewnętrznej Dąbrowy Goszczańskiej. Nie tylko my ulegliśmy ich urokowi. Myślę, że każdy miłośnik przyrody, a w szczególności tropiciel drzew, byłby tu zachwycony.

Dąbrowa Goszczańska to też co najmniej kilkanaście okazałych sosen zwyczajnych, które jeszcze bardziej wzbogacają różnorodność tej czterohektarowej enklawy i ostoi dendrologicznej.

Niemniej – jak rzekł Krzysiek – stare dęby mają to “coś”, co magnetyzuje, hipnotyzuje, przyciąga, uwalnia myśli i wyższe wartości w ludzkiej podświadomości. Przez pewien czas, sam już nie wiedziałem, co podziwiać, ba zarówno dęby,

jak i baśniowe graby, “zjadałem” oczami, tym bardziej, że w lesie nie byłem ponad 2 miesiące i byłem głodny lasu tak mocno, jak pluskwa jest żądna krwi po roku postu i hibernacji. ;))

W Dąbrowie Goszczańskiej, spędziliśmy dość dużo czasu i pomimo, że nie znaleźliśmy ani jednego prawdziwka czy kozaka, wyszliśmy “obładowani” wrażeniami i natchnieni geniuszem przyrody, który emanuje z tego miejsca. ;))

Jeszcze ostatnie fotki, podziwianie i w końcu – pożegnanie Dąbrowy, której życzyliśmy łaskawości żywiołów, pomyślności pogody i wstrzemięźliwości drwali.

W Dąbrowie znajduje się też stara, zrujnowana ambona myśliwska. Starzeje się wraz z dębami i innymi drzewami. Warto jeszcze wspomnieć, że w runie Dąbrowy Goszczańskiej, coraz śmielej widać, panoszące się młode buki. Czy w przyszłości, w sposób naturalny wyprą z tego miejsca dęby? Wszystko jest możliwe. Natura to żywioł i wciąż nie do końca poznana nieprzewidywalność.

Po Dąbrowie czekała nas jeszcze dość długa droga powrotna, gdzie odwiedziliśmy m.in. kultowy tunel w lesie i kilka innych, leśnych zakamarków. Zgodnie podsumowaliśmy, że wyprawa była bardzo udana, a każdy z nas “zalesił” swojego ducha na jakichś czas, ale żeby tego eliksiru, nie ubyło nam za szybko, trzeba planować następną wycieczkę. ;))

Tymczasem, borem, lasem, DARZ GRZYB! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

6 KOMENTARZY

    • Cześć Krzysiek. ;))
      Cieszę się, że wycieczka się podobała. W planie mam następną, niemniej emocjonującą i z okazałymi drzewami po drodze.
      Do zobaczenia w lesie.
      Darz Grzyb! 😉

  1. Witajcie Towarzyszu Lenart:)
    No tym razem lista Waszych wykroczeń jest tak duża, że niewątpliwie nie wystarczyłoby pamięci komputera żeby je wymienić:)
    Że wspomnę tylko zakłócanie snu Baśniowej Staruszce, przemalowanie przebiśniegów na niebiesko ech szkoda dalej pisać. Tak czy inaczej tym razem zostaliście ukarani grzywną w wysokości 1000 ml napoju chmielowego, która podlega uiszczeniu w dogodnym dla Was terminie:)
    Serdecznie pozdrawiam:)
    Darz Grzyb:)

    • Witajcie Towarzyszu Wojciechu. 😉
      Zapewniam Pierwszego Sekretarza i cały Komitet Zjednoczonej Partii Grzybiarzy, Wędkarzy i Leśników, że grzywna została już zapłacona podczas tej wycieczki i to z dużą nawiązką, na poczet następnych wycieczek. ;)))))
      Pozdrawiam i Darz Towarzysz Boletus Grzyb! 😉

  2. No skoro na poczet dalszych wycieczek to zaliczamy Wam grzywnę, ale to zakłócanie snu Królowej Lip…. zaprawdę powiadam Wam, że marne Wasze widoki jeśli Królowa Lip za karę zakaże kwitnąć lipom i będzie brakować miodku lipowego:)
    Pozdrawiam serdecznie:)

    • Zapewniam Towarzysza Wojciecha, że Baśniowa Staruszka eksploduje kwiatami w czerwcu, nakarmi tysiące pszczół, które wyprodukują wiele litrów pysznego miodu. 😉 Poruszając kwestię kwitnięcia lip i nie tylko lip – w zeszłym roku, dzięki najbardziej ciepłemu kwietniowi w historii pomiarów, a także bardzo ciepłemu majowi, kwitnięcie drzew było jednym z najbardziej spektakularnych, jakie w życiu widziałem. Tylko za mało padało, co zresztą dotkliwie odczuliśmy po pustych miejscówkach grzybowych.
      Pozdrawiam. 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.