Skip to content
Moje zdobycze pociągowe 2016.
(artykuł edytowany i poprawiony w dniu 09.12.2019 r.) Rozpoczął się grudzień. Ostatni miesiąc w roku to przede wszystkim przedświąteczna gorączka, hiper-marketing w sklepach i reklamach oraz przygotowywanie się do sylwestrowego szaleństwa. To także czas podsumowań, zestawień, planowanie celów na Nowy Rok i chęć realizacji tego, czego nie udało się w roku mijającym.
U mnie – poza podsumowaniem całego roku w sferze prywatnej czy zawodowej, należy też podsumować sezon leśny, który – jakby nie było – koniecznie, z mocy ustawy, Konstytucji, zdrowego rozsądku i pasji należy podsumować. ;)) Planuję to zrobić w przyszłym tygodniu. Prawdopodobnie będą to dwie części. Pierwsza (maj-sierpień) i druga (wrzesień-listopad).
Wycinek podsumowania przedstawię dzisiaj, skupiając się wyłącznie na “zdobyczach” pociągowych. Wszystko zaczęło się w roku 2014. Jeżdżąc na wycieczki, wpadłem na pomysł, żeby fotografować to, co widzę za oknem z pędzącego pociągu, a także – będąc w pobliżu, szeroko rozumianego terenu kolejowego.
Efektem tego zamierzenia są różne zdjęcia, na których widać część obrazów, które mam przyjemność oglądać podczas pociągowo-leśnych wojaży. Myślę, że w czasach, kiedy samochód stał się u większości ludzi, jednym z członków rodziny, takie zdjęcia mogą stanowić nie lada gratkę (mam przynajmniej taką nadzieję). Z nostalgią można wrócić do czasów, kiedy FIAT 126p był towarem ekskluzywnym, a jego cena wahała się pomiędzy 60 000 a 100 000 PLN starych złotych. ;))
Pierwsza kategoria zdjęć to fotki zrobione z pociągu. Przeważnie na pełnym gazie. ;)) Nieraz, ryzykując oberwaniem od jakiejś gałęzi lub ochrzanem od konduktora, wychylam się (zachowując względy bezpieczeństwa), żeby coś ciekawego “złapać” do aparatu. Bardzo wdzięcznym odcinkiem na robienie zdjęć z pociągu jest ten pomiędzy Dobroszycami a Grabownem Wielkim.
Pociąg jedzie prawie na całej długości trasy (9 km) w linii prostej. Lekki skręt w lewo ma miejsce dopiero przed Grabownem. Po obu stronach rosną lasy. Są tylko dwie przeszkody dla pociągowego fotografa na wspomnianym odcinku. Pierwsza to właśnie ta linia prosta. Pociąg rozpędza się tam do 110-120 km/h.
Przy takiej prędkości bardzo trudno zrobić jakąś sensowniejszą fotkę. Czasami ma się farta bo pociąg dostaje czerwone światło na semaforze. Na linii prostej widać go z daleka i pociąg zaczyna hamować. Wtedy jest najlepszy czas na robienie zdjęć. Korzystam z takiej okazji, ku zdziwieniu niektórych pasażerów. ;))
Drugą przeszkodą jest sam pociąg, a ściślej – jego rodzaj. Do fotografii pociągowej z wnętrza pokładu, najlepiej sprawdzają się stare rupiecie, obsługiwane przez PKP Przewozy Regionalne. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Bo można uchylić okno i wystawić głowę z aparatem na zewnątrz. W nowoczesnych i bardzo wygodnych jednostkach PKP Intercity nie ma takiej możliwości. Wszystko jest pozamykane (przeważnie działa klimatyzacja).
Nawet, jeżeli istnieje możliwość zrobienia małego lufcika w oknie to nie można tam wsadzić głowy, ani sprzętu. Zatem w nowych jednostkach Pesa Dart pozostaje tylko podziwiać widoki lub wnętrze pociągu. Jeżdżąc najczęściej do Bukowiny Sycowskiej nie mógłbym przegapić okazji, żeby nie zrobić zdjęć z pociągu samej stacji i widoków, które ukazują się oczom w drodze powrotnej. To także bardzo przyjemny odcinek do fotografowania. Pociąg jedzie na nasypie kolejowym. W dole roztacza się panorama na Bukowinę, pola, łąki i lasy. To taka namiastka terenów wyżynnych i pagórkowatych. W wersji mini.
Wnętrze wytłuczonego z ponad 40-letnim stażem pociągu REGIO to też ciekawostka. Widać, jakie “tłumy” jeżdżą teraz pociągami. I pomyśleć, że w latach 90-tych taki widok był abstrakcją, iluzją i niewyobrażalną sytuacją.
Jednymi z ciekawszych zdjęć, które udało mi się zrobić to te z pozycji maszynisty. Wyszła przy tym zabawna sytuacja. Konduktor, zapytany przeze mnie, czy mogę zrobić kilka takich zdjęć, wyraził zgodę. Po chwili zapytał, po co mi takie zdjęcia?
Krótki rys historyczny mojej pasji rozwiał jego wątpliwości. Po chwili stwierdził: “Pan to ma niezłą fazę”. ;)) Na te słowa maszynista wyjął swój aparat i powiedział, że często też ma “fazę” i nieraz robi zdjęcia ze swojego stanowiska pracy, bo można uchwycić coś niezwykłego i ulotnego. ;))
Dobrą okazją do robienia zdjęć z pędzącego pociągu jest drugi pociąg. Pod warunkiem, że są dwa tory. Z tym, na mojej kultowej trasie, jest różnie. Do Grabowna Wielkiego są dwa tory. Później następuje rozwidlenie. Jeden tor skręca w lewo w kierunku do Milicza i Krotoszyna, drugi tor – na prawo do Ostrowa Wielkopolskiego.
Czyli, żeby “złapać” drugi pociąg, trzeba to zrobić do Grabowna. Dalej jest już pozamiatane. Istnieje jeszcze opcja awaryjna w sytuacji niezwykłej presji sfocenia drugiego pociągu. ;)) To tzw. mijanki na stacjach. Jeden tor do Ostrowa od Grabowna to spora odległość. Około 55 kilometrów. Żeby ułatwić przemieszczanie się pociągowych ton żelastwa, na kilku stacjach wybudowano bocznice. Tak jest m.in. w Twardogórze, Bukowinie i Międzyborzu.
Wystarczy tylko upolować okazję, pstryknąć i drugi pociąg ze stanowiska pierwszego mamy w aparacie. Jadąc pociągiem w celach fotograficznych należy zawsze śledzić uważnie, co się dzieje na trasie. Czasami mam tylko kilka sekund, żeby sfotografować coś interesującego.
Gapiostwo lub zawahanie się to bezpowrotna utrata szansy pociągowej fotki na okaziciela. Aparat, którym obecnie robię zdjęcia to OLYMPUS E-PM2. Więcej o nim możesz przeczytać tutaj: https://www.optyczne.pl/217.1-Test_aparatu-Olympus_E-PM2.html Nabyłem go od Autora wielu artykułów na blogu – Macieja Józefowicza, znanego jako TAZOK. Początkowo nieco sceptycznie podchodziłem do nowego sprzętu. Decydowała tu kwestia mojego maniakalnego wręcz przyzwyczajenia do sfatygowanego CASIO EXILIM-Z2300.
Obawiałem się, jak nowy aparat poradzi sobie w moich dziwactwach fotograficznych i czy będzie robić lepsze fotki. Dzisiaj, po testowaniu Olympusa przez cały sezon, koniecznie i z przyjemnością dziękuję Tazokowi za transakcję roku 2016. ;)) Aparat sprawdził i sprawdza się wyśmienicie. Zdjęcia, które obecnie robi Casio, mogą się schować poniżej poziomu grzybni prawdziwków. ;)) Na początku mojej pasji fotograficznej był dobry, ale zostając przy nim (który jest już zresztą w bardzo wytłuczonym stanie), cofałbym się. Tak to już jest w każdej pasji. Należy się rozwijać. Bez rozwoju, zjada się własny ogon, który ma kiepski smak. ;))
Ze zdjęć “pędząco-pociągowych” czas na te, które zrobiłem jeszcze bardziej na okaziciela. Pobliże stacji, gdzieś w lesie, na trasie, w tunelu lub nad nim, z bliskiej i z dużej odległości. Tutaj, fotograficzne pole manewru jest znacznie większe. Nie ukrywam, że przy tego rodzaju zdjęciach, mam zawsze pewien dreszcz emocji.
Słysząc z daleka pociąg, przez moment (bo czasu za dużo nie ma) zastanawiam się, jakie zrobić zdjęcie. Jest to spontaniczna reakcja. Czasami coś skopię kompletnie, czasami wyjdzie coś dobrego. W przypadku tej drugiej opcji, radość jest spora. Można to porównać do znalezienia jakiegoś sporego i zdrowego prawdziwka. ;))
Oczywiście najłatwiej jest, jak pociąg stoi gdzieś pod semaforem. Wtedy można go sfotografować z każdej strony. Dlatego tego typu zdjęcia robię rzadko, tak aby i w tej kategorii coś wrzucić do kolekcji w danym roku. Niemniej, fotka maszynisty, pieczołowicie czyszczącego okno lokomotywy też ma swój urok.
Z reguły maszynisty w ogóle nie widać w 120-tonowej, ogromnej lokomotywie. Zauważyłem, że panowie nadal są dominującą płcią obsługującą lokomotywy. Przez cały sezon nie widziałem żadnej Pani w kokpicie pociągu. Inaczej sprawa wygląda we wrocławskich tramwajach. Tam, płeć piękna, coraz częściej siedzi na pozycji motorniczej. ;))
Pendolino nie miałem jeszcze okazji jechać, czyli jakiegoś porównania obu jednostek w komforcie jazdy nie mogę zrobić. Jedno mogę stwierdzić, że w tych intercitowych nówkach, nieco podobnych do włoskich “Wahadełek”, komfort jazdy jest bardzo duży. Gdyby tak jeszcze można było z niego zrobić fotki przez okno. Ok. Nie czepiam się. ;))
Same lokomotywy pociągów (obecnie najczęściej towarowych) to także historia. Nie sprawdzałem nigdy, ile rodzajów (typów) takich kolosów jeździ, ale obserwując je w każdym sezonie, mogę stwierdzić, że różnorodność jest tu duża. Nieźle wygląda porównanie lokomotywy do nowoczesnej jednostki Pesa Dart bo tak się nazywa ten typ pociągu. Jest to elektryczny zespól trakcyjny przeznaczony dla ruchu dalekobieżnego produkcji zakładów Pojazdy Szynowe Pesa Bydgoszcz.
W latach 2014–2015 wybudowano 20 takich składów dla PKP Intercity. Pojazdy te wprowadzono do ruchu 29 grudnia 2015 w rozkładzie jazdy 2015/2016 w ramach kategorii InterCity. Obsługują one połączenia z Warszawy do Lublina, Białegostoku, Wisły, Katowic i Wrocławia, z Białegostoku do Bielska-Białej i Jeleniej Góry oraz z Lublina do Katowic i Wrocławia.
Sporym wyzwaniem są zdjęcia pociągów robione w lesie. Przy ich foceniu, najważniejsze jest “złapanie” czoła pociągu. Takie zdjęcia – według mnie – są najlepsze. Na drugim stopniu podium, można ustawić (ewentualnie) tył pociągu. Tu jest łatwiej, bo “tyłek” pociągu widać dłużej niż przód. ;))
Przy okazji – warto robić takie zdjęcia z pozycji kucającej. Lepiej widać pociąg i więcej lasu. Poza tym – na co dzień widzimy pociągi z pozycji piechura. Kucając – oglądamy je z pozycji zająca. ;)) W przyszłym sezonie planuję zrobić zdjęcia z jeszcze innych pozycji. Tu wyobraźnia podsuwa mi różne pomysły. Zobaczę, co z tego wyjdzie. ;))
Kolejny ciekawy fotograficznie temat związany z torami kolejowymi to mijanki pociągów. Na trasie od Grabowna Wielkiego mamy identyczną sytuację, jak przy robieniu zdjęć z pociągu, tyle, że teraz jestem na zewnątrz. Zdjęcie można zrobić tylko wówczas, gdy na bocznicy stoi jeden pociąg, a drugi pędzi w przeciwnym kierunku (na drugim torze oczywiście).
Trzeba być blisko czoła tego pociągu, który stoi i “polować” na czoło drugiego. Chwila nieuwagi i klops. Okazja uciekła (czyli pojechała). ;)) Można posiłkować się różnymi funkcjami w aparacie, aby ta okazja jednak nie pojechała, ale mi największą satysfakcję sprawia zdjęcia zrobione własnym refleksem. ;))
Z następnych zdjęć, których widnieje jeszcze kilkanaście, na pewno warto wyróżnić te zrobione w tunelu z pozycji “górującego” nad przejściem, Pesa Dart wjeżdżający na leśny, bukowiński mostek (tunel), (dla porównania są dwa zdjęcia), a także te z oddali, zrobione ze Wzgórz.
Całości atrakcji pociągowo-fotograficznych uzupełniają zdjęcia z torów kolejowych (jakieś takie extra-klimatyczne) ;)), zdjęcie pociągu z zachodem Słońca (ta fotka została zrobiona w Oławie i jest nieco wyżej nad tymi słowami) oraz fotki Dworca Nadodrze we Wrocławiu, który jest miejscem startowym moich wycieczek.
Większość zdjęć, które są w tym artykule, publikowałem już na blogu, m.in. przy okazji opisywania grzybobrań. Jednak to nie są wszystkie zdjęcia pociągowe z tego sezonu. Wybrałem te najbardziej udane. Moim zdaniem oczywiście. Jakie zdobycze pociągowe będę mieć w 2017 roku? Czas pokaże. Pomysły są. Sprzęt też. Pozostanie mi “polować i łapać” pociągi, które są dużym bonusem dla pięknego krajobrazu Wzgórz Twardogórskich. Na okaziciela rzecz jasna. ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies