Skip to content
Moje zdobycze pociągowe 2020 cz. 1.
Wokół stacji w Bukowinie.
Koniec 2020 roku zbliża się nieubłaganie. Wśród wielu opracowanych, napisanych i opublikowanych przeze mnie wpisów na blogu, kilka wyróżnia się tym, że zbieram do nich materiał przez cały rok. Należą do nich m.in. zdobycze pociągowe, w których prezentuję najciekawsze zdjęcia pociągów i z pociągów, jakie udało mi się zrobić w sezonie Tour De Las & Grzyb. 99% tych zdjęć pochodzi z rejonów Wzgórz Twardogórskich, zwłaszcza z centrum leśnego wszechświata zwanego Bukowiną Sycowską. ;))
W tym roku podzieliłem “zdobycze” na dwie części. Pierwsza z nich obejmuje zdjęcia zrobione w okolicach stacji kolejowej w Bukowinie, w której najczęściej wysiadam i wsiadam podczas moich wypraw w te rejony. Tak jest w każdym sezonie, zatem można śmiało stwierdzić, że niewiele już można wykombinować tu oryginalnych, nieszablonowych zdjęć, ponieważ wykonałem dziesiątki, a nawet setki podobnych fotografii i dawno je pokazałem.
Czy można odważnie stwierdzić, że właśnie dokonałem konsumpcji własnego, bukowińsko-stacyjnego ogona? Choćby wszyscy Czytelnicy odpowiedzieli tak, ja zaprzeczę. ;)) I nie chodzi tylko o bezgraniczny sentyment do mojej leśnej Mekki, jaką jest Bukowina. Tutaj każdy sezon jest inny i każdy jest wyjątkowy. Tutaj też zrodziło się moje nietypowe hobby, które obecnie dokumentuję na blogu. Za to pędzące pociągi, w szczególnie wyrazisty sposób uświadamiają mi, jak wszystko szybko przemija. Bo sezony grzybowe i życie nie płyną leniwie jak biała chmurka na letnim niebie. Wszystko pędzi do przodu, podobnie jak pociągi na pełnym biegu.
Zdjęcia pociągów pstrykam najczęściej spontanicznie, mając tylko kilka sekund na odpowiednie przygotowanie aparatu i ustawienie się w dobrej pozycji. To chyba zresztą widać na tych zdjęciach. Nie są wypieszczone i wypolerowane, za to spontaniczne i prawdziwe, a dla mnie wyjątkowe. I pomimo, że wykonałem już naprawdę sporo podobnych fotografii, każda fotka to cegiełka do historii, którą pisze mi Bukowina.
Wracając do konsumpcji własnego ogona w kwestii fotek kolejowych napiszę tak. Każdy sezon w Bukowinie i zdjęcia zdobyczy pociągowych wykonanych podczas jego trwania, są jak nowa płyta Motörhead. Niby ten sam styl, te same utwory oraz charakterystyczny i ochrypły Lemmy na wokalach (niestety już odszedł ze świata żywych), a mimo to, każdą ich płytę otwierało się z drżeniem rąk, podekscytowaniem i natychmiast wkładało do odtwarzacza, po czym stwierdzało się w trakcie jej słuchania, że nic nowego zespół nie wymyślił, ale jak wybornie się tego słucha! ?
I taka jest Bukowina z fotografiami pociągów. Niby wszystko już było, niby niczym nie zaskakuje, ale jak zaczynam oglądać fotki z minionego sezonu i przypominam sobie chwile, w których “łapałem” w obiektyw pociągi lub kiedy wychylałem się przez okno, aby pstryknąć zdjęcia panoramy Bukowiny albo okolicznych terenów to pojawia się to miłe uczucie, jak przy otwieraniu nowej płyty Motörhead. ?
Zdjęcia pociągów najczęściej pstrykam o dwóch porach dnia. Z rana, jak przyjadę do Bukowiny i wysiadam z pociągu lub kiedy przychodzę na stację po wycieczce z lasu, w godzinach popołudniowych, a w lecie bliżej tych wieczornych. Czasami zdarza mi się przyjść grubo przed czasem. Wówczas, zanim przyjedzie mój skład do Wrocławia, udaje mi się uwiecznić pędzący pociąg pośpieszny lub ciężko i mozolnie sunący po torach pociąg towarowy.
Jednak przeważające składy, które widnieją na fotografiach to stare, poczciwe, wytłuczone jak słoiki podczas trzęsienia ziemi w Pacyficznym Pierścieniu Ognia jednostki EN-57, niektóre zmodyfikowane i ulepszone, ale mają jeden wspólny mianownik. To duchy minionych lat i wspomnienia leśnych ludzi, którzy jeździli nimi na grzyby, jagody i po prostu na wielogodzinne wycieczki do lasu.
Obecnie z pasażerów jeżdżących jednostkami EN-57 do bukowińskich lasów pozostała zaledwie garstka osób. Spotkać ich można jedynie w sezonie grzybowym. Nawet na jagody, praktycznie nikt już nie przyjeżdża pociągiem do Bukowiny, poza pojedynczymi osobami, przeważnie w bardzo podeszłym wieku. Era samochodów i zgony ludzi lasu starej daty przetrzebiły tę tradycję do szpiku zapomnienia.
Samochody stały się obecnie najbardziej popularnym środkiem transportu do lasu, zarówno wśród grzybiarzy indywidualnych, jak i też wśród grzybiarzy preferujących kilku-osobowe wyprawy. Z jednej strony nie ma się co dziwić. Nastały takie czasy. Samochód nie ucieknie o określonej godzinie, jak to ma miejsce w przypadku pociągu, nie trzeba rano wstawać i zasuwać na dworzec kolejowy. Podczas grzybobrania można wrócić do auta, odpocząć, posilić się (nie trzeba prowiantu dźwigać ze sobą), wysypać grzyby, podjechać w inne rejony, itp. To wielka wygoda i świadomość pełnego panowania nad wycieczką. Absolutnie nie można mieć do ludzi o to pretensji.
Ale z drugiej strony, zawsze, kiedy jadę na wycieczkę do lasu pociągiem, działam na wyższych obrotach. Czuję większe emocje, oglądam z wigorem “pędzący” świat zza pociągowej szyby i zastanawiam się, dlaczego to uczucie jest znacznie mniej intensywne podczas oglądania tego samego świata w samochodzie? Brakuje mi wtedy, tego trudnego do opisania dreszczyku, który w pociągu na okrągło mi towarzyszy.
Częściowo dreszczyk ten pojawia się nawet w autobusie. Za to w samochodzie działa jakichś złodziej tego uczucia, ponieważ za nic nie mogę go w nim odnaleźć, nawet, jak jadę w najbardziej kultowe dla mnie tereny i lasy. Hm… Dziwne to wszystko, ale tak właśnie mam. Część moich znajomych tego nie rozumie. Nie mam im tego za złe, ponieważ w swoim grzybowym hobby nie wychowali się w bukowińskim kulcie leśnych fanatyków z Wrocławia jeżdżących pociągami, tak, jak miało to miejsce w moim przypadku.
Grzybiarze samochodowi mogą wręcz storpedować moje myślenie i wywody. Stwierdzą: “Paweł, wyluzuj, weź się w garść, kup sobie auto i pierdyknij te pociągi, bo tamte czasy już nie wrócą”. Doceniając – przypuszczam, że dobre intencje, nie posłucham ich, dlatego, że nie będę rezygnować z czegoś, co cholernie lubię i traktuję jako bardzo ważny rytuał całego Tour De Las & Grzyb w danym sezonie. Czasami jeżdżę do lasu autem (najczęściej z Andrzejem i Sylwią), ale pewna pula wycieczek jest zarezerwowana wyłącznie dla transportu kolejowego i tak długo, jak los mi pozwoli, będę wciąż grzybiarzem pociągowym. ?
CZEGO BRAKUJE NAJBARDZIEJ?
O ile grzybiarze samochodowi mogą mnie zalać lawiną argumentów dla poparcia samochodu, jako najlepszego środka transportu na wycieczkę do lasu i z którymi pewnie w większości się zgodzę, wyłożę tu kilka swoich, których nie da się podważyć. To, czego grzybiarze samochodowi nigdy nie doświadczą to zawiązanie (nawet krótkotrwałej, ograniczonej do czasu trwania podróży) wspólnot, które tworzyły się wśród grzybiarzy pociągowych i możliwość zawarcia nowych znajomości. W obecnych czasach, raczej nie ma już na to szansy, ale czasami zdarza się jeszcze spotkać jakiegoś wartościowego, leśnego człeka. ;))
Do tego, świat widziany z pociągu jest zawsze inny, niż ten, który widzimy z auta. Nie wiem, dlaczego tak jest (może to nieprawda?), ale tak właśnie jest. ;)) Szlaki kolejowe mają bardziej klimatyczne trasy, często przejeżdżają przez zapomniane, odludne tereny. Samochody pewnie też, ale… No tak, ale to nie to i tyle. Kto wie, o czym piszę? ?
Dla grzybiarzy długodystansowych, pociąg to bardzo dobre rozwiązanie. Można wysiąść na wybranej stacji i przejść do dwóch lub nawet trzech następnych stacji, bez konieczności powrotu do miejsca startowego. Do samochodu, gdziekolwiek się go nie zaparkuje, zawsze trzeba wrócić w to samo miejsce.
Pociąg to też komfort w poruszaniu się. Można wstać, rozprostować kości, przejść się, a nawet wypić piwo (tylko ostrożnie, bo obowiązuje zakaz w tym zakresie), ale zawsze można wcześniej przelać złocisty płyn do butelki po innym płynie. Ludzie, do czego ja namawiam! Ups. Oczywiście miałem na myśli piwo bezalkoholowe, czyli takie do 6%. ?
Z drugiej strony, mamy cały szereg argumentów przeciwko “grzybiarstwu” pociągowemu. Spóźnienia, tłok, możliwość zepsucia się jednostki, zerwanie trakcji, dłuższy czas trwania podróży niż samochodem, taszczenie ze sobą wszystkich gratów w plecaku, itp. Ale czy samochody nigdy się nie psują i zawsze idealnie dojedziemy na czas? Są przecież korki, wypadki, remonty dróg, ograniczenia w ruchu, objazdy…
Trochę zjechałem z tymi pociągami na bocznicę, ponieważ ten wpis absolutnie nie ma kogokolwiek do czegokolwiek namawiać i przekonywać. Po prostu ukazuje część mojego hobby, które jest związane z lasem, chociaż dotyczy fotografii pociągów. Z tego wynika, że wsiadłem do pociągu nie byle jakiego i nie dbając o bilet, tematycznie odjechałem z głównego wątku. Na szczęście na semaforze pojawiło się światło czerwone i w końcu postanowiłem zatrzymać moje pociągowe tyrady. ;))
Zdjęcia pociągów traktuję jako wisienkę na torcie całej wycieczki. Nie zawsze uda się coś sfotografować, czasami za późno wyjmę aparat, a nieraz mam złą pozycję na pstryknięcie czegoś konkretnego. Niemniej, przez cały sezon udaje mi się nazbierać do obiektywu wystarczającą ilość materiału, aby wybrać kilkadziesiąt zdjęć do wpisu.
Czasami radośnie zatrąbią na mnie maszyniści, którzy pewnie nie raz spotykają się z fotograficznymi myśliwymi, polującymi na składy którymi kierują. Po powrocie do domu, przegrywam zdjęcia na dysk i oglądam swoje trofea. W tym roku zabrakło mi fotek typowo zimowych, z pędzącymi pociągami w śnieżnej scenerii. Może ta zima przyniesie chociaż kilka śnieżnych epizodów, podczas których uda się sfotografować bukowińską stacyjką w bieli?
Kto dotrwał do końca pierwszej części zdobyczy pociągowych 2020, tego zapraszam na krótkie przejażdżki pociągiem po Bukowinie i okolicach. Pierwszy filmik to przyjazd wczesnym rankiem do Bukowiny. Pociąg pędzi przez lasy, co trochę wchodzi w zakręty, to znowu prostuje bieg, rzucając się na lewo i prawo. Wyraźnie zmierza na wschód, lipcowe Słońce już dawno wstało i pozłaca leśną krainę. Migają przed oczami łąki, pola, ostatnie zadrzewienia i pojawia się Bukowina, aleja jesionowa, a w końcu sama stacja. Drugi filmik to odjazd z Bukowiny. Łza w oku się kręci… Kiedy ponownie postawię stopę na bukowińskiej ziemi?
Ostatni, trzeci filmik nakręciłem za zamkniętą szybą. Jest najdłuższy, ponieważ trwa 11 minut i obejmuje odcinek od Międzyborza do Twardogóry. W pobliżu siedziała matka z dzieckiem, które grało w jakąś grę, a dźwięki wydobywające się z konsoli, chwilami słychać na filmiku. Uwieczniony został też zawiadowca na bukowińskiej stacji, na której pociąg miał postój. Na filmiku można w pociągowym tempie obejrzeć za szybą rozklekotanej jednostki EN-57 tereny, które mnie wyrzeźbiły jako grzybiarza, ale nie tylko. ?
Aby filmiki były odtworzone w dobrej jakości, warto ją ustawić co najmniej na 720p, a jeszcze lepiej na 1080p.
Wpis ten dedykuję wszystkim grzybiarzom pociągowym i samochodowym – zwłaszcza tym, którzy mieli “pecha”, że urodzili się w czasach zdominowanych przez auta i nie doświadczyli klimatu tamtej epoki, która odeszła na zawsze wraz z końcem lat 90-tych i początkiem 21 wieku.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Witajcie Towarzyszu:)
Wy to zawsze wiecie jak wzbudzić w czytelniku nutkę nostalgicznych wspomnień. Ech mało to razy natłukłem się pociągiem nabitym grzybiarzami jak beczka śledziami z przesiadką w Ratajach na dokładkę:) A czy jechać pociągiem czy samochodem. To dyskusja czysto akademicka. Paweł moim skromnym zdaniem można jechać dowolnym środkiem transportu. Ważne żeby nigdy nie psuć sobie radości z wycieczki. Typu a pojechałem do Bukowiny tutaj nic nie ma a w powiedzmy Ostrowinie to bym na pewno znalazł(?) Ostatnimi czasy rzeczywiście preferuję samochód z powodu ograniczenia czasowego jakie niosą ze sobą godziny odjazdu pociągu. Co nie znaczy, że nie pojadę pociągiem:) Widzisz czasami właśnie brakuje szczepionek na febrę,których jako kierowca zażyć nie mogę:) Chyba po grzybach:) A i w tym roku byłem kilka razy w lesie……… rowerem. To też ma swoje zalety i wady.
Serdecznie pozdrawiam Towarzysza:)
Jak najbardziej, każdy środek transportu jest dobry, ważne, aby dotrzeć nim do lasu. 😉 Pociągi to u mnie ogromny sentyment do minionych lat i czasów początku mojego hobby. Raczej tak zostanie. 😉
Pozdrawiam. 😉