Skip to content
Na szlaku Sokolica – Trzy Korony z reliktową sosną po drodze.
Wizytówka Pienin.
Stary Góral prawdę ci powie, Stary Góral wskaże drogę do serca Pienin. Prawda to stara i wielka, wykuta w twardej skale “Kotuńki”, z której Góral spogląda na szybko płynące wody Dunajca. Stoi niewzruszenie, niczym zamieniony w głaz przez czarodziejskie zaklęcie, którego nikt nie zdołał zdjąć… To z tego miejsca można rozpocząć wyprawę po jednej z najbardziej malowniczych tras, która zaprowadzi nas na Sokolicę i Trzy Korony.
To właśnie tutaj, przy Przystani Wodnej, w pobliżu “Kotuńki” rozpoczyna się w Szczawnicy czerwony szlak. Obok znajduje się parking, wypożyczalnia rowerów i sklepy z pamiątkami.
Na wstępie trzeba też raz na zawsze odpowiedzieć na pytanie, które często zadają sobie turyści, a zwłaszcza miłośnicy gór. Które góry są najpiękniejsze? Odpowiedź jest prosta. Te, w których aktualnie przebywamy.
Idąc, mijamy po lewej stronie odchodzącą ścieżkę (niebieski szlak) do Schroniska PTTK „Orlica” i na Szafranówkę. Tuż przy trakcie, przy Białej Skale, stoi Pawilon Pienińskiego Parku Narodowego (możliwość bezpłatnego zwiedzenia wystawy geologiczno-przyrodniczej).
W sąsiedztwie budynku warto zwrócić uwagę na “Grotę Zyblikiewicza” – dużą skalną wnękę znajdująca się w zboczu Kaczego (wnęka nazywana była dawniej Piecem Majki lub Grotą Cygańską).
Nieco powyżej przy drogowskazach zmieniamy szlak na niebieski i schodzimy z drogi nad brzeg Dunajca, skąd musimy przeprawić się na drugi jego brzeg. Łódź jest konstrukcją zbliżona do tratw flisackich, a obsługuję ją jedna osoba.
I tak oddalamy się od cywilizacji, czując w środku, że właśnie rozpoczęła się niezwykła wyprawa, przygoda, podczas której zachwycimy się najpiękniejszymi w tym dniu górami na świecie, wtopimy się w niezliczone pod względem wielkości i kształtów pienińskie skały, zbocza, szczyty, lasy, dostojne drzewa i ujrzymy kadry baśniowym pejzażem malowane.
Działo się to pewnego, gorącego, słonecznego dnia sierpnia. Łódź przeprawiła nas na drugą stronę. Już nie ma odwrotu. Ruszamy do przodu, chociaż dość ostro pod górę. Kilkunastu turystów startuje z nami. Zwalniamy, puszczamy ich przodem, bo chcemy pobyć sami i obejrzeć wszystko, czego dusza zapragnie.
Po kilkunastu minutach już jesteśmy na wysokościach w stosunku do Szczawnicy. To pierwszy punkt widokowy. My w Pieninach, Szczawnica w dole, a po drugiej stronie już Beskid Sądecki. Góry lasami pokryte! Serce bije mocniej na takie widoki!
Dalej to czeluści Pienińskiego Parku Narodowego – jednego z naszych najcenniejszych, przyrodniczych skarbów narodowych. Witam strzeliste jodły. Dla nas sięgają do chmur, a dla mrówek do nieba. “Strzelają” pionowo do góry tak, jakby Matka Natura każdą z nich poziomicą odmierzyła.
Spotykamy też takie, które lata temu wywróciły się, złamały i trafiły do sektora osobników użyźniających ściółkę. Niektóre z nich stanowią naturalną ławę do odpoczynku dla niestrudzonych wędrowców pienińskimi szlakami.
Mija kilkadziesiąt minut. Coraz wyżej i radośniej. Zbliżamy się do jednego z najważniejszych miejsc naszej wyprawy, ale najpierw docieramy do budki, w której dyżuruje przedstawiciel Pienińskiego Parku Narodowego. Wejście na galerię widokową Sokolicy jest płatne. Warto pamiętać, że bilet wykupiony na Trzech Koronach jest ważny w tym samym dniu na Sokolicy i odwrotnie.
Na szlaku znajdujemy informację o unikatowych w tym miejscu reliktowych sosnach, których wiek przekracza 500 lat! Chociaż niepozorne i powykręcane na wszystkie strony świata, nieustannie stawiają opór zmiennym oraz gwałtownym górskim warunkom i potrafią przetrwać ponad połowę tysiąclecia!
Skalną ścieżką ogrodzoną barierkami w 10 minut zdobywamy szczyt Sokolicy (747 m). Widoki zapierają dech w piersiach, stoimy na skalnej krawędzi, której prawie pionowa przepaść ma ok. 100 m wysokości, a od poziomu Dunajca dzieli nas ponad 300 m w pionie.
W oddali podziwiamy Tatry, gdzie wciąż miejscami zalega śnieg. W przyrodzie mamy bardzo wiele takich chwil, momentów, w których nie potrzeba żadnych słów i właśnie jesteśmy świadkami jednej z nich.
Im dłużej wpatrujemy się w nie, tym bardziej zdajemy sobie sprawę, że jeśli coś na tym świecie jest nieskończenie wspaniałe i pięknie to jest to właśnie przyroda. Zarówno ożywiona jak i nieożywiona, chociaż ta nieożywiona też żyje swoim fascynującym i nieco innym życiem, a także podlega nieustannej przemianie.
Ja już nie mogę doczekać się spotkania z Nią. Królową i Wizytówką Pienin, prawdziwą Gwiazdą wśród sosen.
RELIKTOWA SOSNA
Staję przy barierce oddzielającej turystów od sosny i przepaści. Mówię do najbliższych, że teraz potrzebuję kilkanaście minut aby spróbować przeczytać jej niesamowitą historię, chociaż pewnie potrzeba na to wielu lat. Co w niej jest takiego niezwykłego, że widnieje na wszelkich pocztówkach, w przewodnikach i opracowaniach przyrodniczych dotyczących Pienin?
Odpowiedź przychodzi szybko i jest prosta. Wszystko! Chociaż jest mała, częściowo już niestety uszkodzona po akcji ratowniczej we wrześniu 2018 roku i złamaniu się gałęzi bocznej dolnego konaru w lutym 2019 roku oraz bardzo pokręcona i jakże daleka od wyglądu swoich strzelistych sióstr rosnących na łagodnych, nizinnych terenach, rozbija bank niezwykłości tego gatunku!
Jest to niecodzienne, ponieważ zarówno na grubość pnia, jak i na wysokość sosna ta jest mizerna i bardzo niepozorna. Jednak poza osobliwym wyglądem, jej wielkim atutem jest wiek, szacowany na ponad 500 lat (wg B. Niedzielskiej w 2001 roku drzewko miało 520 lat), czyli w 2021 roku w metryce sosenki mamy 540 lat! Ale co z tego? W przypadku takich dendrologicznych kruszynek, wieku przecież nie widać i to grubość oraz wysokość są tymi najbardziej emocjonującymi ludzi parametrami. Tymczasem, Wizytówce Pienin bardzo daleko do wielkich rozmiarów…
Tu należy odwołać się do jednego z podstawowych praw przyrody, które mówi, że Matka Natura nie zna ograniczeń. Co więcej, ona ich nie znosi! Możemy fascynować się potężnym orłem szybującym pod niebem, ale czy nie doznamy też wielkiej satysfakcji, kiedy ujrzymy kolibra “zawieszonego” nieruchomo nad kwiatem, który z łapczywością pije nektar? Albo, czy nie zachwycimy się barwnymi motylami fruwającymi podczas ciepłego, letniego dnia?
Tak samo jest z drzewami. Czasami te niepozorne, zaplątane w gęstwinie lasu albo rosnące gdzieś na bezdrzewiu i odludziu, nagle otwierają przed nami wrota fascynującej przygody, której końca nie widać, bo koniec ten nie istnieje. Przyroda to ciągłe odkrywanie i wędrówka, którą kończy wyłącznie śmierć.
Swoje miejsce reliktowa sosna ma też w albumie Drzewa Polski. Najstarsze. Najgrubsze. Najsłynniejsze Panów: Borkowskiego, Zarzyńskiego i Tomusiaka. Tak o niej napisali: “Opisywana sosna rośnie tuż nad przepaścią. Odznacza się osobliwym wyglądem – jej krótki pień o średnicy zaledwie kilkudziesięciu centymetrów na wysokości ok. 1 m załamuje się niemal pod kątem prostym i wyrasta daleko ponad przepaść. Koronę drzewa tworzą dwie rachityczne, ale dość gęsto pokryte igłami gałęzie”. Obecnie – o czym wspomniałem wyżej, pozostała tylko jedna gałąź.
I dalej – “Sosna z Sokolicy (oraz rosnące obok towarzyszki) swym pokrojem przypominają słynne, japońskie drzewka bonsai. Charakterystyczny, nadzwyczaj malowniczy kształt opisywanego okazu sprawił, że bardzo szybko stał się on jedną z wizytówek Pienin”. Pożegnaliśmy to niezwykłe i fantastyczne drzewko, życząc mu sprzyjających wiatrów i pogody oraz przeżycia jeszcze kilkuset lat.
Wyruszyliśmy dalej, ale jeszcze przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na przestrzeń, wolność i bezkres górskich krajobrazów. Można patrzeć godzinami na te cuda i nie ma mowy o znudzeniu! Żal odchodzić, jednak czas płynie nieubłaganie i trzeba kontynuować wędrówkę.
Ze szczytu schodzimy tą samą drogą do kasy, a dalej w lewo w dół niebieskim szlakiem na Przełęcz Sosnów (665 m). Z przełęczy zbiega w prawo w dół zielony szlak do Krościenka (1:00 h), a niebieski prowadzi skalną zalesioną granią, która nosi nazwę Sokolej Perci. Trasa nie jest trudna technicznie, ale za to jest bardzo atrakcyjna.
Pokonujemy kolejne niewybitne szczyty i przełęcze, z których co pewien czas otwierają się wspaniałe widoki na Przełom Dunajca. Wszystkie trudniejsze, strome miejsca są zabezpieczone stalowymi barierkami. Przechodzimy przez szczyt Czertezika (772 m) i schodzimy nieco do rozwidlenia szlaków.
Na Dunajcu widzimy liczne, charakterystyczne tratwy (łodzie) flisackie. Spływ Dunajcem jest naszym jednym z kolejnych celów podczas pobytu w Szczawnicy. Może go też opiszę, ponieważ jest to zachwycający i niezwykle malowniczy rejs, który trwa ponad 2 godziny i – poza wejściem na Sokolicę oraz Trzy Korony – należy do obowiązkowej atrakcji turystycznej Pienin, której po prostu nie można odpuścić.
Cały czas towarzyszą nam wspaniałe widoki na Tatry. Spowalniam nieco wycieczkę, ale jak tu iść szybciej i odpuścić TAKIE widoki? Nie da się. Trzeba stanąć i po raz setny zachwycić się, naoglądać gór, ponieważ – mieszkając na co dzień we Wrocławiu, są dla nas rarytasem i dobrem limitowanym.
Wspinaczka po Sokolej Perci to szlak-majstersztyk sam w sobie. Chociaż stromo, momentami ślisko, to wciąż w lesie! Szlak nie należy do tych z kategorii bardzo trudnych, za to jest olśniewający. Po przejściu dłuższego odcinka, ponownie trafiamy na punkt widokowy na Tatry. Czy tylko człowiek zachwyca się tymi widokami?
Oczywiście, że nie. Kiedy po raz enty chwyciłem za aparat, żeby sfotografować boskie Tatry ujrzałem wpatrzoną w górską dal muchę. Pospolitą, czasami upierdliwą, czasami latającą pod żyrandolem, poczciwą muchę. Była tak onieśmielona panoramą Tatr, że nawet ustawianie aparatu i głośne pstryknięcie nie przestraszyło jej, tylko wciąż wpatrywała się ponad granice górskiego horyzontu…
Ponownie zielone znaki prowadzą do Krościenka, ale tym razem wzdłuż Sokolej Perci, omijając jej najwyższy punkt – szczyt Czerteż (774 m), na który wspinamy się niebieskim szlakiem. Ze szczytu wspaniale widać potężną ścianę Sokolicy, opadającą pionowo w Przełom Dunajca.
Schodzimy w dół na przełęcz Burzana (724 m), gdzie znów spotykamy zielony szlak (1:00 h do Krościenka). My jednak idziemy dalej, ponieważ naszym następnym celem są Trzy Korony, do których jeszcze jest dość daleko (ponad 2 godziny marszu).
Niebieski szlak prowadzi nas cały czas granią równolegle do płynącego w dole Pienińskiego Potoku na Ociemny Wierch (740 m) i Białe Skały (749 m). W kierunku Pienińskiego Potoku (płd.) grań opada 20-metrowymi urwiskami. Poniżej, w obszarze ochrony ścisłej, znajduje się najdłuższa jaskinia polskich Pienin – Jaskinia w Ociemnem.
Nie damy rady jej zwiedzić (nawet nie wiemy, czy jest możliwość wejścia do niej). Wciąż mamy przed sobą piękne, górskie widoki, pejzaże i krajobrazy. Dodatkową atrakcję – dla mnie bezcenną stanowią stare drzewa, gdzie teraz na pierwszy plan wysuwają się baśniowo ukorzenione buki.
Sokola Perć powoli ustępuje łagodnym łąkom i docieramy na Bańków Gronik (678 m) do skrzyżowania z żółtym szlakiem (z Krościenka na Przeł. Szopka).
Teraz przychodzi czas na odpoczynek. Jeść się nie chce, za to pragnienie rozkazuje uzupełnić płyny. Gdzieś w ściółce fotografuję podgryzionego przez ślimaki gołąbka. Na szlaku mijamy ludzi, ale jakiegoś dużego tłoku nie ma. Może gorąc nieco zniechęcił turystów do liczniejszych wędrówek?
Widoki górskich łąk oraz polanek z rozłożystymi drzewami są kolejną, dostojną i wspaniałą atrakcją podczas wędrówki. Gdzieś w oddali wystają górskie grzbiety. Słońce operuje bardzo mocno, ale to w końcu środek lata i ma prawo grzać. Dochodzimy do miejsca, w którym spotykamy sporo turystów.
To tzw. Pieniński Potok. Przejście przez potok jest poprowadzone drewnianym pomostem z ławeczkami, gdzie można odpocząć i napić się chłodnej wody prosto z drewnianej rynienki. Uzupełniamy puste butelki i ruszamy dalej, przy okazji podziwiamy Tatry z kolejnego, świetnego punktu widokowego.
W pobliżu znajdują się (podczas naszej wyprawy zamknięte z powodu zawalenia stropu) ruiny tzw. Zamku Pienińskiego na Górze Zamkowej z którym wiąże się kilka ciekawostek. Jedna z nich związana jest z historią św. Kingi, która wraz z innymi zakonnicami z klasztoru w Starym Sączu schroniła się tu przed Tatarami. Na pamiątkę tego wydarzenia powstała tu Grota Św. Kingi. I druga, bardziej współczesna historia – przed I wojną światową w ruinach zamku powstała „Pustelnia Pienińska”. Do 1949 r. mieszkał tu prawdziwy pustelnik.
Dalej ścieżka niebieskiego szlaku trawersuje szczyt Ostrego Wierchu efektownymi, ale bezpiecznymi kładkami i w 15 min. docieramy na Polanę Kosarzyska (824 m).
W lewo w dół zbiega stąd zielony szlak do Sromowiec, a nasz niebieski szlak wznosi się przez polanę i dalej przez las w niecałe pół godziny doprowadza do drewnianej kasy biletowej i placyku z ławkami (poczekalni do wejścia na szczyt). W okresie od 20.04 do 31.10 za wejście na platformę widokową na szczycie Trzech Koron pobierane są opłaty.
Ludzi było dużo, staliśmy w kolejce godzinę, niemniej – jak mówili nam niektórzy turyści, bywają dni ze znacznie większym oblężeniem, gdzie na wejście czeka się ponad 3 godziny. Możemy zatem stwierdzić, że nie trafiliśmy na wyjątkowo długą kolejkę.
I kolejny osobnik z rodziny muchowatych nam towarzyszył, tym razem odpoczywający na poręczy. ;)) To może takie nieznaczące drobiazgi podczas wycieczki, ale ja lubię na nie zwracać uwagę, a niektóre z nich dokumentować. ;))
Wejście na sam szczyt Okrąglicy (982 m) odbywa się po stalowych schodach i pomostach z uwzględnieniem ruchu dwukierunkowego. Na platformie mieści się do 30 osób; w sezonie, przy dobrej pogodzie, tworzą się tutaj kolejki, o czym wyżej wspomniałem. Platforma widokowa na szczycie Trzech Koron jest wspaniałym punktem widokowym o każdej porze roku.
Możemy stąd podziwiać wspaniałe panoramy Tatr, Jeziora Czorsztyńskiego na tle Pilska i Babiej Góry, dalej masywu Gorców z Lubaniem (1225 m) oraz w kierunku wschodnim panoramę pasma Przehyby i Radziejowej.
Bardziej na południe w dole podziwiamy Przełom Dunajca, a za nim Małe Pieniny z najwyższym szczytem Wysoka (1050 m). Dobrze jest pamiętać o zabraniu czegoś ochronnego przed wiatrem, bo bezwietrzna aura zdarza się na szczycie Trzech Koron bardzo rzadko.
Ze szczytu wracamy pod kasę i dalej schodzimy niebieskim szlakiem na Przełęcz Szopka (780 m). Po drodze mijamy deszczoschron i kilka polanek z pięknymi widokami.
Po ok. 0:30 h stajemy na Polanie Szopczańskiej (Przełęcz Szopka 779 m), z której otwiera się wspaniała panorama Tatr. Polana jest ogrodzona drewnianym płotem, ponieważ w sezonie przepływ turystów jest tak wielki, że mogłaby zostać zadeptana. Krzyżują się tutaj szlaki: w lewo żółty szlak zbiega do Sromowiec, prosto niebieski prowadzi do Czorsztyna, a my skręcimy w prawo za żółtymi znakami do Krościenka.
Przed nami łatwe zejście wygodną drogą przez malownicze łąki. Po 10 minutach wchodzimy na drogę, którą już szliśmy w przeciwnym kierunku, mijamy Pieniński Potok, Bańków Gronik i docieramy do granicy Pienińskiego Parku Narodowego w miejscu połączenia z zielonym szlakiem z Czertezika.
Schodzimy dalej brzegiem widokowych plan, z których świetnie widać Krościenko i Dolinę Dunajca. Mijamy Stalowy Krzyż i drogą o nazwie „Pod Ociemne” docieramy na ulicę Trzech Koron w Krościenku. Tak kończy się cudowna wyprawa, którą polecamy każdemu miłośnikowi gór. W opisie trasy korzystałem ze świetnego źródła opisującego górskie wyprawy: https://gorydlaciebie.pl/
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Witam serdecznie Towarzysza Pawła:)
Sprawdzaliśmy Wasze doniesienia w terenie:) Jasne, że trzeba polecić wycieczkę w Pieniny. Dodać mogę jeszcze wycieczkę na Trzy Korony szlakiem żółtym przez Wąwóz Sopczańskiego. A już spływ Dunajcem to klasyka. Można przegrać kilka piw z Flisakami kiedy nie odgadnie się gdzie skręca Dunajec- w prawo czy lewo:) Trzeba koniecznie polecić zwiedzanie Czerwonego Klasztoru po słowackiej stronie. (Słowacy przyjmują zapłatę w złotówkach). I oczywiście atrakcyjny przejazd rowerem Trasą Pienińską z Niedzicy do Szczawnicy. Jest to piękna droga prowadząca w większości wzdłuż Dunajca częściowo słowacka stroną. Ponadto rośnie przy niej sporo pięknych okazów dendroflory. Trochę fotek chyba Ci przesłałem:) Chyba jeszcze trzeba wspomnieć o zabytkowych drewnianych Kościółkach w Dębowcu i Sromowcach.
Nic tylko jechać ale na razie to chyba Pikuś z tych jazd…
Pozdrawiam serdecznie:)
Wszystkie wspomniane przez Ciebie szlaki i miejsca odwiedziłem, tylko nie o wszystkich jeszcze napisałem. Tak naprawdę to planuję jeszcze jeden lub dwa artykuły z pobytu w Pieninach. Na pewno w pierwszej kolejności będzie o wyprawie na trasie Wąwóz Homole – Wysoka – Szczawnica.
Pozdrawiam. 😉