Kilka dni temu otrzymałem od dwóch znajomych pytanie, kiedy na blogu będzie coś o grzybach? Odpowiedziałem im, że w ciągu najbliższych, kilkunastu dni, planuję napisać jakiś większy artykuł bo rzeczywiście, o grzybach ostatnio nie pisałem. Tymczasem temat do napisania artykułu sam do mnie przyszedł (a dokładniej – wyrósł), nad wyraz niespodziewanie. Marzec zakończył się nam piękną, wręcz letnią pogodą. Mając dłuższą chwilę wolnego, wyskoczyłem z aparatem fotograficznym do oławskiego parku w celu złapania kilku, ciekawych ujęć eksplodującej wiosny.
Chodząc po parkowych ścieżkach i drogach, zobaczyłem owocniki grzybów, bardzo przypominające pieczarki. Kiedy zacząłem na dobre rozglądać się wokół, dostrzegłem około 30 młodych grzybów, rosnących w co najmniej dziwny sposób. Nie mogąc się nadziwić znaleziskiem, postanowiłem zrobić kilkanaście zdjęć i jak najszybciej skonsultować z grzyboznawcą to wyjątkowe odkrycie. Ponieważ w pobliżu miejsca, w którym rosły grzyby, położone są ogródki działkowe, zapytałem też działkowców, czy mają jakąś wiedzę o tym, co znalazłem?
Zanim przyjechał grzyboznawca, na działkach na dobre rozpoczęła się dyskusja o grzybach z parku. Najpierw głos zabrał najstarszy z działkowców, Pan Zygmunt Sarniak-Dachówkowaty. “Te grzyby to pieczarka krowia, która pojawia się raz na kilka lat. Jest to do dzisiaj nie wyjaśniony fenomen oławskiego parku”. Zapytałem Pana Zygmunta, czy wie coś więcej o tym arcy-ciekawym gatunku. “Z tego, co pamiętam, z gatunkiem tym, wiąże się historia dwóch krów, które jeszcze liczne wyprowadzano na pobliskie łąki i pola oławskie w latach 60 i 70-tych dwudziestego wieku. Wydarzyło się to pewnego lipcowego i bardzo upalnego dnia. Nad Oławę bardzo szybko nadciągnęła potężna burza.
Gospodarz w panice zapędzał krowy do obory, tymczasem od strony Wrocławia na niebie widać było już ścianę deszczu i niezwykłą elektryczność nadciągającej nawałnicy. Dwie krowy wpadły w panikę i zaczęły uciekać w stronę parku, gdzie przykucnęły w wąwozie pod starym drzewostanem, przytuliły się do siebie i tam przetrwały burzę. Na szczęście nawałnica nie niosła niszczących porywów wiatru, tylko oberwanie chmury i wspomniane, intensywne wyładowania elektryczne. Krowy po burzy już zamieszkały w parku, najczęściej przebywając w miejscu, które je ocaliło przed burzą. Wiadomo, że tam gdzie były krowy, tam i naturalny nawóz. Dla pieczarek to dobre miejsce do zawiązania grzybni i wzrostu owocników”.
Nieprawdopodobna historia! Czyli rozumiem, że ten wysyp to pokłosie tamtego, burzowo-krowiego wydarzenia? Tak – odpowiedziała tym razem Pani Ewa Lisówka-Pomarańczowa, dodając, że “dobrze pamięta ten dzień, bo akurat przebywała na działce, po której przebiegły te krowy, tratując jej kilka główek sałaty. Krowy te biegły na oślep, jak oszalałe. Widać było w ich oczach panikę i chęć jak najszybszego ukrycia się przed nadciągającą burzą” – powiedziała.
Następnym rozmówcą był Pan Edward Piaskowiec-Modrzak, który jako jeden z pierwszych mieszkańców Oławy, dokonał odkrycia nowego gatunku i postanowił spróbować zjeść pieczarki krowie. “Kiedy wracałem z działki, zobaczyłem te grzyby, rosnące w pobliżu sędziwego dębu szypułkowego. Ponieważ dobrze znam ten gatunek i ich rodzaje, nie obawiałem się pomyłki i postanowiłem sporządzić z nich sos. Okazało się, że pieczarki krowie smakują wybornie i bardzo przypominają w smaku te hodowlane”.
Kolejną rozmówczynią była Pani Malwina Czubajka-Kania, najwyższa osoba ze wszystkich działkowców. “Moje doświadczenie z pieczarką krowią jest podobne co Pana Edwarda Piaskowca-Modrzaka. Jesteśmy starymi, dobrymi znajomymi jeszcze z czasów szkoły podstawowej. To Edziu opowiedział mi o tajemniczych pieczarkach jako pierwszy i kiedyś na działce, wspólnie zrobiliśmy z nich sos. Akurat były imieniny mojego męża i zaprosiliśmy kilka osób na małą, działkową imprezkę. Pieczarki krowie w sosie smakowały wszystkim”. “Niektórzy prosili o dokładkę” – wyjaśnia Pani Malwina.
Do dyskusji włączył się jeszcze jeden rozmówca, Pan Ryszard Smardz-Stożkowy, który oświadczył, że bada sprawę pieczarek krowich na własną rękę i wywnioskował, że jest to gatunek unikatowy i to nie w skali krajowej, ale także światowej. Jak mi powiedział: “Od kilkunastu lat intensywnie konsultuję występowanie wczesnowiosennych, oławskich pieczarek krowich ze sztabami naukowców z całego świata, mykologami, grzybiarzami, gleboznawcami, dendrologami i nikt nie jest mi w stanie wyjaśnić oławsko-grzybowego fenomenu”.
W tym momencie, przyjechał słynny, oławski grzyboznawca, Pan Franciszek Borowik-Grubotrzonowy. Natychmiast zapytałem go o pieczarkę krowią. Pan Franciszek odpowiedział mi: “Panie Pawle – przede wszystkim gratuluję znalezienia pieczarek krowich! Pojawiają się one średnio raz na pięć lat i to tylko przez 2-3 dni, z reguły pod koniec marca lub na początku kwietnia. Już wyjaśniam, co na chwilę obecną wiemy o tym niesamowitym gatunku”:
- Jest to jak na razie jedyne, odnotowane oficjalne miejsce występowania pieczarek krowich na świecie;
- Pieczarki te są jadalne, smaczne i bardzo przypominają wyglądem i smakiem pieczarki hodowlane;
- Cały czas pracujemy nad złamaniem kodu genetycznego pieczarki krowiej, który jest równie fenomenalny co sam owocnik tego grzyba;
- Badania nad nią są bardzo utrudnione z uwagi na fakt, że ich pojawienie, wiązało się z ogromnym czynnikiem stresowym dla krów i aby móc zbadać warunki, w których doszło do wytworzenia się w krowim nawozie tak niezwykłej grzybni, musielibyśmy w warunkach laboratoryjnych porządnie przestraszyć krowy, czego prawo nam zabrania. Byłoby to zresztą bardzo niehumanitarne i nieetyczne.
- Pieczarki krowie z oławskiego parku występują tylko bardzo wczesną wiosną, co interpretujemy jako symptom “unikania burzy”. Po żmudnej analizie tego fenomenalnego kodu genetycznego, doszliśmy do wniosku, że pieczarka krowia pojawia się wtedy, kiedy temperatura powietrza pozwala już na wytworzenie i wzrost owocników, a istnieje jeszcze minimalne ryzyko wystąpienia gwałtownych burz. A takie warunki są właśnie na przełomie marca i kwietnia. Jesteśmy wręcz przekonani, że krowy “przekazały” tej pieczarce informację o unikaniu burz.
- Kolejną niezwykłością pieczarki krowiej jest sposób w jaki rośnie. Potrafi ona tworzyć czarcie kręgi, rośnie szeregowo, pojedynczo, w małych grupach, a nawet na żywym drzewie, przy czym nie wykazuje ona symptomów pasożytniczych, co jeszcze bardziej podkreśla jej fenomen.
- Do całości i jeszcze większego kuriozum pieczarki krowiej dochodzi możliwość pojawiania się owocników w sposób przypominający cyfry! To już jest w ogóle jakiś kosmos i inteligencja matematyczna grzyba!
Na koniec, zapytałem Pana Franciszka, czy Czytelnicy uwierzą mi, kiedy przekażę im informację o tak niezwykłym gatunku grzyba, akurat 1 kwietnia – na Prima Aprilis? Grzyboznawca odpowiedział mi, że mam się nie przejmować takimi opiniami ponieważ “każdy, kto pomyśli, że to żart prima-aprilisowy niech weźmie pod uwagę fakt, że znalezienie pieczarek krowich nie datuje się na dzień 1 kwietnia, co wskazywałoby na kawał, a na dzień 31 marca, co jednoznacznie wyklucza ją z kategorii dowcipu pierwszo-kwietniowego”.
Jeżeli cokolwiek nowego dowiem się o tym sensacyjnym gatunku, natychmiast o tym poinformuję. Proponuję wykorzystać przepiękną pogodę 1 kwietnia i odwiedzić lasy. Być może, ktoś odkryje kolejny, nieprawdopodobny gatunek grzyba, czego serdecznie życzę. ;))
Witaj Paweł:)
Powiem Ci, że musze potwierdzić Twoją historię. Nie wiem czy wiesz, że pieczarka krowia występuje enedemicznie na terenie naszego Parku Wschodniego. Przypuszczalnie strzępy grzybni dostały się do wspomnianego parku przeniosione z prądem rzeki Oława podczas przyboru wód. Kiedyś miałem zaszczyt wędkować nad Oławką z dwoma znanymi wędkarzami. Franciszkiem Spławikowskim herbu Połam Kij i Józefem Kotwicą herbu Zerwij Żyłka. Postanowiłem troszkę odejść od wędek pozostawiając je pod opieką w/w wędkarzy i troszkę się przespacerować. Natknąłem się na grzyby. Pieczarki nie pieczarki? Pieczarki chyba ale jakieś dziwne. Nazbierałem ich trochę, zaniosłem je do Franciszka i Józefa. Zerkneli tylko i zgodnie stwierdzili to są pieczarki krowie i Paweł wyobraź sobie, że potwierdzili opowiedzianą przez Ciebie historię. Mało tego stwierdzili, że te grzyby są inteligentne. No mówię teraz to chyba przesadzacie. No to idź na miejsce gdzie je znalazłeś i zadaj jakieś proste działanie matematyczne narysuj je patykiem na ziemi. Śmiejąc się w duchu napisałem 2×2= Franek z Józkiem teraz kazali mi poczekać ze trzy godziny (pieczarki w końcu szybko rosną) i pójść sprawdzić. Poszedłem oczywiście krztusząc się ze śmiechu i ……. zaniemówiłem ze zdumienia. Było jak byk 2×2=4!!! No to spróbujemy czegoś troszkę trudniejszego 3×3+2= Po trzech godzinach był wynik 11. Zastanawiało mnie w tej historii tylko to dlaczego to Francziszek to Józef odchodzili od stanowiska z jakimś zawiniątkiem w stronę gdzie znalazłem pieczarki:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Wojtek, musisz koniecznie skontaktować się z Franciszkiem Borowikiem-Grubotrzonowym. Okazuje się, że na jaw wychodzą nowe okoliczności faktyczne, grzybowe i mykologiczne, nieznane wcześniej ekspertom. 😉 😉
Inteligencja matematyczna grzyba! Ktoś dostanie za to Nobla! 😉
Paweł, Przecież 1-szego kwietnia było dopiero 4 dni po nowiu ! ! ! Nie skojarzyłeś tego astronomiczno-astrologiczno-kosmicznego faktu, z typowym w takich warunkach wysypem pieczarek krowich…??? Myślałem, że lepiej znasz się na grzybach ;))))
Racja Krzysiek! To też należy bacznie zbadać i wziąć pod uwagę. Ciekawe, czy w sprzyjających warunkach, pieczarki krowie pojawią się w przyszłym roku? ;-))))
Paweł, przyszły rok będzie rokiem parzystym, a w latach parzystych w okolicach 1-szego kwietnia występuje wysyp Borowika Niewidka (Boletus Niewidus) ;))))
Krzysiek, trzeba już planować, gdzie i kiedy wyruszyć na Niewidusy bo jest ich mało, a konkurencja nie śpi. Tym bardziej, że niektórzy słyszą, jak ściółka pęka i boletusy się wykluwają… 😉 😉
Witaj Krzychu:)
Boletus Niewidus to wystepował dość licznie w Polsce Zachodniej w zeszłym roku i to aż do połowy października:)
Pozdrawiam serdecznie
Zgadza się Wojtek. Jego “wysyp” był wyjątkowo długi. 😉
Wojek, Boletus Niewidus jest bardzo nieprzewidywalny, występuje nawet tam, gdzie go nie ma ;-))))
Dobre! 😉