Skip to content
(4) “WAŁ DĘBOWY” W POBLIŻU KAMIENIA CZĘŚĆ 1/2
Przygotowując ten artykuł, zastanawiałem się jak opisać dosyć spory kawałek terenu w jednym artykule. Kombinowałem, wydłużałem tekst, skracałem, dodawałem zdjęcia, odejmowałem. I co? Wciąż nie było tak, jak chciałem. Albo za długo, albo za krótko. W pewnym momencie, pomyślałem sobie, że z braku wystarczającej weny twórczej, dam sobie spokój na kilka dni z “Dębowym wałem” i opiszę jakąś “łatwiejszą” perłę dendroflory Wzgórz Twardogórskich.
To jednak pokrzyżowałoby zapowiedź, którą zrobiłem na końcu opisu dębu “Króla Bagien”. Przecież napisałem, że następną perełką będzie “Wał dębowy”. Pomyślałem i jest! Bingo! Rozwiązanie na tacy, a ja kombinuję, jak koń pod górkę z przyczepą z przodu. ;)) Przecież wystarczy podzielić artykuł na dwie części i gitara. Jakże często mamy rozwiązanie pod nosem, a szukamy nie wiadomo czego. Zatem start!
Chciałbyś pojechać kiedyś do dżungli amazońskiej lub afrykańskiej? Kto by nie chciał. Jest tylko kilka ale. Po pierwsze – daleko. Żeby nie rzec bardzo, bardzo daleko. Po drugie – drogo. Po trzecie – bez przewodnika, odpowiednich szczepionek, zastosowania się do wytycznych, itp., ani rusz. Te argumenty skutecznie zniechęcają przeciętnego Kowalskiego lub Nowaka do takiej wyprawy.
Jak dobrze pobuszujemy w naszym rodzimym terenie to możemy również znaleźć namiastkę dżungli. Wprawdzie nie ma tam małp, papug, piranii i anakondy, ale „w zamian” mamy dziki, kleszcze, komary, jeżyny, żmije i fauna wie co jeszcze. ;))
Dzisiaj przeniosę Cię ponownie w pobliże wioski Kamień. Obieram kierunek północno-zachodni. Idąc po skrajach lasów, wertepach, niewygodnych krzaczorach i chaszczach, dochodzimy w końcu na tereny bagienne, podobnie, jak było to w pobliżu dębu “Króla Bagien“. Celem mojej wyprawy jest tzw. „Wał Dębowy” zwany też po prostu groblą. Żeby jednak do niego dotrzeć od ww. strony, należy wykazać się ponadprzeciętnymi zdolnościami fizycznymi, akrobacjami, gracją i determinacją.
Już samo odszukanie początku “Dębowego wału” może nastręczyć sporo trudności. Trzeba pokonać rów z wodą i bardzo ostrożnie poszukać zarośniętego wzniesienia, które w porze letniej jest trudne do znalezienia. Wokół teren jest podmokły, często w wielu miejscach stoi woda i odnalezienie początku wału, czyli wzniesienia jest jedyną możliwością, aby suchą nogą przejść dalej.
Jak już wejdziemy na początek wału, zaczyna się najlepsze. Pierwsze, co rzuca się w oczy to paprocie. Wysokie prawie na 2 metry, gęste, rosnące w dużym zwarciu. Maczeta jak najbardziej mile widziana! Pomiędzy paprotkami, wiją się we wszystkich kierunkach świata jeżyny. Pomiędzy jeżynami, gęsto rosną pokrzywy… Naprawdę jest bardzo miło… ;))
Atrakcji ciąg dalszy. Jest to ostro zdziczałe miejsce. Praktycznie zawsze spotykam tam dziki. „Ciarorodne” jest to, że w takim buszu dzików nie widać. Słychać tylko pochrumkiwania i widać kłębiące się chaszcze… Nie wiadomo, czy dziki uciekają czy idą „przywitać” gościa..
Na szczęście przeważnie wybierają pierwszą opcję. Ale zawsze warto rozejrzeć się za pochyłym drzewem… Przejść przez początek “Wału dębowego” w sezonie letnim to nie lada wyczyn. Im dalej w chaszcze, tym przyroda stopniowo podnosi poziom adrenaliny.
Po jakichś 30-stu metrach karkołomnego przedzierania się przez namiastkę dżungli, zaczynają się powalone drzewa, ich konary i gałęzie. Następuje kulminacyjny moment do wykorzystania w praktyce zdolności akrobatycznych. Część gałęzi niebezpiecznie zwisa z próchniejących drzew…
Trzeba mieć się na baczności, żeby nie pozostać tam na zawsze. Aha! Zapomniałbym. Pomiędzy paprotkami, jeżynami i pokrzywami, trafiają się żmije. W końcu dżungla to dżungla. ;)) Każdy, kto tam się wybiera, musi założyć długie spodnie i gumowce. To niezbędny element ubrania.
Znacznie łatwiej jest chodzić w tym rejonie od późnej jesieni do wczesnej wiosny, ale to już nie te same emocje i poziom. ;)) Po przejściu wybitnie karkołomnych mniej więcej 150-ciu metrów, w końcu zaczyna się przyjazna droga. Jedyne, co człowiek ma ochotę zrobić po pokonaniu początku “Wału dębowego” to stanąć wreszcie w pozycji wyprostowanej, otrzeć pot z czoła i wydobyć z wewnątrz siebie westchnięcie “UFF”…
Zanim ruszy się dalej, należy strzepać z siebie kleszcze. Jest ich tam sporo. Małe, średnie, duże. Każdy znajdzie coś dla siebie. Warto też ściągnąć koszulkę i bluzę, wytrzepać je dokładnie, przeglądając przy okazji nagą połówkę ciała, czy nie znalazły się na niej nieproszeni goście z rodziny pajęczaków. Gdyby jednak komuś było żal, że strąciwszy kleszcze, poczuł się osamotniony, zawsze może liczyć na komary. Zastrzyki gratis, bez recepty i refundacji NFZ są tam gwarantowane. ;))
W końcu, po tych wszystkich niezwykłych atrakcjach, możemy zacząć wreszcie podziwiać “Wał dębowy” w całej okazałości. Znajduje się on obok dosyć dużego, leśnego bajorka. Rośnie tam kilkadziesiąt dębów szypułkowych, z których kilka ma pomnikowe rozmiary (powyżej 376 cm w obwodzie pierśnicowym pnia).
Nie ma tam jakiegoś szczególnie imponującego okazu, ale przyroda nadrabia w tym przypadku liczebnością i niezwykłością tej grupy drzew. Zanim bardziej szczegółowo opiszę poczciwe dębiska i to, co tam natura wyprawia, proponuję Ci przyjrzeć się samemu bajorku. W 2012 roku prowadzono tam prace, polegające na czyszczeniu jego kompletnie zamulonego dna i naprawie pęknięcia w wale.
Prace musiały być wykonane bo w razie sporego przyboru wody, kilka chałup na wiosce, mogłoby zostać podtopionych. Zachowało mi się raptem kilka zdjęć bajorka jeszcze sprzed „remontu”. To były początki i przebłyski mojej pasji fotograficznej.
Gdy obejdziemy bajorko wokół lub spojrzymy okręgiem na niego, zobaczymy kompletnie inny drzewostan znajdujący się po przeciwległych jego końcach. Można sobie zaśpiewać: „Bajorko drzewami podzielone. Po lewej stronie sosny i brzozy po prawej stronie dęby”. Dosłownie tak jest. Część dębowa jest najciekawsza, nie ujmując oczywiście sosnowej lewicy. ;))
Jest to dobre miejsce do fotografii. W zasadzie nie trzeba zbytnio kombinować, żeby zrobić tam dobre zdjęcie. Lustro wody odbija bardzo efektownie drzewostan i wystarczy to „złapać” do aparatu. Przeszkodą może być tylko zachmurzenie, wtedy jest tam trochę za ciemno.
Bajorko jest mało znane, nawet miejscowi rzadko tam zaglądają. Takie zaciszne i ustronne miejsce jest wspaniałą areną do żabich koncertów. Obecnie jest tam głośniej niż było na Eurowizji. ;)) Żabi rechot zawsze powoduje u mnie poczucie wyjątkowości danego miejsca. Może kiedyś, w rytm wydobywanych dźwięków z żabich strun głosowych, zaśpiewa sam Jozin z Bazin? :)) Często spotykam tam kaczki, czasami łabędzie i dzikie gęsi. Wokół bajorka latają też jastrzębie.
W tym miejscu zakończę opis części pierwszej “Wału dębowego”. W drugiej części, skupię się przede wszystkim na dębowym drzewostanie, który jest tam bardzo mocno atakowany przez grzyby nadrzewne.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies