Mija tydzień od najbardziej spektakularnego w tym stuleciu zaćmienia Księżyca. Tysiące osób wyszły wieczorem na zewnątrz aby podziwiać to wspaniałe zjawisko. Wśród nich był mój serdeczny znajomy ze Skoczowa – Maciek (Tazok) z Beskidzkiej Salamandry, który przesłał mi kilka świetnych fotek, złapanych w swój obiektyw.
Napisał też lekkim i przyjemnym do czytania piórem artykuł “Magią podszyty satelita”, w którym opisał, jak gatunek homo sapiens interpretuje poszczególne fazy naszego naturalnego satelity w formie wierzeń, zabobonów, guseł i przesądów. Co też człowiek nie wymyśli… ;)) Gorąco zachęcam do przeczytania całego artykułu i obejrzenia cudnych fotek:https://beskidzkasalamandra.wordpress.com/2018/07/28/magia-podszyty-satelita/
W piątkowy, “zaćmiony” wieczór także udałem się na podziwianie wyjątkowego zjawiska i to z koniunkcją Marsa w bonusie. Znalezienie dogodnego miejsca do obserwacji w rozświetlonym Wrocławiu to ciężka sprawa. Do tego doszło zachmurzenie, które o mały włos nie skopało całego widowiska.
Zanim jednak nadszedł wyczekiwany wieczór, postanowiłem na kilka dni wcześniej, fotografować zbliżającą się pełnię i jakby samemu wywoływać “stan napięcia zaćmieniowego”. ;)) Pomyślałem sobie, że w dniu zaćmienia, tysiące ludzi skorzysta z nowoczesnych aparatów i możliwości, które one dają, aby maksymalnie wyeksponować “krwisty” Księżyc.
A kto pomyślał o codziennym pstrykaniu zdjęć Pana Moona przed zaćmieniem? Lenart pomyślał. ;)) Wschód Księżyca następował we wczesnych godzinach wieczornych, co umożliwiło robienie mu fotek zarówno na tle jeszcze niebieskiego nieba, jak i w zupełnych ciemnościach.
Wyszła z tego nawet zabawna sytuacja, kiedy dwa dni przed zaćmieniem, sąsiad zapytał mnie, czy wyszły mi ładne zdjęcia zaćmienia, bo widział, jak pstrykam aparatem i żałuje, że przegapił zjawisko ponieważ musiał jechać do pracy na trzecią zmianę. ;)) Odpowiedziałem mu, że nic nie przegapił, piątkowe zaćmienie nie zostało przełożone, a ja po prostu pstrykam Księżyc codziennie. ;))
Przy okazji fotografowałem też planetę Mars, która jest bardzo dobrze widoczna na moich zdjęciach pod warunkiem, że oglądasz je pod mikroskopem. ;)) Testuję obecnie nowy obiektyw Olympusa od Tazoka (14-150) i – jeżeli chodzi o fotografowanie zjawisk astronomicznych i ciał niebieskich – jestem na zaawansowanym poziomie piaskownicy… ;))
Samym obiektywem i jego możliwościami jestem zachwycony, niemniej nocne fotografowanie to nie mój konik, ale pomału uczę się i będę próbował rozwijać się również w tej materii. Jak na moje oko i potrzeby fotograficzne, byłem zadowolony z efektów, które widziałem na zdjęciach poprzedzających wspaniałe zaćmienie.
Poczułem się nawet dosyć pewnie, twierdząc w myślach, że jestem już dobrze przygotowany na fotografowanie zaćmienia. Maciek przesłał mi instrukcję co do ustawienia aparatu na godzinę zero i – postępując zgodnie z nią – byłem niemal pewien, że fotki wyjdą przednie.
Ostatecznym miejscem wyboru na fotografowanie i podziwiania zaćmienia był cypel nad Odrą, znajdujący się blisko Jazu Psie-Pole, który tak naprawdę położony jest na Śródmieściu, co wprowadza nieco zamieszania wśród ludzi nie znających Wrocławia. To są okolice moich dziecinnych lat i znam tam każdy kąt.
Na cyplu “wylądowałem” kilka minut po godz. 21. i ku mojemu zaskoczeniu – było na nim już dosyć tłoczno. Część mieszkańców Wrocławia także wybrała to miejsce do obserwacji. Szybko zawiązywały się grupki dyskusyjno-doradcze, w których gawędzono jak ustawić sprzęt, gdzie patrzeć, itp., itd.
Początek zjawiska przypadał na godz. 21:30. Niestety, pozostała wilgoć po popołudniowych burzach w postaci chmur, skutecznie zasłoniła pogrążający się we “krwi” Księżyc na około 40 minut. Kiedy wśród rozczarowanych obserwatorów, było słychać jęki zawodu i – czasami – niecenzuralne słowa, wreszcie chmury zaczęły zanikać i można było ujrzeć “apokaliptyczny” Księżyc.
Wtedy też okazało się, że mój sprzęt nie chce mnie posłuchać i – wprawdzie zdjęcia z długim czasem naświetlania – wychodzą, ale jest ogromny problem z ich ostrością. Wychodziły kompletnie rozmazane pomimo, że używałem statywu. Kombinowałem z ostrością, ale nic mi nie wychodziło. Nadal na fotkach widniały rozbełtane punkty. ;((
Po kilku minutach odpuściłem, siadłem z kilkoma innymi obserwatorami i zaczęliśmy kontemplować nad rozlaną krwią Księżyca. ;)) Oj, jeszcze się muszę dużo nauczyć. Im Księżyc był wyżej, tym zjawisko było coraz lepiej widoczne. I ten natchniony Mars w pobliżu. Wspaniale to wyglądało.
Dopiero, kiedy “rogalik” zaczął wychodzić z całkowitej fazy zaćmienia i aparat łapał punkt ostrości, fotki zaczęły wychodzić bez problemu. Wtedy też zacząłem nadrabiać braki w dokumentacji zaćmieniowej. Praktycznie co minutę robiłem zdjęcia aby później wybrać te najbardziej reprezentatywne, ukazujące uwalnianie się Księżyca z mrocznego cienia. ;))
Czyli można rzec, że pamiątkę z tego zjawiskowego wydarzenia mam i kiedyś pokażę ją młodemu pokoleniu, które będzie podziwiać kolejne takie zaćmienie za ponad 100 lat. Będzie można porównać spektakularność obu zaćmień. ;))
I pomimo braku w mojej kolekcji fazy najbardziej krwistej zaćmienia, mam sporo fotek z dni poprzedzających zjawisko jak i dni, kiedy emocje opadły, a ludzie w większości przestali zwracać uwagę na wciąż tajemnicze i niezwykłe ciało niebieskie zwane Księżycem a w Anglii Moonem. ;))
Podziel się na:
5 KOMENTARZY
Paweł, wyszło, wyszło . Wziąwszy pod uwagę początki przygody z nocną fotografią . Też sie przyznam “nakręciłem” się tymi kółkami w aparacie w lewo i prawo . Zaćmienie rządzi się swoimi zasadami jeśli chodzi o światło . A było to moje pierwsze pstrykane zaćmienie . Pozdrowienia
Paweł, jakby w Twoim nazwisku zmienić “e” na “u” i wymazać “t” to wyszłoby LUNAR, czyli z angielska KSIĘŻYCOWY !!! Czy to przypadek…??? ;)))
Pozdrawiam księżycowo 😉
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.AkceptujęOdrzucićWięcej
Polityka prywatności & Cookies
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Paweł, wyszło, wyszło . Wziąwszy pod uwagę początki przygody z nocną fotografią . Też sie przyznam “nakręciłem” się tymi kółkami w aparacie w lewo i prawo . Zaćmienie rządzi się swoimi zasadami jeśli chodzi o światło . A było to moje pierwsze pstrykane zaćmienie . Pozdrowienia
Serdeczny ukłon od moonowo-zaćmieniowego amatora. 😉
Paweł, jakby w Twoim nazwisku zmienić “e” na “u” i wymazać “t” to wyszłoby LUNAR, czyli z angielska KSIĘŻYCOWY !!! Czy to przypadek…??? ;)))
Pozdrawiam księżycowo 😉
Chyba nie. Maila prywatnego też mam księżycowego, czyli lunarnego. 😉