Skip to content
Podsumowanie sezonu grzybowego w gminie Międzybórz.
Część 1: MAJ-SIERPIEŃ 2022.
Zbliża się koniec roku, a więc czas zestawień, podsumowań i porównań. Na moim blogu, w ostatnim miesiącu każdego roku, skupiam się przede wszystkim na szczegółowym podsumowaniu sezonu Tour De Las & Grzyb w gminie Międzybórz. Ten był moim trzydziestym piątym. W formie pisanej na blogu ósmym. Podsumowanie podzieliłem na dwie części. Pierwsza część obejmuje miesiące maj-sierpień, a druga wrzesień-listopad. Tu od razu drobne wyjaśnienie. Oficjalnie sezon zakończyłem pod koniec października, jednak wydarzenia grzybowo-leśne, które miały miejsce w pierwszej połowie listopada sprawiły, że listopad koniecznie należy uwzględnić w podsumowaniu, aby jak najlepiej oddać w słowach to, co działo się w lesie.
A działo się bardzo dużo. Zanim jednak się zadziało, przez lasy przetoczyły się długie miesiące bezgrzybia i suszy, z punktowymi tylko incydentami grzybowymi. Zima 2021/2022 była licha, tzn. nie odnotowano solidnego uderzenia śnieżnej i mroźnej odsłony Królowej Północnych Ciemności i Lodu. Styczeń i luty przyniosły kilka uderzeń wiatrowych, związanych z głębokimi niżami i dodatnie temperatury. Marzec – dla odmiany – był rekordowo słoneczny, wyżowy, bardzo suchy z temperaturami oscylującymi w pobliżu normy wieloletniej. Za to w kwietniu, chłód wciąż nie chciał odpuścić na rzecz ciepłej wiosny i irytująco się przedłużał. Na szczęście przyszedł maj i ukręcił łeb chłodowi na dobre. Na Wzgórzach Twardogórskich eksplodowała wiosna.
♦ MAJ ♦
Sezon oficjalnie rozpocząłem 9 maja. Ależ mnie wtedy poniosło! Wystartowałem w Bukowinie, a wyprawę zakończyłem późnym popołudniem w Pawłowie Wielkopolskim, zaglądając po drodze w dziesiątki miejsc, depcząc tuziny ścieżek, łąk, pól i oczywiście setki hektarów lasów. Początek maja był suchy, bez jakichkolwiek śladów życia grzybowych kapeluszników, jednak w wycieczce inaugurującej sezon, pędzę przez lasy natchniony wiosną i nawet jak nie znajdę grzybów, to przywożę setki zdjęć, filmów, emocji i pozytywnej energii.
Pod względem opadów maj zapisał się w gminie Międzybórz jako miesiąc bardzo suchy. Miesięczna suma opadów wyniosła zaledwie około 30-40 mm, podczas gdy średnia wieloletnia (okres referencyjny 1991-2020) wynosi 65-70 mm. Grzyby miały w rurkach takie dziadowskie warunki i dlatego w maju nie uświadczyłem żadnego koźlarza, kurki, krasnoborowika ceglastoporego lub borowika usiatkowanego.
Jeżeli chodzi o opady na przestrzeni całego kraju to miesiąc maj był mocno zróżnicowany. Już w pierwszym tygodniu, pojawiały się opady pochodzenia burzowego, które uroczyście omijały gminę Międzybórz. Pierwszy silniejszy incydent burzowy w kraju odnotowano 6-7 maja.
Później były sucho, w połowie miesiąca więcej popadało w górskich rejonach Dolnego Śląska, ale do gminy Międzybórz dotarły jedynie ochłapy z tych opadów, które dały efekt skropienia powierzchni. W lasach było coraz bardziej sucho.
Następna nadzieja na większe opady pojawiła się około 20-21 maja, ale tym razem lunęło daleko na północ od gminy Międzybórz i Wzgórz Twardogórskich. Owszem, punktowo trochę popadało, ale również były to opady skąpe i krótkotrwałe.
Największa porcja opadów w gminie Międzybórz przeszła w dniach 24-25 maja i to te deszcze wyrobiły większość majowych opadów. Nie pobudziły one żadnych grzybów rurkowych, jednak na chwilę dały odetchnąć lasom od postępującej suszy, tym bardziej, że zbliżał się czerwiec, który wlókł ze sobą coraz gorętsze masy powietrza.
Ostatnie dni maja to wciąż punktowe opady, głównie pochodzenia burzowego. W gminie Międzybórz trochę dopadało, ale potrzeby lasów i grzybów był znacznie większe. Tym razem najwięcej padało w północno-zachodnich rejonach kraju.
Przełom maja/czerwca nie przyniósł zmiany sytuacji opadowej. Deficyt wody powiększał się. Póki co, wegetacja przebiegała prawidłowo, na początku maja wiosna bezapelacyjnie objęło przywództwo w magicznych lasach Bukowiny i okolic.
♦ 9 maja – Tour De Las & Grzyb 2022 start! ♦
Co czuję, kiedy wysiadam w Bukowinie i oficjalnie rozpoczynam sezon? Gęsią skórkę, miliony mrówek na plecach i turbodoładowanie w nogach. Staram się iść spokojnie, ale nogi same rwą się na rundę honorową po lasach!
Odwiedzam kompletnie natchniony Borowikowy Bór i tam, przy dźwiękach boskiej muzyki Kitaro oświadczam, że oto rozpoczęła się kolejna przygoda, od zielonego błysku wiosennej świeżości po brązowo-szarą poświatę późnej jesieni.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że dokładnie za 3 miesiące wyniosę z Borowikowego Boru pierwszy pachnący i ubity kosz prawdziwków. Sprawdzam poziom wody w stawach i leśnych bajorkach. W strumieniach zasilających zbiorniki, woda płynie leniwie. Wkrótce część z nich wyschnie.
Odwiedzam starych dobrych przyjaciół, którzy rosną na skrajach lasów, na polnych miedzach i w spontanicznych zadrzewieniach. Serdecznie pozdrawiam dąb “Klasyk”.
Gdy zanurzam się na dobre w leśnym świecie, wiosna napiera coraz mocniej, coraz intensywniej. Idę sprawdzić jagodowe krzewinki. Jak się mają, jak kwitną i jak cieszą się wiosną?
Ptaki koncertują radośnie, oglądam zaczarowany świat kwitnących jagód. Tu za kilka tygodni rozpocznie się jagodowa część sezonu. Na razie wszystko wygląda przepięknie, tylko szkoda, że jest za sucho.
Lasy mają swoje święto. Wielkie Święto Wiosny, Celebruję je razem z Nimi. Wyłączam telefon, ale i tak mam najlepszy zasięg! Widzę, słyszę i czuję Las. Do szczęścia nic mi więcej nie potrzeba!
Słońce grzeje przyjemnie, jeszcze nie ma uciążliwych upałów. To najwspanialszy wiosenny czas, którego tysiące ludzi przegapia. Często z braku czasu, ale często też z braku grzybów. Jednak zawsze mogą obejrzeć te fotografie i odpowiedzieć sobie na pytanie, czy nie warto wygospodarować jednego majowego dnia w następnym sezonie, aby ujrzeć TAKI LAS? ;))
I TAKI LAS z kwitnącymi wiosennym szczęściem sosnami? Albo przytulić spontaniczne brzozy, wśród których, wzbijają się ponad ściółkę kępy świeżej trawy?
A może warto wyjść na skraj lasu i spojrzeć na zatopioną głębię błękitu nieba? Na falujące pod nim drzewa? Przebiec truchtem po łące. Zatrzymać się, skoczyć do góry i wyciągnąć dłonie do tego, co w przyrodzie najpiękniejsze i dobre?
Wiosna w lesie, wlewa w człowieka morze duchowego odrodzenia. Kiedy nadchodzi, zawsze daje nadzieję, że będzie lepiej. Wiosenne ciepło otwiera serce i duszę do pokonywania kolejnych trudności, do rozwiewania chwilowych zwątpień.
Skoro tak delikatne rośliny przetrwały czasy chłodu i ciemności, my też damy radę! Uczmy się od przyrody i jej Świątyni, którą jest las. Po wszelkich wichurach, burzach, srogich zimach, na wiosnę zawsze powstaje nowe życie i nowa nadzieja.
Ponownie nurkuję w gęstsze knieje. Zbliża się jeden z najwspanialszych fragmentów wycieczki inaugurującej nowy sezon. Las prowadzi mnie do miejsca, w którym wiosna ukazuje swoje najbardziej uroczyste oblicze.
Przy okazji spoglądam na ściółkę, chociaż i tak grzybów nie znajdę. Jednak są to takie miejsca, gdzie zawsze należy spojrzeć pod nogi, bo nigdy nic nie wiadomo, czy jakiś grzyb nie skusi się, aby obejrzeć wiosenny majestat.
Dochodzę do bukowego świata, pełnego wiosennego temperamentu i kojącego piękna. Spontanicznie nagrywam filmik, ponownie przy wybitnych dźwiękach Kitaro. Wiosna łączy Niebo i Ziemię w harmonijną całość.
Przechodzę przez część lasów Międzyborza, ponownie spoglądam na jagodowe krzaczki i odwiedzam jedno z ulubionych, ukrytych w lesie oczek wodnych.
Czasu mam dużo, postanawiam rozwinąć “skrzydła” i udać się na otwarte przestrzenie między lasami Międzyborza i Pawłowa. Jest cudownie, panuje kompletnie natchniona aura!
Wyprawa trwa już wiele godzin, ale kompletnie nie czuję zmęczenia. Las niesie mnie wiosennym ożywieniem i zielonym transem.
Brzozowe lasy czule szeptają: “Paweł, zwolnij, usiądź przy nas i odpocznij”. Tak też czynię i nagrywam film z leśnego świata brzozowych głębin.
Zbliża się późniejsze majowe popołudnie, a ja pomału zbliżam się do końca wyprawy. Wciąż głodny lasu i jego wiosennej odsłony.
Dawno nie włóczyłem się po lasach Pawłowa. Wracają wspomnienia z poprzednich sezonów i grzybowych włóczęg w tych miejscach. Dużo się pozmieniało, ale brzozowa droga pozostała. Tam nagrywam jeszcze jeden film.
Spojrzałem na niebo. Całą inaugurację sezonu 2022 podpatruje Księżyc. Nadaje on jeszcze większego mistycyzmu tej wyprawie. Trans od Bukowiny do Pawłowa zbliża się do końca.
Około 20 minut przed przyjazdem pociągu przychodzę na stację do Pawłowa. Onieśmielony, jakbym przybył z innego świata. I rzeczywiście tak było. Las to inny świat. Jakże piękniejszy od codziennego ludzkiego. Tysiące poziomów wyżej ponad przeciętność.
♦ 31 maja – Majowe endorfiny Bukowiny ♦
Ponownie pojechałem do Bukowiny w ostatnim dniu maja. Tym razem poszedłem w kierunku Twardogóry, ale nie doszedłem do niej, tylko zatoczyłem klasyczną pętlę przez lasy położone na terenie Królewskiej Woli, Goszcza, częściowo Goli Wielkiej i oczywiście Bukowiny.
Napisałem “klasyczną”, bowiem tak chodzili tutaj grzybiarze w latach 90-tych, którzy uczyli mnie sztuki leśnego wyszukiwania grzybów. Szlak kolejowy i widoki, które rozpościerają się wzdłuż niego w kierunku na Twardogórę, należą do jednych z najurokliwszych w Bukowinie Sycowskiej.
Zanim wejdę do lasu, chłeptam je zmysłami, jak wymęczony koń po Westernie, żłopiący wiadro wody. ;)) Nagle robi się “ciasno” na horyzoncie, bowiem z otwartej przestrzeni wchodzi się do głębokiego lasu.
Przejście między dwoma światami, tym polno-łąkowym i leśnym odbywa się tak płynnie, pięknie i dostojnie, że zatracam się w tym wszystkim. Zawsze i bez opamiętania. Znam tu każdą ścieżkę, prawie każde drzewo, zagłębienie terenu, ukryte strumienie, dołek po żwirku, który kopali wiele lat temu.
Wędrowałem tędy setki razy i poznawałem tajemnice lasów Bukowiny i jej sąsiadujących wiosek. Bez względu na porę roku, pogodę, temperaturę, stan zachmurzenia i zagrzybienia lasów, czuję tu przypływ jakiejś nieokiełznanej radości i adrenaliny, często się zastanawiam, co to takiego jest?
Te lasy wciąż rzucają na mnie jakąś niewyobrażalną hipnozę, za każdym razem czuję powiew świeżości, jakby stąpał po czym jeszcze mało znanym i nieodkrytym. Dochodzę do miejsca, gdzie rozbestwiły się przy dukcie robinie akacjowe. Wsłuchuję się w muzykę brzęczących owadzich skrzydeł, które zapylają pachnące kwiaty tych drzew.
Idę w stare sprawdzone miejscówki na wczesne koźlarze pomarańczowo-żółte. Jest jednak za ciepło i przede wszystkim za sucho. Grzyby nie mają zamiaru wyjść z ciemności gruntu, ale ja nie mam zamiaru się tym przejmować, tylko witam ukochane alejki brzozowe z otwartymi ramionami!
Pozdrawiam wciąż stojący i ukryty w pobliżu Leśnych Stawków koło Goszcza kikut buka oraz hubę, jako nielicznego przedstawiciela widocznych w tym dniu owocników grzybów. Nagle do moich uszu dociera intensywne brzęczenie roju pszczół. Oglądam je z bezpiecznej odległości. Siedzą na młodej sosence w ogrodzonym młodniku.
Przechodzę między dwoma wymiarami lasów Bukowiny, czyli pod tunelem kolejowym. Dochodzę do bukowińskich buczyn – miejsca, które wręcz kipi duchowością na odległość! Teraz, gdy zagościła w nich wiosna na dobre, intensywnie promują swoje ponadprzeciętne właściwości, które dają ukojenie, nawet najbardziej smutnym duszom.
Co jakiś czas przystaję, aby posłuchać rozśpiewanego towarzystwa ornitologicznego, liczne przemieszczającego się wśród drzewnych koron. Życie kipi, radość po lesie niesie, że czerwiec wkroczy do lasu za kilka godzin, a wraz z nim sezon na jagody.
Podsumowując grzybowo miesiąc maj 2022 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że znaczny niedobór opadów w miesiącach wiosennych (marzec, kwiecień i maj), w przeważającym stopniu przyczynił się do braku pierwszych grzybów rurkowych, którymi na tych terenach, najczęściej są koźlarze czerwone, koźlarze pomarańczowo-żółte i krasnoborowiki ceglastopore.
Sucha ściółka w połączeniu z coraz wyższymi temperaturami to przepis na wiosenne bezgrzybie. Co ciekawe, w ostatnich latach, kiedy maje zapisały się chłodniej i wilgotniej, pierwsze rurkowce także zbuntowały się i nie chciały rosnąć. Tak więc pierwszego grzybowego sosu nie było, ale za to można było liczyć na tony i hektolitry leśnego, wiosennego piękna.
♦ CZERWIEC ♦
Wstępne prognozy pogody na czerwiec wskazywały, że miesiąc ten będzie bardzo ciepły i suchy. Przynajmniej w gminie Międzybórz. Ale zawsze istnieje nadzieja, że po przesileniu letnim, przyjdą zbawienne deszcze świętojańskie i odwrócą niekorzystny trend pogłębiania się posuchy. Niestety, wstępne prognozy sprawdziły się i czerwiec kontynuował wiosenno-letnią posuchę.
W gminie Międzybórz w czerwcu odnotowano zaledwie około 50% normy opadów dla przyjętego okresu referencyjnego z lat 1991-2020. Brak wystarczających opadów w połączeniu z wysokimi temperaturami spowodował, że grzyby stały się “marzeniem ściętej głowy”. W tej sytuacji, należało przestawić się wyłącznie na tryb jagodowy.
Jeżeli nie można liczyć na deszcze świętojańskie to cała nadzieja pozostawała w komórkach burzowych, które w czerwcu wykluwają się w najróżniejszych miejscach kraju. Na początku miesiąca, burze powstawały daleko od gminy Międzybórz.
Jak widać na powyższych mapach dobowych sum opadów, pod koniec pierwszego tygodnia czerwca, burze kotłowały się w zachodniej części kraju, częściowo środkowej i północnej. Gmina Międzybórz była bez burz.
Bardzo silne burze wystąpiły 10 czerwca w pasie środkowej Polski. Niektóre z nich musnęły krańce wschodnie gminy Międzybórz, ale opady były skąpe w porównaniu do potrzeb lasów.
W połowie miesiąca bez burzowy pech nie opuszczał gminy Międzybórz. Wciąż najwięcej padało na wschód od gminy i we wschodnich oraz północnych regionach kraju.
Sytuacja nie zmieniła się również w dniach przesilenia letniego. Tym razem obfite opady, wystąpiły praktycznie w całej północnej połowie Polski oraz w wąskim pasie na południe od Wrocławia. Gmina Międzybórz ponownie nie dostała porządnej porcji opadów lub tylko przelotne i niewielkie ochłapy.
Duża szansa na większe deszcze pochodzenia burzowego w gminie Międzybórz wystąpiła pod koniec czerwca i można napisać, że były to jedyne obfitsze opady w tym miesiącu na terenie gminy, które zresztą wyrobiły większość miesięcznego opadu.
♦ 24 czerwca – Tajemnicze obrzędy lasów Bukowiny ♦
W piątek 24 czerwca oficjalnie rozpocząłem sezon jagodowy, który zaplanowałem zakończyć w ostatni weekend lipca. Ciepłe i bezchmurne lato, objęło swoim dostojeństwem całą bukowińską krainę i świat bukowińskich lasów. Wystartowałem do lasu jak z procy!
Był to dzień pełen wrażeń, leśnej magii i wielogodzinnej “kąpieli” na stanowiskach jagodowych. Wysiadłem na stacji sam, ale wydarłem w leśne czeluści, jakby goniło mnie stado byków. ;)) Chciałem jak najszybciej zatrzymać się wśród tysięcy jagód i posłuchać jagodowej symfonii…
Ta rozbrzmiała mocą sosnowego boru i krystalicznego piękna dojrzewających owoców. Zająłem się zbieraniem jagód, ale najpierw uwieczniłem jagodową symfonię na filmie.
Ostatni tydzień czerwca to dla mnie powrót do młodzieńczych lat, kiedy zawsze w pierwszą sobotę, po zakończeniu roku szkolnego, jechałem z ojcem i często z kilkoma znajomymi grzybiarzami z wrocławskiej paczki, na całodzienne zbieranie jagód.
Jaka radość była w mojej głowie, kiedy pomyślałem, że do września jeszcze tyle czasu, a teraz co kilka dni będę w lesie, szczególnie w lipcu. Przełom czerwca/lipca i sam lipiec wspominam jako najbardziej czarujące dni ciepłej pory roku.
Bukowińskie wyprawy jagodowe od świtu do nocy obfitowały w atrakcje. Czasami był to niemiłosierny upał, czasami popołudniowa lub wieczorna burza. Zwłaszcza ta ostatnia była wyjątkowo spektakularna, kiedy odjeżdżaliśmy wieczorem z Bukowiny ostatnim pociągiem, a na niebie było widać liczne wyładowania atmosferyczne od strony Oleśnicy.
Często wjeżdżaliśmy w burzę, kiedy pociąg przejeżdżał przez lasy. Było już ciemno. Drzewa wyginały się złowieszczo, deszcz przedzierał się przez nieszczelne okna do pociągu, zalewając niektóre siedzenia, podłogę i stoliki. Pioruny wiły się nad lasami i oślepiały swoją potęgą tych, co je podziwiali. Ależ to były klimaty i czasy! W myślach zawsze do nich wracam podczas sezonu jagodowego.
Dwudziesto-czwarto czerwcowa Bukowina 2022 nie zaskoczyła mnie burzą, ale podarowała mi coś, czego wcześniej jeszcze tu nie widziałem i nie słyszałem. Legendy bukowińskich lasów głoszą, że ponoć tylko raz w roku można usłyszeć melodię i śpiew Leśnych Syren…
Lato rozbrzmiało zielenią, szczelnie przykryło niższe warstwy lasu. Przeobraziło delikatną wiosnę w bujną dżunglę, którą miejscami nie sposób przejść. Rozpoczął się letni przepych, leśny barok w najczystszej postaci.
Tylko świat grzybów był nieobecny, poza bardzo nielicznymi gatunkami, głównie saprofitami lub pasożytami rozkładającymi drewno. Coraz więcej leśnych strumieni zaczęło wysychać.
Barok czerwcowego lasu wyglądał wyjątkowo spektakularnie w Paprociowym Borze. Również to dzieło lata, postanowiłem pokazać na krótkim filmie.
Majowe, czerwcowe i lipcowe w pierwszej połowie miesiąca, intensywne barwy zieleni, przenoszą leśne krajobrazy na wyższy poziom zmysłowego odbioru. W tym wszystkim tkwi niepojęta mądrość tego boskiego dzieła.
Zawsze powtarzam i będę powtarzać, że połączenie geniuszu błękitu letniego nieba z leśną zielenią tworzą tak silny duchowy eliksir, którego nie odnajduję w żadnym kościele, z całym szacunkiem do tych przepięknych miejsc kultu!
Dla mnie kościołem jest LAS i wszystko to, co do tego lasu wnosi przyroda. Szkoda, że człowiek zbyt często go niszczy i zaśmieca. Jednocześnie, często ten sam człowiek, modli się w wybudowanym przez ludzi kościele…
Jest późne popołudnie. Nazbierałem już sporo jagód, ale jeszcze wrócę dozbierać. Zrobiłem sobie ponad godzinną przerwę, aby nazbierać do obiektywu aparatu powyższych krajobrazów.
Tak nieliczne skrawki tego piękna jeszcze pozostały. Jeszcze trwają, jeszcze istnieją, chociaż człowiek zagarnia coraz rozleglejsze tereny, poszerza drogi, karczuje lasy, betonuje łąki.
Może tu odpuści, może pagórkowaty teren go zniechęci, może rolnicy nie oddadzą swoich pól. Ale co przyniesie przyszłość? Nic nie wiadomo, może nie ma sensu nad tym rozmyślać, tylko cieszyć się chwilą. Kiedyś i tak wszystko przeminie…
Podziwiam kąpiące się w czerwcowym Słońcu łany zbóż. Kiedyś rosły tu rozległe bory, teraz las wycofano na lichsze gleby i objęto opieką leśników, aby za bardzo nie zdziczały, tylko dały pożądany surowiec drzewny. Kompletnie natchniony dzień dobiega do końca, wracam do lasu, zbieram jeszcze jagody i wędruję na stację…
Podsumowując grzybowo miesiąc czerwiec 2022 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że splot niekorzystnych dla grzybów warunków termicznych i hydrologicznych, tj. wysokich temperatur i dużego niedoboru opadów, nie mógł wpłynąć pobudzająco na świat grzybów, które w tym miesiącu nie wychyliły nawet skrawka kapelusza.
Po połowie czerwca rozpoczął się sezon jagodowy, czyli o właściwym czasie na tych terenach. Pierwsze oględziny stanowisk jagodowych i pierwsze zbiory owoców dawały podstawę do stwierdzenia, że sezon zapowiada się przyzwoicie, o ile nie będzie postępować posucha przy coraz wyższych temperaturach. U progu lasu stanął lipiec.
♦ LIPIEC ♦
Suchy czerwiec nie zwiastował jakiegoś przełomu w sytuacji grzybowej w gminie Międzybórz na początku lipca. Lipce bywają bardzo zmienne, czasami po skrajnie suchym czerwcu, lipiec przynosił “wyrównanie” w opadach, wylewając podwójną ilość deszczu, czyli swoje plus “zaległe” z czerwca. W tym roku prognozy pogody wskazywały, że siódmy miesiąc w roku powinien być wilgotniejszy od szóstego, jednak opady będą pochodzić głównie z komórek burzowych, a więc wilgotność ściółki w lasach wzrośnie na “chybił-trafił”, czyli tam, gdzie burza wyleje swoją zawartość. Lipiec 2022 przygotował pewną niespodziankę z opadami, której na początku miesiąca modele w ogóle nie zakładały.
W ostatecznym rozrachunku hydrologicznym, lipiec zapisał się w gminie Międzybórz jako miesiąc normalny, przy uśrednianiu map jako dość (lekko) suchy, ale opady były bardzo nierównomiernie rozłożone w czasie. Właściwie to pierwsze trzy tygodnie miesiąca były bardzo, a miejscami nawet wybitnie suche. Pod koniec lipca nadciągnął nad gminę Międzybórz deszczowy front, który praktycznie wyrobił miesięczną normę opadów dla przyjętego okresu porównawczego 1991-2020.
Jeszcze dokładniej widać to na mapie skumulowanych opadów z systemu RainGrs. W gminie Międzybórz były takie miejsca, gdzie spadło nawet więcej deszczu niż wynosi norma. Zanim to nastąpiło, susza na dobre postraszyła grzybiarzy.
Początek lipca przyniósł niewielkie sumy opadów. Silniejsze opadowo burze, wykluwały się głównie w północno-zachodnich i miejscami centralnych regionach kraju.
Mocno uwodniony front z licznymi komórkami burzowymi przeszedł pod koniec pierwszego tygodnia lipca nad Polską wschodnią i południowo-wschodnią. Natomiast zachód pogrążał się w coraz silniejszym deficycie opadów.
Lokalnie opady w północno-wschodniej części kraju przekroczyły nawet 100 mm, reszta kraju nie otrzymała nic lub symboliczne skropienie powierzchni.
W połowie lipca nadal nie notowano żadnych sensowniejszych sum opadów, chociaż nad gminą Międzybórz często chmurzyło się i “straszyło” deszczem. Na straszeniu się skończyło.
Po połowie lipca sytuacja związana z suszą zrobiła się już naprawdę poważna. Zaobserwowano przedwczesne wysychanie roślin i opadanie liści z drzew. Do całości dokładały wysokie temperatury i “ciężkie/duszne” masy powietrza, wzmagające odczucie duchoty i parności. Także krzewinki jagód zaczęły więdnąć, a owoce wysychać.
I wówczas w ostatnich dniach lipca nadciągnął bardzo wydajny opadowo front atmosferyczny, który przez prawie trzy doby, z różnym natężeniem, wylewał z siebie życiodajną zawartość w całej Polsce południowo-zachodniej, centralnej i częściowo południowej oraz wschodniej. Dał on dużą nadzieję na to, że minął najbardziej suchy okres w roku.
♦ 2 lipca – Dzień Jagody ♦
Lipcowe zbieranie jagód rozpocząłem nietypowo – w lasach Chojnika, a nie jak zazwyczaj w lasach Bukowiny Sycowskiej i okolicach. Przez wiele lat nie odwiedzałem tego regionu, który sąsiaduje z gminą Międzybórz, ale terytorialnie jest już częścią gminy Sośnie.
Z rana nie miałem pomysłu na nagranie jakiegoś filmu, jednak swoją obecność po wielu latach nieobecności w tych lasach, chciałem uwiecznić w tej formie. Poza licznymi zdjęciami, udało mi się nagrać jeden krótki film na pamiątkę z Dnia Jagody.
Znalazłem wspaniałe miejscówki na jagody i przebywałem w nich przez kilkanaście godzin. Pogoda były optymalna – z rana przewaga zachmurzenia, w południe słonecznie i ciepło, ale bez upału. Wyjątkowo dobrze zbierało się jagody.
Zabrakło zaledwie 0,5 litra, aby wyrównać swój życiowy rekord. Łącznie zebrałem 26,5 litra jagód. W tym dniu byłem w stanie go wyrównać, a nawet pobić, jednak wygrała chęć powłóczenia się po lasach, podczas zasłużonej przerwy w skubaniu jagód i już po samych zbiorach.
Lasy Chojnika pozornie są monotonne, złożone głównie z jednolitych gospodarczych drzewostanów sosnowych. Jednak gdy tylko wejdzie się w ich głębię i dal, odkrywają swoją różnorodność oraz bogactwo.
Burze, które przechodziły na przełomie czerwca/lipca nad gminami Sośnie i Międzybórz, na chwilę poprawiły sytuację wilgotnościową w lasach. Mimo wszystko była to kropla w morzu potrzeb.
Było to widać chociażby po leśnych strumieniach, które w większości już wyschły. Za to pobudzone zostały komary, które w pobliżu cieków wodnych akcentowały swoją kłującą obecność. ;))
Odwiedziłem jedno z bardzo ciekawych i cennych miejsc w lasach Chojnika. Jest nią aleja sosen ekologicznych (nazwa wymyślona przeze mnie), gdzie część sędziwych sosen rosnących wzdłuż leśnego duktu, pozostawiono do naturalnego rozkładu i oznaczono na pniach literą “E”.
Przechodząc przez poszczególne fragmenty lasów Chojnika, chciałem na zdjęciach pokazać najbardziej różnorodne ich fragmenty, zarówno po prawej, jak i po lewej stronie szlaku kolejowego.
Moją uwagę często przykuwały niuanse leśnego świata. W jednym miejscu były to piękne delikatne porosty, w innym las paproci w lesie sosnowym. Czyli las w lesie, a więc dwu-las. ;))
Spotkałem też kilka ciekawych drzew liściastych. Numerem jeden był baśniowy dąb bezszypułkowy, obficie oblepiony mchami. Pamiętam go jeszcze z czasów, kiedy przyjeżdżałem do lasów Pawłowa i Chojnika z grzybiarzami z wrocławskiej paczki. Wtedy również oblepiały go mchy.
Część młodników przeobraziła się w bardzo wygodne do chodzenia lasy. To akurat zasługa gospodarki leśnej i wykonaniu kilku wczesnych trzebieży. Niektóre z nich skrywają alejki brzozowe, bardzo cenne z grzybowego punktu widzenia, zwłaszcza koźlarzowego.
Lasy te, obfitują również w suche sosnowe bory, idealne na jesienne wypady za podgrzybkami. Późnym popołudniem zbliżyłem się do skraju lasów. Po drodze dozbierałem trochę jagód. Znalazłem dobrą skrytkę, gdzie schowałem zbiory i plecak.
Z aparatem fotograficznym za pazuchą, zrobiłem szybką rundę po okolicy, aby złapać do obiektywu pełnię lata na polach i łąkach.
Później wróciłem do lasu i jeszcze do wieczora siedziałem na jagodach. Dzień Jagody był wyjątkowy. Chociaż się nie skończył i byłem nadal w lesie, już myślałem o kolejnej wyprawie.
♦ 9 lipca – Pierwiastek dzikości na jagodowej włości ♦
Przed połową lipca odwiedzam międzyborską krainę i szukam jakiejś obfitej w jagody, zacisznej enklawy, abym mógł się w niej zaszyć na wiele godzin. Lato nabrało rumieńców i rozpędza się swoim zielonym przeznaczeniem. Jest ciepło, chwilami bardzo ciepło, ale znośnie.
Znajduję las, który jeszcze nie został przeznaczony do wycinki, a spontaniczność przyrody przekształciła go pierwiastek dzikości. Wpadłem na pomysł, żeby całą relację z tej wyprawy określić jako “pierwiastek dzikości na jagodowej włości”. Nagrywam też film.
Poza samymi jagodami, których jest tu bardzo dużo i urosły do sporych rozmiarów, zachwycam się tym lasem. Młode sosny, świerki i brzozy, miejscami gęstsza trawa, paprocie i krzewy tworzą w nim bajkowy obraz.
Efekt końcowy zbiorów, tradycyjnie fotografuję na koniec wycieczki, już na skraju lub poza lasem. Wcześniej, w przerwie w zbieraniu jagód, postanowiłem przejść kilkanaście miejsc i sprawdzić, czy jakiś grzyb odważył się wychylić kapelusz? Intuicja podpowiada mi, że nic nie znajdę, ale za to daję się porwać letnim klimatom lasu.
A te są przewyborne! Temperament zieleni, wciąż jeszcze ma charakter nadany jej przez wiosnę, chociaż procesy “ściemniania” się jej barw, odcieni i kolorów ruszyły na dobre.
Wchodzę na ambonę myśliwską i “poluję” na kwintesencję letniej aury. Słońce “bawi się” w chowanego. Raz oświetla mi horyzont, aby za moment “rzucić” cieniem chmur.
Odwiedzam kilka pereł dendroflory, między innymi “Szachownicę dębów czerwonych” i rosnącego przy niej dębowego wygibasa, czyli “Walczącego z grawitacją”. Las w pełni żyje lipcem, a ja razem z nim. Nagrywam film z tej uroczystości.
“Walczący z grawitacją” wciąż z nią walczy i wprawia mnie w zadumę nad krzywą prostotą swojego pokroju… ;)) Przybyło na nim mchów, drzewo stało się jeszcze bardziej eleganckie.
W lesie mamy obfitość malin, na całego kwitną jeżyny. Co roku obiecuję sobie, że jedną wyprawę przeznaczę na zbiór malin i co roku na obiecankach się kończy. Ale… Obiecałem sobie, że w przyszłym sezonie, raz pojadę na maliny. ;))
Idę zobaczyć, co się dzieje wokół leśnych oczek wodnych i zbiorników. Życie pędzi po leśnej myśli, czyli wszystko jest w normie.
Podpatruję delikatność latających leśnych stworzeń, w tym motyli, które często mi towarzyszą i siadają na ziemi kilka metrów przede mną.
Podziwiam piękno zielonego wrzosu, który swoje fioletowe oblicze objawi w połowie sierpnia oraz odwiedzam urokliwy głaz narzutowy, skrywający w sobie wielowiekową historię tych terenów. Nie ujawni ich nikomu.
Zajrzałem w różne zakamarki, przeszedłem wiele ścieżek. Grzybowy świat śpi na dobre. Jest za sucho i za ciepło. Czy kiedyś jeszcze nadejdzie obfity grzybowo lipiec, tak, jak to bywało w latach 90-tych i ciut później?
Późnym popołudniem wychodzę z lasu. Do pociągu mam spory zapas czasu, podziwiam dojrzewające łany zbóż. Wkrótce rozpoczną się żniwa.
Kończy się kolejna wspaniała przygoda. Żegnam się z lasem i dziękuję mu z całego serca za te kilkanaście godzin odpłynięcia w inny, lepszy świat do krainy lipcowego lasu.
♦ 14 lipca – Jagody i koźlarze topolowe ♦
W połowie lipca powracam do bukowińskiej klasyki. Wysiadam na stacji w Bukowinie i podążam szlakiem jagodowo-grzybowym na kolejną przygodę. Jestem jedynym pasażerem, który z rana wysiadł na stacyjce.
Na niebie przeważają chmury. Jest cicho, prawie bezwietrznie, ciepło i dość parno. Może będzie jakaś burza? Jednak na radarach meteo, w promieniu dziesiątek kilometrów jest bez burz. Czyli goło i opadowo niewesoło.
Coś mnie tknęło, żeby sprawdzić miejscówkę na koźlarze czerwone i topolowe. Tych pierwszych nie było, ale znajduję kilkanaście koźlarzy topolowych. To efekt przelotnych opadów pochodzenia burzowego z końcówki czerwca i początku lipca.
Niektóre komórki burzowe dawały bardzo lokalne opady, które nie zostały wychwycone przez oficjalne stacje meteo, ponieważ akurat nad nimi nie padało. Wspomniane opady wystarczyły, aby bardzo punktowo pokazały się pierwsze rurkowce.
Starannie sprawdzam miejscówkę, łącznie znajduję około 30 koźlarzy, ale niektóre muszę zostawić z uwagi na zasiedlenie przez larwy owadów. Najbardziej emocjonujący fragment z mini-grzybobrania, nagrywam na filmie.
Postanawiam sprawdzić kilka innych miejsc na różne gatunki grzybów. Te wyglądają tak, jakby były zaczarowane bezgrzybiem. Nie znajduję w nich kompletnie nic.
Zatem przechodzę w tryb jagodowy i szukam dogodnego miejsca na rozpoczęcie zbioru, fioletowo-granatowych, owocowych skarbów sosnowych borów.
Obfitość jagód jest duża. Późnym popołudniem kończę zbiory, ale widzę coraz bardziej niepokojące objawy przesuszenia krzewinek jagodowych, spowodowane przez postępujący deficyt opadów i przewagę parowania nad rekompensatą jego przez opady.
Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że to będą ostatnie, tak obfite zbiory jagód w tym sezonie. Weekend 16-17 lipca miałem zajęty i nie mogłem pojechać do lasu, a więc następna wyprawa będzie mieć miejsce dopiero 23 lipca.
To przecież tylko 9 dni, ale w lesie, sytuacja może się zmienić diametralnie. Na plus lub minus. Już nie raz w życiu się o tym przekonałem. Póki co, sprawdzam jeszcze kilka innych grzybnych miejsc.
Ku mojemu zaskoczeniu, przy leśnych drogach znajduję całkiem sporo podgrzybków czerwonawych. Owocniki nadają się jednak wyłącznie do podziwiania i fotografowania. Wszystkie są kompletnie robaczywe.
Jeżyny przygotowują się do swojego sezonu. Pierwsze odmiany dojrzeją jeszcze w lipcu, zasadniczy sezon jeżynowy rozpędzi się w sierpniu.
Lato pomału przechodzi do swojej dojrzałej postaci. Zieleń pociemniała, zaczynają kwitnąć rośliny, do niedawna “uśpione” i czekające właśnie na połowę lata. Pojawiają się owoce jarzębiny.
W prognozach pogody pojawia się fala silnych upałów. Wprawdzie już w czerwcu, miejscami było bardzo ciepło lub gorąco, ale pierwsza połowa lipca okazała się całkiem znośna, chociaż sucha.
Co przyniesie druga połowa lipca? To się okaże. Spoglądam jeszcze raz na magiczne dla mnie tereny i trzymam kciuki za pomyślny wzrost młodego pokolenia lasów, posadzonego po licznych wycinkach, których w ostatnich latach lawinowo przybywa…
♦ 23 lipca – Wokół Zbójnika ♦
Po połowie lipca fala silnych upałów stała się faktem. Zaledwie w ciągu kliku dni lasy zostały bardzo silnie przesuszone, tym bardziej, że niedobór opadów wlókł się już od wczesnej wiosny. Kiedy przyjechałem do Bukowiny, zastałem smutne widoki, przypominające te z piekielnego sierpnia 2015 roku.
W lesie było widać sporo, przedwcześnie opadłych liści. W powietrzu unosiła się duchota, kurz i odczucie klejenia się wszystkiego do wszystkiego. Przeszedłem bardzo wolno 300 metrów i czułem, jak pot spływa mi po plecach.
Postanowiłem pójść na jagody jak najbliżej stacji, ponieważ w tych warunkach, kiepsko nabija się kilometrów. Gorąco, duszno, owady wściekle atakujące. Uff… Szosa na Wydzierno przyozdobiona liśćmi jak na przełomie września/października…
Do tej pory jagody walecznie dawały radę z nadmiarem ciepła i niedoborem opadów, ale teraz zaczęły się poddawać. Jak obejrzałem pierwsze stanowiska to ogarnął mnie smutek. Owoce przesuszone, przebarwiające się liście, obraz suszy, nędzy i rozpaczy.
W tej sytuacji postanowiłem nazbierać wyłącznie kosz jagód i obejrzeć lasy rozpościerające się wokół Wzgórza Zbójnik. W lesie było coraz bardziej duszno. Musiałem poszukać stanowisk bardziej zacienionych, w zagłębieniach terenu. Tylko tam jagody były jeszcze w miarę twarde i soczyste.
W tej sytuacji stwierdziłem, że w tym sezonie to jest moje ostatnie podejście do zbioru jagód. Planowałem jeszcze jedną jagodową wyprawę, ale zaistniałe warunki, skutecznie mnie zniechęciły. Zbieranie przesuszonych, wyczerpanych i pękających owoców to nie dla mnie. Nagrałem moją ostatnią symfonię jagodową 2022.
Czyli mój sezon jagodowy podczas Tour De Las & Grzyb 2022 trwał dokładnie miesiąc. Trochę za krótko, ale zawsze tli się nadzieja, że następny będzie lepszy.
Za to powłóczyłem się na Zbójniku i wokół niego. Było niemiłosiernie duszno i parno. Radary meteo wskazywały, że późniejszym popołudniem istnieje szansa na jakąś burzę. Oby. Wszystko dosłownie kipiało od męczącej duchoty.
Z górki na pazurki! Wzgórze Zbójnik to najwyższe wzniesienie na Wzgórzach Twardogórskich. Jego serce pokrywają piękne lasy, nad którymi zawisło widmo obwodnicy Międzyborza. Jeżeli tak się stanie, unikatowość przyrodnicza tego miejsca zniknie na zawsze. Wiele ludzi nie ma o niej pojęcia i nawet nie chce zgłębić walorów tego regionu..
Kiedy obszedłem Wzgórze i udałem się w stronę Międzyborza, na niebie pojawiły się gęste chmury, a w oddali było słychać grzmoty.
Za kilkanaście minut gmina Międzybórz, nareszcie otrzymała tak wyczekiwaną przez lasy ulewę. Stanąłem pod parasolem i z radością oraz wypiekami na twarzy wsłuchiwałem się w bezcenny deszcz.
Podsumowując grzybowo miesiąc lipiec 2022 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że utrzymujący się od wielu lat trend bardzo słabego letniego sezonu grzybowego na tych terenach został podtrzymany. Główne przyczyny bezgrzybnego stanu ściółki pozostają takie same – wysokie temperatury i niewystarczająca ilość opadów. Nieliczne opady konwekcyjne pochodzenia burzowego, sprowokowały w połowie miesiąca bardzo lokalne incydenty grzybowe. Prowokacji uległy głównie koźlarze topolowe i podgrzybki czerwonawe (w 2021 Komisja ds. Polskiego Nazewnictwa Grzybów Polskiego Towarzystwa Mykologicznego zarekomendowała używanie nazwy parkogrzybek czerwonawy).
Sezon jagodowy oceniam na 4, czyli dobrze, z zastrzeżeniem, że gorąca i sucha pogoda, która najbardziej dała się we znaki po połowie lipca, skróciła go i właściwie jego najlepsza część, trwała zaledwie jeden miesiąc, gdzie podczas normalnych warunków termicznych i hydrologicznych, powinna trwać co najmniej 1,5 – 2 miesiące. Mimo wszystko w ogólnej ocenie uważam, że był udany.
♦ SIERPIEŃ ♦
Po lipcowych opadach nie było mnie przez dłuższy czas w lasach gminy Międzybórz. Niemniej, według pozyskanych informacji od znajomych grzybiarzy, pierwsza połowa sierpnia upłynęła bezgrzybnie, pomimo bardzo obfitych opadów, które przeszły w ostatnich dniach lipca. Grzybnia nie została w wystarczającym stopniu pobudzona, do tego wciąż panowały zbyt wysokie temperatury. Jednak sierpień szykował grzybiarzom wyjątkową niespodziankę opadową, ale zanim ją ujawnił, trzymał w napięciu i nie było wiadomo, czy sytuacja pogodowa będzie sprzyjać grzybom czy nie?
Sierpień pod względem przebiegu opadów, był w dużym stopniu podobny do lipca. Pierwsza połowa, a nawet większa połowa miesiąca charakteryzowała się stosunkowo małymi sumami opadów, aby pod koniec chlusnąć na tyle, żeby zapisać się jako miesiąc wilgotny, a miejscami nawet skrajnie wilgotny. Dotyczyło to całej południowo-zachodniej części kraju, w tym gminy Międzybórz.
Idealnie oddaje to mapa skumulowanej sumy opadów za okres 01.08.2022 r. – 24.08.2022r. Już tydzień przed końcem miesiąca odnotowano bardzo wysokie sumy opadów i znaczne przekroczenia miesięcznej normy. Opady te wlały do serc grzybiarzy wielką nadzieję, że świat grzybów, poważnie na nie zareaguje, ale cała sytuacja budziła również obawy, że już się wypadało na dłuższy czas i trzeci rok z rzędu będziemy mieć spóźniony letni wysyp na przełomie sierpnia/września, po czym brak opadów sprawi, że jesienny wysyp znacznie się opóźni lub będzie mizerny.
Pierwsze, nieco większe sierpniowe opady na obszarze gminy Międzybórz wystąpiły przed końcem pierwszego tygodnia miesiąca. Była to często spotykana sytuacja, kiedy front od Czech, najwięcej podlał Przedgórze Sudeckie i góry, a wędrując przez niziny zmizerniał i wylał mniej deszczu.
Ciekawiej pod względem opadów było też około połowy miesiąca, jednak zdecydowanie największe sumy opadów, odnotowano w niektórych regionach Polski wschodniej i południowej. W gminie Międzybórz opady były skąpe.
Wciąż były to głównie opady pochodzenia burzowego, a więc przeważnie krótkotrwałe i intensywne, ale bardzo ograniczone powierzchniowo.
Po połowie sierpnia, większe opady (ponownie wyłącznie z burz), przeszły przez nieliczne regiony Polski północnej i północno-zachodniej.
W kalendarzu wybił 20 sierpnia. Bardzo uwodnione fronty od niżu nadciągającego z południa Europy, wśliznęły się nad tereny Polski południowo-zachodniej i zostały przyblokowane przez wyż okupujący obszary centralnej i wschodniej Polski oraz wiele regionów za naszą wschodnią granicą.
Fronty wpadły w wyżową “pułapkę” i kręciły się w miejscu przez trzy doby, podlewając lasy długo i obficie. Było już jasne, że na pewno sprowokują one jakieś poważniejsze ruchy grzybotwórcze.
Wiele stacji meteo zanotowało 70-80, a nawet ponad 100 mm deszczu na m². Grzybiarze zastanawiali się, które regiony jako pierwsze wyklują grzyby, kiedy coś ruszy się na nizinach i jaka będzie zdrowotność grzybów?
Końcówka miesiąca dolała jeszcze trochę opadów, ale już tylko punktowo. Najwcześniej, najlepsze warunki do wysypu notowano na terenach podgórskich i górskich, a więc obstawiano, że to tam grzyb pójdzie na pierwszy strzał.
Końcówka miesiąca i jeszcze jedna miła opadowo niespodzianka. Nad gminą Międzybórz trochę popadało, jednak największą ulewę zgarnęła Legnica i Bory Dolnośląskie.
♦ 27 sierpnia – Zatracenie w sierpniowej Bukowinie ♦
Tymczasem wróciłem z urlopu, który spędziłem w Żywcu i okolicach. W ostatnią sobotę sierpnia, postanowiłem dokładnie sprawdzić, jak wygląda sytuacja wilgotnościowa w lasach i jakie są grzybowe perspektywy na nadchodzący wrzesień.
Po wielkich deszczach wróciło pogodne lato i wysokie temperatury, na szczęście nie tak szalone, jak w okresie lipcowych upałów.
Nieśmiało wykluwały się pierwsze owocniki różnych gatunków grzybów, chociaż na 95% powierzchni lasów nie rosło jeszcze nic. Jednak kiedy włożyłem rękę pod ściółkę to byłem bardzo pozytywnie zaskoczony, jej niespotykaną od dawna wilgotnością.
Po obejrzeniu sierpniowych krajobrazów i panoram, postanowiłem powłóczyć się po sosnowych borach. Jakże przyjemnie się chodziło, kiedy co chwilę woda chlupała pod namokniętą glebą i napęczniałymi od wilgoci mchami.
I wtedy dostrzegłem pierwsze grzyby. Cudowne, aromatyczne, pachnące i wyjątkowe w smaku siedzunie sosnowe. Znalazłem kilka bardzo dorodnych owocników.
Z radością rzuciłem się w wir fotografowania leśnych kalafiorów, wypowiadając magiczne zaklęcie ‘Sparassis crispa’ (tak po łacinie nazywa się siedzuń sosnowy).
Mój kosz jagodowy zamienił się teraz w kosz siedzuniowy. Jak wspaniały aromat uwalniały wykwintne kozie brody! A więc to był pierwszy gatunek grzybów jadalnych, który zareagował na sierpniowy prysznic opadów deszczu.
Nie byłbym sobą i nie zaliczyłbym wycieczki do kompletnie udanej, gdybym nie odwiedził też wrzosowej krainy i nie zachwycił się fioletowymi zwiastunami nadchodzącej jesieni.
Wrzosy kwitły wzorcowo, wreszcie napiły się porządnie po wielu tygodniach suszy. Także to leśne widowisko nagrałem na filmie.
Przy okazji sprawdziłem, czy pierwsze koźlarze pomarańczowo-żółte nie zostały “wygnane” z czeluści humusu na powierzchnię. Jednak to jeszcze nie był ich czas.
Nawłoć kwitła jak zwariowana, a ja, gdzieś w gęstwinach, znalazłem kompletnie spleśniałego koźlarza topolowego. Grzyb pleśniowy pokrył grzyba rurkowego. Wyglądały ciekawie i oryginalnie.
Długo włóczyłem się i zastanawiałem, jaki też scenariusz przygotował las na nadchodzący, zasadniczy sezon grzybowy. Wilgotność w lasach napawała wielkim optymizmem. Stosunkowo wysokie temperatury pesymizmem, że zbytnio przesuszą las i wystąpi syndrom “tak dobrze żarło a zdechło”. ;))
Już czułem nadchodzącą adrenalinę, związaną z oczekiwaniem na pierwsze poważniejsze grzybowe wypryski. W 2020 roku sezon jesienny był słaby, pomimo bardzo wilgotnego października. Pierwszy, jeszcze letni we wrześniu, zapisał się pod znakiem robaka, gdyż wysyp był obfity, ale bardzo robaczywy.
W zeszłym roku, sucha jesień pokrzyżowała plany grzybiarzy. Poza pierwszą połową września, w której notowano dobry spóźniony letni wysyp grzybów, sezon jesienny skopał się po całości. Może ten, zadość zagrzybi za dwa poprzednie?
Żegnam sierpniowe klimaty, prosząc przyrodę o grzybową obfitość jesiennego runa leśnego. Przecież deszcze niespokojne potargały las, wylewając hektolitry wody w mech i piach. Czy jesień będzie spełnieniem marzeń i snów grzybiarzy?
Podsumowując grzybowo miesiąc sierpień 2022 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że w przeważającej części był on bardzo słaby, czyli bezgrzybny. Obfite opady deszczu z końca lipca nie pobudziły jeszcze grzybów. Zbyt długo było sucho i gorąco, aby grzybnia skusiła się na masowe wykluwanie owocników. Jednak bardzo obfite opady, które miały miejsce w dniach 20-23 sierpnia spowodowały, że pod koniec miesiąca można było znaleźć przepiękne okazy siedzunia sosnowego. Opady dały też wielką nadzieję, że we wrześniu grzyby wystartują na dobre, o ile nie przeszkodzą im zbyt wysokie temperatury i ewentualna jesienna posucha.
Pierwszej części sezonu grzybowego, który w tym roku obejmuje miesiące maj-sierpień, wystawiam ocenę dostateczną, na którą zapracował “mini-wysypek” koźlarzy topolowych w połowie lipca i oczywiście późno-sierpniowe siedzunie sosnowe. W ostatnich latach, bardzo trudno jest o splot korzystnych warunków termicznych i hydrologicznych w miesiącach wakacyjnych, aby ostatecznie wygenerował się typowo letni, obfity wysyp grzybów. Może któryś następny sezon, w końcu zaskoczy pod tym względem. Młode pokolenie grzybiarzy, pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo obfite wysypy grzybów bywały na terenie gminy Międzybórz w lipcu lub sierpniu, czasami nawet obfitsze niż te jesienne.
Po połowie grudnia, planuję opublikować drugą część podsumowania sezonu grzybowego 2022 – wyjątkowego pod każdym względem.
♦ Mapy z miesięcznymi sumami opadów, anomaliami sum opadów, rozkładem dobowych sum opadów i skumulowanymi sumami opadów: IMGW
DARZ GRZYB! ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Cześć Paweł
Ależ fajnie powspominać ten letni czas w takiej porze roku gdy najbardziej się do lata tęskni 😉
Cześć Krzysiek. 😉
Zgadza się. W najciemniejszych i jednych z najzimniejszych dniach w roku, wspaniale jest wrócić do letnich klimatów i włóczęg leśnych od świtu do wieczora. 😉
Darz Grzyb!