Aktualności Grzyby Las Perły dendroflory

Podsumowanie sezonu grzybowego w gminie Międzybórz. Część 2: WRZESIEŃ-LISTOPAD 2019 i mistrzostwo Borów Dolnośląskich.

Podsumowanie sezonu grzybowego w gminie Międzybórz.

Część 2: WRZESIEŃ-LISTOPAD 2019 i mistrzostwo Borów Dolnośląskich. 

Dzisiaj druga część podsumowania sezonu grzybowego 2019 w gminie Międzybórz (ale nie tylko), obejmująca miesiące wrzesień-listopad. Wrzesień i październik to w całym roku najważniejsze dla grzybiarzy miesiące, ponieważ, podczas normalnego przebiegu pogody, to właśnie w tych miesiącach należy spodziewać się zasadniczego, jesiennego wysypu grzybów. Ten rok przechodzi do historii w grzybowej dumie i chwale. Zanim jednak doszło do wysypu, pogoda i relacje grzybiarzy, systematycznie podnosiły ciśnienie, a atmosfera oczekiwania na wysyp gęstniała z każdym dniem… ;))

WRZESIEŃ

Ileż to pytań mają grzybiarze u progu września. Czy będzie wysyp? W jakich regionach najbardziej grzybnie? Ile potrwa wysyp? Czy opady będą wystarczające? Czy przymrozki zbyt szybko nie zakończą sezonu? Jakie gatunki najobficiej będą owocnikować? Czy robaki, skoczogonki lub ślimaki zbytnio nie rozpanoszą się w grzybach? Zaczyna się wielka, grzybowa debata, nerwowe przeglądanie prognoz pogody, śledzenie relacji grzybiarzy z wycieczek i przebieranie nogami. I mi ta atmosfera się udziela, którą podkręcam z premedytacją, poprzez np. “dolnośląskie komentarze grzybowe”. ;))

To był wreszcie normalny opadowo wrzesień. W gminie Międzybórz napadało około 120% normy deszczu na tle 30-sto letniego okresu referencyjnego 1981-2010. Niemniej, praktycznie cały Dolny Śląsk, po niedoborach opadów w miesiącach letnich, wrzesień miał co najmniej w normie opadowej. Jedynie bardzo wąski skrawek na południowym-zachodzie okazał się z lekkim niedoborem deszczówki.

Pierwsze, niewielkie jeszcze opady wystąpiły już na początku miesiąca. Prognozy pogody stawały się coraz bardziej optymistyczne, ale ja, podchodziłem do nich z dużą ostrożnością, nauczony wielokrotnymi “wtopami” modeli numerycznych pod kątem opadów w poprzednich miesiącach. Jednak już pierwsze dni września pokazały, że za kilkanaście dni w lasach może być grzybowo.

Większe i mniejsze opady pojawiały się coraz częściej. Wśród nich, perłami były te wielkoskalowe, o średnim natężeniu, padające po kilka lub kilkanaście godzin. To właśnie ten rodzaj opadów jest najbardziej oczekiwany i pożądany przez grzyby i grzybiarzy.

Przed połową września, ściółka leśna zdążyła się już na tyle napić, że tylko kwestią czasu było rozpoczęcie się jesiennego wysypu grzybów, chociaż grzybiarze, tradycyjnie snuli teorie, a to, że “pełnia się zbliża i wysypu nie będzie” albo, że “lato zbyt wysuszyło grzybnię i z wysypu będzie guzik”, itp.

Pod koniec miesiąca, kiedy grzybowe szaleństwo rozpętało się już na dobre, opady nadal pobudzały klucie się nowych grzybów, czemu też sprzyjała ciepła i często pochmurna pogoda. Taka, o jakiej we wrześniu grzybiarze marzą. 

Także sam koniec miesiąca dołożył trochę wilgoci do władztwa grzybowego, które opanowało ściółkę leśną milionami pachnących owocników grzybów o najprzeróżniejszych kolorach i kształtach.

Zanim jednak doszło do uformowania się wysypu, trzeba było sprawdzić, co się dzieje w lesie po pierwszym tygodniu września. Wówczas, pojechałem z kolegą Krzyśkiem do Międzyborza, gdzie prawie przez cały dzień padał deszcz, chociaż jego natężenie, zmieniało się jak w kalejdoskopie. Raz lało dosyć obficie, innym razem mżyło lub “kapuśniaczkowało”. ;))

Sprawdzałem wilgotność ściółki na trasie i cały czas miałem niedosyt, mówiąc do Krzyśka, że to jeszcze za mało, że z tego chyba porządnego wysypu nie będzie. Wtedy to Krzysiek wypowiedział prorocze zdania: “Zobaczysz Paweł, jeszcze nie będziesz mógł z lasu wyjść, tyle będzie grzybów. Wspomnisz moje słowa”. ;)) Wspominam z przyjemnością! ;))

Przed połową września, opublikowałem na blogu artykuł o polityce grzybów. Napisałem w nim, m.in., że nasze wspaniałe leśne grzyby to wielcy aferzyści, którzy w każdym sezonie mieszają w lasach i powodują lokalne, gminne, wojewódzkie, a czasami nawet ogólnokrajowe afery. Życzyłem grzybiarzom wielu afer grzybowych w tym sezonie i te życzenia las przyjął do grzybowego wykonania. ;)) 

Grzyb “wędrował” w tym sezonie od południa województwa. Pierwsze, większe grzybowe afery, poprzedzające meteorologiczną jesień, rozpętały grzyby górskie, m.in. w Kotlinie Kłodzkiej i w Górach Bystrzyckich. Były to jeszcze afery regionalne. Np. w czasie wysypu w Górach Bystrzyckich, Kotlina Jeleniogórska była prawie bezgrzybna. Było dużo skrajności grzybowych – od świetnego wysypu do prawie zerowego stanu zagrzybienia.

Niziny, poza punktowymi wypryskami, kąpały się w bezgrzybiu. Było jeszcze za ciepło i za sucho, a jak zaczęło padać, to trzeba było swoje odczekać do uformowania się owocników i ich wyklucia. To z reguły trwa 2-3 tygodnie.

Moje osobiste prognozy, co do rozpoczęcia się wysypu grzybów na niżu Dolnego Śląska, wskazywały, że wysyp powinien rozpocząć się około 20 września, lub kilka dni później. Jednak, przy tego typu prognozach, należy też brać pod uwagę tzw. “lokalność większych opadów”, które powodują, że w lasach, w których po prostu wcześniej obficiej popadało, grzyby mogą rozpocząć wysyp szybciej.

Takie wcześniejsze “lokalności” opadowe miały miejsce, m.in. w okolicach Bierutowa czy w Karwińcu. Były to pierwsze miejscowości na niżu, z których grzybiarze zaczęli informować o rozpoczynającym się, jesiennym wysypie grzybów. Zbiory okazywały się bardzo obfite, zwłaszcza prawdziwków, dzięki czemu, śmiało można było już mówić o wybuchu pierwszej jesiennej, dolnośląskiej afery grzybowej na nizinach. ;))

Jednak im dalej na północ, tym grzybów było mniej lub właściwie jeszcze ich nie było w ogóle. Praktycznie cała północ województwa czekała na wysyp, zagryzając wargi podczas czytania doniesień z okolic Bierutowa. Wał Trzebnicki, lasy milickie i Wzgórza Twardogórskie zaczęły dojrzewać do wysypu. Za to regiony górskie rozkręciły się na dobre.

Moje pierwsze podejście do jesiennego grzybobrania w gminie Międzybórz, zaplanowałem na 20. września. Byłym wielce “laso-grzybo” żądny i nie mogłem się doczekać, kiedy postawię gumowce na bukowińskiej stacji. ;)) Po pierwszych oględzinach lasu, wniosek nasunął się sam: ZACZYNA SIĘ WYSYP! ;))

Jako wsparcie (support) przed występem głównej, podgrzybkowo-prawdziwkowej orkiestry dętej jesiennego lasu, wystąpiły czubajki kanie na łąkach. Kocham takie występy, które zawsze nagradzam brawami na stojąco! ;))

Znajdowane grzyby były w fazie klucia się. Młode, zdrowe i twarde. Nie był to jeszcze super wysyp, a raczej wspaniałe grzybobranie, które wymagało nieco wysiłku, tj. dłuższego pochodzenia po lasach, poszperania i wizyty w różnych miejscówkach.

Pierwsze, młode podgrzybki. Symbol jesieni. Grzybowej jesieni, która tak naprawdę dopiero szykowała nam bombę “grzyborową”, chociaż 20. września, nie było widać, że zanosi się aż na takie uderzenie. Zauważyłem u siebie “syndrom ciągle za suchej ściółki”. Wydawało mi się, że mimo wszystko jest jeszcze za sucho, aby wysyp przeobraził się w wielkie “BUM”. ;))

Pierwsze, jesienne grzyby, wylądowały w garnku, marynatach, suszu i w sosie. Najwyższa jakość. W całym domu zapachniało lasem. W między czasie, następne powiaty wchodziły w jesienny wysyp i decyzja mogła być tylko jedna. Trzeba było ogłosić ALARM GRZYBOWY na terenie całego województwa dolnośląskiego. ;)) 

Za parę dni drugie podejście do grzybobrania. Kilka kilometrów ode mnie, samochodem przyjechał Andrzej z Sylwią, z którymi postanowiłem się spotkać w lesie i razem wrócić do Wrocławia. W lasach buszował też Krzysiek z Leszkiem. Generalnie obstawiliśmy lasy z kilku stron.

Na początku sprawdziłem miejscówkę na koźlarze topolowe, których kilkadziesiąt sztuk, zebrałem na wcześniejszym grzybobraniu. Tym razem, to wybierałem tylko najładniejsze grzyby. Już ta miejscówka zasygnalizowała mi, że grzybów jest dużo. Pytanie – jak dużo.

Zrobiło się pochmurno i zaczął padać deszcz. Musiałem schować aparat żeby nie zamókł. Zacząłem się kręcić po starych, sprawdzonych miejscówkach i to, co tam zobaczyłem, okazało się wspomnianą wyżej bombą “grzyborową”. ;)) W ciągu kilku dni, jesienny wysyp, przekształcił się w SUPER WYSYP, a grzybowa afera w SUPER-AFERĘ. ;))

Objuczony grzybami do maksymalnych możliwości wytrzymałościowych moich rąk, nawet nie myślałem o robieniu zdjęć, chociaż, gdyby nie deszcz, nakręciłbym filmik z najbardziej grzybnego miejsca, w którym zapełniłem kosze, a grzybów wciąż było nie do wyniesienia.

Ten, jakże miły problem, mieli wszyscy moi znajomi, którzy w tym czasie szwendali się po różnych częściach bukowińskich lasów. Jesienny wysyp grzybów w gminie Międzybórz rozpętał się w fenomenalny sposób! ;))

Grzyby po raz pierwszy pokonały mnie w tym sezonie. Pokonały, to znaczy, że znalazłem je w takich ilościach, że nie byłem w stanie wszystkich zebrać. Nie chcę tutaj przesadzić, ale nie skłamię, jeżeli napiszę, że zostawiłem co najmniej 400-sta, jak nie więcej podgrzybków, które miałem na widoku.

Prawdziwki starałem się zebrać i to one stanowiły lwią cześć mojego oraz Sylwii i Andrzeja grzybobrania, chociaż także i część z nich musiałem pozostawić, bo skończyły się możliwości załadowcze pojemników.

W stanie pełnego zagrzybienia. W stanie euforii! Na to czekaliśmy! Takie chwile pozostaną w pamięci do końca życia. Grzybowa moc niech będzie z Wami! ;))

Minę Andrzeja można zinterpretować następująco: “Super zbiory, ale weź to chłopie teraz przerób”. ;)) Jednak to nie stanowi dla nas większego problemu. Wieloletnie praktyka grzybowego rzemiosła, odpowiednie przygotowanie i sprzęt, pozwalają nam na szybkie przerobienie zebranych grzybów. Część zbiorów “idzie” też dla dobrych znajomych i rodziny.

Po tak szalonym grzybobraniu, aż “bałem” się pojechać ponownie na grzyby. Tym razem z najbliższymi, pojechaliśmy na 5 godzin, po prostu na leśny spacer, biorąc dwa, średniej wielkości koszyki, które zresztą nazbieraliśmy na zupełnym luzie, spacerując właściwie tylko wzdłuż leśnych dróg.

Cały czas kluło się ze ściółki mnóstwo młodych podgrzybków. Świetne warunki pogodowe utrzymywały się. Grzyby “oszalały”, a grzybiarze wraz z nimi. ;))

Kończy się cudowny wrzesień w magicznej Bukowinie i na kultowych Wzgórzach Twardogórskich. Biegnie jako grzybowy zwycięzca. Przypomina wszystkim, jak powinna wyglądać u nas jesień. Nie skąpana w suchych wyżach i Słońcu, a emanująca ciepłem, opadami deszczu i tonami grzybów, które tak wspaniale barwią nam lasy.

Podsumowując grzybowo miesiąc wrzesień 2019 roku w gminie Międzybórz, należy użyć grzybowego patosu, pisząc i mówiąc o nim: “wybitny, fenomenalny, zaczarowany, cudowny, fantastyczny, pierwszej klasy, nadzwyczajny, oszałamiający, wzorowy, koncertowy”, itp. Chociaż zaczął się bezgrzybnie, w drugiej połowie, odpalił “grzybonamit” o ciężkości milionów ton masy grzybowej. To był wrzesień, o którym grzybiarze będą rozprawiać latami. Tymczasem do lasu wszedł październik…

PAŹDZIERNIK

Mistrzostwo Borów Dolnośląskich.

Od niepamiętnych lat, “dziwnie” ułożył mi się miesiąc październik. Duża ilość obowiązków i mało czasu spowodowały, że wycieczek październikowych na grzyby miałem stosunkowo niewiele, a te, co się odbyły, ominęły gminę Międzybórz. Dlatego też, ta część podsumowania jest nieco inna, ponieważ dotyczy Borów Dolnośląskich, a nie gminy Międzybórz, chociaż z niej, miałem bieżące relacje od znajomych grzybiarzy, dzięki którym, na końcu będę mógł napisać kilka zdań podsumowania.

Dziesiąty miesiąc w roku nie był w skali kraju już tak wilgotny, jak wrzesień, niemniej w gminie Międzybórz spadło prawie tyle deszczu, ile wynosi norma z lat 1981-2010. Dzięki temu, grzyby mogły kontynuować swój wspaniały wysyp.

Pierwsze, wieloskalowe opady przyszły na samym początku miesiąca, chociaż ich sumy były raczej niewielkie, poza ścisłym południem kraju.

Praktycznie codziennie kapało nam z nieba, raz mocniej, raz słabiej, ale ważne, że padało. W prognozach pogody, pojawiła się pierwsza perspektywa głębszego ochłodzenia. 

Poprzedził go front atmosferyczny, który dał porządne opady na Dolnym Śląsku, zwłaszcza w sektorze południowo-zachodnim. Bardzo mocno popadało m.in. w Borach Dolnośląskich.

Kolejne porcje większych opadów wędrowały na przełomie 9/10/11 października, chociaż tym razem najbardziej uwodnione struktury chmur zasiliły deszczem regiony wschodnie i środkowo-wschodnie.

Pod koniec miesiąca, mocniej popadało przede wszystkim w wybranych dzielnicach na północy kraju, ale opady te, nie były już tak istotne z grzybowego punktu widzenia. Ważniejsze stały się wartości odnotowywane na termometrach.

W dniu 5. października jadę z Sylwią i Andrzejem do Borów Dolnośląskich. Od rana leje deszcz, który w południe, jeszcze zwiększy swoją intensywność. Trafiamy na początek SUPER-WYSYPU podgrzybków i prawdziwków. Zmoknięci jak kury, zapisujemy na koncie fenomenalne grzybobranie. Spotkana, starsza Pani mówi nam, że zaledwie tydzień temu, kiedy w gminie Międzybórz trwało już grzybowe szaleństwo, tutaj panowało jeszcze bezgrzybie. 

Po połowie października ponownie jedziemy w Bory Dolnośląskie. Wita nas “apokaliptyczny” poranek, natomiast my – podziwiając przepiękną i bardzo intensywną zorzę poranną, liczymy na “apokaliptyczne” zbiory. ;))

Tym razem nie jedziemy w dotychczas odwiedzane miejscówki, a stawiamy na poznanie nowych terenów, już na granicy województw dolnośląskiego i lubuskiego.

Zanim na dobre rozpoczniemy grzybobranie, zostajemy po raz tysięczny w życiu oczarowani Borami Dolnośląskimi z ich niesamowitą, niepowtarzalną aurą, wylewającą się z drzew, wrzosowisk, piachów, bezkresu i wspaniałości.

Im dalej w las tym więcej grzybów. Zaczynamy znajdować dorodne prawdziwki i mnóstwo podgrzybków. Mniejszych grzybów nie ma tyle, co na początku wysypu, czyli ponad dwa tygodnie temu, ale jest ich mnóstwo i są bardzo zdrowe.

Wilgotne podłoże, dywan igieł, trochę mchu i dorodne prawdziwki. To jeden z najsilniejszych dla grzybiarzy magnesów, który ich przyciąga w  Bory Dolnośląskie.

Zupełnie nowy teren, a grzybów mnóstwo. Zbieramy grzyby, oglądamy jesieni czar i zachwycamy się tym miejscem. Wiemy już, że na pewno tu wrócimy.

Grzyby w mchu, grzyby w porostach, grzyby w ściółce, grzyby w piachu. Wszędzie grzyby. Grzyb grzyba grzybem zagrzybia. A my – chorzy na “grzybicę”, wciąż grzybów szukamy i o grzybach rozmawiamy. ;))

Wracamy do auta wysypać pełne koszyki. Dopiero południe. Do wieczora daleko. Ponownie, z pustymi pojemnikami wyruszamy w las i przechodzimy obok miejsca, gdzie jest “przerwa” pomiędzy wyciętym lasem a starodrzewiem.

A tam rośnie mnóstwo grubaśnych, twardych i zdrowiutkich podgrzybków. Rosną w całych skupiskach i rodzinach. W nieco ponad godzinę, mamy już prawie pełne kosze. Szaleństwo grzybowej jesieni trwa! ;))

W drodze powrotnej, Sylwia znajduje najbardziej zamaskowanego prawdziwka naszego grzybobrania w tym dniu. “Uciekł” z pobliskich poligonów w Świętoszowie, ucząc się tam wojskowej sztuki maskowania. ;)) Jednak Sylwia ma stopień grzybowego generała i porucznik borowik jej nie wykiwa. ;))

Nieśmiało, zaczynają się pokazywać gąski zielonki, które świadczą o wchodzącej w lasy, głębszej fazie jesieni, w której dni skracają się coraz szybciej i mocno wzrasta możliwość występowania przymrozków.

Zachwycamy się “środkowo-drogowymi” muchomorami czerwonymi. Jakże pięknie wyglądają, jakże wspaniale zdobią las! Gęby nam się cieszą na ich widok.

Jeszcze kilka najpiękniejszych momentów z jesiennej odsłony Borów Dolnośląskich złapanych w obiektywie. Cokolwiek nie wydarzy się w następnych dniach, już można uznać ten sezon za wybitny i fenomenalny.

Żal wracać. Las, jakby wciąż chciał nas zatrzymać. Zahipnotyzować i wciągnąć głęboko w bory. Gdyby nie ciężar niesionych grzybów, kto wie, czy nie uleglibyśmy jego leśnej mocy.

Na podstawie relacji moich znajomych grzybiarzy należy napisać, że grzybowo, miesiąc październik 2019 roku w gminie Międzybórz był bardzo dobry, co najmniej do połowy miesiąca. Po połowie, dość szybko rozpoczął się schyłek wysypu, a ostatnie, większe zbiory grzybów, notowano około 20-23 dnia miesiąca. Niemniej, przez pierwszą połowę października, grzybiarze zbierali w dużych ilościach, przede wszystkim podgrzybki, prawdziwki, kanie, maślaki i opieńki, a cały miesiąc, należy uznać za bardzo dobry pod kątem grzybów, z akcentem na pierwszą jego połowę. Natomiast fenomenalnie grzybowo zapisał się cały miesiąc październik w Borach Dolnośląskich.

LISTOPAD

Po kilku, wyśmienitych tygodniach jesiennego wysypu grzybów, przyszedł czas na powolne wygaszanie grzybowych emocji, których lasy dostarczyły grzybiarzom w tym sezonie hurtowych ilości. Na przełomie października i listopada przyszło dosyć mocne ochłodzenie, które przyniosło trzy mroźne noce. Miejscami, spadki temperatury wyniosły -5 stopni C przy dużej wilgotności powietrza. A tego grzyby nie lubią. Ponownie nie było mnie w gminie Międzybórz, pojechałem do niej dopiero na oficjalne zakończenie sezonu, w dniu 30 listopada. I ponownie bezcenne okazały się informacje od znajomych grzybiarzy. Za to pożegnałem sezon grzybowy z Sylwią i Andrzejem w Borach Dolnośląskich i w górach

Jeżeli chodzi o opady to miesiąc listopad zapisał się w gminie Międzybórz w normie (okres referencyjny 1981-2010). Im dalej na wschód, tym było bardziej sucho. Niemniej, opady w listopadzie nie są już tak istotne, jak we wrześniu i w październiku.

Listopad to miesiąc, który jest pomostem między grzybowo-wrześniowo-październikową odsłoną jesieni, a wygaszaniem wysypu i przejściem w stan późnej, chłodnej i ciemnej odmiany jesieni. Oczywiście nie zawsze tak jest.

Czasami, kiedy jesienny wysyp grzybów jest opóźniony, a warunki pogodowe sprzyjają grzybom, listopad potrafi być bardzo grzybowy. Niemniej to wrzesień i październik dzierżą berło jesiennych mistrzów w grzybowym szaleństwie.

Listopad przyniósł opady w normie, chociaż w lesie zrobiło się jednak dość sucho. Było też ciepło, miejscami bardzo ciepło, jak na listopad. Grzyby, rozpędzone wysypem wrześniowo-październikowym, jeszcze kluły się, chociaż ich ilość była nieporównywalnie mniejsza w stosunku do poprzednich tygodni.

Listopad to też miesiąc, kiedy – przy sprzyjających warunkach, można nazbierać gatunki grzybów późnej jesieni, m.in. gąsek zielonek, wodnichy późnej lub pieprzników trąbkowych.

W dniu 3. listopada pojechałem z Sylwią i Andrzejem do Borów Dolnośląskich, po raz ostatni w tym sezonie. Celem były lasy wokół Leszna Górnego i Studzianki, chociaż na początku, pojechaliśmy w nowe miejsca, które odkryliśmy w tym sezonie.

Listopadowa rześkość lasu, od samego rana, pozytywnie na nas wpłynęła. Las opustoszał, grzybiarze przestali tłumnie chodzić i wyszukiwać złoto runa leśnego, chociaż w późniejszych godzinach, można było zobaczyć zaparkowane samochody w miejscach parkingowych przy lasach.

Jednak w tej części Borów Dolnośląskich sezon definitywnie dobijał do mety. Wprawdzie znaleźliśmy trochę prawdziwków i podgrzybków, ale nie nadawały się one do zbioru. Po przymrozkowych nocach, a teraz przy odwilży, grzyby stały się bardzo miękkie, nasączone wodą jak gąbka i mocno sflaczałe.

Tylko nieliczne owocniki można było zabrać ze sobą. Najlepszą kondycją cieszyły się młode maślaki zwyczajne, które rosły głównie wzdłuż piaszczystych dróg.

W tej sytuacji udaliśmy się do zaczarowanych lasów w okolicach Leszna Górnego, skąd szliśmy w kierunku Studzianki. To niezwykłe lasy, chociaż ostatnio dość przetrzebione z uwagi na intensywną wycinkę.

W lasach tych, skryły się przepiękne prawdziwki, przeważnie w dobrej kondycji. Trzeba było bardzo ostrożnie chodzić, ponieważ często ze ściółki wychylał się tylko skrawek kapelusza.

Niedogodnością były robaki, które pomniejszyły zbiór boletusów “novemberusów”, ale i tak udało się nam całkiem przyzwoicie nazbierać, jak na początek listopada po solidnych przymrozkach.

Każdy borowik cieszył nas niezmiernie. Czuliśmy, że to już ostatki w tym sezonie i na pierwsze borowiki, przeważnie usiatkowane lub ceglastopore będzie trzeba czekać co najmniej do połowy maja 2020 roku.

Studziankowe lasy zaskoczyły nas nie tylko borowikami szlachetnymi, ale też borowikami sosnowymi, które są w tych lasach znacznie rzadsze od klasycznych prawusków.

I na całe szczęście, sośniaki były zdrowe. Do koszyków wpadło nam po kilka sztuk tego pięknego gatunku grzyba. Naszym celem były też listopadowe gąski zielonki, których w Borach Dolnośląskich nie brakuje.

Udało nam się zebrać po kilkadziesiąt sztuk “zieleniatek”. Widać było, że zrobiło się za sucho i nie ma jakiegoś dużego wysypu zielonek, ale można coś nazbierać. Część z nich została w lesie z uwagi na zaczerwienie.

Bory Dolnośląskie na tych terenach to same piachy, gdzie woda bardzo szybko wsiąka lub wyparowuje, dlatego tutaj, dla grzybów, wskazane są opady nawet ponad normę, aby czynnik deficytu wody nie blokował ich swobodnego “rozpasania” się w ściółce.

Krótki dzień powodował, że trzeba było szybko ewakuować się z lasu, przed zapadnięciem nocy. Kiedy wychodziliśmy z lasu, było już mocno ciemno, a kiedy doszliśmy do samochodu, noc owładnęła dolnośląsko-borową krainą…

Grzyby wybiegane i starannie wyselekcjonowane. Cieszące nie mniej, niż ich hurtowe ilości w poprzednich tygodniach.

To był nasz oficjalny koniec sezonu grzybowego w Borach Dolnośląskich. Wprawdzie jeszcze zastanawialiśmy się, czy nie przyjechać tu ponownie za tydzień, ale ostatecznie tak się nie stało. W końcu, należało się też pożegnać w tym roku z górami. ;))

I dlatego, za tydzień, pojechaliśmy do Kotliny Kłodzkiej i okolic. Nieźle podkręcił nas zbiór jednego z górskich grzybiarzy, który nakosił pięknych prawdziwków, na dwa dni przed naszym przyjazdem.

My nie znaleźliśmy tak pięknych okazów, co wspomniany grzybiarz, chociaż także trafiliśmy miejscówkę z boletusami. Były to jednak prawdziwki wyłącznie do fotografowania. Przemarznięte, niezbyt przyjemnie pachnące i często też robaczywe, pozostały na swoim miejscu.

Za to podziwialiśmy późną jesień w górskim lesie i chociażby tylko dla tych widoków, warto było tu przyjechać. Zamglenia i niskie chmury, przeplatały się ze słonecznymi chwilami.

Nie można było tego nie wykorzystać. Udało mi się złapać w obiektyw ostanie podrygi mozaiki kolorów, przed nadejściem szarych i ponurych tygodni.

Samotne drzewo na łące lub samotny prawdziwek w dębowych liściach. Subtelności przyrody, które zasilają duszę i wzrok energią piękna.

Także uroczy podgrzybek zasilił kolekcję leśnych zdjęć, natomiast sam grzybek okazał się robaczywy i podtęchły, tym samym pozostał na miejscu w celach leśno-rozkładowych.

Znaleźliśmy też ostatnie w tym sezonie borowiki ceglastopore, a daniem głównym górskiego, listopadowego grzybobrania były wspaniałe pieprzniki trąbkowe. To bardzo niedoceniany gatunek grzybów, wyśmienity, smaczny, niewiele ustępujący klasycznym kurkom.

OFICJALNY KONIEC SEZONU W BUKOWINIE

Pomimo, że październik i listopad upłynął mi pod znakiem grzybobrań w Borach Dolnośląskich i raz w górach, początek i zakończenie sezonu, jak i całego Tour De Las & Grzyb 2019 nastąpił w Bukowinie Sycowskiej. Zakończenie miało miejsce w towarzystwie Krzyśka i Leszka – ludzi w podobnym stopniu fanatycznych na punkcie lasu co ja. ;))

Znaleziony przez Krzyśka podgrzybek zajączek pozdrowił nas w imieniu wszystkich zebranych grzybów w tym sezonie. Pozostał tylko niesmak po innych użytkownikach lasu, którym  – po wypiciu kilku piw, ręce odmówiły posłuszeństwa i “biedactwa” nie mogły zabrać po sobie śmieci. Niestety, wciąż nie brakuje prostaczków odwiedzających lasy…

Sama wycieczka na zakończenie sezonu to był prawdziwy pokaz piękna 30-listopadowej Bukowiny w akompaniamencie jej walorów, wyeksponowanych przez promienie słoneczne i gołą szatę roślinności.  Tak, jak po raz pierwszy, 32 lata temu, wędrowałem aleją jesionową do bukowińskich lasów, tak i teraz, przeszliśmy nią honorowo i uroczyście. 

Pociąg towarowy leniwie toczył się po nasypie, ciągnąc za sobą kilkadziesiąt wagonów, przy tym trzeszczał, sapał, gwizdał, zwalniał i przyśpieszał. Tylko czoła nie miał kto wytrzeć zasapanej, spoconej lokomotywie. ;)) To także symboliczny koniec sezonu 2019, który odjechał bezpowrotnie w sektory ludzkiej pamięci do komórki “archiwum”.   

Rozmawialiśmy o tym niezwykłym sezonie i rozprawialiśmy, co przyniesie 2020 rok? W coraz bardziej nieprzewidywalnych scenariuszach pogodowych, pierun jeden wie, czego możemy spodziewać się w roku “dwóch dwudziestek” i w dodatku z 29-cio dniowym lutym.

Jaka będzie zima? Czy będzie wystarczająco padać w przyszłym sezonie, aby ponownie nie doszło do stanu przewlekłej suszy, zagrożenia pożarowego i ogólnego poczucia beznadziejności grzybowej? Ten rok pokazał, że mimo bardzo suchego lata, wystarczyło podlanie lasów normą opadów dla września, aby doszło do grzybowej kumulacji.

Wracając do minionego sezonu. Był wspaniały, fenomenalny. Wybuchło wiele grzybowych afer. Prawdziwkowych. Podgrzybkowych. Kozakowych. Maślakowych. Czubajkowych. W końcu – hurtowo-ilościowych. Sezon rozgrzał emocje grzybiarzom do czerwoności, nawet u najbardziej bladych twarzy osobników Bractwa Grzybowego.

Można by rzec – oby tak było co roku. Las jednak jest na tyle nieprzewidywalny i przede wszystkim – niepowtarzalny, że nigdy nie ma dwóch, takich samych sezonów. Zawsze szykuje nam niespodzianki, raz z pełnymi koszami grzybów, innym razem – testuje naszą wytrzymałość długodystansową na zasadzie: “Chcesz porządnie nazbierać? To musisz się porządnie nałazić za grzybami”. ;))

Teraz będziemy wspominać magiczną, grzybową jesień 2019 roku, wcinając grzybowe smakołyki w marynacie, krokietach, pierogach, sosie, pomidorach, z makaronem, w zupie i pod wieloma jeszcze innymi postaciami kulinarnymi. Mało kto pojedzie w tym czasie do lasu. Ja podążam swoją, indywidualną, leśną ścieżką i już wiem, że zanim astronomiczna zima wejdzie do lasu, wysiądę z pociągu w Bukowinie… ;))

Podsumowując grzybowo miesiąc listopad 2019 roku w gminie Międzybórz, na podstawie relacji znajomych grzybiarzy, wniosek jest taki, że był to czas wygaszania jesiennego wysypu grzybów i to już od samego początku miesiąca. Proces ten przyśpieszyły przymrozki z przełomu października/listopada. Do połowy miesiąca można było jeszcze znaleźć zawieruszone i przeoczone podgrzybki, koźlarze, kanie i maślaki. To był schyłek świetnego sezonu i o tej porze roku nie jest to nic nadzwyczajnego.

Natomiast cały sezon grzybowy w gminie Międzybórz, z grzybowymi, punktowymi wypryskami na przełomie maja/czerwca oraz pod koniec sierpnia i pomimo generalnie bardzo słabego, w zdecydowanej większości bezgrzybnego lata, otrzymuje najwyższą ocenę, czyli 6-stkę, za grzybową kumulację kulminacji od trzeciego tygodnia września, która trwała praktycznie przez cały październik. Taką samą ocenę wystawiam sezonowi w Borach Dolnośląskich. Oby do maja!

Mapy z sumami opadów i anomaliami sum opadów oraz dobowymi rozkładami sum opadów ⌈mm⌉: IMGW

Darz GRZYB! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.