Zbliżamy się do połowy lutego, który, jak na razie, zapisuje się jako bardzo ciepły na tle norm wieloletnich. Wprawdzie w górach, mamy sporo miejsc, gdzie leży śnieg (zarówno naturalny i sztuczny), który pozwala nieco poszaleć na nartach, to na niżowym terenie Polski, śniegu praktycznie nie ma. Ludzie, zadają sobie pytanie: Co dalej z zimą? Czy jeszcze nas przymrozi i sypnie śniegiem, czy styczniowy, największy, jak do tej pory akcent zimowy w tym sezonie, to był już szczyt możliwości mrocznej pory roku?
Patrząc na prognozy pogody, obejmujące swój horyzont prognostyczny do końca lutego, wydaje się, że największy “atak” zimy jest już za nami, chociaż jeszcze kilka tygodni temu, niektóre prognozy wskazywały, że to właśnie w lutym, zima pokaże nam swoje najbardziej ostre oblicze.
Jeżeli zima nie poszaleje jeszcze w lutym, to prawdopodobieństwo jej silnego uderzenia w marcu będzie coraz mniejsze. W 2013 roku, mieliśmy wprawdzie najzimniejszy marzec od 26 lat, ale w tym roku, żadne z modeli numerycznych i wydawane na ich podstawie prognozy, nie wskazują, żebyśmy doświadczyli w marcu 2016 roku, podobnego scenariusza. Wtedy o lodowatym marcu było już wiadomo na początku lutego.
Następne dwa tygodnie, upłyną nam w pogodzie na pograniczu przedwiośnia i lekkiej zimy. Oczywiście różnie będzie to wyglądać w zależności od regionu. Na zimę z prawdziwego zdarzenia w całej Polsce nie ma szans.