W dniu 22 maja 2018 roku odbył się dendrologiczny spacer po wrocławskim Parku Staszica. Został on poprowadzony przez arborystę – Pana Jakuba Józefczuka. Spacer ten był częścią akcji “Maj z Drzewami”, czyli zorganizowanego cyklu wydarzeń w ramach tzw. Mikrograntów NGO. Niestety nie mogłem uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach, a szkoda ponieważ każde z nich było niezwykle ciekawe dla miłośników przyrody i dendrologii.
Spacer rozpoczął się na ul. Św. Wincentego, przy siedzibie Fundacji EkoRozwoju. Każdy z uczestników otrzymał broszurkę informacyjną z mapą i zaplanowaną trasą spaceru oraz opisem gatunków drzew, które Jakub miał nam pokazać i omówić. To bardzo dobry pomysł. Byłem bardzo ciekawy spojrzenia na drzewa przez arborystę i wiedzy, którą miał się z nami podzielić.
Oprócz broszury, każdy otrzymał Poradnik Przyjaciół Drzew – bardzo praktyczny dla każdego, który chce po prostu dobra drzew. Są w nim zawarte m.in. informacje o życiu drzew, korzyściach płynących z ich obecności w naszym otoczeniu i sposobach postępowania z nimi, aby nie narażać je na niepotrzebne szkody i zamieranie. Jakub jest jego współtwórcą.
Park Staszica z dworcem kolejowym są dla mnie wyjątkowymi miejscami z punktu widzenia pasji grzybobrania. Teren ten był w latach 90-tych “Grzybowym Centrum Informacyjnym”, tworzonym przez ludzi, którzy podpatrywali zawartość koszyków grzybiarzy wracających z lasu i natychmiast przekazywali informacje o stanie grzybności lasów dalej. I ja w tym brałem czynny udział ze sporym zaangażowaniem. ;))
Park Staszica jest niewielki. Jego powierzchnia to zaledwie około 5,5 ha. Park powstał w latach 1905–1908 w miejscu dawnego targu końskiego (Rossplatz). Obecna nazwa obowiązuje na podstawie Uchwały nr LXXI/454/93 Rady Miejskiej Wrocławia z dnia 9 października 1993 r. w sprawie nazw parków i terenów leśnych istniejących we Wrocławiu. Spacer rozpoczęła Pani Aleksandra Zienkiewicz, która od wielu lat we współpracy z Fundacją EkoRozwoju aktywnie działa dla dobra drzew i arborysta Jakub Józefczuk – nasz wykładowca na spacerze. ;))
Pierwszym drzewem w planie był dąb szypułkowy, którego liście chętnie atakowane są przez groźnego grzyba – mączniaka prawdziwego dębu.
Następnie zatrzymaliśmy się przy dębie białym. Jest to gatunek północnoamerykański, z białawą lub szarobiałą korą, z odstającymi płatami. Liście duże, zmienne w kształcie, mocno klapowane, na szczycie zaokrąglone. Jesienią liście przebarwiają się na fioletowopurpurowy kolor.
Przystanek nr 3. to dąb czerwony – najbardziej rozpowszechniony u nas gatunek dębu nierodzimego. Pochodzi także z Ameryki Północnej. Liście jego są największe spośród wszystkich dębów występujących w Polsce, o długości do 22 cm, bardzo zmienne w kształcie, z 3-5 parami ościsto ząbkowanych klap. Przebarwiają się jesienią, często na czerwony kolor. Dąb czerwony zaliczany jest do gatunków inwazyjnych. Liście dębu czerwonego zdobią awersy polskich monet.
Przystanek nr 4. to dąb bezszypułkowy. Uczestnicy spaceru pytali, jak szybko rozróżnić dęba szypułkowego od bezszypułkowego. W stanie ulistnienia najlepiej pamiętać o tym, że liście dębu szypułkowego mają bardzo krótkie ogonki i długie szypułki przy żołędziach. Liście dębu bezszypułkowego mają długie ogonki i bardzo krótkie szypułki (właściwie to ich nie ma) przy żołędziach, a więc na odwrót.
Przystanek nr 5. to cztery gatunki klonów: zwyczajny, polny, jawor i srebrzysty.Klon zwyczajny to nasz rodzimy gatunek, dorastający do 30 metrów wysokości. To niezwykle charakterystyczne i piękne drzewo parkowe. Kora jego jest brunatno-szara, drobno, podłużnie pękająca. Liście duże, o średnicy 10-20 cm, 5-7 klapowane. Klapy ostro zakończone. Charakterystycznym owocem klona jest spłaszczony orzeszek, skrzydełka są zazwyczaj mocniej rozwarte niż u jawora.
Przy klonach Jakub opowiadał m.in. o swoich preferencjach dendrologicznych, którymi są przede wszystkim rodzime gatunki drzew z uwagi na znacznie większą bioróżnorodność skupioną wokół nich. Trudno się z tym nie zgodzić, patrząc na wszelkie grzyby, porosty, owady i inne organizmy, zasiedlające rodzime gatunki drzew w porównaniu do znacznie uboższej fauny przy gatunkach drzew obcego pochodzenia.
Klon jawor to także nasz rodzimy gatunek, dorastający do 35 metrów wysokości. Kora starszych drzew jest łaciata, brązowo-szara, łuszcząca się tafelkowatymi płatami, przypominające nieco korę platanów klonolistnych. To ważna cecha rozpoznawcza jaworów, zwłaszcza w stanie bezlistnym. Liście jaworów są zmienne w kształcie, 3-5 klapowane, na długich ogonkach. Wierzch liści jest ciemnozielony, spód sinawy lub czerwonawy.
Poza programowymi gatunkami drzew, przy okazji udało się zobaczyć inne gatunki rosnące w parku, w tym różne krzewy, wśród których był dereń właściwy, zwany jadalnym. Najliczniej występuje w Europie Południowej i Zachodniej Azji. Dorasta do 13. metrów wysokości. Jego owoce są jadalne (stąd nazwa) i nazywane są czerwonymi pestkowcami.
Oglądany okaz miał bardzo ciekawy pokrój, kojarzący mi się z jakimś egzotycznym gatunkiem rodem z dżungli. Kształt liści i owoców derenia też jawią mi się jako spora dawka egzotyki. Na takim spacerze, człowiek zaczyna bardziej zwracać uwagę na krzewy, których świat – chociaż znacznie “mniejszy” od drzew, jest przebogaty, barwny i niezwykły.
Klon srebrzysty to mój najbardziej ulubiony gatunek klona obcego pochodzenia. Korę ma popielatoszarą, długo gładką, później spękaną. Wykształca szerokie korony i źle znosi cięcia dużych konarów. Z uwagi na mocno penetrujący i dosyć agresywny system korzeniowy nie nadaje się do sadzenia przy ulicach. Przyczyną też są łamliwe konary tego gatunku.
Zanim sfotografowałem klona polnego, obejrzeliśmy kolejny punkt programu, czyli platana klonolistnego, którego przedstawiciele w Parku Staszica nie są tak okazałe, jak w innych parkach lub miejscach we Wrocławiu. Po drodze trafił się też ciekawy egzemplarz klona zwyczajnego, którego pokrój przypominał jakiegoś stwora lub zjawę. ;))
Jakub poruszył też ważną sprawę “sterylności” parków miejskich, w których grabi i wynosi się liście a także złamane gałęzie i konary. Parki miejskie mają być przede wszystkim bezpieczne dla ludzi i to jest sprawa bezdyskusyjna. Ale warto też rozważyć miejsca “enklawy”, z dala od ścieżek, w których zostawiłoby się skrawek “dzikości” i nie ingerowało w przyrodę. Takie rozwiązania na pewno wzbogaciłyby bioróżnorodność parków i możliwość obserwacji naturalnych procesów.
Klon polny to przeważnie wysoki krzew lub niewielkie drzewo do 10-20 metrów wysokości, o krótkim pniu i nisko osadzonej, szerokiej koronie. Kora szarobrązowa, spękana. Liście naprzeciwległe, zmienne w kształcie, zwykle o długości od 5 do 8 cm, całobrzegie, koloru matowozielonego. Jesienią przebarwiają się na żółto. Kwiaty są zebrane w tzw. baldachogrona. Owoce z aparatem lotnym. Skrzydełka mocno rozwarte.
Po klonach i platanach przyszedł czas na lipy. Na pierwszy rzut “poszła” lipa szerokolistna, które jest wysokim drzewem o rozłożystej koronie, należąca do gatunków długowiecznych. Liście o nasadzie sercowatej, dość miękkie. Zazwyczaj owłosiona spodnia część blaszek liściowych jest jedną z cech rozpoznawczych tego gatunku. Kwitnie szybciej od lipy drobnolistnej od półtora do dwóch tygodni.
Przeglądając zdjęcia ze spaceru zauważyłem, że przegapiłem lipę drobnolistną i lipę krymską. Tak się skupiłem na lipie szerokolistnej, że po prostu nie zrobiłem zdjęć pozostałym gatunkom, poza lipą srebrzystą, której młode okazy rosną przy jednej ze ścieżek. Nie dość, że zadrzewiony to jeszcze zakręcony. ;))
Kolejny przystanek to kasztanowiec gładki, a także przybliżenie kasztanowca żółtego, czerwonego i zwyczajnego. Kasztanowiec gładki był już pokazany i opisany podczas relacji ze spaceru dendrologicznego w Parku Południowym, ale i tak mam o nim jeszcze jedną ciekawostkę. Otóż nie wiedziałem, że rośnie on także w Parku Staszica. ;))
Z najważniejszych informacji o tych gatunkach kasztanowców, warto wspomnieć, że kasztanowiec żółty naturalnie występuje w Ameryce Północnej i dorasta do 20 metrów wysokości, kasztanowiec czerwony to drzewo pochodzenia mieszańcowego (kasztanowiec biały i krwisty), dość dobrze znoszący warunki miejskie i suszę, a najbardziej pospolity kasztanowiec zwyczajny to gatunek sprowadzony w XVII wieku z Bałkanów.
Kolejna stacja po drodze to lipa srebrzysta dorastająca do 30. metrów wysokości. Liście okrągławe, brzegiem ząbkowane, ciemnozielone od spodu pokryte białoszarym, filcowym nalotem, który jest ważną cechą rozpoznawczą tego gatunku. Gatunek odporny na suszę w przeciwieństwie do innych gatunków lip, naturalnie występuje w południowo-wschodniej Europie i w Azji.
Dąb błotny to kolejny egzot na spacerze, pochodzący z Ameryki Północnej. Wbrew nazwie, występuje tam w dolinach rzek, ale nie na bagnach. Dolne gałęzie zwisające, nawet po obumarciu długo zostają przy pniu. Jeden z takich okazów zaprezentuję w cyklu pereł dendroflory WT 2018, który wygląda naprawdę zjawiskowo. Liście mniejsze niż u dębu czerwonego i bardziej powcinane.
Dąb błotny rzadko sadzony jest w lasach, najczęściej w parkach. Według mnie to jeden z ciekawszych gatunków dębów obcego pochodzenia, głównie z uwagi na intrygujący kształt liści i wspomniane wyżej – zwisające dolne gałęzie przez wiele lat po obumarciu. Efekt jest taki, że często nie można swobodnie podejść do pnia ponieważ jest kompletnie i szczelnie “zastawiony” przez obumarłe gałęzie.
Przystanek klon jesionolistny. Gatunek drzewa niewysokiego, zwykle kilkupniowego. Pnie najczęściej krzywe, pochylone, pokryte naroślami. Liście złożone z 3-7 (9) dość dużych, zaostrzonych listków. Brzegi liściowe grubo ząbkowane lub prawie całobrzegie. Ogonki długie. Drzewo pochodzi z Ameryki Północnej i zaliczane jest do gatunków inwazyjnych.
Jakub, jako arborysta, mówił dużo o cięciach konarów i gałęzi drzew, które w dalszym ciągu są wykonywane przez ludzi niemających wiedzy w tym temacie. Efektem są nadmierne cięcia, które prowadzą do licznych wad drzewa poprzez otwarcie “drzwi” do wtargnięcia patogenów, owadów i grzybów. Poza tym drzewo traci prawidłową statykę i wytrzymałość mechaniczną. To bardzo szeroki temat, który szlifują właśnie arboryści, na co dzień pracujący z drzewami.
Po drodze trafił się też dąb szypułkowy w odmianie kolumnowej, który rośnie bardzo blisko budynku dworca kolejowego. Właściwie to rosną tam dwa okazy tego gatunku. Ponieważ mam zdjęcie jednego z nich w stanie bezlistnym to wkleiłem je dla porównania obok zdjęcia zrobionego podczas spaceru.
Jednym z bonusów podczas spaceru był m.in. bez czarny zwany dzikim bzem czarnym. Inne zwyczajowe nazwy polskie: bez lekarski, bez pospolity, bzowina, bzina, buzina, hyczka, baźnik, bess, best, bestek, bez apteczny, bez aptekarski, bez biały, bez dziki, bzowina czarna, bzowki, côrny bez, flider, gołębia pokrzywa, hebz, holunder, hyćka, kaszka, suk.
Gatunek szeroko rozprzestrzeniony w Europie, w Polsce pospolity. Wykorzystywany jest jako roślina lecznicza, kosmetyczna, ozdobna i jadalna. Spożycie niedojrzałych i nieprzetworzonych owoców skutkować może jednak zatruciem. Gatunek zmienny – wyróżnia się kilka podgatunków, przy czym klasyfikacja ich nie jest ustalona. Wyhodowano liczne odmiany ozdobne, różniące się głównie ubarwieniem i kształtem liści.
Przystanek wiązowiec zachodni – drzewo z bardzo szeroką koroną i zwisającymi gałązkami. Kora szarawa, z charakterystycznymi “naciekami” korkowymi. Liście asymetryczne, jajowate, z wyciągniętym wierzchołkiem. Owoce to pestkowce wielkości grochu, pomarańczowe lub czerwonawe. Drzewo pochodzące z Ameryki Północnej.
Spacer zbliżał się do końca, gdzie Jakub opowiadał jeszcze o złych cięciach redukcyjnych w koronach drzew, pokazując nam ich przykłady na drzewach w parku. Oglądaliśmy m.in. szypułki dębów szypułkowych, galasy czy wady pnia kasztanowca zwyczajnego spowodowane nadmiernymi cięciami konarów.
Koniec spaceru zaplanowany był przy glediczji trócierniowej – egzota pochodzącego z Ameryki Północnej. Okaz rosnący w parku to odmiana cierniowa, która skutecznie zniechęca na wejście na drzewo. Ola z Jakubem podsumowała spacer i podziękowała licznym uczestnikom za przybycie i dotrwanie do końca. ;))
I ja na koniec podsumuję kolejny, świetny spacer dendrologiczny w którym miałem przyjemność dreptać. Przede wszystkim gratuluję wspaniałego pomysłu, świetnej jego realizacji z materiałami włącznie, dzięki którym samemu można się udać do parku i bezbłędnie rozpoznać poszczególne gatunki drzew. Jakub jest arborystą, ale przede wszystkim miłośnikiem drzew, który z pasją opowiada o nich, skutecznie wciągając słuchaczy w ich tajemnicze życie. Dzięki Olu! Dzięki Kuba! To był świetnie i pożytecznie spędzony czas! ;))
Podziel się na:
2 KOMENTARZE
Cześć Paweł!
Przeczytałem z ogromnym zainteresowaniem, toż to moja “parafia”!!! I to od urodzenia, czyli od 47-u lat! 😉
Pamiętam ten park od dziecka, ale za mojego dzieciństwa wyglądał trochę inaczej, był bardziej zakrzaczony i dziki. Dla nas, dzieciaków była to prawdziwa dżungla 😉
Teraz wszystko jest uporządkowane, poukładane, przystrzyżone, niby ok, ale… To już nie to samo ;((
Moim zdaniem park to nie powinny być tylko równo przycięte trawniki i maksymalnie ogołocone krzaki…
Sporo drzew wycięto, na szczęście ostały się te kasztanowce na wejściu od placu Powstańców Wielkopolskich, gdzie w podstawówce jesienią mieliśmy wycieczki w celu zbierania liści, przepięknych jesiennych liści kasztanowców, takich liści od lat już nie ma, przez niejakiego Szrotówka kasztanowcowiaczka (pięknie się nazywa ;))
Ale od jakiś dwóch, trzech lat tak jakby obserwuję minimalną poprawę, może kasztanowce sobie w końcu z tym dziwnym motylem poradzą.
Ludzie pomagają grabiąc i paląc liście ale to znowu ma negatywny wpływ na inne zwierzęta ;(
Ciężki temat… Ale myślę że kasztanowce prędzej czy później poradzą sobie same, chyba że znowu znajdzie się ktoś taki jak niechlubnej sławy minister Sz.
Ale wtedy nie będzie już ani kasztanowców, ani szrotówek, ani jeży ani w ogóle nic już k…a nie będzie…;(((
P.s. Paweł, nie zdzierżę jak nie znajdę tej glediczji trójcierniowej ;))
Pozdrawiam
To Twoja parafia, ale też jakby trochę moja. 😉 Przesiedziałem w Parku Staszica mnóstwo czasu. To była baza spotkań grzybiarzy i centrum informacyjne odnośnie stanu grzybności lasów. Mam niesamowity sentyment do tego miejsca.
Co do kasztanowców – może wreszcie drzewa wytworzą system obrony przeciw szrotówce.
Glediczja rośnie przy placyku zabaw dla dzieci, bardzo blisko pętli linii tramwajowej 0. Tak naprawdę to rosną tam dwa okazy tego gatunku. Pozdrawiam. 😉
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.AkceptujęOdrzucićWięcej
Polityka prywatności & Cookies
Privacy Overview
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Cześć Paweł!
Przeczytałem z ogromnym zainteresowaniem, toż to moja “parafia”!!! I to od urodzenia, czyli od 47-u lat! 😉
Pamiętam ten park od dziecka, ale za mojego dzieciństwa wyglądał trochę inaczej, był bardziej zakrzaczony i dziki. Dla nas, dzieciaków była to prawdziwa dżungla 😉
Teraz wszystko jest uporządkowane, poukładane, przystrzyżone, niby ok, ale… To już nie to samo ;((
Moim zdaniem park to nie powinny być tylko równo przycięte trawniki i maksymalnie ogołocone krzaki…
Sporo drzew wycięto, na szczęście ostały się te kasztanowce na wejściu od placu Powstańców Wielkopolskich, gdzie w podstawówce jesienią mieliśmy wycieczki w celu zbierania liści, przepięknych jesiennych liści kasztanowców, takich liści od lat już nie ma, przez niejakiego Szrotówka kasztanowcowiaczka (pięknie się nazywa ;))
Ale od jakiś dwóch, trzech lat tak jakby obserwuję minimalną poprawę, może kasztanowce sobie w końcu z tym dziwnym motylem poradzą.
Ludzie pomagają grabiąc i paląc liście ale to znowu ma negatywny wpływ na inne zwierzęta ;(
Ciężki temat… Ale myślę że kasztanowce prędzej czy później poradzą sobie same, chyba że znowu znajdzie się ktoś taki jak niechlubnej sławy minister Sz.
Ale wtedy nie będzie już ani kasztanowców, ani szrotówek, ani jeży ani w ogóle nic już k…a nie będzie…;(((
P.s. Paweł, nie zdzierżę jak nie znajdę tej glediczji trójcierniowej ;))
Pozdrawiam
To Twoja parafia, ale też jakby trochę moja. 😉 Przesiedziałem w Parku Staszica mnóstwo czasu. To była baza spotkań grzybiarzy i centrum informacyjne odnośnie stanu grzybności lasów. Mam niesamowity sentyment do tego miejsca.
Co do kasztanowców – może wreszcie drzewa wytworzą system obrony przeciw szrotówce.
Glediczja rośnie przy placyku zabaw dla dzieci, bardzo blisko pętli linii tramwajowej 0. Tak naprawdę to rosną tam dwa okazy tego gatunku. Pozdrawiam. 😉