Aktualności Grzyby Las Perły dendroflory

Świąteczna wyprawa leśna listopadem podszyta.

Świąteczna wyprawa leśna listopadem podszyta.

Piątek, 11 listopada 2022 roku. Święto Niepodległości. Dosyć często celebruję je w lesie, myślami jestem z naszymi bohaterami, którzy walczyli za Niepodległą Polskę w niespokojnych czasach. Wspominam też partyzantów, dla których las był schronieniem, dawał pożywienie i pozwalał ukryć się przed wrogiem. Z rana wysiadam w Twardogórze i rozpoczynam prawie 8-godzinny marsz ku Bukowinie Sycowskiej.

Wycieczki twardogórsko-bukowińskie zawsze są wyjątkowe, zwłaszcza w okresie późniejszej jesieni i w zimie. Rozpoczynają się w mieście, a kończą w zupełnych leśnych ciemnościach. Po drodze jest do podziwiania mnóstwo atrakcji historyczno-przyrodniczych. Twardogórski ryneczek przygotowany do obchodów Święta wczesnym porankiem. Mijam go i podążam na północ.

Jedną z atrakcji jest szachulcowa budowla – czyli kościół świętej Trójcy i Matki Boskiej – nieużytkowana świątynia ewangelicka, która pięknie prezentuje się na wzniesieniu, przy ul. B. Krzywoustego.

Po drugiej stronie rzeki Skorynia, naprzeciwko kościoła możemy podziwiać lekko wkurzonego Herkulesa. Pierwotnie posąg Herkulesa zdobił prawdopodobnie studnię oranżerii pałacu w Goszczu. W trakcie prac renowacyjnych, przeprowadzonych w 2011 roku, uzupełniono część maczugi i ręki. Na miejscu obecnej ekspozycji rzeźby zbudowano dla niej postument, aby nie dopuścić do ponownego jej zniszczenia w wyniku stałego bezpośredniego kontaktu z pochodzącą z gruntu wilgocią. Niską płytę betonową wkopano na pewną głębokość w ziemię aby nie utrudniać oglądania rzeźby.

Następnie kieruję się w lewo, gdzie mijam domostwa położone przy ul. Lipowej, twardogórską oczyszczalnię ścieków i strzelnicę. Jestem już przy końcu cywilizacji, czyli na Przysiółku “Wesółka”. Dla mnie to miejsce oznacza święte dęby, które po raz kolejny mam zaszczyt odwiedzić i podziwiać.

Na dzień dobry leśnym stworzeniem kłaniam się dębowi “Bliźniakowi Mniejszemu”, którego opisałem w cyklu pereł dendroflory Wzgórz Twardogórskich i okolic 2021. Listopadowa aura przesiąknęła las. Rdza i szarość zaczynają dominować, ale i ułatwiają dotarcie do miejsc, do których nie dopuszczała zieleń lata.

6,5-metrowy w obwodzie pnia kolos wygląda baśniowo i okazale. Kilka minut drogi za nim znajdują się najsłynniejsze dęby Twardogóry i okolic. Zanim do nich dojdę, oglądam “Bliźniaka Mniejszego” i pstrykam mu kilka zdjęć.

Do drzew prowadzi bardzo urokliwa ścieżka. Po lewej stronie można spoglądać na oddalone lasy, pola i łąki, po prawej stronie ciągnie się las. Są i oni – dendrologiczni patriarchowie i mocarze czuwające na straży dębowej chwały.

DĄB SZYPUŁKOWY “BLIŹNIAK”

Oba dęby szczegółowo opisałem na blogu w 2017 i 2021 roku. Artykuły z 2021 roku zostały już edytowane:

1) http://server962300.nazwa.pl/dab-szypulkowy-blizniak-w-poblizu-twardogory-ponownie-to-wciaz-najpotezniejszy-dab-wojewodztwa-dolnoslaskiego.html

2) http://server962300.nazwa.pl/dab-szypulkowy-henryk-w-poblizu-twardogory-ponownie-mocarz-obok-olbrzyma.html

ponieważ na mocy Uchwały nr L.420.2022 Rady Miejskiej w Twardogórze z dnia 26 maja 2022 r. w sprawie ustanowienia pomników przyrody na terenie Gminy Twardogóra, oba drzewa uhonorowano statusem pomników przyrody.

Oznaczono je też stosownymi tabliczkami. Dodatkowo, na mocy tej samej uchwały powołano jeszcze 3 inne pomniki przyrody. Są to: dąb szypułkowy “Silny Duch”, opisany u mniej jako “Dąb szypułkowy na polanie z Goszcza”, jesion wyniosły “Twardoskóry” oraz dąb szypułkowy “Goluś”, opisany u mnie jako “Dąb szypułkowy „Golanin” z Goli Wielkiej”. Również te wpisy będą edytowane, natomiast jesion opiszę w odrębnym artykule, ponieważ o tym drzewie jeszcze nic nie napisałem.

Jednym z najważniejszych momentów podczas oględzin “Bliźniaka” było ustalenie, czy drzewo jest jeszcze żywe? Na szczęście prawy “Bliźniak” wciąż się zieleni, wypuszcza pąki i liście. Niemniej jego stan techniczny jest fatalny i grozi zawaleniem.

Przy dębach tych zatrzymałem się na dłużej, nagrałem też film, ale nie z podkładem muzycznym, tylko z moim głosem, gdzie opowiadam co nieco o tych wspaniałych drzewach i pokazuję je podczas chłodnej listopadowej aury.

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1zimsIX16GzUhGgyVw39d6EF26yGsDyJb

DĄB SZYPUŁKOWY “HENRYK”

Drugi Matuzalem twardogórskich terenów, również posiada tabliczkę honorującą drzewo statusem pomnika przyrody. Podobnie, jak to miało miejsce przed wielu laty, tak i teraz “Henryk” znajduje się w ciut lepszej kondycji zdrowotnej w porównaniu do “Bliźniaka”.

Pękaty olbrzym o bardzo atletycznej sylwetce wciąż hipnotyzuje! Jego “biceps” pnia, który w rzeczywistości jest monstrualnym zgrubieniem/naroślą przytłacza i imponuje!

Trudno mi było się rozstać z unikatowymi olbrzymami, jednak listopadowy dzień jest krótki, dlatego trzeba było podążać dalej, aby zrealizować zaplanowaną długą wyprawę.

Na polnej miedzy ciągnącej się wzdłuż rowu odwiedziłem kolejne perły dendroflory tych terenów, m. in. dęby szypułkowe “Lidera” i “Legendarnego”. Za nimi rozpościerają się oazy pól i łąk, latającego ptactwa oraz zwiększonej siły wiatru. 

Listopad pokrywa rdzą i szorstkością wszelkie rośliny. Rozejrzałem się dookoła. Słońce nieśmiało przebijało się przez chmury, w powietrzu unosił się listopadowy duch przejścia pomiędzy późną jesienią, a nadchodzącą zimą. Chociaż wywołuje uczucie melancholii, ma w sobie coś z tęsknoty i piękna.

MAUZOLEUM VON REICHENBACHÓW

Po dłuższym marszu, ponownie wszedłem do lasu i ujrzałem mur otaczający Mauzoleum von Reichenbachów. Nigdzie indziej w okolicy, przemijanie nie jest tak dosadnie ukazane przez przyrodę, jak właśnie w tym miejscu.

Od mojej ostatniej wizyty, nic się nie zmieniło, poza nowymi bohomazami na elementach Mauzoleum.

Jesienne liście przykryły kolejny rok zapomnienia…

Klątwa przemijania wciąż trwa…

Obejrzałem dębowych ostańców MauzoleumStrażnika Mauzoleum oraz Strażnika Cieni i Dusz.

A także Strażnika Drogi i Strażnika Tajemnicy.

Obok tego ostatniego rośnie jeszcze dąb, po którym wspina się bluszcz. I chociaż drzewo jest dużo chudsze od grupy “Strażników”, to wygląda niezwykle.

Przez dłuższy moment zastanawiałem się nad tym bluszczem, czy nie uznać go za perłę dendroflory Wzgórz Twardogórskich w następnym cyklu? Sprawa pozostaje do rozważenia przez treehuntera.

PAŁAC VON REICHENBACHÓW

Następny obowiązkowy punkt wyprawy to założenie pałacowe von Reichenbachów, którego część objęto pracami remontowymi. Bieżące informacje w tym zakresie można śledzić na facebookowej stronie “Pałac Goszcz”.

Osobiście nie mogę doczekać się ich końca i zwiedzić wszystko, co się da. Darzę to miejsce szczególnym sentymentem. Dla mnie jest to często, mniej więcej połowa lub 1/3 każdej wycieczki na trasie Twardogóra Bukowina.

Spojrzałem też w otwarte i najbardziej klimatyczne okno założenia pałacowego, a także przycupnąłem na kilka minut pod drewnianą wiatą, gdzie napiłem się kawy.

Na końcu polany rośnie dąb szypułkowy, którego opisywałem w cyklu pereł dendroflory Wzgórz Twardogórskich 2018. Teraz drzewo uhonorowano statusem pomnika przyrody i nadano mu imię “Silny Duch”.

Na dniach dokonam edycji artykułu i naniosę stosowne poprawki. Za “Silnym Duchem” na polanie zaczynają się zwarte kompleksy leśne. Na dobre opuszczam Goszcz i zaszywam się w leśnym świecie.

Po drodze pozdrawiam jeszcze “Przydrożny” dąb szypułkowy i fotografuję lustrzane odbicie jednego z goszczańskich stawów.

Do części przepływających przez te tereny cieków wodnych, po letniej suszy nareszcie powróciła woda. Podczas lata większość z nich była sucha lub miała bardzo mały poziom wody. Mimo to, przez niedobór opadów, wciąż jest zauważalny deficyt wód gruntowych.

Nadal możemy jeszcze podziwiać ostatnie tchnienie złotej jesieni, która obleci wraz z ostatnimi wybarwionymi liśćmi. Stanie się to wkrótce, prawdopodobnie podczas prognozowanego silnego ochłodzenia.

Wkroczyłem w królestwo gospodarczej sośniny, na początku której sfotografowałem różową rękawiczkę zaczepioną na patyku. Jednak to nie rękawiczka zaskoczyła mnie najbardziej w tej części lasów.

Część przepięknych lasów podgrzybkowych przestało istnieć. Spodziewałem się tego, ponieważ już dwa lata temu drzewa były oznaczone do wycięcia. Teraz pozostały mi zdjęcia porównawcze, przygnębiające i smutne. ;((

Niestety, tak wyglądają lasy gospodarcze. Dorosną do wieku rębnego i nie ma zmiłuj się. Trzeba wyciąć i już. W ich miejsce zostanie posadzone nowe pokolenie lasów, po których będzie chodzić mój duch. Jestem daleki od masywnej krytyki leśników i pewnie na tym bym zakończył ten wątek, jednak wydarzyła się jedna rzecz, która mocno mnie zbulwersowała.

To ryk wyjących pił mechanicznych! W dniu Święta Niepodległości, drwale rżnęli drewno, aż wióry leciały! Wszystko rozumiem, ale w takim dniu? Podczas najważniejszego Święta dla naszej Ojczyzny. Czy rzeczywiście trzeba było ciąć drzewa 11 listopada? W głowie mi się to nie mieści…

Nie wiem, czy mieli takie opóźnienie w robocie, czy wynikało to z innych przyczyn, ale na Boga – Święto to Święto! Tego się nie spodziewałem, pozostał ogromny niesmak i żal do ludzi, którzy pozwolili ciąć drzewa w tak szczególnym dniu.

Po dostaniu dźwiękowym obuchem po uszach było już znacznie lepiej. Wróciła listopadowa leśna cisza i zacząłem się rozglądać za grzybami, chociaż sezon oficjalnie zakończyłem 29 października i schowałem kosze do piwnicy.

Wziąłem do plecaka torbę i reklamówkę “na wszelki wypadek”, bowiem nie byłbym sobą, gdybym podczas wyprawy nie spojrzałem w kilku miejscach za grzybami. Na razie podziwiałem “indiańskie chatki” ułożone przez leśników bądź harcerzy.

Południe już dawno minęło, Słońce obniżyło pułap, ale coraz częściej wyglądało zza niewielkiej warstwy chmur. Wyczuwalny był niewielki spadek temperatury, wiatr stawał się coraz słabszy.

Zadzwoniłem na moment do kolegi Krzyśka, aby zdać mu wstępną relację z lasu. Z grzybów spotkałem pojedyncze maślaki żółte i podgrzybki. Te drugie był raczej w kiepskim stanie. Rosło też trochę gatunków grzybów niejadalnych. Generalnie nie obstawiałem, że grzyby mnie zaskoczą, ale wiadomo, że w lesie nigdy nic nie wiadomo. ;))

Teraz szedłem szeroką wygodną drogą i zmierzałem do miejsc otulonych trawami i wrzosami, czyli tam, gdzie grzybom może być cieplej, gdzie mogą jeszcze kluć się i próbować zmierzyć się z coraz późniejszą i chłodniejszą porą roku.

GRZYBY

Na początku znalazłem tęgoskóra cytrynowego i trupa prawdziwka. Nos grzybiarza “podpowiadał” mi, że warto wejść głębiej i baczniej się rozejrzeć.

Część grzybów znajdowała się w agonalnym lub mocno podtęchłym stanie. Przeszedłem przez jedną z miejscówek i nie znalazłem w niej nic “koszykowego”, czyli do wzięcia ze sobą.

W końcu, przy piaszczystej drodze trafił się maślak zwyczajny w całkiem dobrej formie, ale za to kawałek od niego na igliwiu błysnął przepiękny siedzuń sosnowy.

Przy pniaku ściętej sosny znalazłem znacznie większego siedzunia, ale był tak mocno nasiąknięty wodą, że pozostawiłem go w lesie. Jednak bohaterem tego mini-grzybobrania stał się koźlarz pomarańczowo-żółty.

Miejscówki, które podczas pełni sezonu grzybowego świeciły pustkami i które zostały mocno przecięte przez trzebieże, teraz wykluły kilka pięknych owocników, które dyskretnie rosły pośród wrzosu, gałęzi, mchu i liści.

Sprawiły mi wielką frajdę, tym bardziej, że nie spodziewałem się ich w tych miejscach. Grzyby były bardzo świeże i jędrne.

Pod koniec października wydawało mi się, że to już naprawdę grzybowe “ostatki”, a tu dwa tygodnie później, znajduję więcej grzybów i to na dodatek lepszych jakościowo.

Grzyby postanowiły zaskoczyć mnie jeszcze bardziej, ponieważ znalazłem całkiem pokaźne zgromadzenie pieprzników jadalnych czyli kurek.

Co więcej, część z nich musiałem zostawić z uwagi na fakt, że były zbytnio namoknięte. Minęła godzina 15. i nad lasem pojawiły się pierwsze symptomy zapadającego zmierzchu. Zanim doszedłem do następnych grzybnych miejsc, zrobiło się ciemno, zwłaszcza w gęstym lesie.

Zapaliłem latarkę i postanowiłem przypomnieć sobie czasy, kiedy na długo przed świtem, przy sztucznym świetle latarki, chodziłem za grzybami z ojcem i kilkoma takimi wariatami jak my. Nagle ujrzałem brązowe kapelusze borowików szlachetnych!

Listopadowe prawdziwki, dość często są określane na forach internetowych przez grzybiarzy jako “boletusy novemberusy”. I mi udała się sztuka ich znalezienia i to w leśnych ciemnościach na latarce. ;))

W pobliżu miejscówki na “boletusy novemberusy” mam stanowisko, w którym rosną koźlarze. Tym razem przy świetle latarki wypatrzyłem kilka okazałych koźlarzy pomarańczowo-żółtych, w tym jednego bardzo słusznych rozmiarów, który rósł przy sośnie.

Co napisałem powyżej? WIADOMO, ŻE W LESIE NIGDY NIC NIE WIADOMO! ;))

ZANIM ZAPADŁY CIEMNOŚCI

Miejsca, w których znalazłem pierwsze koźlarze wyglądają tak. To liczne aleje brzozowe posadzone wzdłuż piaszczystych duktów leśnych. Jednak nie wszędzie znajdowałem pomarańczowo-żółte krawce.

Większość alejek rzeczywiście świeciła pustkami, za to prezentowały się wyśmienicie i nostalgicznie. Listopad podszywa je od dołu do góry.

Kilka moich znajomych leśnych dusz zna te miejsca i na pewno do nich zatęskni, kiedy obejrzą te zdjęcia. ;)) Ja za nimi zatęskniłem zaraz po ich opuszczeniu.

Najbardziej koźlarzową miejscówką jedenasto-listopadową okazało się mocno przecięte wzniesienie terenu o wystawie południowej. Chyba większa operacja słoneczna i ciepło pobudziły w tym miejscu grzyby.

Dalsza część wyprawy przebiegała przez królestwo buków. Ależ pięknie się w nich zrobiło! To co, że to już późna jesień i zaraz nadejdzie grudniowa szaruga z ciemnością w parze. Bukowe lasy wyglądają teraz obłędnie!

Chyba jeszcze obłędniej, jak mają domieszkę brzozy, sosny, dębu i grabu. Dotarłem do miejsca, w którym las “wziął” mnie na bukowy dywanik i wyszeptał spadającymi liśćmi: “Jaka wieś na Dolnym Śląsku ma najbardziej tajemnicze, najpiękniejsze i najbardziej uduchowione lasy”?

Natychmiast odpowiedziałem : BUKOWINA SYCOWSKA. Las ponownie wyszeptał – “Wielką prawdę rzekłeś, jesteś bystrym i rozumnym człowiekiem, idź przed siebie, podążaj wyłącznie drogą swojego serca i duszy, nie słuchaj nikogo, a las zawsze będzie cię chronił”.

Nadchodziła Królowa Noc – bogini duchów i leśnych stworzeń, które spały w ciągu dnia. Listopad ukazał swoją moc przeobrażania złotej jesieni w postępującą martwotę, zwiastującą nadejście zimy. 

Łapałem ostatnie kadry do aparatu, tradycyjnie chłonąc mistrzowski spektakl odchodzącego dnia. Nadchodzi noc… Chociaż wciąż jest widno, pozostały już tylko minuty przed nadejściem ciemności.

Ostatnie przebłyski Słońca i ostatnie barwy przemijającej złotej jesieni. Na skraju lasu ciut widniej, ale i tu szybko zapadną ciemności…

Już ją widzę… Obudziła się w gęstwinie młodych sosen i świerków. Za kilka chwil wyleje się z tych gęstwin i potokiem chłodnego powietrza zacznie obejmować wszystko…

Dzień kończy się bardzo szybko. Jego ciche odejście krwawi na horyzoncie barwnymi chmurami, ale i tu Noc rychło obejmie władzę nad leśnym światem. W końcu bez latarki ani rusz. Już nic nie widać. Nocy towarzyszy Mrok. Idą w parze nierozerwalnie. Dołączam do nich. Chętnie bym już nie wracał…

Wciąż trzymające się pędów liście osiki nabierają nihilistyczno-okultystycznych barw. Wypowiadam zaklęcia i delektuję się tańcem Nocy i Mroku. Szkoda, że zaraz muszę ich opuścić. Za 30 minut mam pociąg powrotny do wrocławskiego wariatkowa. Jeszcze przez kilka chwil znajduję się w jedności poza granicą tego co poznane…

Przychodzę na stację. Nad Bukowiną zapanowały listopadowe ciemności, do których powrócę. Tak jak do tych grudniowych i styczniowych. Wędrówkę rozpocząłem w Twardogórze, zakończyłem na bukowińskiej stacyjce. Grzyby podarowałem znajomej (serdecznie pozdrawiam Pani Iwono), a do Wrocławia wracałem z dwoma znajomymi grzybiarzami z pociągu. Nie byłem w stanie im wszystkiego opowiedzieć, tego co widziałem, czułem i czego doświadczyłem podczas wyprawy w tym uroczystym dla Ojczyzny dniu. Dlaczego? Ponieważ WIADOMO, ŻE W LESIE NIGDY NIC NIE WIADOMO! ;))

DARZ GRZYB!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

2 KOMENTARZE

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.