Marzena i Maciek – czyli zacna Pani Sznupok i zacny Pan Tazok to wielcy miłośnicy przyrody, którzy wzbogacają mój blog wspaniałymi artykułami, napisanymi lekkim piórem oraz przyjemnym i niezwykle wciągającym stylem. Do tego, okraszają swoje teksty niebanalnymi i uroczymi zdjęciami. Tym razem serwują Tobie i mi, niezwykłą opowieść o salamandrach. Lektura nieprzeciętna i jakże odprężająca. ;)) Bardzo dziękuję Wam za NIEPRZECIĘTNĄ JAKOŚĆ! ;))
W kwietniu 2016 – brzemienna salamandra w dolinie Dobki – Ustroń
Nasze Śląskie Beskidy to góry niezwykłe. To jedne z ostatnich już zakątków, które próbują przetrwać w stanie naturalnym – wielowiekową wojnę wydaną przez gatunek homo sapiens, i prowadzoną systematycznie przeciwko prawdziwej i czystej naturze. Celem tego „myślącego” władcy świata jest bezwarunkowe podporządkowanie sobie i swoim interesom, lasów, wody, powietrza, kamieni i zwierząt. Szczęściem, nie wszędzie można dojechać buldożerem, piły nie są w stanie wyciąć wszystkich drzew, a ścieki zatruć wszystkich strumieni. Jednymi z niewielu symboli nieskażonej natury są niezwykle tajemnicze stworzenia, ubarwione w jaskrawo żółte lub złociste plamy na lśniąco czarnych grzbietach, spotkać można je najczęściej w nocy. Są coraz rzadsze i coraz bardziej zagrożone wyginięciem. A ze złotem oprócz plamek łączy je również to, iż przez kilkaset lat ich przodkowie byli celem polowań alchemików, usiłujących uzyskać z nich ten cenny kruszec lub kamień filozoficzny. Oto one, przedstawiam Wam salamandry plamiste – beskidzkich bratanków wawelskiego smoka. Przez lata towarzyszyły wilgotnym lasom i kamiennym rumowiskom, będąc dla ludzi uosobieniem tajemniczości, skrytości natury, obiektem okultyzmu i czarnej magii.
W naszej ulubionej dolinie Leśnicy jesienią 2015
Salamandra plamista zwana też jaszczurem ( baaardzo błędnie – bo jest płazem ) to owiana tajemnicami – córa płomieni. W Polsce twierdzono, że w salamandrach zamieszkują dusze pokutujące. Obawiano się ich, bo ponoć wywoływały choroby, zatruwały owoce w sadach i wodę w studniach. Często były składane w ofierze, zakopywano je żywcem pod nowo-budowaną siedzibą. Miały strzec od ognia. Skąd brały się te uprzedzenia, trudno dziś dociec. Jedno jest pewne – tylko znachorzy nie bali się salamander, pili bowiem wywar z ich skór, by wejść w specjalny rodzaj transu, pozwalający analizować stan pacjenta, zaglądać w głąb jego duszy i rozpoznawać dolegliwości. Sproszkowanej skóry salamander używali też alchemicy, poszukujący za jej pomocą sławetnego kamienia filozoficznego. Salamandry – największe krajowe płazy – budziły u ludzi zawsze skrajne odczucia. A już od starożytności, uważane były za zwierzęta magiczne. Istnieją doniesienia o używaniu toksyn z gruczołów tych stworzeń jako pomoc w medytacji, podczas wchodzenia w trans i dla uzyskania halucynacji
Podobnie jak niski lot jaskółki – spotkanie tego płaza w dzień wiązano z nadejściem deszczu.
W “Zoologii krótko zebranej”, wydanej w Wilnie w 1807 roku, polski naturalista Stanisław Bonifacy Jundziłł pisze: „Sposobność życia wśród ognia i płomieni, nieprzyjaźń i śmiertelna nienawiść z ropuchą, jad szkodliwy, trawy, łąki i powietrze nawet zarażający, sławną również jak straszną dla wielu czyniły salamandrę.” W Polsce salamandry nazywano jaszczurami lub jaszczyrzami. Takie nazwy można znaleźć można zresztą w oficjalnych podręcznikach zoologii z XIX wieku. Niektórzy czcili je, uważając za “córy płomieni”, wierzono bowiem, że salamandry nie rodzą się jak inne zwierzęta, ale wychodzą z ognisk palonych w lesie. Stąd “wysmażone” na pomarańczowo plamy na ich skórze. W Beskidzie Dukielskim napominano dzieci: „ Nie palcie ognia w lesie, bo się jaszczyrze rozplenią „ I była to chyba bardzo skuteczna metoda prewencji pożarowej. Być może przesąd ten wziął się właśnie z obserwacji pożarzysk, gdzie po przejściu ognia, salamandry wypełzały ze swoich głębokich kryjówek, sprawiając wrażenie, że ogień się ich nie ima.
W naszej ulubionej dolinie Leśnicy na sznupokowych ścieżkach – jesienią 2015
Salamandra plamista jest charakterystycznie ubarwiona, jej aksamitna, błyszcząca, bardzo przyjemna w dotyku skóra jest czarna z jaskrawożółtymi lub pomarańczowymi plamami o nieregularnych kształtach. Nie spotkałem w swoich wędrówkach po beskidzkich lasach jeszcze nigdy – dwóch identycznie ubarwionych. Ubarwienie salamander jest informacją dla drapieżników: jestem trująca, niejadalna, zostaw mnie w spokoju.
Jad jest bezbarwny, ma wyjątkowo przyjemny zapach ( zawsze jak spotkam salamandrę – „obwącham” ją ze wszystkich stron ) przypominający wanilie, szybko schnie na powietrzu. Horst Altman “Rośliny trujące i zwierzęta jadowite” : “Jad: w wydzielinie skóry liczne alkaloidy, m.in. samandaryna (steroidalkaloid), a także samandaron. Działanie: samandaryna wywołuje drgawki; działa także na ośrodkowy układ nerwowy, podnosi ciśnienie krwi i miejscowo znieczula. Zewnętrznie działa silnie drażniąco na błony śluzowe. Objawy zatrucia: mogą wystąpić tylko wówczas, gdy po dotykaniu zwierzęcia nie umyło się rąk. Przed myciem rąk można np. na skutek potarcia oczu spowodować ich zapalenie. Wówczas wystarczy płukać oczy czystą wodą.”
Najprawdopodobniej jedyny „pomnik” salamandry w sznupokowym ogrodzie na tle kwiatów goryczki – maj 2016
Płazy te posiadają niewielu naturalnych wrogów. Przyroda, dając im jad, odstraszające ubarwienie oraz nocny tryb życia dość dobrze zadbała o ochronę tych płazów. Głównym zagrożeniem jest więc człowiek i jego działalność w siedliskach – wycinka drzew oraz sztuczna regulacja leśnych zbiorników wodnych bo dorosłe salamandry łatwo topią się w wodzie.
Salamandra plamista stanowi symbol Pogórza Kaczawskiego . Znajduje się też w logo Gorczańskiego Parku Narodowego.
W okolicach Tatr płazy te nazywa się jaszczurami. Dzięki temu ciepłe źródła, gdzie w przeszłości często je widywano, otrzymały nazwę Jaszczurówka – obecnie są one częścią Zakopanego.
Na Słowacji odnaleźć można dwie salamandry, trzymające w pyszczkach grudki złota i srebra, w herbie Bańskiej Stiavnicy – bajecznego miasteczka w centralnej części Słowacji – w Górach Stiavnickich.
Banska Stiavnica SVK – Salamander City J
Mieszkańcy tego górniczego miasta świętują co roku Dni Salamandry, które w rzeczywistości są tylko przykrywką dla święta młodego wina. Tuż obok Bańskiej od niedawna funkcjonuje nowoczesny ośrodek narciarstwa, zjazdowego i klasycznego, w którym byłem, bardzo miło wspominam – tu pozdrawiam Petera i Ivetę ze Sklenych Teplic – i wszystkim polecam – nazywa się ? ? ? a jakżJ Salamandra Ski Resort.
logo ośrodka narciarskiego Banska Stiavnica SVK
W Portugalii widziano w salamandrze ucieleśnienie samego Szatana. W ludowej świadomości obecna jest historia związana z ostatnią drogą Jezusa Chrystusa. Mówi ona o rzymskim żołnierzu, który przed ukrzyżowaniem, rzucił na znak pogardy, salamandrę w twarz męczennika. Chrystus wytrzymał całe zdarzenie bez okazania najmniejszego choćby wstrętu, co stanowiło dowód jego świętości.
Nawet cesarze Chin musieli pozostawać pod wpływem wyobrażeń o magicznych zdolnościach zwierzęcia, skoro zaszywali jej skórę w swych płaszczach, wierząc, że ochroni ich przed ogniem. Wierzono nawet, że jej krew stanowi panaceum, lekarstwo mogące uleczyć każdą chorobę.
Polska nazwa gatunkowa nie odwołuje się bezpośrednio do ognia, jednak w wielu innych językach (angielskim, niemieckim czy rosyjskim) łacińska nazwa Salamandra Salamandra tłumaczona jest na lokalną nazwę “Salamandra Ognista”. Było to rzekomo spowodowane mlecznym śluzem, który pokrywał ich ciała i miał być całkowicie niepalny. Stare podania przedstawiają salamandry jako zwierzę o wyjątkowo mrocznym i negatywnym charakterze. W czarnej magii służyły rzucaniu uroków i śmiertelnych zaklęć. Opis salamandry jako figury magicznej znajduje się w części dziesiątej Księgi Lambspringa – szesnastowiecznego traktatu alchemicznego. Medycy sporządzali z niej olejki jako środek przeciw wypadaniu włosów.
Salamandra to nie tylko skarb przyrodniczy ale także ważny element polskiej i europejskiej kultury i folkloru. Żaden lud, dodatkowo który spotkał salamandrę, nie pozostał wobec niej obojętny. Wszelkie “jaszczury” czyli “gady” (choć salamandra jak już pisałem jest faktycznie płazem) kojarzone były ze złem. Salamandry zaś nosiły na grzbiecie ogniste plamy. Wielu ludzi na własne oczy zaobserwowało szatańską “salamandrę wychodzącą z płomieni”. Jak to możliwe? Salamandry często hibernują w runie leśnym, zaszyte w pniach, pod korą drzew, pod mchem i chrustem. Przynosząc z lasu drewno na opał, nieświadomie znoszono do domów również uśpione salamandry. Te zaś budziły się dopiero pod wpływem temperatury i uciekały z palenisk, co mogło sprawiać wrażenie magicznego wyjścia lub nawet narodzenia się z płomieni. Nakrapiana złotem jaszczurka musiała zapewnie być zaczarowana i w jakiś tajemniczy sposób powiązana z żywiołem ognia. To skojarzenie pojawia się już u Arystotelesa w IV wieku p.n.e. Sama nazwa “salamandra” wzięła się z greckiego “ognista jaszczurka”. Salamandry występują w Europie Zachodniej, Środkowej i Południowej aż do Północno Zachodniej Afryki, Turcji i Izraela. Zamieszkują obszary przedgórskie, dlatego w naszym kraju spotykamy je w niższych partiach Sudetów i Karpat. W Europie Środkowej są to zwierzęta leśne, które upodobały sobie zwłaszcza lasy liściaste.
W naszej ulubionej dolinie Leśnicy bardzo późna jesień 2015 u nas zwana „podzim”. Tak właśnie mieszkają.
W pierwszej kolejności służą im lasy bukowe, ale także wilgotne dąbrowy i brzeziny. Występują częściej na czarnoziemach, niż na glebach brunatnych. Potrzebna jest im również bliskość wód, najlepiej strumyków i stawów o łagodnych zejściach. Schronieniem w okresie zimowym są samodzielnie wykonane norki, bądź jamy w skałach, drzewach, pniach i korzeniach.
Wyjątkową ciekawostką jeśli chodzi o występowanie salamandry w Europie jest fakt, że te płazy nie występują w ogóle, na niemal całym terenie jedynego kraju środkowej Europy – Węgier, pokrywając się niemal w 100% z mapą granic Republiki Węgierskiej. Jedyne dwa „habitaty”, czyli miejsca występowania to przepiękny Las Bakoński – wzgórza w pólnocno-zachodniej części Węgier oraz niesamowity Park Narodowy Aggtelek.
logo parku narodowego Aggtelek – Węgry
Dlaczego cała nizina węgierska, puszta, okolice Balatonu i dolina Dunaju i Cisy stała się środowiskiem, w którym nie ma ani jednego przedstawiciela tego gatunku? Jest to dla mnie tajemnicą, zwłaszcza, że zarówno Alpy Węgierskie nieopodal Sopronu jak i Góry Bukowe i Matra w pobliżu Miskolca są niemalże wymarzonym środowiskiem dla tych błyszczących, dostojnych zwierząt. Tak tak, Alpy Węgierskie, góry Matra te nazwy w ogóle nie kojarzą się zwykłemu śmiertelnikowi z Hungarią, to naprawdę perełki węgierskiego krajobrazu. A wracając do występowania naszych bohaterów na węgierskiej ziemi, nie sposób dziwić się, że tam gdzie już występują, otoczone są szczególnym uwielbieniem i wybitną troską, będąc dumą szczególnie dla Parku Narodowego Aggtelek. Być może kiedyś uda mi się opisać niesamowite podziemne jeziora, i rzeki położone w północnych Węgrzech, krasowe twory jaskiń Kossutha i Rakoczego, trasy turystyczne częściowo podziemne, gdy „wchodzisz” na Węgrzech a „wychodzisz„ w Słowacji – oglądając nieprawdopodobne formacje skalne i naciekowe – jak na zdjęciu poniżej. To naprawdę trzeba zobaczyć. ( zdjęcie stalagnatu autor nieznany ) ( moje wyszło ciemne jak noc ).
Aggteleki – stalagnat Szalamandra
Wzgórza Aggteleki – portret z roślin
Do zebrania tych ciekawostek zainspirowała mnie Pani Julia Ziemińska, od której zaczerpnąłem kilka spostrzeżeń – pozdrawiam Złoty Stok.
PS – A jeśli jeszcze nie umarliście z nudów – poniżej dwie poezje, Kazimierza Przerwy – Tetmajera i Marii Pawlikowskiej – Jasnorzewskiej
K.P. Tetmajer „Salamandra” ( fragment ) :
Wtem u mych stóp, pod zboczem usypiska,
wśród mokrych nór, patyków, jako gady
pełznących w las, nad miejscem, gdzie połyska, —
ujrzałem stojącą salamandrę, Czarne ciało,
pomalowane w żółte plamy stało
się tuż nad ziemią i w leśnym ogromie
wiązała do sie wzrok, jak świeca w ciemnej sali,
aż mi się zdało, że w tej wędrownicy
pustkowi leśnych, w tej wiecznego cienia
mieszkance niemej: wszystkie me pragnienia
i cały bezmiar żywota tęsknicy,
i wszystko, co się w mym życiu nie stało,
wraz sie skupiło i wraz zamieszkało,
ażeby błądzić tu, w wiecznej mrocznicy
obcego lasu…
Salamandry – Maria Pawilowska –Jasnorzewska
Dwie piękne salamandry, złote córki ognia,
usiadły sobie w piecu, jak to czynią co dnia,
i wśród wstążek, języków i liści ognistych
odczytują płomieniem obrzeżone listy.
Starsza rzekła do młodszej: Otóż to jest miłość!
O! Gdybyż czuć i kochać z tak straszliwą siłą!
Ach, mieć serce człowiecze! Ogień nie wypowie
Tego złotego żaru, jakim płonie człowiek.
Słuchaj, co ktoś tu pisze: “O, jakżeśmy jedno!
Noce moje nad tobą chylą się i bledną.
Przyłoż do ust mych usta i przesuń, jak fletnię…
Miłość nasza jest tęczą, jakiż nóż ją przetnie?”
-Tak, prawda. Cudne listy. A czemuż są w piecu? –
spytała młodsza, nadstawiając pleców.