Aktualności Grzyby Las

Tajemnicze obrzędy lasów Bukowiny.

Tajemnicze obrzędy lasów Bukowiny.

Piątek, 24. czerwca 2022 roku. Tuż po letnim przesileniu. Bezchmurny poranek na stacyjce w Bukowinie Sycowskiej. Wysiadam z pociągu i podążam bukowińskim szlakiem przeznaczenia. Geniusz tej miejscowości tkwi w prostocie i zarazem nieokiełznanym bogactwie przyrodniczo-krajobrazowym.

Tu bije źródło wszelkiego natchnienia do pisania artykułów na blogu. Wystarczy, że spojrzę na Bukowinę przez pryzmat zwierciadła utworzonego z gałęzi jesionów. Te obrazy towarzyszą mi od dzieciństwa. Zawsze pobudzały moją wyobraźnię i zawsze namaszczają moją głowę oraz duszę kolejną cegiełką tajemnicy, którą próbuję poznać i dotknąć.

Każda wycieczka do Bukowiny to początek i koniec czegoś jeszcze nieznanego do tej pory. Ciągle wznoszę się na nowy poziom poznania geniuszu tej uroczej wioski i kiedy wydaje mi się, że chyba już wszystko poznałem i pojąłem, Bukowina sprowadza mnie do lasu i szeptem bukowińskich drzew daje sygnały, że wciąż jest to początek drogi.

Drogi bez końca, może też bez początku. Usłanej tajemnicą przyrody z kompletem procesów, które obracają genialną strukturą bukowińskich ziem. Co mnie tu przyciąga i gna do przodu? Czuję wyjątkową lekkość w poruszaniu się, natchnienie kieruje moimi nogami, sercem i zmysłami.

Co te lasy czynią, jakiego magnezu, a może nawet magii używają, że potrafią mnie wyrwać ze snu o 3. w nocy i spowodować, że nie patrząc na nic, pragnę jedynie tu przyjechać i zanurzyć się w ich ostępach? Ile razy zadawałem sobie to pytanie? Ile razy próbowałem na nie odpowiedzieć i wciąż mnożą się następne pytania.

A może nie warto próbować szukać odpowiedzi? Może to co ma pozostać nieodkryte, nigdy nie będzie poznane? Lasy Bukowiny nauczyły mnie, a może nawet nie nauczyły. Lepiej napisać, że wyczuliły na baśniowe obrzędy, które przenikają moją skromną osobę podczas każdej wyprawy. Czasami jest ich wiele, czasami mało. Ale zawsze są. Teraz, kiedy lato rozgościło się na dobre, ich intensywność jest przebogata.

SUCHO

Lasy Bukowiny i wiele innych kompleksów leśnych borykają się w tym roku z problemem suszy, która wciąż narasta i nie wiadomo, kiedy nastąpi jej szczyt oraz powolne wycofywanie się. Część roślin znajduje się w stresie, liście zwisają i opadają z sił. Oczka wodne jakby zastygły. Strumienie wpadające do nich z jednej strony i wypływające z drugiej, przestały płynąć.

Jeszcze wszystko jest do uratowania, ale muszą przyjść deszcze świętojańskie. Dwie czerwcowe burze, które przeszły nad lasami Bukowiny, tylko na chwile zwilżyły ściółkę. To zdecydowanie za mało. Susza napiera i pogłębia się z każdym dniem.

Grzybowe życie ogranicza się tylko do owocników odpornych na suszę, głównie różnych gatunków nadrzewnych. O kozaku, borowiku, kurce czy maślaku można tylko pieśni nucić i oglądać ich zdjęcia z poprzednich sezonów.

Kwitną jeżyny, które są w dużym stopniu odporne na suszę i często owocują obficie właśnie w suchym sezonie. Las jest cierpliwy, broni się przed suszą, ale po przekroczeniu progu wytrzymałości, może pogrążyć się w smutku wyschniętego życia roślin.

Na moje oko, leśnej cierpliwości pozostało na 3, może 4 tygodnie. Jeżeli upały nie ustąpią i nie przyjdą deszcze, tak cudnie zielone pejzaże, które pokazuję na fotografiach, pozostaną już tylko na fotografiach. Wizja tego, co wydarzyło się w tych lasach w sierpniu 2015 roku staje się w dużym stopniu realna.

JAGODOWA SYMFONIA

Początek lata to w lasach Bukowiny czas jagód. Co roku, kiedy dni są najdłuższe, a noce najkrótsze, kiedy wszelkie chłody i przymrozki trzymane są w ryzach na dalekiej północy, kiedy podczas Nocy Świętojańskiej budzą się letnie stworzenia lasu, bory sosnowe rozpoczynają święto jagód.

Są to najmniejsze, najszlachetniejsze, najzdrowsze i najsmaczniejsze skarby runa leśnego. Każdy owoc skrywa w sobie kombinację leśnych zapachów i aromatów, dobranych w idealnych proporcjach. Ich niebiesko-fioletowe okrągłe kształty ubarwiają zielone krzewinki, tworząc perfekcyjną jedność zielonej symfonii jagodowego boru.

W symfonii tej zanurzyłem się na wiele godzin. Tak, jak za dawnych dziecinnych i naiwnych lat, kiedy nie mając jeszcze zbyt wielu obowiązków na głowie, las był dla mnie wszystkim. Myślami przeniosłem się do tych beztroskich dni. Wówczas do późnego wieczora skubaliśmy jagody, nie narzekając na trudy zbierania, bolące plecy czy kolana, ale radując z obfitości płynącej na dnie jagodowego boru.

Z szacunkiem i pokorą dziękowaliśmy przyrodzie za każdą chwilę spędzoną na jej przestrzeni. Każda końcówka czerwca i lipiec wyglądały podobnie. Piaszczyste bory, morze zieleni falujące jagodnikami, zapachy sosen wymieszane z bukietem aromatów leśnego świata. I co roku okres ten był czarujący, jedyny, niepowtarzalny.

Tak jest do dzisiaj, tyle, że obecnie świętuję w samotności i ciszy. Kilka jagodowych dni w roku to dla mnie kult absolutny, celebrowanie tradycji i wracanie do czasów, w których więcej ludzi czuło, myślało i czyniło podobnie. Sezon jagodowy wystartował na dobre. Bez opadów będzie krótki, dlatego należy się śpieszyć, aby zaczerpnąć obfitości, która sączy się z symfonii jagodowego boru.

Genialne dźwięki muzyki Kitaro idealnie pasują, aby oddać na filmie cząstkę leśnego obrzędu, który wykonuje jagodowy bór w rytmie dnia, nocy przy łagodnej i czułej opiece lata. W lasach Bukowiny rozpoczęło się wielkie święto jagód. Nad jagodowymi borami unosi się zniewalający aromat leśnej ambrozji. Polecam ten film:

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1_fgp2gsoJJjFqWKJKy8dHhKKVbyRq79T

Obfitość jagód jest duża, jednak owoce są raczej w średnich rozmiarach. Bez solidnych opadów nie urosną, a wkrótce mogą zacząć wysychać. Przed nami kilka upalnych dni, miejscami przeplatanych burzami. Później ma przyjść ochłodzenie, ale prognozy co do większych opadów są bardzo niepewne. Dlatego obecnie mamy najlepszy czas na zbiory. Po połowie lipca może być już za późno.

TAM, GDZIE ŚPIEWAJĄ SYRENY LASU

Kiedy zaszyłem się w jagodowym borze na wiele godzin, w pewnym momencie zaczęły docierać do moich uszu niespotykanie dźwięki. Nie były to ptaki ani żadne inne leśne stworzenia. Postanowiłem rozprostować kości i poświęcić trochę czasu na odszukanie źródła pieśni nuconych anielskimi głosami…

Przeszedłem przez stary las i młody, oraz wiekowo mieszany. Za nimi rośnie fragment starego boru podgrzybkowego i borowikowego. To od niego dochodziły te dźwięki. Były już bardzo dobrze słyszalne, ale nic nie widziałem. Miałem wrażenie, że są tuż nade mną, między podszytem a koronami drzew. Teraz zrozumiałem, że w takich miejscach skrywają się Syreny Lasu

Kiedy Syreny Lasu się radują, śpiewają czule o wiośnie

Tańczą między gałązkami drzew radośnie, czasami psotnie skaczą po konarach

A nieraz skulone, zasypiają wszystkie naraz.

Kiedy syreny Lasu śpiewają o lecie, rozpuszczają jedwabiste włosy, jak zboże na polach falujące kłosy

Ich serca biją w rytmie lasu, są szczęśliwie i pogodne

Opalają się w promieniach Słońca, a wieczorem chłodzą w leśnej gęstwinie,

Wtedy schodzą do sosnowego boru i piją jagodowy nektar, dla pomyślności i dobrego humoru.

Pomimo, że byłem tak blisko ich śpiewu i stałem pod drzewami, w których się ukryły, żadnej nie widziałem, chociaż bardzo tego chciałem. Lecz stara prawda zapisana w księdze leśnej magii mówi, że ten, kto ujrzy Syrenę, w głaz zostanie obrócony, bo jego duszę trawią ludzkie grzechów popioły…

Za to postarałem się na filmie oddać klimat panujący w lesie skrywającym Syreny. Czy jeszcze je usłyszę? Wspomniana księga mówi, że Syreny Lasu można usłyszeć tylko kilka dni po letnim przesileniu i jeszcze raz jesienią, kiedy śpiewają o przemijaniu i zasypianiu…

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1Qy1xpoadAkDvJTDgV4wLtgKl5aP6rgHa

W PAPROCIOWYM LESIE

Następne obrzędy lasów Bukowiny podziwiałem w paprociowym lesie. Jego tajemnic strzeże ciężki głaz. W nim skompresowana jest historia praboru Bukowiny Sycowskiej i okolic, kiedy las był jednością i szerokością. Nie przecinały go pola i łąki, ludzkie domostwa i drogi.

Wtedy paprocie pokrywały tysiące hektarów lasu. Teraz pozostały tylko enklawy, ciągle odradzające się po wyrębie lasu i posadzeniu nowego pokolenia gospodarczych drzewek. W paprociowym lesie panuje dziwna aura tajemniczej prehistorii, której ambasadorami są paprocie.

Chociaż było gorąco, poczułem chłód i dreszcze, jakby coś się przybliżyło i przenosiło moje myśli, wyobraźnię przed erą zniszczenia, dokonaną przez ludzi. Dziwne to uczucie, może lekko niepokojące, ale wciągające. W paprociowym lesie tkwi ziarnko prehistorii, które teraz w czerwcu i jeszcze w lipcu będzie ukazywać swoją pierwotną moc, pokrywając dno lasu egzotycznymi kształtami minionych epok. Tu także nagrałem film:

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/14jjBJ2S9AWbYjAWDSe6D8U1Qs13HV24H

Im bardziej wsłuchiwałem się w las, patrzyłem na jego spokój i mądrość, tym więcej czułem i widziałem. Poza doznaniami i przeżyciami opisanymi w skrócie, w których las świętuje i obchodzi swoje uroczyste obrzędy, a ja miałem zaszczyt je podpatrzeć, lasy celebrują przede wszystkim lato.

LATO 

Niezliczona paleta odcieni zieleni, złote promienie Słońca i głęboki błękit nieba. Tak wygląda lato w lasach Bukowiny Sycowskiej. Tak tryska potęga ciepłej pory roku, w której wszelkie życie kołysze się na wietrze, fruwa w powietrzu, grzebie, wierci, pełza i wędruje po ziemi.

Ten genialny zestaw przypadł na magiczny piątek 24. czerwca. Było bardzo ciepło, chwilami gorąco, ale jeszcze do wytrzymania, czyli znośnie. Przeszedłem kilka wybranych miejsc, w których czar lata jest szczególnie widoczny.

Lato błyszczało wszędzie. W środku lasów, na jego skrajach, w gęstwinach i rzadkich borach. Jego ciepło pobudziło wiele owadów, które nawet podczas kręcenia filmów latały koło aparatu i czasami przez moment są widoczne lub słyszalne.

Chwilami wiał silniejszy wiatr, który pchał leśny okręt do przodu pod błękitem oceanu nieba. Konary i gałęzie drzew falowały w rytmie jego zmiennej siły i kierunków. Czasami zapadała cisza, po czym ponownie zielone żagle poruszały się na wietrze, szeleszcząc swoimi delikatnymi listkami.

Tak, jak w środku zimy raduję się z błękitu nieba, siarczystego mrozu i zaśnieżonej krainy lasów Bukowiny, tak teraz sycę się zielenią i ciepłem, ponieważ mam świadomość, jak to wszystko szybko przeminie i odpłynie ku jesieni oraz zimie.

Doszedłem do miejsca, w którym lato zaprasza pod moc swojego ciepła, wylewa krystaliczną głębię błękitu i hipnotyzuje kontrastem zieleni na jego tle. Nie można się jemu oprzeć. Tu trzeba się zatrzymać. Wyciągnąć dłonie i zaczerpnąć cząstkę blasku tej energii.

Było mi gorąco, ale czułem się, jakby ta energia wszystko robiła za mnie. Niosła plecak, koszyk i wiaderko, a nawet wprawiała w ruch moje nogi. Wiedziałem, że znalazłem się w leśnym transie, czyli hipnozie, podczas której dusza wychodzi z ciała i idzie przed nim…

Prowadzi do zakamarków i leśnych bezmiarów, w których człowiek może przenieść się do krainy marzeń, wznieść się ponad świadomością i popłynąć myślami w nieskończoność… Tu połączyła się energia lata z mocą lasów Bukowiny.

Jej szczypta wbiła się w moją podświadomość. Bukowińskie lato 2022 wita! A ja witam je ze wszystkich sił!

Nagle zrobiło się bardzo gorąco. Pot zaczął mi spływać po czole, poczułem upalny oddech lata na skórze. A może to emocje eksplodowały i gorąc na mnie wylały? Postanowiłem schłodzić się w lesie.

U jego progu pełzał młody zaskroniec. Zatrzymał się, popatrzył, pokazał język, po czym bardzo szybko zagrzebał się w liściach dębu czerwonego.

Następnie po kolejnych godzinach spędzonych w jagodowym borze, przy kolorach i dźwiękach jagodowej symfonii, przyszedł czas powrotu. Szedłem skrajem lasów, gdzie zboża dojrzewają, gdzie wkrótce nadejdą żniwa podczas lipcowej pełni Księżyca.

Ten wyjątkowy długi dzień był szalony i natchniony. Dawno nie rozpocząłem sezonu jagodowego z tak dużą dawką leśnej adrenaliny. Jeszcze kilka dni temu marzyłem o przekroczeniu kolejnej granicy na drodze leśnego olśnienia.

Teraz mogę napisać, że znowu się udało. Lasy Bukowiny ponownie mnie oczarowały i zainspirowały. Potocznie mówiąc “pozamiatały”. Dały mi wszystko, dały więcej niż chciałem i więcej niż prosiłem.

W drodze powrotnej pstryknąłem zdjęcie stacyjki w Bukowinie z miejsca, z którego chyba jeszcze nikt jej nie fotografował. I uwierzcie mi, że takich stanowisk wciąż jest sporo. 

Z oddali widać, że stacyjka jest położona w dole. Kiedy na niej jesteś, wydaje się, że znajduje się na wzniesieniu. Jak jest naprawdę? I tak i tak. ;)) To zależy gdzie jesteśmy i skąd na nią patrzymy. W Bukowinie nic nie jest takie proste, jakby się mogło wydawać. To jeden z jej sekretów i fenomenów.

Po tajemniczych obrzędach lasu, świetnych zbiorach i niezliczonych atrakcjach, wśród których była jagodowa symfonia i powrót do dawnych lat, przy anielskim śpiewie Syren Lasu, tajemnicach paprociowego lasu zaklętych w ciężkim głazie i niebiańskiego połysku lata, przyszedł czas powrotu i “zejścia” na ziemię.

Ale to nie potrwa długo. Gdy za kilka dni ponownie postawię stopę na bukowińskiej ziemi, odpłynę do leśnej krainy i tylko lasy Bukowiny wiedzą co zobaczę, co opiszę i gdzie przekroczę następny poziom natchnionego pozytywnego szaleństwa. ;))

DARZ GRZYB! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

2 KOMENTARZE

  1. Cześć Paweł!
    Dzięki za tą leśno – bukowińską poezję.
    Choć sam nawet w 1% nie potrafiłbym swoich wycieczek tam opisać tak jak Ty, to uwierz mi że w 100% czuję tak samo jak Ty!!!
    P.S. Super filmiki! Szkoda że Kitaro oprócz jedwabnego nie skomponował też “Jagodowego Szlaku” 😉 no i Therion , magia!!! A na koniec paproci krocie… ech, Lasu trzeba mi…!!!
    Pozdrawiam 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.