Jedni mówią o nim paskudny, zimny i mokry. Inni (w tym ja), twierdzą, że październik 2016 roku był wspaniałym miesiącem. Kto ma rację? Wszyscy. ;)) Zależy, kto, co lubi. Zwolennicy babiego lata, mieli go w ilościach skrajnie limitowanych. Dolnośląscy fanatycy grzybowi byli w raju. Tym bardziej, że bardzo ciepły i suchy wrzesień, spowodował prawie całkowite wygaśnięcie nadziei na jakikolwiek wysyp grzybów tej jesieni. Syndrom roku 2015 krążył nad lasami tam i z powrotem. Tytuł tego artykułu, mógłby również zabrzmieć “To był najlepszy październik w mojej karierze grzybiarza”, analogicznie do tytułu “To był najsłabszy wrzesień w mojej karierze grzybiarza”. ;)) Tylu prawdziwków, ile nazbierałem w tym roku w miesiącu październiku, jeszcze nie odnotowałem w moich regularnych, 29-cio letnich notatkach z sezonów grzybowych. Dla całego mojego sezonu grzybowego (i ogólnie leśnego), zrobię odrębne podsumowanie.
Warto przyjrzeć się, jak kształtowały się poszczególne parametry w dziesiątym miesiącu 2016 roku. Trzeba też zaznaczyć, że globalnie, październik zapisał się jako miesiąc bardzo ciepły. W Polsce okazał się pierwszym od stycznia miesiącem, gdy temperatura w całym kraju oscylowała na poziomie poniżej normy w stosunku do średniej z lat 1971-2000. Październik był również bardzo wilgotny, po ekstremalnie suchym wrześniu.
Październik był miesiącem lekko chłodnym, z odchyleniem na poziomie około 0,5 stopnia poniżej normy. Średnia temperatura oscylowała w granicach od 5 stopni na Podlasiu, 6-7 stopni na Pomorzu Gdańskim, Warmii, Kujawach, wschodzie Wielkopolski, w centrum, Lubelszczyźnie, w Górach Świętokrzyskich i Podkarpaciu do 8 stopni na Śląsku i zachodzie. Odchylenie w stosunku do normy 1971-2000 dla tego miesiąca wyniosło: od 1,5-1 stopnia poniżej normy na północnym wschodzie, 1-0,5 stopnia poniżej przeciętnej w głębi kraju, jedynie w rejonie Warszawy, w Wielkopolsce, Ziemi Lubuskiej oraz na Dolnym Śląsku temperatura mieściła się w granicach normy wieloletniej. Najwyższą temperaturę w tym miesiącu zarejestrowano 1-ego października w Opolu – 24,9 stopni i Tarnowie – 24,6 stopnia Celsjusza; najniższą 28 października w Zakopanem – minus 4,3 stopnia C oraz w Rzeszowie – minus 4,1 stopnia C.
Tak wilgotnego października w Polsce nie było w Polsce już od dawien dawna. Oprócz wybrzeża, gdzie opady oscylowały w pobliżu normy deszczu spadło dużo więcej niż zwykle. Suma opadów wyniosła od 180 mm w rejonie Siedlec (co przekłada się na ponad trzykrotną normę), 150 mm w centrum (trzy razy więcej deszczu niż zwykle) do 80-110 mm na południu (z wyjątkiem obszarów górskich) i na zachodzie – co przekłada się na 110-140 proc. normy opadów. Na stacji meteo w Międzyborzu Sycowskim, która jest dla mnie bardzo ważnym punktem pomiarowym z uwagi na grzyby, na dzień 31 października było na liczniku 120,80 mm deszczu, czyli 120 litrów na metr kwadratowy. Stąd prawdziwki rosły nawet w miejscach, gdzie przeważnie jest zbyt sucho i nie rosną. ;))
Generalnie na Kujawach, Ziemi Łódzkiej, Mazowszu, Lubelszczyźnie, Podlasiu, Kujawach i na Warmii w październiku spadło dwukrotnie więcej deszczu w stosunku do średniej 1971-2000. Dzięki październikowym obfitym opadom, w dużym stopniu ustąpiła posucha, która we wrześniu przybierała już niebezpieczne rozmiary. Listopad – choć opadowo już mniej wydajny – także zapisuje się dobry pod kątem opadów deszczu.
Drugim parametrem (poza sumami opadów), który “odjechał” najbardziej w październiku było zachmurzenie. Częste i gęste opady sprawiły, że pogodnych chwil w zeszłym miesiącu było niewiele. Najgorzej było pod tym względem na zachodzie oraz w centrum, gdzie w październiku słońce świeciło tylko przez 50-60 godzin, tj. 40-50 godzin mniej niż zwykle. Nieco lepsza sytuacja panowała na wschodzie i Warmii – tam niebo rozchmurzyło się na 70-80 godzin, ale to i tak o 10-20 godzin poniżej przeciętnej wieloletniej. Niewątpliwie bardzo dużym plusem zachmurzenia było znaczne ograniczenie nocnych spadków temperatury, które miałyby miejsce przy bezchmurnym niebie.
Dla porównania warto obejrzeć, jak kształtowało się zachmurzenie miesiąc wcześniej – we wrześniu. Ze skrajności w skrajność, chociaż pierwsze dni października były jeszcze kontynuacją pogody wrześniowej (i jednocześnie jej końcem). Zdanie podsumowujące. Z punktu widzenia przyrody, tak deszczowy październik był (i jest) na pewno na plus. Po raz kolejny, mogliśmy się przekonać o dużej zmienności naszego klimatu i diametralnej różnicy w stosunku do miesiąca – “sąsiada” wcześniej. To dobrze. Przynajmniej nie można narzekać na monotonię i nudę. ;))
Źródło i mapki: IMGW