facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 13 wrz, 2023
- 4 komentarze
W Borach ważne są wszystkie chwile.

W Borach ważne są wszystkie chwile.

Po czym poznać, że w pociągu jedzie grzybiarz? Odpowiedź jest na powyższym zdjęciu. ;)) Sobota, 9. września 2023 roku. Rzut monetą zadecydował gdzie pojadę. Z jednej strony bardzo tęsknię już za Bukowiną, z drugiej strony grzybiarze informowali, że w Borach Dolnośląskich zaczął się niezły wysyp grzybów. Kiedy moneta wskazała, że mam pojechać w Bory, wybór padł na Studziankę.

Zanim wysiadłem na stacji, spotkałem w pociągu znajomego grzybiarza – Mirosława oraz Panią Marię, którą do tej pory znałem z czeluści Internetu. Po krótkiej i miłej rozmowie, wszyscy obrali swoje kierunki włóczęgi po potężnych Borach. W tym miejscu przesyłam dla Pani Marii i Mirosława serdeczne pozdrowienia. ;))

Ja wyruszyłem tam, gdzie kult kultu kultem kultywuje moje włóczęgowskie klimaty po Borach Dolnośląskich. ;)) Cokolwiek to znaczy, brzmi trochę zawile, jest zagmatwane, jak osoba, która to pisze. ;)) Poranek bardzo przyjemny, rześki, z gęstymi zamgleniami i mgłami, które początkowo przysłoniły Słońce. Ależ klimatycznie się zrobiło!

I podążam borowikową drogą ku grzybowej przygodzie, ale najpierw zwalniam i zachwycam się widokami z przełomu końca przepychu barkowego lata i początku baśniowej jesieni.

Mgła trochę “uciekła” w głębię lasu do przodu, ale kilkanaście metrów obok drogi, wciąż wije się mleczną poświatą, przemyka między drzewami bezszelestnie, jak leśne duchy.

I zaczyna dopuszczać do czarodziejskiego poranka promienie naszej najjaśniejszej gwiazdy na niebie. Już odpływam, ale żebym się nie utopił, na kilka minut zasiadam na leśnym tronie. ;))

To oczywiście kultowa ławeczka, przy której od kilku tygodni stoją kultowe ule z kultowymi pszczołami, które wyprodukują kultowy miód. ;)) Jeszcze czekają na cieplejsze chwile, tylko nieliczne osobniki krzątają się już w pobliżu wylotów.

Uwielbiam to miejsce. Wziąłem ze sobą dwa koszyki, trochę optymistycznie, ale miało to swoje uzasadnienie w ilościach prezentowanych zbiorów przez niektórych grzybiarzy. A jak to było w praktyce z grzybami?

GRZYBY

Zaczęło się całkiem nieźle, bo prawdziwkowo-podgrzybkowo. Jednak po sprawdzeniu i obejrzeniu pierwszych znalezionych owocników, nie było już tak optymistycznie.

Okazało się, że prawie każdy prawdziwek i podgrzybek jest robaczywy. Ten wrzesień, jak na razie bardziej przypomina wakacyjne, gorące miesiące. Ostatnie deszcze przetoczyły się tu na początku września. Grzyby chcą pić, natomiast czerwie pałaszować.

Grzybnia podpędzona sierpniową wilgocią produkuje owocniki, które bardzo szybko są opanowywane przez robale. Nie wszystkie, ale większość z tych, które znalazłem. Niezrażony tym wszystkim, postanowiłem powłóczyć się porządnie przez kawał lasów, a co las da, to przyjmę z pokorą i zadowoleniem.

I tak zaczęło się rozkręcać moje grzybobranie, w którym prawie 90% borowików szlachetnych musiałem pozostawić w lesie z uwagi na ich bogate życie wewnętrzne. 

Spotykałem też mocno przypieczone owocniki, które z daleka emanowały hasłem “do pozostania w lesie”. Za to zawsze można je pstryknąć na pamiątkę i tak też uczyniłem. 

Znalazłem również kilka koźlarzy pomarańczowo-żółtych. Te prawie wszystkie były zdrowe, ale widać było, że niektórym grzybom, mocno doskwiera upał i brak deszczu.

Podgrzybków jak na lekarstwo i prawie wszystkie robaczywe. Za to niektóre gołąbki były już ususzone na miejscu. Wystarczyło je wziąć i schować do słoika. ;))

Trafił się też jeden siedzuń sosnowy, lekko przypieczony po boczkach, ale pachnący w swój jedyny niepowtarzalny sposób.

Po ostatnim wysypie, można jeszcze spotkać niedobitki kurek, ale to już są ostatki, gdyż na razie zrobiło się za sucho. Ja jednak postanowiłem “zapolować” na grubego grzyba. Na borowika sosnowego.

Pierwsze miejsca okazały się trafione. Kilka borowików czekało na mnie, jednak większość z nich wyglądała tak, jak ten owocnik po przekrojeniu po prawej stronie. Cóż… Nie zrażam się, tylko szukam następnych.

Czasami tak bywa, że prawdziwki są bardzo robaczywe, natomiast borowiki sosnowe dużo zdrowsze. W tym dniu jednak, regułą była podobna procentowo robaczywość obu gatunków.

Określiłbym ją na 90% zarobaczywienia borowików szlachetnych i 80% zarobaczywienia borowików sosnowych. Pech to pech, ale przy lipcowych temperaturach i nagłym odparowaniu deszczówki nie wymagajmy cudów od delikatnych ciał grzybów.

Za to na fotografiach, borowiki sosnowe zawsze wyglądają zniewalająco i przepięknie. I na tym się skupiłem. Co się uda wziąć do koszyka to się uda, za to fotek sobie napstrykam, bo ten gatunek nadaje się do tego idealnie.

Gdyby wszystkie były zdrowe, to kto wie, czy jeden kosz nie byłby prawie w całości zapełniony różowawymi kapeluszami. Jednak dwa na dziesięć znalezionych sośniaków nadawały się do kosza, reszta musiała pozostać w lesie.

Zastanawiałem się, którego borowika sosnowego ogłosić królem znalezionych w tym dniu ‘boletusów pinophilusów’? W głębokim mchu, przykryty nieco opadniętymi gałązkami sosny rósł król. 

Tak wyglądał. Był to bezapelacyjnie najpiękniejszy owocnik borowika sosnowego z całego grzybobrania. Wyglądał przecudnie!

I równie przecudnie był pożerany przez tłuste czerwie, obleśnie wijące się w jego miąższu. Po tym zacząłem tracić nadzieję na większe zbiory.

Następnie udałem się w kilka miejsc prawdziwkowych. Odszedłem już kawał drogi od stacji i pomyślałem sobie, że może trafię gdzieś na korzystniejsze siedlisko, w którym większość borowików będzie zdrowa. Nic z tego, nadal 90% prawdziwków była opanowana przez żarłoczne paskudy.

Jednak spotkała mnie również miła niespodzianka. Dwa bardzo dorodne borowiki rosnące w trawie, okazały się w 100% zdrowe, chociaż myślałem, że będzie dokładnie na odwrót.

Drugą niespodzianką były prawie wszystkie zdrowe maślaki zwyczajne, rosnące z reguły na środku piaszczystych dróg. Zapełniłem nimi ponad dwie czapki. A jak wybornie pachniały w koszu!

Kolejne podgrzybki tylko podsycały iluzję, że może wreszcie gdzieś trafię na las ze zdrowymi czarnymi łepkami, jednak nie udało się. Prawie wszystkie były robaczywe. Po godz. 10:30 zrobiło się bardzo gorąco jak na imieniny września.

Przestałem chodzić na przełaj po różnych zakamarkach, zwolniłem tempo wycieczki i wędrowałem przede wszystkim leśnymi duktami i ścieżkami.

Mój zbiór był skromny w porównaniu do zbiorów prezentowanych przez wielu facebookowych grzybiarzy. Niemniej to co było w koszu, w stu procentach zostało przerobione. Nie przywiozłem ani jednego robaczywego grzyba. I tak byłem bardzo zadowolony z darów lasu.

Dodam również, że letnie temperatury podczas wrześniowego grzybobrania to nie moje klimaty. Pisząc dosadniej, nie cierpię gorąca podczas grzybobrań. Mój żywioł to lekko ciepła aura, a jeszcze lepiej – chłodna, z temperaturami maksymalnymi na poziomie 14-16 stopni C.

W południe tak przygrzało, że grzyby przestały mnie interesować. Co nazbierałem to moje, teraz postawiłem na 3 godziny kompletnego oglądania lasów i całkowitego zanurzenia się w nich, jak ryba głębinowa w wodzie na głębokości 4 tys. metrów. ;))

To był najlepszy pomysł w tę gorączkę. Sam spacer po lasach uświadomił mi, że w Borach Dolnośląskich ważne nie są tylko wybrane chwile, lecz WSZYSTKIE chwile.

Obrałem kierunek na północ i teraz włóczyłem się po starszym dojrzałym, sosnowym borze. Perfekcyjnym do wolego, bardzo wygodnego człapania. Gruby mech i igliwie to pachnące amortyzatory dla ludzkich nóg. 

Długo po nim wędrowałem, czasami schyliłem się po jakiegoś podgrzybka, którego i tak musiałem zostawić w lesie przez nienażarte robale. A później wyszedłem na wrzosowiska, które zaledwie w tydzień, radykalnie zmieniły swoją szatę od kwitnącej do znacznie przekwitłej. Spotkałem też przyczepy z ulami.

Morze różowego wrzosu zmieniło barwę na bardziej brązową. Przy okazji dodam, że to nie jest to samo wrzosowisko, które podziwiałem z kolegą Łukaszem na początku września.

Bez względu na barwę wrzosowego morza, to były piękne chwile, które na nim spędziłem. Tak się rozmarzyłem, że nagrałem ten film: https://drive.google.com/drive/folders/1Jc1Ewcqb4rPNQ3yuJhv-XRf84hg987fs

Po wrzosowiskach czekały na mnie przepastne Bory, które dawały mi bezcenny cień podczas tej nietypowej, wrześniowej gorączki (w cieniu prawie 30 stopni C).

Zaczął się wysyp kwintesencji piękna Borów Dolnośląskich. Tereny z brzozami i gęstymi trawami oraz klasyczne bory, również skąpane w trawie, podświetlone Słońcem jak malowane.

I wszędzie urokliwe ścieżki prowadzące na leśne otchłanie. Na szlaku miałem jeszcze jedno miejsce z otwartą przestrzenią.

Czy to łąka czy polana, wilk jeden wie? Już nie lato, a jeszcze nie jesień. Dwa światy zlane w jeden. A za nim niezwykła niespodzianka dla dendromaniaków.

To dwa dęby błotne, kompletnie nie spodziewałem się ich w tym miejscu! Ani to dawny park, ani jakaś osada. Dęby błotne rosną w najlepsze, są częścią alei dębów czerwonych. Może dawni leśnicy je przemycili, a może przy sadzeniu się pomylili?

Przed godziną 15. moja wycieczka dobija do mety. Gorąco jak cholera, to nie mój klimat na grzyby, choć widzę po internetowych wpisach, że miejscami grzybami sypie bardzo obficie. Wolę poczekać na chłodniejszą aurę, ale i tak nadszedł czas, by wyruszyć na Bukowiny Sycowskiej szlak.

Po 15. przyjeżdża pociąg do Leszna Górnego. Wsiadam do niego i bardzo się cieszę z działającej w nim klimatyzacji. W Borach ważne są wszystkie chwile. Te w pociągu również. Co przyniosą następne dni/tygodnie w grzybowym świecie? O tym już w piątek w dolnośląskim komentarzu grzybowym.

DARZ GRZYB!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • wigomar //14 wrz 2023

    Bardzo dziękuję za pozdrowienia to było miłe spotkanie i nawet brak większej ilości grzybów nie był w stanie zagłuszyć mojego zadowolenia ze spotkania
    Pozdrawiam Maria Godlewska

    • Paweł Lenart //15 wrz 2023

      Mnie również było bardzo miło i cieszę się, że mogłem Panią poznać. Następnym razem przejdę się po całym pociągu, żeby nie przegapić wspólnej podróży. 😉
      Pozdrawiam serdecznie. 😉

  • wojek //18 wrz 2023

    Witam serdecznie Towarzysza Pawła
    Czyli włóczęga po naszych Borach zaliczona:) Co do grzybów to przypomina się sytuacja z Pomorza Zachodniego. Na początku sierpnia było ich dużo. Ale wściekłe upały i jeszcze bardziej wściekłe robale wysyp załatwiły. No z wyjątkiem kurek. Te jakby nic sobie nie robiły z upałów a i robactwo ich też się nie czepia. Szczegółowy opis tych wypraw jest u Towarzysza Marka. A teraz czekamy na jakiś deszczyk.
    Ps
    I może w końcu uda się nam wybrać w te Bory bo jakoś już od kilku lat zawsze jest pod górkę 🤪
    Pozdrawiam serdecznie
    Darz Grzyb

    • Paweł Lenart //18 wrz 2023

      Zgadza się, ciężko dograć wspólny termin. Czy wycieczka może mieć miejsce bez względu na stan zagrzybienia lasów? Na konkretniejszy deszcz i wysyp możemy długo poczekać…