Aktualności Grzyby Las Perły dendroflory

W Bukowino-wzięci.

W Bukowino-wzięci.

ODJAZDOWE NADODRZE

12 lutego 2022 roku. Pierwsza w tym roku wyprawa do Bukowiny Sycowskiej. Chciałem pojechać dwa tygodnie wcześniej, ale pogoda pokrzyżowała mi plany. Lało, wiało i straszyło, że porwie mnie z bukowińskich lasów do Ostrowa Wielkopolskiego lub jeszcze dalej. Nawet, gdybym wygrał z atlantyckimi podmuchami, padający w sposób ciągły deszcz, uniemożliwiłby wykonanie fotograficznej dokumentacji z wycieczki. 

Tym razem pogoda zapowiadała się wyśmienita. Wprawdzie piątek był jeszcze ponury, bardzo pochmurny i mokry, ale późnym popołudniem opady ustały, a niebo coraz śmielej zaczęło ukazywać swoje błękitne oblicze. Sobotni poranek upłynął pod całkowitą dominacją słonecznej, wręcz bezchmurnej pogody. Na wycieczkę umówiłem się ze starym towarzyszem leśnych wypraw, którego przedstawiam jako Krzysiek z lasu, chociaż na co dzień mieszka na terenie Nadodrza. ;))

Nadodrze to miejsce odjazdowe, co można rozumieć na wiele sposób. Stąd odjeżdża wiele tramwajów i autobusów. Niektóre autobusy mają tu swoją pętlę, jak np. te kursujące do Szymanowa (linia nr 908). Nadodrze ma też swój lokalny klimat, który celebruję i który bardzo mi się podoba. To miejsce, z którego wiele ludzi gdzieś odjeżdża. Samochodami, autobusami, tramwajami i pociągami.

Dla mnie i starej paczki grzybiarzy z lat 90-tych, Nadodrze zawsze było miejscem odjazdowym do lasu oraz punktem spotkań. Wielu z nich mieszkało w jego obrębie, spotykali się w Parku Staszica lub w knajpie “Pod blaszakiem”. Wszyscy pilnowali godziny przyjazdu pociągu z grzybiarzami, aby wyjść na czas i prześwietlić zawartości ich koszyków, wiader, a także powziąć najnowsze grzybowe wiadomości prosto z lasu.

Dużo się pozmieniało od tamtych lat. Po knajpie nie ma śladu, po grzybiarzach również. Padła stara wierzba, która witała ludzi wychodzących z bocznego tunelu obok dworca. W miejscu kwiaciarni na Placu Powstańców Wielkopolskich umościł się HERT ze swoimi wyrobami. Nie ma również ciągu sklepików wzdłuż północnej części Placu oraz ogrodzenia, które było za nimi. Teraz jest za to punkt widokowy na ulicę Chrobrego, skąd “złapałem” w obiektyw miejskie autobusy i tramwaje.

Specjalnie przyjechałem wcześniej, wiele minut przed umówioną godziną z Krzyśkiem, aby poszwendać się po kultowych zakamarkach Nadodrza. Krzysiek – wielki miłośnik ptaków, zwłaszcza krukowatych, znany jest wśród wron i gawronów z tego, że zawsze ma coś smacznego do schrupania w kieszeniach. Gdy tylko znajdzie się na horyzoncie, ptaki oblatują go ze wszystkich stron, czekając na poczęstunek, którym zazwyczaj są orzechy. 

Po rozdaniu krukowatym zawartości kieszeni, wyruszyliśmy pomału w kierunku peronu, patrząc na pędy odroślowe starej wierzby, której bardzo nam brakuje w tym miejscu i spoglądając na coraz bardziej wymyślne grafitti w tunelu. Pociąg przyjechał planowo i po nieco ponad godzinnej podróży, wysiedliśmy tam, gdzie zaczyna się bukowińskie misterium. 

35 ROK BUKOWIŃSKICH WYPRAW

Rozpocząłem kolejny rok bukowińskich wypraw. To już 35 rok, odkąd regularnie tu przyjeżdżam. Dla mnie bukowiński magnetyzm nie ma sobie równych. Uwielbiam Bukowinę, ze jej niepozorność i skromność na stacji. Ile ludzi tu już przyjeżdżało przez moje wpisy w Internecie. Często spotykałem się z opiniami, że stacja jak stacja, nic specjalnego, wioska, jak każda inna na mapie. Mapa prawdy nie powie, a ludzie nie widzą tego, co widzimy z Krzyśkiem. ;))

Otruty Bukowianin jeszcze stoi, jeszcze go nie wycięli… Tylko na nielicznych gałęziach widać pąki, głównie w dolnej części korony, które prawdopodobnie wypuszczą na wiosnę ostatnie tchnienie życia drzewa. Reszta organizmu legendarnego klonu pogrąży się w usychaniu i martwocie…

Zanim wyruszyliśmy na dobre przez bukowińskie wrota, postanowiliśmy odwiedzić “Polnego Wodza” i zobaczyć, jak mu się wiedzie po styczniowych wichurach. Na szczęście dąb trzyma się mocno i nie doznał uszczerbku przez szalejące wichry północy i zachodu.

Powitaliśmy Jego Rozłożystą Dębową Mość i Moc! Pola, nad którymi góruje korona Wodza, stopniowo zarastają samosiejkami. Nie wszędzie, ale w jego pobliżu, młode drzewka tłoczą się i chcą podziwiać dendrologicznego króla tej części terenu. Przeważnie są to dęby, sosny i brzozy.

Od Polnego Wodza wróciliśmy na stację i obraliśmy kurs na Bukowinę. Po kocich łbach, wśród licznych kałuż, unoszącej się w powietrzu rześkości poranka, czystości powietrza i atmosfery święta, bo dla nas każda chwila spędzona w Bukowinie to święto.

Wbrew pozorom, nasza wyprawa nie należała do kategorii spontanicznego włóczęgostwa po lasach, ale miała konkretny plan, który zakładał odwiedziny wielu miejsc i drzew, w tym dokonanie kilku pomiarów oraz odnalezienie tajemniczej mogiły w środku lasu, o której napiszę kiedy indziej.

Idąc od stacji przez aleję jesionową, po przejściu dłuższego jej fragmentu, tradycyjnie odbiliśmy w bok, aby obejrzeć dęby strumykowe i inne drzewa, które im towarzyszą. Niestety, w pobliżu strumyka leżało wiele nowych śmieci po spożytych posiłkach i napojach. Smutne to i mocno irytujące zarazem…

Jedno z najbardziej charakterystycznych miejsc w Bukowinie. To właśnie wzdłuż głównej drogi, kilkadziesiąt metrów po prawej stronie, przebiega ścieżka oraz strumyk, przy którym rośnie ciekawy drzewostan. W pobliżu jest chlewnia, za którą odnajdziemy cmentarz, a za nim zaczynają się lasy.

PRZEDWIOŚNIE PUKA DO LASU

W tym roku luty nie przynosi mrozu i śniegu, jak to miało miejsce przed rokiem. Jeszcze nie wiosna, ale już nie zima, czyli przedwiośnie, chociaż prawie nic nie rośnie. Leszczyna się “okociła”, śpieszy się do wiosny.

Z jednej strony cieszą takie widoki, ponieważ człowiek myślami jest już na przełomie marca/kwietnia, kiedy wiosna zaczyna eksplodować. Z drugiej strony można się martwić, że kolejna zima kuleje i częściej imituje listopad, zamiast pokazać swoje siarczyste i śnieżne oblicze w styczniu i lutym.

Odwiedzamy Ojca Bukowińskiego Lasu – pięknego dorodnego buka, który rośnie na szczycie wąwozu i rozpościera nad nim majestatyczną bukową koronę. Należy on do elitarnej grupy drzew – pereł dendroflory Wzgórz Twardogórskich i okolic. 

Następnie przychodzi czas na podziwianie ze skraju lasu północnych rewirów Bukowiny, za którymi zaczyna się Królewska Wola. Dopiero, co pod koniec grudnia zeszłego roku, z tego miejsca, pstrykałam fotki pędzącej po torach na nasypie kolejowym jednostce PESA DART.

Teraz nie przejeżdżał żaden pociąg, ale widoki te są nam bliskie i jedyne. Bukowińskie panoramy to przecież naturą malowane obrazy, pasują prosto w ramy! Można powiesić je na ścianie, aby przypominały nam leśne wyprawy.

Po ponownym wejściu do lasu znaleźliśmy grzyby. Mnóstwo grzybów! Wprawdzie tylko na jednym pniaku, ale za to ile! Zgodnie stwierdziliśmy, że trafiliśmy na pojaw. ;)) Gdyby grzyby rosły na innych pniakach, wówczas moglibyśmy powiedzieć o wysypie. ;))

Mam nadzieję, że mykolodzy i grzybiarze idący z duchem aktualnie obowiązującego nazewnictwa, wybaczą nam te chochliki językowe. Masowe występowanie grzybów definiowane jest jako pojaw, a wysyp to wysypujące się zarodniki z owocnika grzyba.

Nie mogłem się oprzeć pięknu tej misternie przyozdobionej przez grzyby drzewnej rzeźbie. Ponieważ nie wzięliśmy ze sobą koszyków, to grzyby pozostały na swoim stanowisku. ;)) Cieplejsza i wilgotniejsza zima objawia się między innymi takimi cudeńkami.

Rozpędzamy się po lasach na dobre. Gdzie podążamy? Oczywiście w kierunku tunelu pod torami, ponieważ plan naszej wyprawy, zakładał dotarcie do niego i obranie kursu na leśne stawki koło Goszcza, czyli miejsce, które pokazałem i opisałem podczas grudniowej wycieczki.

Lasy są mocno pofragmentowane przez gospodarkę leśną, przynajmniej w tej części Bukowiny. Trudno znaleźć większy i bardziej zwarty obszar lasu. Wygląda to mniej więcej tak. Stary las, przecinka, młodnik, trochę odnowień naturalnych i pozostawionych nasienników. Ponownie starszy las, przecinki, młodniki, nasienniki i tak dalej.

Obserwuję też pewną zmianę w strukturze gatunkowej odnawianych powierzchni. Częściej i więcej wprowadza się buka, dębu bezszypułkowego i domieszkę brzozy, modrzewia, świerka. Oczywiście numerem jeden pozostaje sosna, ponieważ gleby są tu słabe. Lepsze znajdują się bliżej szlaku kolejowego, gdzie rozciągają się bukowińskie buczyny.

W buczynach panuje aura spokoju i zimowego snu. Bukowe jasne pnie odbijają część promieni słonecznych. Las lśni w biało-szarych barwach, a zielone mchy, które przytwierdziły się głównie na odziomkowych fragmentach pni, dodają kontrastu wraz z brązem opadłych liści. 

PONAD ŚWIADOMOŚCIĄ

Tunel w środku lasu pod torami kolejowymi to miejsce, gdzie wędrujemy ponad świadomością i zmysłami. Jakże symboliczny i wielowymiarowy jest jego akcent. Życie każdego człowieka to wędrówka w nieznane. Niektórzy podążają w swoim tunelu 100 lat, inni zaś tylko kilka dni, a nawet minut lub godzin.

Stare buki nie rozmyślają nad filozofią ludzkiego życia, za to wiodą spokojny leśny żywot w głębokiej medytacji i ciszy. Jeden wzorcowo prosty, drugi niepoprawnie poskręcany. Nie pouczajmy drzew, jak mają rosnąć, tylko je podziwiajmy!

Resztki nizinnej zimy skryły się w północnych rewirach lasów, w zagłębieniach terenu i zacienionych enklawach. Coś nie mogła się w tym sezonie rozkręcić, w swej mroźnej i śnieżnej szacie. Zeszły rok był pod tym względem rodzynkiem, na tle ciągnących się od wielu lat zim bez zim.

Po drugiej stronie torów odnajdziemy piękne buki, strzeliste daglezje i zróżnicowane wiekowo oraz gatunkowo siedliska leśne w pobliżu legendarnej krzyżówki Pułkownika. Dlaczego Pułkownika? Napiszę o tym w odrębnym wpisie, ale dopiero za kilka miesięcy, kiedy rozpocznę cykl pereł dendroflory 2022.

Lasy w kierunku stawków leśnych koło Goszcza mozolnie będą odbudowywać swoje kompleksy po licznych wycinkach. Większość powierzchni zostało już odnowionych. Za kilka lat, młode drzewka, coraz szybciej będą ścigać się ze sobą na wysokość.

To jedna z leśnych powierzchni po odnowieniu. Pamiętam stary las, który tutaj rósł. Teraz przyszła czas na młodzież. Starszyznę przerobiono na meble, papier i wiele innych produktów z drzewa. Coraz wyraźniej towarzyszył nam Księżyc, który przygotowywał się do swojej lutowej pełni.

Leśne stawki koło Goszcza były jednym z ważniejszych punktów wyprawy. Są bardzo urokliwe, skryte, tajemnicze, lasem otulone. Piętrzą wodę, w której odbija się zwierciadło otaczających drzew. Przystanęliśmy na kilka minut, aby przyjrzeć się leśnemu odbiciu.

Stawki urzekają spokojną aurą, natchnionym i pachnącym lasem wizerunkiem oraz tym czymś, co sprawia, że człowiek czuje się tu wyśmienicie. W lasach mamy sporo takich miejsc, w których najchętniej posiedziałoby się przez cały dzień, a nie tylko kilka minut.

Czas nie stał leniwie jak woda w stawkach, tylko nieubłaganie płynął do przodu. Minęła godzina 14, może nawet bliżej było do 15. Słońce obniżało pułap, nieliczne chmury, pomału przemieszczały się na południe. Wiatr praktycznie ucichł. Zbliżała się ceremonia wieczornego Księżyca.

CZARODZIEJSKI KSIĘŻYC

Zanim zaczęliśmy ją podziwiać i fotografować, skupiliśmy się na dzięciole, który praktycznie bez przerwy, głośno oraz z dużą częstotliwością, tłukł dziobem w koronie sosny. Nie zwracał na nas uwagi. Zlecenie to zlecenie. Robotę trzeba wykonać przed zachodem Słońca. ;)) 

Następne minuty wyprawy to przede wszystkim sekretne spojrzenia Srebrnego Globu. Prowadził nas, wskazywał kierunek, błyszczał w ciemniejszych miejscach, hipnotyzował i dawał poczucie, że nasza wyprawa otoczona jest niezwykłą, tajemniczą i odświętną aurą. 

Gdzie czysta biel brzóz, sączy się pod błękitnym sklepieniem nieba! Gdzie Księżyc melodię srebrnego kręgu zatacza! Gdzie las od dołu ciemnieje, a błyszczy na górze! Tam rozpoczyna się czarodziejska gra, w nieskończonej leśnej naturze!

W księżycowej strukturze, wyryte, jak na wapiennym murze, unoszą się tajemnice – jedna po drugiej! Gałęzie lawirują pod mocą błękitu, światło Księżyca barwi ezoteryczne sekundy, minuty, godziny! Nadszedł czas baśniowej nowiny!

Nim pełnia lutowa nadejdzie, jeszcze cztery razy Słońce z rana wzejdzie! Cztery razy zajdzie, po czym Księżyc na okrągło wszystkim się ukaże! Gdy pełnia przeminie i ostatnią kwadrę Pan Moon na niebie odsłoni, wnet do marca, pięć dni i nocy, upłynie w leśnej mocy!

Po tym wszystkim, co już widzieliśmy, wiedziałem, że wpis ten nie może mieć innego tytułu, niż “W Bukowino-wzięci”. Szczerze, to pasuje on do każdej wyprawy do bukowińskich lasów. Las, przez moment nieco uciekł naszej uwadze przez działającą hipnozę Księżyca, ale szybko sprowadził nas do “parteru”. Tu bowiem, podczas przepięknego zachodu Słońca zabłysły mchy i pąki buków.

Lasy stały się olśniewająco złote, wciąż karmiły nas głębią, ciszą i spokojem. Rozpoczęła się wieczorna kąpiel w złotym blasku ciepłego światła. W tej scenerii oglądaliśmy buka “Szerszenia”, który wciąż dumnie stoi na leśnej straży.

Wymiana mocy między dniem i nocą, przy bezchmurnym niebie, emanuje znacznie większą ilością widowiskowych scen, które rozgrywały się teraz nad i w bukowińskich lasach. Księżyc dodawał im czarodziejskiego smaku i elegancji. Zrobiło się też chłodniej. 

Wieczorne misterium dopełniały przeloty dzikich gęsi. Radośnie pokrzykiwały, ciesząc się swobodą, życiem, wolnością i podniebnymi wędrówkami. Ile radości w nasze dusze wtłoczyli biali wędrowcy!

Dochodziliśmy do skraju lasu na Królewskiej Woli. Znajduje się tam tunel stworzony przez las. Wieczorem wypełnia się głębokim utajnionym światłem. Czy tak wygląda miejsce, do którego podąża dusza po przejściu w zaświaty?  

Pewnie nie, ale kiedyś człowiek naoglądał się i naczytał opowieści dziwnych treści o śmierci klinicznej, w której motyw wędrówki duszy w ciemnym tunelu, ku rażącej oczy jasności, pojawiał się bardzo często i gdzieś to utkwiło w mojej pamięci.

Na Królewskiej Woli odwiedzamy dąb szypułkowy “Królewski Bliźniak” – kolejną piękną perełkę dendrologiczną rosnącą na tych terenach, po czym kierujemy się do przejścia przez szosę, wzdłuż której ciągnie się bardzo urokliwa aleja dębowa – bezcenne skupisko drzew tego gatunku.

Z tego miejsca do Bukowiny jest już niedaleko, ale po drodze Księżyc czaruje i coraz mocniejszym światłem, rychłe nadejście nocy zwiastuje. Przy okazji przypomina nam, żebyśmy pamiętali o nim i nie skupiali się wyłącznie na przyrodzie. Nasze zmysły mają obejmować wszystko między ziemią a niebem. Między pachnącą ściółką i poświatą wieczornego nieba, na którym świeci kosmiczny towarzysz błękitnej planety.

Z oddali mijamy jeszcze jedno drzewo mocy – niepoprawnie wyglądającą pochyłą sosnę. W jej pobliżu wycięli stary sosnowy las, w którym rosło też kilka rachitycznych dębów. Ostał się tylko jeden ze stanowiskiem myśliwskim. To miejsce, w którym spotkały się dwie zrównoważone panny. Jedną nazywają gospodarką leśną, drugą – gospodarką łowiecką.

KULT BUKOWINY TRWA!

A tak poza tym wszystkim to KULT BUKOWINY I JEJ LASÓW TRWA U NAS W NAJLEPSZE! Możemy szwendać się i włóczyć po tych samych ścieżkach oraz miejscach setki razy. Wciąż idziemy po nich tak, jakbyśmy odkrywali je pierwszy raz. Bukowiński magnes przyrodniczy bez przerwy nas tu przyciąga.

Na liczniku w nogach mieliśmy już 20 km i przez moment wpadliśmy na pomysł, że może jeszcze pójdziemy w leśną dal, aż do Międzyborza? Pewnie gdyby to był maj i dzień znacznie dłuższy, decyzja o dalszej wędrówce, zostałaby podjęta natychmiast. Teraz szliśmy w kierunku stacji w Bukowinie, w akompaniamencie wieczornej magii zachodzącego Słońca.

Minęliśmy dwie wieże, ale Władcy Pierścieni przy nich nie było. Pewnie zbłądził gdzieś w lesie i zasuwa co sił w nogach do Twardogóry. ;)) Pełni wrażeń, zaczęliśmy podsumowywać naszą wyprawę i to, co udało się podczas jej trwania obejrzeć, zwiedzić, odnaleźć. Gdybym miał ją dokładnie opisać, wpis byłby ze cztery razy dłuższy. ;))

Zachód Słońca kończył ten czarodziejski dzień i godziny spędzone w wyjątkowych lasach. Czas planować następną wyprawę. Wiosna czai się za leśnymi mgłami, ponieważ zima w tym sezonie jest leniwa i nie chce się jej na dobre wedrzeć do Europy Środkowej. Tour de Las & Grzyb 2022 rozpocznę pod koniec kwietnia lub na początku maja, natomiast Tour de Bukowina trwa u nas przez cały rok. ;)) Na koniec jeszcze nasze sylwetki.

Krzysiek z lasu opierający się o “Ojca bukowińskiego lasu” – najdorodniejszego obecnie drzewa tego gatunku, który rośnie najbliżej Bukowiny Sycowskiej. Człowiek celebrujący bukowińskie wyprawy i kolejowe klimaty oraz czujący moc Bukowiny jak mało kto.

Mnie nie trzeba przedstawiać. ;)) Na zdjęciu dokonuję pomiaru obwodu pierśnicowego pnia innego potężnego buka – ukrytego w lasach “Oka lasu”. Przez 5 lat przytyło mu się w pierśnicy zaledwie 1,5 cm, z 390,50 cm na 392 cm.

Z leśnymi pozdrowieniami dla tych, którzy dotrwali do końca.

Darz Grzyb, Bór i Las! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.