Skip to content
Wokół Zbójnika.
Sobota, 23 lipca 2022 roku. Prawdopodobnie ostatni zbiór jagód w sezonie 2022. Pierwotnie zaplanowałem przejść się starą trasą jagodową po lasach między Bukowiną a Golą Wielką. Jednak tuż przed przyjazdem zmieniam plany i postanawiam odwiedzić lasy wokół Wydzierna oraz Wzgórza Zbójnik. Pogoda jest dosyć męcząca. Po piekielnie gorącej środzie, czwartku i piątku trochę się ochłodziło. Jednak w powietrzu nadal wszystko się “kisi”. Parno i duszno, temperatura wynosi prawie 30 stopni C. Przy dużej wilgotności powietrza panuje przysłowiowa “parówka”.
Prognozy pogody wskazują, że w godzinach popołudniowych ma uaktywnić się burzowy front. Z tymi frontami w tym roku jest tu bardzo licho. W przeważającej ilości przechodzą one “bezobjawowo” i mocniej uaktywniają się dopiero po opuszczeniu województwa dolnośląskiego. Tylko na terenach górskich mają więcej do powiedzenia, czyli do podlania. Nawet, gdyby miała mi się przytrafić jakaś burza z ulewą, to powitam ją radośnie, ponieważ lasy schną na potęgę.
Ze stacji idę główną drogą do “Polnego Wodza”. Trzyma się poczciwe dębisko, chociaż dużo liści ma poskręcanych przez mączniaka. Dziwne, zazwyczaj ten patogen atakuje silniej w wilgotniejszych sezonach, w tym poszedł na całość w okresie panowania suszy. Gdy tylko Słońce wychodzi zza chmur, roznosi się duchota i poczucie parności. Pogoda nieprzyjemna, strzyżaki atakują jak wściekłe, muszę się spryskać środkami, które je odstraszają i zniechęcają do wylądowania na skórze.
Na ucztę chcą się również załapać bąki. Tylko komarów jest jakby mniej, ale to chyba przez upał. Jak się ochłodzi to i one zaczną atakować. Zatem jeszcze na dobre nie wszedłem do lasu, a o mojej obecności wie już sporo istot kłująco-ssąco-gryzących. A niech im będzie. Spryskałem się solidnie, łatwo skóry i krwi nie oddam, a jak któraś usiądzie to pacnę ją czapką lub dłonią.
Sprawdzam po drodze kilka grzybowych miejscówek, głównie na borowiki usiatkowane. Wszystko wysuszone na wiór, pod nogami chrupie i trzeszczy. Zero życia grzybowego w ściółce. Zresztą tego się spodziewałem po takich temperaturach i braku opadów, którymi poczęstowała nas pogoda. Po incydencie koźlarzowo-topolowym z połowy miesiąca nie ma nawet śladu.
SUSZA NAPIERA
Idąc w kierunku od bukowińskiej stacyjki do Wydzierna, dojdzie się do asfaltowej drogi. Rzadko uczęszczanej, użytkowanej głównie przez mieszkańców Wydzierna, takiej nieco zapomnianej, dosyć dziurawej, zarośniętej po poboczach. I to jest tu piękne! Uwielbiam każdy metr tej drogi, właśnie za jej dzikość i zapomnienie!
Po obu stronach rosną robinie akacjowe, które jako pierwsze ukazują koszmar suszy. Liście przedwcześnie przebarwiają się na jesienne kolory i opadają. Wiele drobnej roślinności rosnącej obok (np. pokrzywy) więdnie. Wszystko coraz bardziej przypomina to, co działo się w tych lasach w sierpniu 2015 roku. Z każdym tygodniem jest coraz gorzej.
Nawet z leśnych gęstwin nie zieje ten przyjemnych chłód i wilgoć, którymi raczy nas las podczas normalnego opadowo sezonu. Teraz unosi się kurz, szorstkość, duchota i trzask pękających pod nogami wysuszonych gałęzi. Ściółka ma mniej niż 10% wilgotności. Miejscami chyba nawet poniżej 5%.
Kiedy miesiąc temu zaczynałem sezon jagodowy, wszystko było jeszcze pięknie zielone. Człowiek łudził się, że w końcu rozpoczną się deszcze świętojańskie, i że lipiec będzie tym miesiącem, który zapoczątkuje poważne zmiany, przyniesie obfite opady i przepędzi suszę. Niestety, rzeczywistość jest bardzo smutna, czyli wysuszona.
OSTATNIA SYMFONIA JAGODOWA
Do połowy lipca jagody cierpliwie znosiły pogodowe kaprysy i nie ukazywały stresu z uwagi na coraz poważniejszy deficyt opadów. Duża była w tym zasługa umiarkowanych temperatur, które ograniczały intensywne parowanie i wysychanie. Po połowie miesiąca przyszły zmiany i dmuchnęło żarem. Jagody już nie są w stanie tego przetrzymać bez widocznych zmian.
Zaczynają wysychać, pękać, rozlatywać się, jakby to była końcówka sierpnia lub początek września. Upały spowodowały, że wiele owoców pęka w palcach, rozciapuje się i opada. Dla mnie stało się jasne, że najlepszy okres na zbiory tych wspaniałych leśnych skarbów w tym sezonie już minął.
To co najmniej o 2-3 tygodnie za wcześnie. Oby tylko się na tym skończyło, ponieważ mam obawy co do sierpnia. Na razie sytuacja staje się coraz gorsza i jeżeli upały wciąż będą przeplatać się z brakiem wystarczająco obfitych opadów, to w ślad za owocami wyschną liście, a jagodowe bory wybarwią się na październikowo-listopadowe kolory…
O ile poprzednie jagodowe wyprawy były natchnione i wyjątkowe, połączone z radością z obfitości i darów lasu, o tyle teraz człowiekowi zrobiło się smutno, zaduch powodował, że po plecach i twarzy płynęły stróżki potu, do tego ciągle chciało się pić. Dobrze, że chociaż Słońce zaczęło zachodzić na coraz dłuższe chwile i nie dogrzewało tej dusznej, zakurzonej aury.
Uświadomiłem sobie, że na ten rok trzeba już odpuścić sobie z jagodami. Owszem, są jeszcze miejsca, gdzie można coś naskubać, nawet w przyzwoitych ilościach, ale ja już mówię stop. Przynajmniej w lasach Wzgórz Twardogórskich. Pożegnałem sezon jagodowy nagrywając film, który nazwałem po prostu “ostatnią symfonią jagodową”.
Mimo wszystko planowałem jeszcze jedną jagodową wyprawę, jednak w tej sytuacji odpuszczam i zobaczę, co przyniesie pogoda w następnych tygodniach. W przerwie w zbiorach, postanowiłem przejść się wokół Wzgórza Zbójnik i obejrzeć te tereny, gdyż w tym roku jeszcze ich nie odwiedziłem.
WOKÓŁ WZGÓRZA ZBÓJNIK
Wzgórze Zbójnik to najwyższe wzniesienie Wzgórz Twardogórskich (272 m n.p.m.), o czym wiele razy już wspominałem na blogu. To też jeden z najurokliwszych, dzikich, zarośniętych i zróżnicowanych na tym terenie zakątków pod względem przyrodniczym i ukształtowania terenu. Jemu również zagraża jeden z wariantów obwodnicy Międzyborza, który praktycznie przecina Wzgórze na połowę.
W planach pojawił się również projekt wybudowania na Zbójniku wieży widokowej, chociaż wystarczy przejść kilkaset metrów na skraj lasu i widoki mamy wspaniałe bez wieży. Dla mnie największe walory tego miejsca istnieją obecnie. Bez obwodnicy oraz wieży i choćby “przyszło tysiąc atletów”, zdania nie zmienię, zwłaszcza, jeśli chodzi o obwodnicę, która rozwali i zdewastuje ten bezcenny teren.
Kiedy wszedłem na szczyt Zbójnika zrobiło się jeszcze bardziej duszno i parno. Na szczęście zaczynały pojawiać się silniejsze i przyjemne podmuchy chłodniejszego wiatru. Na niebie niby coś tam się zbierało, ale na razie “kluło się kluło i nie mogło wykluć”.
Zrobiłem tradycyjny pamiątkowy wpis do notesu zamieszczonego w skrzynce, ale machnąłem się z datą, ponieważ wpisałem 24. lipca. ;)) Lenart myślał o niedzieli, chociaż w sobotę na Zbójniku go widzieli. ;))
Na Wzgórzu pojawiły się nowości. Pierwsza to flaga z napisem “Wzgórze Zbójnik” 272 m n.p.m., druga to tablica informacyjna Nadleśnictwa Syców. Część drzewostanów wokół Wzgórza wkrótce zostanie wycięta (drzewa są już stosownie oznaczone przez leśników), dlatego zdążyłem jeszcze złapać w obiektyw zarośnięte oblicze Wzgórza.
Za to po drugiej stronie Zbójnika można lecieć z górki na pazurki! Jest stromo niczym w górach. Miejsce świetne, ale wyjątkowo zdradliwe w czasie dużej wilgotności podłoża. Kiedyś “jechałem” tu w gumowcach z koszem grzybów. Nie wywróciłem się, chociaż niewiele brakowało, natomiast zjazd zakończyłem prawie telemarkiem. ;))
Z dołu widać, z jakiego spadku terenu się schodziło. Tam zaczyna się serpentyna ścieżek, zakamarków, zarośniętych enklaw. Nie jest to duży obszar, jednak magiczny i wyjątkowy. Nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jakby tędy miała przebiegać obwodnica…
W tej namiastce gór, nawet drzewostan jest bardziej górski. Rośnie tu więcej świerków i buków, czasami jest chłodniej niż wokoło na nizinach, istnieje pewna unikatowa specyfika tego miejsca, nazwałbym ją przyrodniczo-mikroklimatyczną.
♦ IDZIE NA BURZĘ ♦
Przed godziną 13-stą las ucichł. Miałem wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Zero wiatru, ruchu gałęzi drzew, nawet ptaki zamilkły. Słońce ponownie wychyliło się zza chmur. Czyli czas jednak nie zatrzymał się. Nadeszła kulminacja duchoty.
Szedłem bardzo powoli, a mimo to byłem tak zgrzany, jakbym wszedł w szybkim tempie co najmniej na górę Ślężę. Spojrzałem w telefonie na mapę radarową. Coś tam się kluje, konwekcja ruszyła, zaczynają się wypiętrzać “kalafiory” czyli chmury burzowe.
Pytanie zasadnicze – czy wreszcie coś popada, czy przejdzie bokiem, na ukos, północ i południe? Szansę na opady oceniam na 80-90%. Nawet, gdybym miał zmoknąć do suchej nitki, niech zobaczę ten upragniony deszcz! Niech mnie zleje po rozgrzanej głowie i da się napić wycieńczonej roślinności.
Idę przed siebie i czekam. Podskubuję przy drodze jagody, ale w powietrzu wisi napięcie. Przypominają mi się wyprawy jagodowe z lat młodości, kiedy nieraz upalny dzień kończył się solidną burzą i ulewą. Często oglądaliśmy ją z poczekalni na stacji w Bukowinie albo z pociągu.
W obiektyw wpada mi kilka chwil z lasu wziętych. Jeżyny na zdjęciu są zielone, ale w części stanowisk już dojrzały i można wybrać się na ich zbiory. Dojrzewają w mgnieniu oka. Wreszcie usłyszałem pierwszy, jeszcze bardzo odległy grzmot. Gdzieś uformowała się burza.
Przez piaszczystą drogę przepełza czarna żmija. Bardzo rzadko spotykam na tych terenach żmije o takiej barwie ciała. Chciałem się jej przypatrzeć, ale czmychnęła wartko w leśne gęstwiny. W oddali słyszę drugi grzmot, jakby ciut bliżej od tego pierwszego.
Celebruję stan napięcia przedburzowego w lesie. Z jednej strony trzeba uważać, ponieważ burza może w mgnieniu oka zabić człowieka. Z drugiej strony w powietrzu unosi się niewidzialna, ale wyczuwalna adrenalina i wielka ciekawość, z jaką siłą uderzy żywioł. Jak silny będzie wiatr i ulewa?
Nie jestem entuzjastą “wywrotowych” odsłon burzy, które niszczą, łamią i dewastują. Dla mnie miernikiem jakości burzy jest ilość opadów deszczu. Jeżeli z burzy wylewa się co najmniej 20-30mm deszczu na metr kwadratowy, to taką burzę bardzo sobie cenię, zwłaszcza jak poza ulewą i piorunami nie szaleje z wiatrem i gradem.
Chmury na niebie gęstniały, od zachodu postępowała wyraźna ciemna struktura. Ponownie zagrzmiało. Wciąż panowała cisza i stan napięcia. Ponownie spojrzałem na mapę radarową. Przybliża się. Idzie na Bukowinę i Międzybórz. Oby tylko coś nagle się nie zepsuło, tzn. żeby burza nie utraciła mocy lub nie czmychnęła na bok.
Przy gliniastej drodze w niewielkim zagłębieniu spotkałem jedną z nielicznych leśnych kałuż. Znowu zagrzmiało, tym razem mocniej, dłużej i bliżej. Wciąż jeszcze jest daleko, ale z każdą minutą przybliża się.
Wziąłem ze sobą parasol. Jak nie będzie to silna burza to siądę sobie na jakimś pniaku i ją przeczekam. Jak zrobi się niebezpiecznie to schowam się w pobliskich dołach, które powstały po dawnej żwirowni. Wreszcie podrywa się zimniejszy, rześki wiatr. Mapa radarowa wskazuje, że burza sunie prosto na mnie. Zapraszam!
Włączam na chwilę kamerę, aby uwiecznić to cudne zjawisko i hulający las na wietrze, czy wiatr w lesie. Kolejny grzmot, już zdecydowanie bliżej. Zostaje również nagrany na filmiku. Sosny tańczą koronami, dęby konarami i gałęziami.
Mija jeszcze 10, może 15 minut i rozpoczyna się 40-minutowa ulewa. Od czasu do czasu grzmi, ale burza na szczęście nie okazuje się nawałnicą, natomiast wyróżnia się porządną ulewą. Siedzę pod parasolką i cieszę się jak głupi do sera. Gdybym nie wracał pociągiem i nie musiał wyglądać przyzwoicie, to bym te 40 minut spędził na środku leśnej drogi i biegał z radości po tym deszczu tam i z powrotem. Przez 4 minuty nagrywam film, który ukazuje fragment tej cudownej ulewy.
I tym wspaniałym akcentem kończę relację z wyprawy. Może to zwiastun zmian, które nadejdą w przyszłych tygodniach? Może wreszcie diabli wezmą i strzelą suszę, bo ileż można na nią patrzeć? Grzybiarzom życzę 10-ciu takich ulew pod koniec sierpnia i na początku września. Wtedy las wykona resztę zadania i pracy.
DARZ GRZYB!
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Cześć Paweł
Relacja jak zawsze super, ale filmik z obfitym deszczem w lesie, bezcenny !!!
Oby więcej takich zjawisk pogodowych 😉
Pozdrawiam 🙂
Oby tych zjawisk w najbliższych tygodniach było sporo. 😉