Skip to content
Zabytkowy cmentarz w Moczydlnicy Dworskiej.
W drugim, nietypowym (ponieważ nie traktującym stricte o drzewach) wpisie o wybranych nekropoliach gminy Wińsko i Wołów, przenoszę się do Moczydlnicy Dworskiej, ale wycieczkę rozpoczynam od pobliskiej wioski o wdzięcznej nazwie Konary (czyli jednak jest nawiązanie do drzew). ;))
Według dostępnych informacji, to właśnie w Konarach znajdują się ruiny pierwszej na świecie cukrowni produkującej na skalę przemysłową cukier z buraków cukrowych, wzniesionej przez Franza Karla Acharda. Zakład został zaadaptowany z dawnej dwutraktowej oficyny dworskiej stojącej przy szosie z Moczydlnicy Klasztornej do Krzelowa. Dokładna data adaptacji nie jest znana, najprawdopodobniej były to lata 1801–1802. Parterowy budynek miał 150 m² powierzchni i wewnątrz został podzielony na kilka pomieszczeń, w których umieszczono aparaturę produkcyjną. Zdekapitalizowany obiekt w końcu XIX wieku poddano restauracji.
Pierwsza kampania cukrownicza rozpoczęła się bardzo późno (marzec 1802) i dostarczyła niewielkie ilości surowca – około 250 ton. W następnych latach Achard doskonalił w swym zakładzie różne procesy technologiczne, wykorzystując królewskie dotacje. Budynek cukrowni spłonął w 1945 roku i dopiero w 1964 r. został zabezpieczony jako trwała ruina (odsłonięcie nastąpiło 25 września 1964).
♦ Źródło i więcej na ten temat: Wikipedia
W odległości około 1,6 km od ruin cukrowni w Konarach, na początku Moczydlnicy Dworskiej, tuż obok głównej drogi nr 334 znajduje się zabytkowy cmentarz.
Zanim do niego dojedziemy lub dojdziemy, warto spojrzeć na piękne równinne panoramy, rozpościerające się na horyzoncie. Dominują tu tereny rolnicze, a w głębi obszary leśne.
To nie przypadek, że na początku wpisu wspomniałem o cukrowni i osobie Franza Karla Acharda, ponieważ na nieczynnym poniemieckim cmentarzu z 1804 r., znajduje się grób samego Acharda.
Cmentarz został odrestaurowany w 2010 r. m.in. nakładem producentów cukru. Tuż przy wejściu znajdują się tablice upamiętniające najsłynniejszego producenta białych kryształków.
A gdy już mowa o cukrze, to zawsze przypominają mi się wyśmienite i zabawne sceny z kultowego polskiego filmu: https://www.youtube.com/watch?v=_Eo3hLfCj-g ;))
Moje pierwsze wrażenie po wejściu na teren cmentarza można określić słowami – ale tu porządek! Po renowacji nekropolii w 2010 roku, obecnie opiekują się nim uczniowie Szkoły Podstawowej w Starym Wołowie.
Trawa jest regularnie koszona, usunięto samosiew drzew i krzewów, odsłonięto i wyeksponowano nagrobki. Za to wszystko należy się pochwała, chociaż subiektywnie to wolę zapomniane i zarastające cmentarze z dawnych dziejów, zwłaszcza jak są ulokowane w lesie.
Najbardziej wyrazistym miejscem na cmentarzu jest odrestaurowany grób F.K. Acharda, twórcy cukrownictwa buraczanego.
Groby są odwiedzane przez ludzi, zarówno miejscowych, jak i przypadkowych turystów, do których można również zaliczyć tree hunterów. Niektórzy pozostawiają zapalone znicze.
Warto też spojrzeć i obejrzeć ogrodzenie nekropolii, które pomału zaczyna porastać i przykrywać bluszcz pospolity. W takich miejscach przyroda łagodzi nastroje, obniża napięcie i koi myśli o przemijaniu.
Warto jeszcze wrócić do postaci Acharda, który interesował się wieloma dziedzinami, w tym meteorologią, elektrycznością i ciążeniem, a także wiele publikował w językach: niemieckim i francuskim. Achard stał się ulubieńcem króla Prus, Fryderyka II, którego informował o swoich badaniach dwa razy w tygodniu.
W 1776 roku Achard został członkiem Królewskiej Akademii Nauk w Berlinie, a po śmierci Marggrafa w 1782 otrzymał jego dyrektorskie stanowisko. Za dokonania Acharda, dotyczące aklimatyzacji tytoniu w Niemczech, król pruski uhonorował go dożywotnią rentą w wysokości 500 talarów.
W 1794 roku Achard zbudował pierwszy w Niemczech telegraf optyczny, łączący podberlińską miejscowość Spandau i pałac Bellevue. Do tego dochodzi oczywiście działalność cukrownicza.
Pomimo osiągnięcia tylu sukcesów, Achard był pozbawiony talentu do robienia interesów, co spowodowało, że w 1815 roku doprowadził swoje cukrownie do bankructwa (przyczyniło się do tego także kilka pożarów). Umarł, zapomniany i w biedzie, w Wołowie.
To była druga nekropolia, którą tree hunterzy odwiedzili przy okazji poszukiwania pomnikowych drzew na terenie gminy Wińsko i Wołów.
Najbardziej klimatyczne i zapomniane miejsce pozostawiłem na koniec. Będzie nim leśny cmentarz w pobliżu miejscowości Słup. Poza bardzo osobliwym klimatem, który emanuje z nekropolii, odnaleźliśmy na jej terenie ciekawe i warte pokazania drzewo.
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies