facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 29 lis, 2023
- 2 komentarze
Zakończenie Tour De Las & Grzyb 2023. Jesienne echo z serca lasów Bukowiny.

Zakończenie Tour De Las & Grzyb 2023.

Jesienne echo z serca lasów Bukowiny.

Jesienne, jeszcze przyjemnie ogrzewające twarz Słońce i pachnąco-szeleszczące tony liści. 11 listopada 2023 roku. Zatem zbliża się połowa miesiąca, któremu przypisuje się ponurość, ciemność oraz początek nielubianej pory roku. 

W godzinach porannych przyjeżdżam do lasów Międzyborza i rozpoczynam uroczyste zakończenie Tour De Las & Grzyb 2023. Ostatni raz z koszykiem w dłoni, ostatni raz, gdzie będę ćwiczył ruch pół-obrotowy karku/głowy na lewo i prawo, aby wyszukać w tych liściach grzyby, które wciąż czają się tu i ówdzie.

Panuje przepiękna aura listopadowego przemijania. Poranna mgła opadła, runo jest bardzo mokre od ostatnich opadów i obfitej rosy. Pomału, delektując się lasem, podążam ścieżką w znane, ale zawsze nie do końca poznane.

Trafiam też na mocno przeorane przez gospodarkę leśną. Zręby całkowite odsłaniają goliznę ziemi, starodrzew pośpiesznie wycięto i już wywieziono. Droga poszerzyła się ze trzy razy.

Tu był piękny stary i gęsty las. Był. Teraz pozostała pustka i smutek. Mam chwilę zwątpienia, może nawet przygnębienia, ale trzeba iść dalej. Nic nie trwa wiecznie. Kiedyś urośnie tu następny fragment pięknego lasu.

Nikt mi nie musi tłumaczyć, że przecież drewno jest potrzebne, a gospodarka leśna polega na gospodarowaniu lasem, czyli sadzeniem, trzebieżą, czyszczeniem, przebudową, wycinaniem i ponownym sadzeniem. Nic na to nie poradzę, że fragment lasu, który znałem ponad 30 lat “zniknął” i po prostu zrobiło mi się przykro. Na szczęście, na zawsze pozostają wspomnienia z przebywania w nim i zbierania grzybów.

GRZYBY

11-listopadowe grzyby postanowiły mnie w tym roku mocno zaskoczyć. Najpierw znajduję wiele gąsek, gąsówek i innych gatunków, które mają chyba największą obfitość w tym sezonie.

Postanawiam sprawdzić jedną z dobrych miejscówek na prawdziwki. Chociaż mam trochę “anty-grzybowe” myśli, czyli nie do końca wierzę, że coś znajdę, las szybko rozwiewa moje wątpliwości. Są borowiki i to dużo!

Znajduję w borowikowej miejscówce około 30-stu prawdziwków. To największy paradoks tego sezonu, ponieważ okazuje się, że największa ilość szlachciców czeka na mnie w dniu zakończenia sezonu…

Jak żyję, to takiej sytuacji jeszcze nie miałem. Wybrane okazy z radością układam i fotografuję, a następnie biorę w dłoń. Jednak już czeka na mnie drugi i kto wie czy jeszcze nie większy paradoks tego sezonu…

Ani jeden borowik nie nadaje się do wzięcia. Wszystkie są hurtowo zasiedlone przez żarłoczne czerwie. Jakby to powiedział stary góral – kruca fuks! Z tym, że o fuksie tu nie ma mowy. Dopiero w innym lesie, w gęstej buczynie, wreszcie znajduję jedynego zdrowego borowika.

W jego pobliżu rośnie drugi, w jednej piątej kapelusza zjedzony przez leśne stworzenia. Niestety, w środku również. Postanawiam sprawdzić kolejne borowikowe miejsce, które zostało przetrzebione przez drwali.

Na skraju zrębu rośnie kilka sztuk. I tak jak to było w pierwszym miejscu, również te prawdziwki biorę tylko do zdjęć. Co jest u licha? Mokro, chłodno, jesiennie, a grzyby żywcem pożerane jak w środku lata. Dziwaczność tego sezonu jest znaczna.

Mimo wszystko mam wielką radość, że oficjalne zakończenie sezonu przynosi mi tak wiele grzybowej obfitości do oglądania, podziwiania i fotografowania.

Po borowikach szlachetnych sprawdzam kilka miejsc, w których dość często znajduję krasnoborowiki ceglastopore. I tutaj również spotyka mnie grzybowa niespodzianka. Znajduję kilka ceglasi, które w przeciwieństwie do szlachciców są wyjątkowo zdrowe.

Niektóre były dorodne i dosyć duże, ale jeszcze znajdowały się w bardzo dobrej kondycji i trafiły do mojego koszyka. Wreszcie czuję, że jest w nim trochę grzybów. Ceglasie maskują się wśród liści, zlewając barwy swoich kapeluszy z kilogramami leżących liści.

Wyglądają wspaniale, chociaż bardzo mocno uzmysławiają mi, że w lasach zapanowała bardzo późna jesień i wkrótce nadejdzie zima. 

Następnie udaję się tam, gdzie rosną leśne kotlety schabowe, czyli podstawowe czubajkowe trio, w skład którego wchodzą czubajki kanie, czubajki gwiaździste i czubajki czerwieniejące.

Rosną i znajdują się w przeróżnej kondycji – od młodych, chrupiących i krzepkich po dogorywające pomarszczone kapcie. Pełnia kaniowego życia obok nadchodzącej śmierci i rozkładu. Ciekawy i dający mocno do myślenia zestaw.

Znajduję również kanię tak napitą deszczem, że od ciężaru kapelusza złamał się jej trzon. Kania-pijaczka? Czemu nie. Uzależniła się od wody i przedawkowała. ;))

Niemniej czubajkowa konkluzja jest podobna, jak w przypadku prawdziwków i krasnoborowików ceglastoporych. Znajduję ich najwięcej w tym sezonie. Na zakończenie… Czyli grzybowych paradoksów ciąg dalszy. ;))

Niektóre grzyby prezentują się wyjątkowo urokliwie. Późnojesienny las zasypany dywanami liści i wystające nad nim owocniki. Coś pięknego!

W najlepsze rosną również podgrzybki brunatne. Wykluwają się jak na początku wysypu. Może nie ma ich zbyt dużo, ale i tak jest z nimi o niebo lepiej niż w okresie wrzesień – połowa października.

Pomiędzy nimi znajduję kilka młodych ceglasi. Niektóre z nich prawie idealnie imitują swoich podgrzybkowych kuzynów z rodziny podstawczaków.

Także koźlarze pomarańczowo-żółte akcentują swoją późnojesienną obecność w lesie. W 2022 roku również znalazłem kilka “krawców” w Święto Niepodległości.

I podobnie jak rok temu, również ostatnie koźlarze czerwone postanowiły uroczyście mnie przywitać, podczas oficjalnego zakończenia sezonu grzybowego.

Wszedłem na dobre w głębsze partie lasów. Co trochę coś znajdowałem, jakby to był co najmniej dobrze rozpędzający się jesienny wysyp grzybów, a nie jego ścisła końcówka.

No i wreszcie spotkałem opieńki. Dużo opieniek! Niektóre były już ciut przerośnięte, ale najwięcej skupisk tego grzyba znalazłem w najlepszej fazie.

Młode, zdrowe, jędrne i pachnące! Spotkałem wiele takich kępek tych cennych i przepysznych grzybów. Rosły na pniakach sosen, które wycięto kilka lat temu.

Czasami takie skupiska można było znaleźć w tych lasach już w połowie września. Czyli w tym roku opieńki opóźniły się prawie o 2 miesiące. To więcej niż pociąg PKP Intercity z Lublina do Świnoujścia. ;))

Gdybym nastawił się wyłącznie na same opieńki i poszedł sprawdzić wiele innych opieńkowych miejsc to kto wie, czy cały kosz na zapełniłby się Armillaria mellea.

W ich pobliżu rosły skupiska rycerzyków czerwonozłotych, ubarwiających dno lasu swoimi ciepłymi barwami. Jak rycerzyki to można by zapytać – Panowie, którędy na Grunwald? ;))))

Na północ Panie, na północ. Tam, gdzie bliżej jest do Pomorza niż gór. Gdzie szybciej dojdziesz do wód Bałtyku niż ujrzysz Karkonosze. ;))

Jak na 11. listopada to obfitość i różnorodność gatunkowa grzybów była bardzo duża. W liściach kąpały się mleczaje, na pniakach imprezowały maślanki.

Teraz zmierzałem do miejsc piaszczystych, w których rosną młode sosny i brzozy. Liczyłem na maślaki, ale było z nimi słabo. Za to mogłem napatrzeć się na muchomory czerwone, których wcześniej również praktycznie nie było.

I ponownie napiszę, że podobnie jak wiele innych gatunków grzybów, również muchomorów znalazłem najwięcej w tym sezonie. Sporo owocników dopiero kluło się ze ściółki.

Symbole grzybowej jesieni, która w tym roku nadeszła wyjątkowo późno. Wcześniej była bardzo ciepła, sucha i bezgrzybna.

Zrobiłem wiele pamiątkowych zdjęć, będę tęsknił za takimi widokami podczas zimowych wypraw.

Na koniec grzybobrania czekała na mnie jeszcze jedna, bardzo miła niespodzianka. Zdrowe mleczaje rydze, około 30-stu sztuk! Ależ piękny grzybowy akcent na zakończenie sezonu!

Mój średniej wielkości koszyk, jak na 11-listopada prezentował się bogato, chociaż to była tylko namiastka ilości grzybów, jakie w tym dniu nazbierali grzybiarze w Borach Dolnośląskich.

Najlepszy zbiór grzybów na koniec sezonu stał się faktem. Przeżyłem już wiele “dziwacznych” sezonów grzybowych w tych lasach, ale ten ustanowił zupełnie nowy poziom dziwaczności. ;))

Część grzybowa zakończenia Tour De Las & Grzyb to tylko jedna karta z leśnej talii, z której każda karta jest tak samo ważna i niezbędna, aby można było powiedzieć, że talia ta jest kompletna.

Leśne subtelności, magia krajobrazów, uwiecznienie na fotografiach jesiennego przemijania i ostatnich podrygów cieplejszej pory roku, stanowią nieodzowny i unikatowy dla mnie rytuał w corocznym cyklu leśnych wojaży.

Do całości dochodzi otoczka kolejowo-pociągowa, tysiące filozoficznych myśli kłębiących się w mojej głowie i przede wszystkim duchowe oczyszczenie, które zawsze znajduję w lasach Królowej Bukowiny i Jej najbliższych Królestwach, czy to w Międzyborzu, na Klonowie, Goli Wielkiej, Goszczu lub w Twardogórze, na Drołtowicach, Wydziernie i kilku innych obszarach leśnego kultu. 

Reguła zawsze jest taka sama. Im bliżej serca Bukowiny, tym więcej cudów i kalejdoskopu piękna wymieszanego w sosie leśno-pagórkowato-polno-łąkowym. Te wszystkie dzikie zakamarki, opuszczone miejsca, zapomniane zakątki tworzą dla mnie doskonałą całość.

Czasami uwagę moją zajmują niuanse i szczegóły, czasami daję się ponieść rozległym krajobrazom i przestrzeni rozciągającej się na skrajach lasów.

Czasami przyglądam się liściom skropionym wczorajszym deszczem i poranną rosą. One również czasami, przyglądają się mojej sylwetce. ;))

Jesienny walc opanował bukowińskie lasy. W coraz bardziej cichym lesie usłyszałem nutę wyciszenia, spokoju, zadumy i piękna w przemijaniu.

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1ON6O6v54a7-a7mJ3KqcuxrCtxUI7Gzjo

Buki uderzyły z całą mocą jesiennych barw! Znalazły się w najdojrzalszej fazie wybarwienia. Ich przenikliwa jaskrawość wlała w zasypiające lasy, niepoliczalne ilości ciepła i ukojenia.

Podobnie uczyniły brzozy, które pokryły się szczerym złotem. Gdy doszedłem do brzozowych alejek ujrzałem TAKIE widoki.

Skąpane w złocie przemijania, ludzkie emocje nie do opanowania

Oddały barwami liści letnie i ciepłe promienie słoneczne, z wdzięcznością szumią delikatnie

Gdy piszę te słowa, opadły już bezpowrotnie

Echo z dna lasu jest zawsze piękne i bardzo często ulotne

Im bliżej Bukowiny, tym działo się coraz więcej. Coraz częściej zatrzymywałem się, coraz częściej zastanawiałem, czy czegoś nie przegapiłem, czy może coś wspaniałego nie uwieczniłem?

Buki jak na zawołanie, zmieniały wystrój leśnych krajobrazów od soczyście jesiennych po jeszcze zielone, czyli bliższe letnim klimatom.

Na skrajach dróg w nasłonecznionych miejscach, mieniły się złocistymi, pomarańczowymi i czerwonymi barwami. Żonglowały emocjami, potęgą mądrości milczenia mówiły dużo więcej niż najlepszy krasomówca na świecie.

Jesienne echo z serca lasów Bukowiny rozpoczęło swój trans jesiennego przesłania o cudzie przemijania. Czym jest owe echo? Czy bije w najgłębszych czeluściach kniei, czy można spotkać je wszędzie?

Właściwe są obie odpowiedzi. Można spotkać je wszędzie, zarówno w centrum leśnego świata, jak i na jego skraju, a nawet na polach i łąkach. Echo z dna lasu może złapać wędrowca wszędzie.

Zapisuje w jego duszy i głowie tysiące obrazów oraz kadrów z leśnych cudów. A później w najmniej spodziewanym momencie, słyszysz i widzisz je w swojej podświadomości. 

Wracają właśnie jak echo, które pozornie oddaliło się od nas na tyle, że już prawie o nim zapomnieliśmy i nagle gdzieś się “odbiło”, powraca do nas i oczarowuje wspomnieniami z leśnych włóczęg.

Należy też pamiętać, że czym innym jest leśne echo, a czym innym dusza lasu. Duszę lasu czuję się tu i teraz, jak jesteśmy w lesie. Duszy lasu nie poczujemy siedząc w domu na kanapie, ale możemy ją ujrzeć w podświadomości, właśnie jako echo z obrazami, które się w niej zapisały.

Do tego dochodzą emocje i uczucia, czyli duchowość i wrażliwość. Każdego indywidualna. Z leśną kontemplacją jest podobnie jak w sporcie. Im dłużej trenujesz, tym lepsze wyniki i formę możemy osiągnąć. Dlatego później można spotkać tak duże niezrozumienie ze strony tych, którzy w ogóle nie trenują leśnej sztuki duchowego natchnienia.

Wiele razy znajomi pytali mnie, jak można tyle lat jeździć w te same miejsca do tych samych lasów? Co można tam robić przez wiele godzin? Włóczyć i łazić bez sensu? Wtedy im odpowiadam pytając – a ile razy wyście włóczyli się w samotności po lesie w tym roku i w ogóle w życiu?

Najczęściej odpowiadają, że w ogóle, albo przysłowiowy “raz na ruski rok”. Wtedy ciągnę dalej rozmowę i powiadam, że jeżeli tego nie doświadczają i doświadczyli, to bardzo kiepsko widzę możliwość wytłumaczenia im, że każda minuta spędzona w lesie jest BEZCENNA i WYJĄTKOWA.

Dlatego mam przeważnie jedną odpowiedź. Włóczę się po lasach po to, żebyście pytali i zastanawiali się, kombinowali, knuli teorie spiskowe, a także dorabiali różne historie. ;)) Jednak znacznie łatwiej by było, gdybyście otworzyli zapuszkowane współczesną cywilizacją serca oraz dusze i pojechali na cały dzień do lasu.

Wtedy sami przekonacie się, że 8-10 godzin spędzonych w lesie było najwartościowszym wykorzystaniem dnia wolnego. Tylko otwórzcie się na las i jego nieskończone bogactwo duchowej strawy!

Minęło południe krótkiego listopadowego dnia. Teraz z każdą minutą Słońce obniżało swój pułap na niebie. Cudowna cisza jesieni była przerywana odgłosami pił mechanicznych. Tak jak w zeszłym roku, tak i teraz podczas Święta Niepodległości, w najlepsze trwała wycinka drzew.

Pieniądze, terminy i inne zła materialne przyćmiły ludziom oczy. Nałożyły grubą warstwę szaleństwa. W tak szczególnym dniu, gospodarka leśna na pełnych obrotach. Cóż począć? Świat wartości znalazł się na wysypisku śmieci współczesnej cywilizacji…

Udałem się w rewiry, gdzie pił nie było już słychać. Może wkrótce nadejdą czasy, że gospodarka leśna zacznie pracować na zmiany przez całą dobę przy sztucznym oświetleniu… A może już gdzieś tak się dzieje?

To mój 36. sezon grzybowy w tych lasach. Zaczęło się w 1988 roku i dobiegło już do 2023 roku. Za 4 lata stuknie czterdziestka bukowińskich włóczęg.

W tym czasie byłem w Bukowinie ponad 700 razy, czyli średnio przypada około 20 wypraw w ciągu roku. Zatem mogę napisać, że 2 lata mieszkałem w Bukowinie. ;))

Czy to dużo, czy mało, a może wystarczająco? Jak dla mnie to odpowiedź jest tylko jedna – to stanowczo za mało. ;)) Jednym z moich największych marzeń jest wynajęcie niewielkiego, skromnego pokoju w Bukowinie, chociaż na tydzień, najlepiej w drugiej połowie kwietnia lub w maju.

Chciałbym mieć ten czas wyłącznie dla siebie i móc wychodzić do lasów wczesnym świtem, a wracać późnym wieczorem. Obejść Bukowinę tak, jak jeszcze nigdy nie obszedłem i wszystko udokumentować zdjęciami oraz subiektywną treścią.

Może z okazji 40-lecia bukowińskiego włóczęgostwa wpadnę na ten szalony pomysł i porozmawiam ze znajomymi w Bukowinie, którzy pomogliby w spełnieniu tego marzenia? Wcześniej ich ostrzegę, żeby nie próbowali mnie zrozumieć, ponieważ mają do czynienia z wariatem. ;))

Ciekawe, czy kiedyś po moim odejściu z tego świata, Wikipedia opisze Lenarta w sekcji medycznej (szczególne odmiany nieszkodliwych społecznie leśnych psychoz), czy w sekcji przyrodniczej jako gościa, który widział i czuł w Bukowinie więcej niż przeciętny człowiek, aczkolwiek niezdarnie o tym pisał i mówił. ;))

Na koniec wpisu Tour De Las & Grzyb 2023 wybrałem najcieplejsze zdjęcia z wyprawy, czyli sedno jesiennego echa z serca lasów Bukowiny.

Początek to jeszcze tereny wokół Międzyborza. Przepiękne skupisko topoli osiki na skraju pola jest szczególnym miejscem. W 1998 roku pobiłem w nim życiowy rekord w zbiorze koźlarzy czerwonych, który opisałem tutaj: https://lenartpawel.pl/kultowe-grzybobrania-czesc-11-pazdziernik-1998-roku-czerwony-rekord.html

Nieco dalej znajduje się rów, po jego obu stronach rosną brzozy. To także jest wyjątkowe miejsce, gdyż w tych złocistych brzozach często rosną dorodne prawdziwki i koźlarze.

Jesienne echo z serca lasów Bukowiny i okolic zaczęło wtłaczać do mojej głowy zwoje leśnej uczty zmysłowo-duchowej. Dobrze, że chociaż niewielką część tych zwojów mogłem zapisać na fotografiach.

Im głębiej w las, tym kwintesencja złotej jesieni mocniej napierała. Szedłem piaszczystą drogą obsadzoną dębami czerwonymi, które dostojnie prezentowały swój kunszt wybarwienia. 

Gdy Słońce mocniej prześwitywało przez delikatną warstwę pierzastych chmur, las nabierał fantastycznych rumieńców.

Za dębami czerwonymi i za większym młodnikiem brzozowym oraz mniejszym sosnowym dochodzę do piaszczystej ścieżki prowadzącej przez środek większego młodnika sosnowo-brzozowego.

Po prawej stronie pozdrawiam cenny stary sosnowy las. Znajduje się on w takim miejscu, że zawsze, kiedy odwiedzam go w godzinach popołudniowych, jest on podświetlony natchnionym ciepłem. Zdjęcie w dużym stopniu ukazuje to natchnienie.

Jeszcze kilka obrotów dookoła, bo cud goni cud, dla mnie to na oczy i serce miód!

Przechodzę przez młodnik i nagrywam film, na którym widać między innymi muchomory czerwone. Ścieżką wśród sosen i brzóz, daj się ponieść od zaraz, a najlepiej już!

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1KCGjQ-bjnoK60yoxjoN-T6iiXhHolwz3

Po bardziej otwartych terenach za młodnikiem wchodzę w starsze, zwarte drzewostany z elementami leśnej dzikości. Czasami w lecie przychodzę tu na jagody.

Bukowe cudowności w jaskrawej intensywności informują mnie, że zmierzam ku kolejnym metrom i kilometrom leśnego upojenia.

Podgrzybkowe bory obdarowują mnie kilkunastoma dorodnymi podgrzybkami. Po kilkudziesięciu minutach marszu zbliżam się do torów kolejowych na kultowym szlaku.

Jesień pędzi jak pociąg po torze

Czasami przyśpieszy, czasami zwolni, a czasami nawet się zatrzyma

Chociaż nieubłaganie nadciąga zima

Pociąg Tour De Las & Grzyb 2023 zbliża się do mety. Przede mną ostatnie godziny w listopadowej Bukowinie i rozmyślanie o nadciągającej nocy, która mnie złapie za około 120 minut.

Zbliża się również moment, w którym nakręcę ostatni film w tegorocznym sezonie, który rozpocząłem 1. maja. Czuję emocje i śpieszę się, żeby trafić w odpowiednim momencie, ponieważ chcę jak najlepiej ukazać na nim to, co chcę przekazać…

Buki dopingują mnie, jakby chciały oznajmić. Teraz! To jest ten moment, najlepsze minuty! Pokaż fragment najpiękniejszej złotej jesieni. Pokaż jesienne echo z serca lasów Bukowiny, które będzie wracać do Czytelników jak bumerang!

A więc stało się i dokonało. Jak przy każdym filmie, tak i przy tym zachęcam ustawienie rozdzielczości na najwyższą jakość 1080p (HD) i obejrzenie oraz odsłuchanie go w pełnym skupieniu.

LINK: https://drive.google.com/drive/folders/1lOUwogykgGQh7hVJ3rk8ZYGQz8AvEDiP

Nadeszła wieczorna złota godzina, w której las błyszczał złotymi odcieniami i emanował przyjemnym ciepłem.

Po całym dniu wrażeń, od zbioru grzybów do duchowej uczty i radości z przebywania w złotej szacie lasu, Bukowina odsłoniła przede mną ceremonię jesiennego wieczoru. 

Słońce podświetliło kultowe i legendarne lasy, mogłem tylko w bezruchu patrzeć, podziwiać i po raz kolejny uznać geniusz przyrody na największe dobrodziejstwo dane nam od Stwórcy tego świata.

Podziękowałem Mu za cały sezon, za dziesiątki przebytych kilometrów, za wszelkie dary lasu, przeżycia, udane zdjęcia i każdą minutę włóczęgi.

Na kilka minut wszedłem na ambonę myśliwską i wpatrywałem się w poszczególne sceny trwającego spektaklu z ceremonii jesiennego wieczoru. A później udałem się jeszcze do lasu.

Tam zaczęła się zakradać noc. Od dołu, od runa, zwłaszcza z kierunków wschodnich i północnych, gdzie nie sięgały już słoneczne promienie.

Od zachodu i południa było jeszcze jasno, ale trwało to już niedługo. Słońce za kilka minut schowa się za horyzontem, tym samym noc otrzyma znak, że może obejmować coraz więcej leśnej przestrzeni.

Nadszedł kompletnie magiczny i hipnotyzujący zachód Słońca nad Bukowiną Sycowską!

Ostatnie spojrzenie na “gasnące” lasy. Idę do miejsca, w którym usiądę, naleję sobie gorącej kawy z termosu i poczekam, aż zapadną bukowińskie ciemności. Dochodzi godzina 16. Za kilkanaście minut zrobi się bardzo ciemno, a za niecałą godzinę noc obejmie już wszystko – pola, łąki i lasy.

Ostatnie kadry i zdjęcia z Tour De Las & Grzyb 2023. Siadłem na skraju lasu przy mojej ulubionej, niewielkiej leśnej polanie. Za plecami mam już noc, na łące jeszcze co nieco widać. Natychmiast spada temperatura, chłód i wilgoć “wędrują” od łąki do lasu. Panuje kompletna cisza, tylko gdzieś w oddali szczeka pies od strony domostw.

Po około 20-30 minutach noc wszystko owładnęła. Pies przestał szczekać, ale z oddali słyszę dziesiątki, jeśli nie setki odgłosów dzikich gęsi. Przelatują nade mną. Z wytrzeszczem oczu dostrzegam ich sylwetki. Następnie ponownie zapada cisza. Siedzę w miejscu ponad godzinę. Później zbieram się, zapalam latarkę i idę w kierunku stacji. Pociąg do Wrocławia przyjeżdża punktualnie o 18:15. Sezon zakończony, w grudniu go podsumuję w dwóch częściach. Wyprawa kończąca sezon była całkowicie natchniona. Nie mogło być inaczej, ponieważ Bukowina jest krainą niekończącego się leśnego natchnienia!

DARZ GRZYB!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

  • krzysiek z lasu //30 lis 2023

    Cześć Paweł
    Coś pięknego! Bez takich relacji i opisów ta bukowińska talia kart nie byłaby pełna 😉
    Pozdrawiam 🙂

    • Paweł Lenart //30 lis 2023

      Wielkie dzięki! 😉
      Pozdrawiam! 😉👍