Aktualności Grzyby Las Perły dendroflory

Zatracenie w sierpniowej Bukowinie.

Zatracenie w sierpniowej Bukowinie.

Sobota, 27 sierpnia 2022 roku stacja PKP w Bukowinie Sycowskiej. Wysiadam z pociągu i … cisza. Pociąg pojechał dalej, czas płynie tak samo, ale wrażenie jest zgoła inne. Wydaje mi się, że znacznie zwolnił tempo, że wreszcie nie muszę się śpieszyć. Plany mam zacne, przecież kilka dni temu lało jak z cebra, a sezon grzybowy tuż tuż. Trzeba sprawdzić, co się dzieje w bukowińskich lasach.

Przede mną wiele godzin chodzenia, podziwiania, fotografowania, wypatrywania, wsłuchiwania się w jeszcze letni las. Jeszcze, ponieważ zaraz rozpocznie się jesień. Ta meteorologiczna, której dzwony zabiją o północy 1 września. Wprawdzie jej odmiana kalendarzowa rozpocznie się dopiero po 20. września, jednak ja wolę patrzeć przez pryzmat przemian widocznych w przyrodzie. Wrzesień to jesień i już.

Po obfitych opadach można jeszcze spotkać kałuże, chociaż znacznie więcej znajdziemy śladów po stojącej wodzie, a nie samych kałuż, gdyż deszczówka bardzo szybko wsiąknęła w spragnione bukowińskie ziemie po wielu tygodniach, a nawet miesiącach suszy.

Jesień nadciąga, większość ptaków odleciała do ciepłych krajów, owoce zaczynają dojrzewać i kusić swoimi barwami oraz zapachami. W sadach pęcznieją jabłonki, za to na polach mamy już przewagę łysej ziemi po zebranych plonach.

Teraz jest czas nawłoci. Taj naszej rodzimej i kanadyjskiej. Wszędzie jej pełno. Wygląda pięknie, ale piękno bywa zdradliwe, zwłaszcza, gdy idzie o gatunki inwazyjne, którym jest nawłoć kanadyjska, skutecznie wypierająca nasze rodzime rośliny i uprzykrzająca im żywot.

Jednak w lesie, ani nawłoć, ani jarzębina, ani żadne inne rośliny nie są tak wyraźnym sygnałem nadchodzącej jesieni jak wrzosy. To w ich fioletowym kwieciu zapisany jest najwyraźniejszy sygnał dla wszelkiego stworzenia leśnego i człowieczego, że czas lata dobiega do końca.

FIOLETOWE DYWANIKI

Po opadach krzewinki wrzosów odżyły. Zabarwiły fioletem liche piaszczyste leśne gleby, pobudziły instynkty leśnych przemian, które odzwierciedlają się tysiącami mniej lub bardziej widocznych subtelności tego cudnego świata.

Odcinają wyraźnie czas lata, upałów, gorąca i długich dni przed nadejściem jesiennych mgieł, rosy, coraz dłuższych nocy i chłodniejszych wieczorów. Nadchodzi czas wielkich przemian, a także radości z możliwości ich podziwiania.

To właśnie wrzos determinuje iskrę jesiennego przeobrażenia się lasów. Z dnia na dzień będą postępować zmiany, chociaż dla mniej wprawnego oka, prawie niezauważalne. Jednak wystarczy przyjechać w to samo miejsce za tydzień lub dwa, aby ujrzeć skalę tych przemian i jej bogactwo. Tradycyjnie natchnienie leśne mnie poniosło i nagrałem film z fioletowej odsłony wrzosowej krainy między brzozowymi ścieżkami oraz sosnowymi zagajnikami.

LINK do filmu: https://drive.google.com/drive/folders/1YNk3Rt4sHPc79E5RUTDT9os93TewC8yZ 

Wkrótce rozpocznie się też wzmożony ruch w ściółce, gdyż nadchodzi czas grzybów. Opady, które przetoczyły się ponad tydzień temu muszą dać jakiś grzybowy efekt, trudno mi ocenić jak duży, ale jestem przekonany, że ściółkowi władcy jesiennego boru będą pojawiać się coraz liczniej.

Świat borowików, podgrzybków, koźlarzy, kurek, maślaków, kani jeszcze śpi. Ale się obudzi. Może za tydzień, góra za dwa. Grzyby “pośpieszne” już zaczynają wychodzić i oznajmiają, że po wiosenno-letniej suszy trzeba się wykluć i rozejrzeć po lesie.

GRZYBY

A więc co w ściółce piszczy? Nieliczne gołąbki, głównie o jaśniejszych barwach kapeluszy, nie widać jeszcze tych z czerwonymi, ale pewnie na dniach się pojawią.

Wykluwają się też małe grzybki rosnące w kępkach, których zazwyczaj nie identyfikuję. Na miejscówce z koźlarzami topolowymi zastałem tylko kilka spleśniałych owocników, za to ucieszyłem się z wilgoci jaka tam panuje.

Bardzo nieśmiało startują niektóre gatunki muchomorów, jednak ich przywódca z czerwonym kapeluszem i białymi kropkami jeszcze nie. Myślę, że za tydzień z hakiem, może wcześniej również pokaże się w nakrapianej odsłonie.

Zaczynają się pojawiać leśne “kartofle” czyli tęgoskóry cytrynowe. W kilku stanowiskach widziałem mnóstwo bardzo małych owocników, często wzdłuż leśnych duktów. One dadzą czadu już za kilka dni i będą barwić ścieżki swoją obecnością.

Na polach i łąkach wychodzą młode grzyby z rodziny purchawkowatych. Powitałem je z radością, ponieważ wiem, że w ślad za nimi, wkrótce powinny pojawić się “kotlety schabowe” a więc czubajki kanie. Liczę na obejrzenie kilku świetnych widowisk i spektakli.

Poza tym przepięknie wyglądają w jeszcze letniej scenerii dojrzałego sierpnia. Niektóre z nich były bardzo masywne i twarde. To oznacza, że w glebie jest wilgoć.

Pobudzone zostały też niektóre gatunki z leśnych “koralowców”, takich jak np. świecznik rozgałęziony. Tajemniczy, intrygujący i przepiękny grzyb!

Po drodze skubnąłem ze 30 jeżyn, były przepyszne, obejrzałem kilka gatunków grzybów nadrzewnych, ale ten dzień bezapelacyjnie należał do koziej brody!

SPARASSIS CRISPA!

Sparassis Crispa! Brzmi jak starożytne zaklęcie przywołujące dobre leśne duchy! A to nic innego jak łacińska nazwa siedzunia sosnowego (dawnej szmaciaka gałęzistego), często potocznie zwanego kozią brodą. Pierwszy owocnik, którego znalazłem był ogromny. Zajął ponad połowę kosza.

Drugi  był dużo mniejszy. Rósł na dosyć odsłoniętym stanowisku, w przeciwieństwie do pierwszego, który umościł się wygodnie w dołku obok gałęzi i mchu.

Za to trzeci i czwarty postawił na kamuflaż w krzewinkach borówki czarnej. Oba były duże i uwalniały fenomenalny aromat. Wszystkie dorodne, świeże i kalafiorowato wypiętrzone.

Kalafiory rządzą w przyrodzie! Kalafior to wyśmienite, zdrowe i bardzo smaczne warzywo (odmiana kapusty warzywnej). Kalafior to też silnie wypiętrzona, rozbudowana chmura burzowa. Natomiast kalafior w lesie to jedyny taki grzyb wśród wszystkich grzybów. O niepowtarzalnym wyglądzie, konsystencji i aromacie.

Ostatnie kalafiory rosły na samej ściółce w igliwiu. Zrosły się razem, a więc był to kalafior “bliźniak”.

I tak, zanim na dobre się spostrzegłem, kosz był zapełniony leśnymi kalafiorami. Co można przyrządzić z siedzunia? To grzyb uniwersalny, nadający potrawom niepowtarzalnego aromatu. Można go również suszyć i mrozić. Najczęściej dodaję go do jajecznicy, zupy lub sporządzam flaczki (jako substytut mięsa). Jest przepyszny! 

Z grzybów rurkowych znalazłem wyłącznie jednego owocnika piaskowca kasztanowatego. Jest to rzadki grzyb, znacznie rzadszy od jego kuzyna – piaskowca modrzaka

I tak w skrócie wyglądał grzybowy świat pod koniec sierpnia w lasach Bukowiny Sycowskiej. Po tygodniach bezgrzybia, wreszcie coś drgnęło. Na razie jest to najcieńsza akustyczna strunka, jednak liczę, że wkrótce grzyby zagrają na sześciostrunowym basie. ;))

ZATRACENIE

To ostatni przegląd bukowińskich pól i łąk podczas meteorologicznego lata. Oj narozrabiało to lato przez suszę. Pod koniec lipca była ona szczególnie widoczna, przez większość sierpnia również.

Moc natury i przyrody objawia się poprzez ciągłe odbudowywanie tego, co utracone. Ostatnie opady ponownie naprężyły liście na drzewach i krzewach, z ziemi wzeszła świeża zielona trawa, las odzyskał należne mu zielone barwy. 

W bukowińskie strony powróciła harmonia. Wyważenie między tym co stworzył człowiek i tym, co urodziła przyroda. A mi wróciła radość z podziwiania i fotografowania tych samych zakamarków, leśnych polan, pól uprawnych i łąk, na których wkrótce powinien rozpocząć się festiwal kani.

Bukowina to nigdy same lasy, chociaż lasy są w niej najważniejsze. Bukowina to również tak często pokazywane przeze mnie panoramy, krajobrazy, górki i dołki oraz bezkres piękna leśnej dali, szczególnie widocznej na wzniesieniach terenu.

Ambony myśliwskie mogą być dobrym miejscem do obserwacji tego, co dzieje się naokoło i do fotografowania. Tym razem nie wchodziłem na żadną, ale dość często zdarza mi się na którąś wtarabanić. Myśliwych jeszcze nie spotykam, sezon polowań grupowych na zwierzynę wystartuje w listopadzie, kiedy grzyby będą już kończyć tegoroczny sezon.

Kiedyś spotkałem przy tych ambonach trzech myśliwych. Jeden brodaty, drugi wąsaty, a trzeci był zarówno brodaty i wąsaty a na dodatek brzuchaty. ;)) Ten trzeci coś mnie kojarzył. Powiedział, że znajomy z leśnictwa opowiadał mu o takim jednym gościu, co to za drzewami po tych terenach biega. Odpowiedziałem, że ten, o którym mowa, właśnie stoi przed nim. ;)) Był pozytywnie zaskoczony.

To wszystko o czym wspomniałem jest tylko jakimś tam epizodem z poprzednich wypraw. Najważniejsze było zatracenie się w późno-sierpniowej odsłonie Bukowiny i w jej magicznych terenach. Do tego zatracenia niewiele mi trzeba. Przystanąłem na dłuższy moment. Obejrzałem się dookoła, pstryknąłem kilka zdjęć. 

Dopiero witałem bukowińskie lato, teraz je żegnam. Rytuał całkowitego podziwu, szacunku i radości z oglądania tego, co mnie urzekło 35 lat temu i do dzisiaj powoduje stan kompletnej duchowej euforii. Czym jest zatracenie w Bukowinie? Tego nie sposób opisać, ale pomyśl sobie o miejscu, w którym czułeś się najbardziej szczęśliwy w swoim życiu. Uczucia, które Ci wtedy towarzyszyły podnieś do entej potęgi. Tak właśnie czuję się w Bukowinie. ;))

LEŚNE UPOJENIE

Duchowe wchłanianie pól i łąk Bukowiny jest wstępem do jeszcze większego zatracenia. Do leśnego upojenia. Odurzenia się wszystkim tym, co ludzkie zmysły są w stanie wychwycić. Od pełzającej gąsienicy na liściu i pracowitej mrówki taszczącej coś ze sobą na igliwiu do stukania dzięcioła w koronie drzewa i szumu wiatru.

Lasy wciąż letnie, w zielonej szacie. Z jaką mocą “rzuciły” się na mnie leśne endorfiny, kiedy na dobre wszedłem w głębię leśnego świata. I bardzo dobrze. O to właśnie chodzi, żeby las otworzył człowiekowi serce i duszę na wrażliwość przyrodniczą, której w społeczeństwie mamy coraz mniej…

Odwiedziłem zaledwie jedną tysięczną miejsc i lasów które tu znam, ponieważ podczas jednej wycieczki nie da się wszystkiego obejść. Wiele wyschniętych przez niedobory wody roślin na nowo odżyło. Zazieleniły się. Obfite opady, które przeszły ponad tydzień temu nie zakończyły suszy, ta wciąż mocno się trzyma, co widać m.in. po wyschniętych ciekach wodnych i obniżonym poziomie stawów oraz leśnych bajorek.

Dały jednak nadzieję, że gorzej w tym roku już nie będzie, że kulminacja suszy przeszła i lasy czeka jesienne ulga. Oby była wspomaganymi regularnymi opadami we wrześniu i w następnych miesiącach.

Panoramy lasów zmieniały się jak w kalejdoskopie. Przeszedłem suche bory sosnowe i świeże bory mieszane. Dębiny, grabiny, buczyny oraz ukryte ścieżki wśród brzozowych alejek i szpalerów. Ptaki już prawie nie śpiewają, co oznacza, że nadciągają jesienne klimaty.

Nikogo w lesie nie spotkałem, co również bardzo sobie cenię. Czasami muszę odpocząć od wszystkiego i wszystkich. Pewnie zmieni się to w czasie wysypu grzybów, chociaż i na to mam swoje sposoby, aby na nikogo się nie napatoczyć. ;))

Z ciekawości obejrzałem też kilka miejsc, w których rosną jagody. Owoców na krzewinkach już prawie nie ma. Opadły z wysuszenia. Zdecydowanie za wcześnie. Bywały przecież sezony, w których pod koniec sierpnia na luzie zbierałem 10-15 litrów jagód.

W tym roku stało się jednak to, o czym pisałem w lipcu. Kto do sierpnia nie nazbierał jagód na tych terenach, już ich nie nazbiera. Za to wciąż można wybrać się na jeżyny, których jeszcze jest sporo.

Trasa mojej wycieczki prowadziła m.in. do bukowińskich buczyn i jedynego, wspaniałego, malowniczego oraz oczywiście kultowego tunelu pod torami. Z tunelem mam pewien dylemat.

Ponad sześć lat temu opisałem go dokładnie na blogu ( http://server962300.nazwa.pl/niezwykly-mostek-w-srodku-lasu.html ). Od tamtego czasu nazbierałem mnóstwo nowych zdjęć, które czasami wykorzystuję i wklejam w poszczególnych wpisach.

I tak się zastanawiam, czy po zakończeniu tegorocznego sezonu Tour De Las & Grzyb nie napisać drugiej części o tajemniczym “mostku – tunelu” pod torami? Może mój kolega Krzysiek z lasu wypowie się na ten temat w komentarzu, ponieważ on również wyznaje “kult” tunelu pod torami i czuje jego klimat? ;))

Z drugiej strony zadaję sobie pytanie – o czym mogę jeszcze napisać? Przecież ile można ględzić o tym samym? W głowie mam już plan i wydaje mi się, że będzie o czym pisać. Czyli o tunelu. ;)) Ale czekam na komentarz Szanownego Krzysztofa lub Puszczańskiego Wojciecha. ;))

Im dłużej przebywałem w lasie, tym szybciej czas mi uciekał. Dodatkowo postanowiłem zajrzeć jeszcze w kilka miejsc i sprawdzić, czy aby któryś z gatunków grzybów rurkowych nie odważył się wychylić ze ściółki?

W tym dniu jeszcze nie. Jeszcze za wcześnie. Upłynęło zbyt mało czasu od wystąpienia opadów do pobudzenia świata rurkowców, ale kto wie, może podczas nadchodzącego pierwszego wrześniowego weekendu już się coś wykluje? Szanse na to są duże.

Najważniejsze, że lasy napiły się po męczącym okresie, który tłamsił i dusił naturalne moce przyrody. Minęła godzina 16. Trzeba było zawijać się z powrotem do pociągu.

Z kosza uwalniał się cudny aromat siedzuni sosnowych. To one stały się królami tego grzybobrania. Po prostu Sparassis Crispa! Na wierzchu runa zrobiło się sucho, ale pod liśćmi jest wilgoć, miejscami duża.

Kilka ostatnich zdjęć, ujęć i kadrów. Coraz bliżej skraju lasu i końca wycieczki. Uwieczniona bukiew na pędzie buka i samotny głaz narzutowy. Wychodzę z lasu i powoli włóczę się do stacyjki.

Klimaty jak z bajki, zawsze urocze, czy to w późnojesiennej mgle, czy podczas kończącego się lata przy prawie bezchmurnym niebie. Kępka drzew na polu, moi starzy dobrzy znajomi!

Na stacji jałowiec “Kolejarz”, któremu w tym roku “poprzewracało” się w koronie. Na szczęście daje radę i jest całkowicie zielony, chociaż stracił wiele na wysokości przez rozłamanie się części wierzchołkowej.

Otruty na wiosnę 2021 roku klon srebrzysty “Bukowianin” zazielenił nieliczne partie korony, głównie w środkowej części. Do dzisiaj nie ustalono sprawców tego barbarzyństwa i pewnie już tak pozostanie, ponieważ coraz mniej wierzę, że komukolwiek (poza dwiema, trzema osobami) zależy na ich ustaleniu.

Trucizna uśmierciła przede wszystkim część wierzchołkową, ale rozpoczęty proces zamierania drzewa jest już nie do odwrócenia. Obecnie Bukowianin rozpaczliwie próbuje prowadzić wegetację, jednak skazany jest na szybkie zamieranie.

A ja jestem już na zawsze skazany na widok, który nigdy nie powinien mieć miejsca. Kto to zrobił i dlaczego tak mozolnie idzie ustalenie winnych za zamordowanie łącznie 6. drzew (dwóch na stacji w Bukowinie i czterech na stacji w Międzyborzu)? Tak w praktyce działa tu ochrona przyrody, czyli nie działa…

Czas powrotu kultowym EN57. Podsumowując – w lasach Bukowiny zauważalne są subtelne ruchy grzybotwórcze. W górach za to rozpętuje się grzybowe szaleństwo i niektóre powiaty szybko wchodzą w drugi i trzeci stopień napięcia grzybowego.

O szczegółach napiszę w piątek w dolnośląskim komentarzu grzybowym, natomiast 1. września na dobre rozpoczęcie meteorologicznej i grzybowej jesieni 2022 opublikuję wyjątkowy wywiad.

DARZ GRZYB! ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

6 KOMENTARZY

  1. Witajcie Towarzyszu Pawle:) Coś te kapeluszniki bardzo niechętnie wyłażą ze ściółki. Nie wiem czy po takiej cholernej suszy ostatnie, chociaż obfite, opady wystarczą żeby coś tam wylazło ze wspomnianej ściółki. Na moje oko tego deszczu powinno spaść więcej i może nie tyle chodzi o ilość milimetrów ile o większe rozłożenie opadów w czasie. Coś tam po niedzieli widać w opadach także nie traćmy nadziei:) Tym bardziej, że temperatury mamy o wiele niższe niż jeszcze kilka dni temu. Jeśli chodzi o zatracenie i upojenie (leśne rzecz jasna) to doskonale wiem co czujesz i o czym piszesz. Nie zrozumie tego na pewno przeciętny grzybiarz czy zwykły spacerowicz. Co innego my:) Leśni Ludzie:) I na koniec pozostawiłem sobie tunel. Towarzyszu po co się pytać. Jeśli czujesz, że masz natchnienie i wyjdzie Ci dobry artykuł po prostu pisz. Nie zawsze wyjdzie tak jak chcemy ale trudno:) Napiszesz a my tutaj z Towarzyszami ocenimy, skomentujemy etc.
    Ps.
    Będę zaczynał pisać IV część Wspomnień Kresowych.
    Serdecznie pozdrawiam
    Darz Grzyb!!!

    • Witaj Wojtek. 😉

      1) Najbliższy tydzień da nam odpowiedź, na jaki wysyp możemy liczyć na nizinach, bo w górach już się rozpętało grzybowe szaleństwo. Mogło jeszcze dopadać, ale na razie nie widać na horyzoncie większych opadów, za to po kilku chłodnych dniach, w przyszłym tygodniu prawdopodobnie dość mocno się ociepli, a popada niewiele. To oznacza (prawdopodobnie) krótki wysyp i presję larw. Zobaczymy, jak to się ułoży.

      2) Cieszę się, że są jeszcze tacy ludzie, którzy doskonale wiedzą o czym piszę i sami tego doświadczają (leśne zatracenie i upojenie). 😉

      3) Decyzja już podjęta. Będzie wpis o tunelu i to długi, ale dopiero po sezonie grzybowym.

      4) Trzecią część kresowych opowiadań powinienem wkrótce opublikować (mam nadzieję, że uda się we wrześniu, chociaż pierwotnie planowałem w sierpniu). Jednak chcę wszystko ładnie uporządkować i okrasić ładnymi fotografiami, co zajmuje mi dużo czasu, tym bardziej, że po drodze jest mnóstwo innych tematów. Ale postaram się nie zwlekać zbyt długo. 😉

      Pozdrawiam, niech las obficie darzy grzybami Pierwszemu Sekretarzowi Puszczańskich Grzybiarzy. 😉

  2. Cześć Paweł!
    Skoro zostałem wywołany do odpowiedzi…
    Kwestię nazewnictwa kultowego mostka – tunelu już ustaliliśmy, mostek z pozycji przejeżdżania nad nim pociągami, tunel z pozycji przechodzenia pod nim nogami 😉
    Miejsce dla mnie magiczne i kultowe od pierwszego , no właśnie czego ? wrażenia, przejścia pod nim, nie wiem, po prostu magiczne miejsce przez które nie sposób przejść bez rytualnego tupania i cieszenia się jak dziecko echem tych tupnięć ;-))
    Ten tunel to też dla mnie brama między przedzielonymi torami południowymi i północnymi częściami bukowińskich lasów. Południowe bardziej podgrzybkowe, północne bardziej kozakowo – prawdziwkowe, choć to bywa czasami bardziej zniuansowane.
    Jak wiesz przez wiele lat buszowałem tylko w tej części południowej, do czasu aż kilka lat temu “przeczołgałeś” mnie po tej drugiej stronie lustra 😉 Od tamtego czasu wiem że przejście tych 20 km. w ciągu dnia to nie lada wyczyn, zwłaszcza w czasie wysypu. Nie ‘pojawu’ , nie cierpię tego określenia.
    Szkoda że tych prawdziwkowych miejscówek które mi pokazałeś już nie ma, ale co tam , nie załamujmy się, już za 50 lat odkryjemy nowe….. ;-))
    Pozdrawiam 😉

    • Witaj Krzysiek! 😉

      1) Cieszę się, że to właśnie Tobie zaszczepiłem “kult tunelu/mostka”, ponieważ doskonale wiesz o co chodzi w Bukowinie i jej lasach. Wbrew pozorom, wie o tym zaledwie garstka ludzi.

      2) “Miejsce dla mnie magiczne i kultowe od pierwszego , no właśnie czego ? wrażenia, przejścia pod nim, nie wiem, po prostu magiczne miejsce przez które nie sposób przejść bez rytualnego tupania i cieszenia się jak dziecko echem tych tupnięć ;-))
      Ten tunel to też dla mnie brama między przedzielonymi torami południowymi i północnymi częściami bukowińskich lasów. Południowe bardziej podgrzybkowe, północne bardziej kozakowo – prawdziwkowe, choć to bywa czasami bardziej zniuansowane. Jak wiesz przez wiele lat buszowałem tylko w tej części południowej, do czasu aż kilka lat temu “przeczołgałeś” mnie po tej drugiej stronie lustra 😉 Od tamtego czasu wiem że przejście tych 20 km. w ciągu dnia to nie lada wyczyn, zwłaszcza w czasie wysypu. Nie ‘pojawu’ , nie cierpię tego określenia.” – UJĄŁEŚ TO ŚWIETNIE! 😉 😉 😉

      3) Lasy pomału odradzają się, pojawiło się dużo odnowień (naturalnych i sztucznych). Nie będziemy czekać 50 lat, tylko góra 2-3 lata. Mam już wyczajone miejscówki o dużym potencjale prawdziwkowym, ale młodniki muszą jeszcze ciut podrosnąć. 😉

      Serdeczności i w las! 😉

  3. P.S.
    Paweł, wybacz, ale z powodu szybko, za szybko płynącego czasu w mieście i braku jego na cokolwiek dopiero teraz skupiłem się na filmiku , no i skupiłem się na całego…….
    Coś pięknego!!! Połączenie szlaku jedwabnego ze szlakiem bukowińskich wrzosów – mistrzostwo!!!
    Muzykę Kitaro uwielbiam od niemowlęcia…
    Pozdrawiam 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.