Aktualności Las Z życia wzięte

Złoto-jesienno-mroczne oblicze oławskiego parku.

Złoto-jesienno-mroczne oblicze oławskiego parku.

Jednym z moich ulubionych miejsc, gdzie lubię przebywać i robić przyrodnicze zdjęcia jest miejski park w Oławie, który dokładnie opisałem na blogu w 3. częściach w zeszłym roku. Z uwagi na swoją dużą różnorodność przyrodniczą, jak i wyraźny podział na 3. obszary, stanowi on wspaniałe miejsce na spacery, podziwianie przyrody i relaks. Podczas złotej jesieni, którą zostaliśmy hojnie obdarowani przez Matkę Naturę w zeszłym tygodniu, park wyglądał baśniowo i fantastycznie.

Będąc ciągle zabieganym, znalazłem trochę czasu, aby w niedzielne popołudnie w dniu 15 października i w poniedziałkowy poranek, 16 października, pokręcić się po nim i złapać w obiektyw kwintesencję jesiennego teatru kolorystycznego. Przy pełnym nasłonecznieniu i intensywnie błękitnym niebie, efekty fotograficzne są wyśmienite. Przy odrobinie “manipulacji”, można zrobić nietuzinkowe foty. Generalnie, przy pstrykaniu zdjęć, nie przykładam uwagi do ustawień manualnych, tylko włączam tryb “Auto” i fotografuję.

Jedynie w celu wykonania mrocznych obrazów, nieco kombinuję, ale bez przesady ponieważ bardzo podobają mi się takie efekty. Poza tym, fotki z serii “dark” częściowo obrazują moją nieco mroczną osobowość. Można stwierdzić, że cześć mnie jest na zdjęciach, które robię. ;)) Nie wgłębiając się w te klimaty, warto kilka zdań napisać o zdjęciach początkowych. Fotki “mrocznej” odsłony oławskiego parku są na końcu.

Bohaterem pierwszego planu jest tulipanowiec amerykański rosnący na polanie w części “dżunglowej” parku. Intrygujące i duże liście, przebarwiające się na intensywne – pomarańczowo-żółto-czerwone kolory to nieprzeciętna ozdoba miejsca w którym rośnie. Drzewo to po prostu zachwyca swoją szatą, kolorami i sylwetką. Warto spojrzeć, jak niesamowicie wyglądają jego żółte liście na tle błękitu nieba. Niestety, wystarczyło kilka dni, aby prawie wszystkie opadły na ziemię.

O tulipanowcu amerykańskim warto przeczytać na stronie Pana Piotra Gacha: ( Tulipanowiec amerykański (Liriodendron tulipifera) ang. American tulip tree (netmark.pl) ). Przytoczę tu kilka zdań. “Blisko spokrewniony z magnoliami tulipanowiec amerykański jest, podobnie jak one, uważany za jedno najpiękniejszych drzew ozdobnych świata. W przeciwieństwie jednak do magnolii, jest to drzewo bardzo duże, w swojej ojczyźnie dorastające nawet do 60m wysokości, co daje mu, obok niektórych topól balsamicznych, pierwsze miejsce na liście najwyższych drzew liściastych Ameryki Północnej i jedno z pierwszych w ogóle (m.in. po eukaliptusie królewskim oraz takich iglastych drzewach-gigantach jak sekwoja, mamutowiec, choina, daglezja i świerk).

Ale to nie wysokość jest głównym atutem tulipanowca. Drzewo wyróżnia się przede wszystkim niezwykle atrakcyjnymi, stojącymi na gałęziach, dużymi, zielonożółtymi kwiatami o kielichowatym kształcie. Nie mniej dekoracyjne od kwiatów są liście tulipanowca. Posiadają one bardzo unikalny, prostokątny w obrysie kształt tworzony przez dwie pary klap bocznych i charakterystycznie “uciętą” klapę wierzchołkową. Liście są duże – ich wielkość jest porównywalna z wielkością dłoni; latem są one intensywnie (ciemno)zielone, jesienią zaś przebarwiają się na jaskrawy, złocistożółty lub pomarańczowoczerwony kolor. 

Poza bardzo nietypowym i wyjątkowo atrakcyjnym wyglądem kwiatów i liści, tulipanowiec jest interesujący z jeszcze jednego powodu. Otóż wraz z magnolią (i po miłorzębie) jest to jedno z najstarszych żyjących obecnie na Ziemi drzew liściastych. Rośliny tego typu pojawiły się na naszej planecie już w okresie kredy; ich piękne kwiaty mimo, że duże i bardzo efektowne, są jednymi z najprymitywniejszych wśród roślin okrytozalążkowych i posiadają wiele cech pierwotnych. Jak nietrudno się domyślić po nazwie, tulipanowiec amerykański pochodzi z Ameryki Północnej. W Europie drzewo to jest sadzone od ponad 300 lat. Ze względu na okazałe rozmiary i wyniosłą sylwetkę idealnie sprawdza się jako drzewo reprezentacyjne, zwłaszcza sadzony pojedynczo w parkach, dużych ogrodach i na dużych placach.

Jednak z powodu swoich niezwykłych walorów dekoracyjnych, jest często sadzony także w mniejszych ogrodach i przy domach. Ostatnio bardzo duże zainteresowanie tulipanowcem obserwuje się również w Polsce; sadzonki tego drzewa można obecnie znaleźć praktycznie w każdym większym hipermarkecie, nie mówiąc już o sklepach ogrodniczych czy szkółkach drzew i krzewów ozdobnych. Efektem tych działań jest coraz większa ilość młodych drzewek tulipanowca, pojawiających się w parkach, ogrodach, na osiedlach, przy drogach itp”.

Na dalszych zdjęciach widać fenomenalnie przebarwione liście, między innymi klonów i dębów. Niektóre liście są jeszcze zielone. Za to najpiękniejsza w Oławie topola włoska, praktycznie zrzuciła już wszystkie liście. W dużym stopniu, przyczynił się do tego orkan Ksawery z dnia 5. października, który – na całe szczęście – nie zniszczył tego wspaniałego drzewa, ale porządnie je wytarmosił. Tradycyjnie, klimatyczne zdjęcia wychodzą przy fotografowaniu rzeki.

Sporym bonusem podczas fotografowania był motyl, który usiadł na tabliczce opisującej dorodny okaz wiązu szypułkowego. Dopiero na monitorze zauważyłem, że w kadrze zaplątała się też mucha. ;)) Tajemniczo wygląda pień robinii akacjowej (grochodrzew) z bluszczem i intensywnie czerwonym z czarnymi kropkami kowalem bezskrzydłym. Bardzo podobają mi się też fotki z odbitym Słońcem w tafli oławskiego bajorka. Może nieco prześwietlone, ale mają swój urok.

Dalsze zdjęcia to m.in. rozproszone promienie porannego Słońca, widok z (prawie) poziomu ziemi z oławskich mostków oraz kadry na przejazd pod torami kolejowymi. Natomiast “dark session” pozostawiam do dowolnej interpretacji i odbioru. Ogólnie patrząc na moją 15-sto i 16-sto październikową, przyrodniczą, złoto-jesienną sesję oławskiego parku, wniosek nasuwa się sam. Często szukamy piękna i czegoś niezwykłego dziesiątki czy setki, a nawet tysiące kilometrów od domu. Tymczasem, najpierw warto rozejrzeć się w pobliżu… ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

2 KOMENTARZE

  1. Witaj Paweł:)
    To prawda, że często jeździmy daleko a nie wiemy co mamy w najbliższej okolicy. Jak to się mówi cudze chwalicie, swego nie znacie. Paweł pozwól, że tym razem mój komentarz będzie nieco dygresyjny. Nie będę odnosił się wprost do Twojego artykułu. Pamiętam z dawnych lat nasz wrocławski Park Wschodni. Dziki, zapuszczony z zarośniętymi alejami. Ale za to obserwowałem tam sarny i dziki. Widziałem też tam największego w życiu zaskrońca bez przesady miał około 2 metrów. Ten park istnieje do dzisiaj ale zmienił swoje oblicze. Uporządkowane trawniki, aleje wysypane żwirkiem. Jeżdżę tam czasami i dzisiaj na przejażdżkę rowerem i wspominam dawne czasy. No i trzeba dodać moje wędkowanie za bardzo młodych lat nad parkową Oławą. Czasami złapałem kilka płotek lub sumików zwanych byczkami. Dawne to czasy, dzisaj cóż pozostają wspomnienia i spacery lub przejażdżki po wrocławskich parkach a trochę ich mamy.
    Serdecznie pozdrawiam:)

    • Bardzo trafne spostrzeżenia Wojtku i miłe wspomnienia minionych lat. Pamiętam ten park, jak byłem 5-letnim bajtlem. Był w dużym stopniu “chaotyczny” i “nieuporządkowany”, ale miał moc i czar, które w dużym stopniu uciekły przez wypieszczenie go jak posadzkę w markecie. Teraz usuwa się każdą martwą gałąź, grabi liście, ma być “picuś glancuś”. Ja zdecydowanie preferuję elementy dzikości. dla kompromisu, powinno się podzielić parki na części “wypieszczone” dla niedzielnych miłośników przyrody i dzikie, dla dzikusów takich jak my. 😉
      Pozdrawiam. 😉

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.