Aktualności Grzyby Las

Hipnoza, urok i magia. Epickie grzybobranie w Borach Dolnośląskich.

Hipnoza, urok i magia.

Epickie grzybobranie w Borach Dolnośląskich.

24 października 2020 roku. Noc – najmroczniejsza z kobiet przywitała nas w sobotę, wczesną i jeszcze całkowicie ciemną porą w Borach Dolnośląskich. Przyjechaliśmy ponad godzinę przed wschodem Słońca. Na miejscu parkingowym były już dwie ekipy grzybiarzy, którzy popijali kawę lub herbatę. Niektórzy kopcili papierosy, a my z Sylwią i Andrzejem, cichutko, na palcach, wyruszyliśmy leśną drogą na grzybowego walca.

Przypomniały mi się kultowe grzybobrania z dziecięcych lat za Zieloną Górą, kiedy to z paczką grzybiarzy starej szkoły wędrowaliśmy przy świetle Księżyca w najbardziej niedostępne zakątki Bytnicy, Budachowa lub Pliszki. Wspomnienia budziły się z każdym krokiem. Na drodze wyrosły muchomory czerwone, a tuż przy jej skraju świeciło się mnóstwo maślaków zwyczajnych. Postanowiliśmy, że jeżeli z podgrzybkami będzie słabo, wrócimy po te maślaki.

Kiedy doszliśmy po niecałej godzinie na nasze wymarzone lasy podgrzybkowo-prawdziwkowe, rozpoczęła się ceremonia wschodu Słońca. Na pierwszym planie pojawiła się poranna mgła – mistrzyni budowania ezoterycznego nastroju. W parze z obfitą rosą i wilgocią po nocnych opadach deszczu, przy akompaniamencie rozproszonych promieni słonecznych, byliśmy świadkami czegoś mistycznego i niezwykłego.

Nocne duchy lasu i ziemi zapadają w sen. Ich obecność wyczuwa się przez pryzmat mgły, zapachy lasu i poświatę złotego światła. Trwa to około godziny. Wilgoć przepełnia jesienny las. Mamy uczucie świeżości, rześkości i ulotności piękna, namalowanego i mistrzowsko ukazanego przez mistyczne Bory Dolnośląskie. Poranna hipnoza trwa w najlepsze. Nocne duchy na dobre zasnęły. Teraz w powietrzu tańczą leśne nimfy. 

To są takie momenty, kiedy nie wiadomo, co oglądać lub za czym się rozglądać. Dusza grzybiarza rozkazuje wypatrywać grzybów, a pozostałe jeszcze w sercu resztki genów po przodkach, dla których las był domem i schronieniem, nakazują patrzeć na las i upajać się baśniową odsłoną Borów Dolnośląskich, jaką przygotowała Leśna Świątynia.

Po monumentalnym i czarującym, porannym widowisku, w końcu zaczynamy wypatrywać charakterystycznych, brązowych kapeluszy w igliwiu, mchu i wrzosach. Pierwsze kilkadziesiąt minut wyszukiwania grzybów rozwiewa nam wszelkie wątpliwości. Nareszcie ukształtował się jesienny wysyp grzybów 2020. Spóźniał się mocno, ale w końcu wystartował w wielkim, podgrzybkowym stylu! ;)) 

Rozpoczynamy najwspanialsze w tym sezonie grzybobranie. Nikogo wokół, tylko my i las z ofertą najpiękniejszych, młodych, grubotrzonowych podgrzybków brunatnych. Przyjmujemy tę ofertę bez mrugnięcia okiem. Po miękkim podłożu chodzi się jak po dywanie perskim, a co chwilę wystają z jego wnętrza przepiękne podgrzybki.

Rosną masowo, znajdziesz jednego, za chwilę widać drugiego, trzeciego, czwartego… dziesiątego i tak dalej. Marzenie o wybitnym grzybobraniu w tym sezonie zaczyna się właśnie spełniać i realizować. Cała nasza trójka jest onieśmielona tym, co przygotowały nam kultowe Bory Dolnośląskie. ;))

Im głębiej w Bory, tym obfitsze zbiory. Do zespołu igliwia i mchów dołączają porosty i inne rośliny budujące i stopniujące nastrój grzybobrania. Wśród nich wystają jesienne, czarne łby, które są kwintesencją grzybowego szaleństwa, uroku i magii. 

Całość uzupełniają i upiększają wrzosy. Kunszt zdobniczy runa leśnego jawi się nam jako doskonały, fenomenalny twór lasów, bo taki on właśnie jest. Także wśród tych wrzosów, dyskretnie wystają podgrzybkowe kapelusze, które zbieramy do naszych koszyków.

Przy drogach i wzdłuż duktów mijaliśmy setki maślaków zwyczajnych, a jeden z nich rósł na straży lisiej lub innego zwierza nory. Czuliśmy, że Bory przygotowały nam jeszcze większe niespodzianki, a ich znalezienie to tylko kwestia czasu i wejścia jeszcze głębiej w hipnozę lasów…

I nie pomyliliśmy się. Zaczęły się prawdziwki. Pochowane, często rosnące w samotności, ale też w duetach lub tercetach. Zdrowe, masywne, niektóre z długimi trzonami, inne zaś pękate z charakterystycznym, beczułkowatym lub maczugowatym kształtem “nogi”.

Takich widoków nam trzeba było! Tego brakowało tej jesieni! Wysyp jesienny nie ma sobie równych, choćby nie wiadomo jak obfity byłby wysyp letni. Podczas jesieni panują komfortowe temperatury, a złociście mieniące się liście i wilgoć lasu to raj dla grzybiarzy. Żadna pora roku nie daje takiej mocy grzybom do wzrostu co jesień!

Zbieraliśmy perfekcyjne prawdziwki i podgrzybki, z których tylko nieliczne sfotografowałem, gdyż rosło ich zbyt wiele, aby znaleźć czas na pstryknięcie i uwiecznienie wszystkich na fotografiach. Wybierałem te, które wyglądały najbardziej fotogenicznie w drodze subiektywnej selekcji.

Trzeba było bardzo ostrożnie i wolno chodzić, ponieważ niektóre grzyby wychylały jedynie jakąś dziesiętną część swojego kapelusza, chowając swoje grzybowe, delikatne ciałko w grubej warstwie ściółki. Chodziliśmy jak na szczudłach, pozytywnie podminowani i kompletnie oczarowani cudownością Borów Dolnośląskich.

Nim na dobre rozpędziliśmy się w amoku i szaleństwie grzybobrania, zauważyliśmy, że pojemność koszyków kurczy się w sposób zagrażający wypadnięciem najwyżej znajdujących się grzybów. Trzeba było podjąć szybką decyzję. A zatem wracamy do samochodu, aby pozostawić w nim zebrane skarby i wrócić na drugą rundę.

Pstryknąłem też kilka fotek głównym ozdobnikom jesiennego runa leśnego, czyli muchomorom czerwonym. Wiele z nich rosło na środku piaszczystych dróg. Koncentrowały swoje siły przede wszystkim w pobliżu alejek brzozowych, ale tańcowały też w samych sosnach.

Weszliśmy na szerokie, wygodne, piaszczyste drogi. I ponownie rozpoczęła się dolnośląsko-borowa, fenomenalna hipnoza lasów! Złote liście brzóz na tle głębi lasu i chwilami przepływające ciemne, złowieszcze, ale tylko straszące chmury, wykonały jesienne widowisko, które oglądaliśmy z wytrzeszczonymi oczami. 

Rzekłam do Sylwii i Andrzeja: Co ten las wyprawia!? Przecież nie wiadomo, na czym się skupić? Czy na grzybach? Czy oddać się szaleństwu podziwiania i fotografowania 24 październikowej, Wielkiej Symfonii Borów Dolnośląskich w majestacie dyrygentki jesieni? Andrzej mądrze odpowiedział – łap wszystkiego po trochę. Rozłóż siły na grzyby i leśną operę. ;))

Tak też zrobiłem. Łapałem w obiektyw kadry z przedstawienia, a co trochę, wyciągałem z igliwia młode podgrzybki. Ale byliśmy nakręceni! Tak, jak byśmy nie widzieli lasu przez 5 lat i nie zbierali grzybów od 10 lat. Jak oddać się szaleństwu to do końca! ;))

Taki piękny scenariusz może napisać tylko sam las. Mogę sobie pisać 50 komentarzy grzybowych, teoretyzować, filozofować i nakręcać samego siebie i innych grzybiarzy. Jednak najważniejszą kropkę nad “i” może postawić wyłącznie sama Królowa Wszechbora Dolnośląska, na rozkaz której wychodzą nasze wspaniałe grzyby.

Przyszedł czas kilkuminutowego odpoczynku i pstryknięcia zdjęć prosto z lasu z fenomenalnym zbiorem jesiennych grzybów. Dochodziła dopiero godzina 12, a my już zagrzybiliśmy się po uszy. Chociaż koszyki były bardzo ciężkie, duma mało nas nie rozsadziła z radości i szczęścia. Cały rok czekamy na takie momenty! ;))

Jeszcze tydzień temu wydawało się, że takie widoki będą w tym sezonie utopią i pozostaną w sferze marzeń. Jednak marzenie urzeczywistniło się, a grzyby – jak zaczarowane – wyszły z “podziemi” obficie darząc naszą zbzikowaną na ich punkcie trójkę. ;))

Pachniało nam z tych koszyków na wiele metrów. Sylwii i Andrzejowi zabrakło już miejsca w koszach, dlatego posiłkowali się niezawodną parcianką, która dziesiątki, jeśli nie setki razy w swoim parciankowym życiu gościła grzyby.

Gdy przyszliśmy do samochodu, inni grzybiarze też już nadciągali ze swoimi zdobyczami. Praktycznie wszyscy byli maksymalnie zagrzybieni, zadowoleni i z radością przeglądali zbiory. Szykowali się do drogi powrotnej, ale nie my. Opuścić las tuż po południu to propozycja nie dla nas. ;))

Zapakowaliśmy nasze wspaniałe grzyby do bagażnika, posililiśmy się, łyknęliśmy po filiżance gorącej kawy z termosu i popatrzyliśmy ponownie w stronę lasów. A tam niewidzialne, ale słyszalne głosy zaczęły nas wzywać… Chodźcie, chodźcie, chodźcie…

Nie było już odwrotu. Magnes Borów Dolnośląskich włączył maksymalne przyciąganie, któremu poddaliśmy się bez stawiania nawet najmniejszego oporu i wcale się tym nie przejęliśmy. Chcieliśmy tego bardzo mocno!

Przyodziałem strój rycerza Zakonu Zielonych Wiader i wyruszyłem ponownie na boletusy i podgrzybki. W tak szczelnie zakutym łbie i uzbrojeniu nie straszna mi była żadna mafia rumuńskich grzybiarzy, przed którą ostrzegają w wielu artykułach krążących po orbicie Internetu. ;)))))))))

Rozpoczęło się ponowne szaleństwo grzybobrania. Prawdziwki i podgrzybki – jak malowane – czekały na nas. Chyba dostaliśmy wypieków na twarzach, bo zrobiło się nam bardzo ciepło. Szliśmy pomału i co chwilę schylaliśmy się po kolejne cudowności podgrzybkowo-prawdziwkowego świata.

Chodziliśmy mniej więcej po tych samych miejscach, co kilka godzin wcześniej, z niewielkimi wahnięciami na lewo i prawo. Grzyby ponownie pokazały nam, że nadszedł ich czas i rosną w dużych ilościach.

Postanowiłem i tym razem pstryknąć kilkanaście zdjęć, aby uwiecznić to już kultowe i wspaniałe grzybobranie. Przy takich widokach, z takimi grzybami i w takich lasach nie może ono zostać uhonorowane innym statusem, niż wyłącznie kultowe. ;))

Wielkie słowa uznania należą się też Sylwii i Andrzejowi, którzy nie są grzybiarzami “godzinkowymi”, lub “dwugodzinkowymi”, jak to często można spotkać przy opisach grzybobrań od grzybiarzy wpadających na 60-90 minut do lasu jak torpeda i … już po grzybobraniu.

To zaprawieni w bojach prawdziwi grzybiarze, którzy z każdym sezonem doskonalą i szlifują grzybowe rzemiosło, a dzięki stoickiemu spokojowi i swobodnemu chodzeniu (a nie pędzeniu na łeb, na szyję) oraz ogromnemu doświadczeniu, potrafią zebrać ponadprzeciętne ilości grzybów. ;))

W lesie rozumiemy się bez słów. Często jest tak, że tylko popatrzymy na siebie i wszystko jest jasne, gdzie mamy iść, gdzie depnąć, gdzie się przedrzeć lub co ominąć. Tę nić porozumienia trzeba po prostu wychodzić w lesie. Do tego trzeba kochać i czuć las. Wtedy wszystko staje się jasne. ;))

Po kilku godzinach, nasze kolejne pojemniki ponownie zapełniły się cudownymi grzybami. Słońce szybko zaczęło obniżać pułap nad horyzontem, a w lesie zbliżała się złota godzina, tym razem wieczorna. Pstryknąłem fotkę brzuchatemu prawdziwkowi w tle zachodzącego słońca. Co za klimat! ;))

Zrobiło się bezchmurnie, wiatr całkowicie ucichł. Nieliczne ptaki przestały śpiewać. To oznacza, że budzą się leśne, nocne duchy Borów Dolnośląskich i wszelkie stworzenia astralne lasów. Wyspały się przez cały dzień, teraz będą odprawiać starosłowiańskie rytuały na cześć bóstw lasu. ;))

Lasy – tak jak godzinę od wschodu Słońca, tak i godzinę przed jego zachodem pokrywają się złotem. Wędruje ono od dołu do góry, aż Gwiazda Życia całkowicie zajdzie. Las nabiera wtedy nieokiełznanej mocy piękna, które wylewa się strumieniem szmaragdowych i brylantowych pejzaży oraz krajobrazów.

To już jest czysta magia! Wykuta w kryształach Borów Dolnośląskich! Ponownie zostajemy zahipnotyzowani. Chwilo trwaj! Zapadła cisza… Coś jest z nami. Albo obok, na górze, pomiędzy drzewami. To dusza lasów koi nasze podekscytowane zmysły i karmi nas swoją mądrością, a także stoickim i epickim natchnieniem.

Ci wszyscy grzybiarze, którzy już odjechali nie ujrzeli tego na własne oczy. Dlatego jedno z przykazań grzybiarza mówi, żeby chociaż raz zostać w lesie do zachodu Słońca. Nie muszę już chyba nic dopisywać po co i dlaczego…

Złoto kurczyło się z minuty na minutę, pokornie oddając swój blask wieczornym cieniom lasu, które zapraszają w gościnę mrok nocy i chłód północy. Las zasypia, energia przygasa, ale w koronach drzew tli się żywioł Borów Dolnośląskich, którego byliśmy w tym momencie częścią…

Do samochodu wróciliśmy godzinę po zachodzie Słońca. Nikogo już nie było. Jeszcze raz uwieczniliśmy na zdjęciach cały zbiór grzybów, złożyliśmy pokłon i hołd lasom, które obdarowały nas rewelacyjnymi grzybami, zaczarowanymi krajobrazami i oceanem dostojeństwa Borów Dolnośląskich. ;))

DARZ GRZYB!

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

2 KOMENTARZE

  1. Witaj Szalony Miłośniku leśnej przyrody ? zawsze szukałam z utęskniem Twoich wpisów na portalu Grzyby.pl lecz w tym roku ich tam nie znalazłam. I przez to czułam w sobie niedosyt dlatego postanowiłam poszukać w necie wpisów ludzi z ostatnich wypadów w bory dolnośląskie i jakże miło mi się zrobiło jak natnęłam się na Twojego bloga ?? Ostatni wpis z wypadu z dnia 24.10 w bory dolnośląskie to malowniczy poemat za sprawą którego “przeniosłam” się na te znajome mi leśne ścieżki. Fenomenalnie opisujesz przepiękną leśną naturę. Aż zapragnęłam znaleźć się w tym wręcz magicznym miejscu. Zaplanowałam sobie wypad w bory dolnośląskie w czwartek 29.10 ale na razie nie mam kompana a ciągnie mnie do tego lasu jak wilka ??? ???? Miło by było spotkać Cię kiedyś na tle leśnej scenerii.

    • Witam bardzo serdecznie i na wstępie dziękuję za bardzo miłe słowa. 😉 Moje wpisy zamieszczam regularnie na http://www.grzyby.pl, tylko idą one przeważnie z dwu lub trzy-dniowym opóźnieniem w stosunku do daty grzybobrania, ponieważ muszę obrobić zdjęcia, napisać tekst, itp., co zajmuje trochę czasu. 😉 Może kiedyś uda nam się spotkać. Pozdrawiam serdecznie. ;-))))

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.