Skip to content
Jesienna wyprawa za grzybami.
Sobota, 15 października 2022 roku. Po wojażach za borowikami sosnowymi w Borach Dolnośląskich wróciłem na Wzgórza Twardogórskie. Pogoda pochmurna, temperatury jesienne, w prognozach niezbyt aktywny front z opadami deszczu i mżawką. Jesień na całego, czas wyruszyć w las!
Cóż można jeszcze napisać o tegorocznym, wyjątkowym i wspaniałym sezonie grzybowym? Zapasy narobione na 2 lata albo i dłużej, przyjaciele i rodzina hojnie obdarowani grzybami, jednak ciągnie człowieka do lasu niemiłosiernie. Gdyby tak nazbierać jeszcze jeden kosz grzybów na przypieczętowanie zagrzybienia po uszy to byłby całkiem dobry pomysł.
W przyszłym roku może być nędznie i sucho, a więc dlaczego by nie zaszaleć jeszcze raz? Tak sobie myślałem w piątek i… w sobotę niedługo po wschodzie Słońca wylądowałem w lesie z moim “skromnym” koszem “bandziorem”. Gdy wszedłem nieco głębiej w las, tradycyjnie już przepadłem. Do godziny 17-stej będę nadawał na innych falach, czyli leśnych łączach z drzewami, ziemią, grzybami, owadami, zwierzyną, liśćmi i całym majstersztykiem jesiennego piękna.
Czas sprawdzić, co dzieje się w świecie grzybów w połowie dziesiątego miesiąca w roku. Jak dają sobie radę z owocnikowaniem po sześciu tygodniach nieprzerwanej produkcji całodobowej? Pierwszym gatunkiem do którego dotarła grzybowa kontrola był borowik szlachetny.
BOROWIKI SZLACHETNE
Prawdziwki definitywnie kończą owocnikowanie. Praktycznie nie klują się już młode grzyby. Te, które jeszcze można spotkać to oliwkowi w hymenoforze weterani, którzy wyrośli już jakiś czas temu i mają szczęście, że nie zostali pożarci przez owady lub zwierzęta oraz nie dopadły ich procesy gnilne.
Niektóre były jeszcze w całkiem dobrej formie, ale znajdowałem też borowikowych dziadków nadających się wyłącznie do sfotografowania. Nieraz pewnie zatęsknię za obecnością prawdziwków w lesie, ale w przyszłym roku będzie nowy sezon i nowe nadzieje na ich wysyp.
W lesie spadło już bardzo dużo liści, coraz ciężej szuka się w nich kapeluszy borowików, które mocno zlewają się z otoczeniem. Jednak jak już uda się któregoś dostrzec to człowieka przepełnia radość z podziwiania Boletusa edulisa w jesiennej scenerii.
Jeden z nich rósł w młodniku sosnowo-brzozowym, mocno wtulony w ściółkę. Dopiero jak go wykręciłem to zobaczyłem jaki ma długi trzon. Takie ostatnie prawdziwki cieszą niezmiernie, są uzupełnieniem i przysłowiową kropką nad “i” w tym wspaniałym sezonie.
Jeszcze inny borowik wybił się ponad opadłe liście buka, jakby chciał oznajmić, że jest mu wszystko jedno. Swoje przeżył, zarodnikami posypał i jak grzybiarz chce go wziąć ze sobą to niech bierze. Tak też uczyniłem. ;))
Jeden z ostatnich borowików mocno wykręcił się trzonem w trawie, tak jakby ze wszelkich sił nie chciał ukazać swojego kapelusza ponad jej źdźbła. Wyglądał widowiskowo, okazał się szlachetnym uzupełnieniem zawartości kosza.
KRASNOBOROWIKI CEGLASTOPORE
Poczciwe ceglasie przeżywają swój październikowy rzut. Wydawało mi się, że we wrześniu “wygrzybiły” się już na dobre w tym sezonie, a tu masz Lenart niespodziankę! W miejscówkach na nie znalazłem kilkanaście przepięknych owocników.
Nieco zlewają się z liśćmi dębów i buków z którymi żyją za pan grzyb brat i drzewo, ale jak już przyzwyczaiłem wzrok do podłoża to coraz lepiej dostrzegałem je w ściółce.
Urokliwie prezentują się w jesiennej krasie! Cudowna jest ta jesień. Zapewne będę to jeszcze wiele razy powtarzał i wracał do jej grzybnych klimatów w następnych sezonach. Grzyby pojawiły się w pierwszych dniach września i wciąż zachwycają swoją obecnością i różnorodnością.
Wszystkie znalezione ceglasie były zdrowe jak ławica ryb, twarde i jędrne. W koszu od razu zrobiło się ciężej. Z całej puli znalezionych w tym dniu krasnoborowików wybrałem króla fotogeniczności.
To ten na powyższym zdjęciu. Wybił się ponad liście z mchu przy pniu drzewa. Wyglądał czarująco. Długo go oglądałem, zanim uroczyście wykręciłem i po oczyszczeniu trzonu ułożyłem w koszu.
Żeby było jeszcze ciekawiej, tuż obok miejscówki ceglasiowej, gdzie rośnie grupa starych sosen znalazłem siedzunia sosnowego.
PODGRZYBKI
Z podgrzybkami sytuacja jest dość złożona. Mianowicie wygląda to tak. W zależności od miejsca, znajdziemy podgrzybki zdrowe na grubych trzonach, czyli piękne jesienne czarne łepki. W całkiem dobrej formie są też podgrzybki zajączki.
Jeżeli już wyczaimy dobrą miejscówkę na wspomniane czarne łepki to warto się jej trzymać, ponieważ w innych miejscach, zwłaszcza w tych z domieszką drzew liściastych i o bogatszym runie, podgrzybki są miękkie, często podjedzone przez larwy lub skoczogonki. Trafiają się też całkowicie przerośnięte kapcie lub owocniki spleśniałe.
Przeszedłem przez wiele podgrzybkowych lasów i widziałem ten gatunek grzyba w różnych stadiach i jakości. Na najbardziej nasłonecznionych stanowiskach zrobiło się już dość sucho.
Cały czas mam wrażenie, że w tym sezonie podgrzybki letnie “wymieszały” się z podgrzybkami jesiennymi i wciąż rosną jedne i drugie. Nie było wyraźnego odcięcia (przerwy) między wysypem jednych i drugich.
Oczywiście to nie jest żaden problem, wręcz przeciwnie, grzybiarza cieszy obfitość grzybów, nawet, jak nie wszystkie nadają się do zbioru.
Podgrzybki powinny wytrzymać jeszcze do listopada, później grzybnia będzie szybko wstrzymywać produkcję owocników. Pozostanie szukanie enklaw, w którym zachowały się zgrupowania owocników w dobrym stanie i nie zostały znalezione przez grzybiarzy.
Tylko czy komuś będzie się jeszcze chciało ich szukać po tak obfitym sezonie? Niemniej takie późnojesienne grzyby znalezione w niewielkich ilościach na świeżą zupę lub sos mogą cieszyć i to bardzo.
Póki co, jeszcze można zapełnić kosz świeżymi i młodymi podgrzybkami, ale ten stan nie potrwa już długo. Z gór napływają informacje od grzybiarzy, że tam podgrzybki już się kończą. Niziny jeszcze trochę pociągną je po ściółce.
KOŹLARZE
Największym znalezionym koźlarzem podczas grzybobrania był ten na powyższych fotkach. Był to koźlarz pomarańczowo-żółty. Pozostał w lesie, ponieważ był już zbyt stary i miękki żeby go wziąć ze sobą.
Ten gatunek kończy owocnikowanie, podobnie jak jego osikowy brat czyli koźlarz czerwony. Większość miejscówek na te dwa gatunki świeciło pustkami.
Również osikowe koźlarze topolowe zmierzają ku końcowi wysypu, chociaż akurat ten gatunek, czasami potrafił mnie jeszcze nieźle zaskoczyć w listopadzie, dlatego jego zmierzch na ten rok obwieszczam z zachowaniem dużej ostrożności koźlarzowej. ;))
Jeżeli chodzi o pozostałe koźlarze w brązowych i ciemniejszych barwach kapeluszy to wciąż kluje się duża ilość koźlarzy babek i szarych, ale należy tu coś wyjaśnić. Przede wszystkim warto zbierać tylko młode twarde kozaczki, uprzednio dokładnie sprawdzając, czy nie są zasiedlone przez larwy, bowiem tych z mięsnym nadzieniem spotkałem całkiem sporo.
W lesie znajdowałem też bardzo dużo przerośniętych koźlarzy babek z bardzo miękkimi, nasiąkniętymi wodą kapeluszami, które każdy grzybiarz powinien pozostawić w lesie.
Koźlarze w tym sezonie rosną w dużych ilościach i długo. Prawdopodobnie zanikną szybciej od bardziej wytrzymałych na zimniejsze warunki podgrzybków, ale przez jakiś czas będą się jeszcze kluły.
Jeden z nich wyrósł wśród opadłych liści buków i grabów. Wyglądał powalająco (dosłownie), ponieważ padłem na kolana żeby pstryknąć mu fotkę z tej perspektywy. ;))
OPIEŃKOWE ELDORADO
Gdybym wyprawę ukierunkował głównie na zbiór opieniek to pobiłbym tegoroczny rekord w zbiorze tych smacznych grzybów. Po pierwszym, ciut niemrawym wysypie na przełomie września/października, obecnie opieńki “eksplodowały” w najlepszej formie.
Opędzlowałem kilka pniaków, ale większość znalezionych stanowisk pozostawiłem nietkniętych, ponieważ nie miałbym ich do czego zbierać. Są to jesienne twarde masywne opieńki na grubych trzonach. Taka opieńkowa analogia do jesiennych podgrzybków – czarnych łepków.
Co je tak pobudziło? Ostatnio nie było jakiś obfitszych opadów. Może chłodne jesienne klimaty? Może czarodziejskie moce tego sezonu, które wypchnęły ze ściółki ogromne ilości masy grzybowej? A może przyroda tak po prostu zapisała to w leśnym scenariuszu?
MAŚLAKI RYDZE KANIE
Maślaki wszystkich gatunków szczyt wysypu mają za sobą. Wciąż można znaleźć piękne pachnące maślaki pstre, jednak jeszcze więcej znajdziemy owocników starych, skapcaniałych, rozkładających się.
Podobnie można opisać sytuację z maślakami zwyczajnymi, ziarnistymi i sitarzami. Te ostatnie wywracają się tworząc maślakowe cmentarzyska. Ponownie sypnęło mleczajem rydzem, jednak w niektórych miejscach znajdowałem sporo zasiedlonych owocników. Mimo tego udało mi się zebrać ponad 70 zdrowych sztuk leśnych pyszności.
Wciąż rosną kotlety schabowe czyli czubajki kanie. Nie są to ilości hurtowe, ale jak ktoś chce nazbierać kilka schaboszczaków na obiad to ma na to dużą szansę. Niektóre pniaki są “chronione” przez rycerzyki czerwonozłote.
GRZYBOWA JESIEŃ
Zdjęcia z grzybobrania, które zamieszczam w tym wpisie są tylko jedną tysięczną tego, co widziałem i podziwiałem w lasach ze świata grzybów. W każdym lesie, nawet w najbardziej ubogim siedliskowo zakątku znajdowałem jakieś grzyby.
Czas obfitości mają gatunki grzybów saprofitycznych rosnących w kępach przy pniakach. Niektóre rosną bezpośrednio na nich. Dominują nad rozkładającą się materią. ;))
Znajdowałem również takie pniaki, które były oblepione owocnikami grzybów kilku gatunków. Wśród późnojesiennych grzybów blaszkowych, wyróżnia się m.in. gąsówka fioletowawa.
Jej barwa jest wyjątkowo intrygująca. Po drodze spotykałem też mleczajowce chrząstki ( do niedawna figurujące pod nazwą mleczaje chrząstki ) – gatunek, którego owocniki potrafią dorastać do ogromnych rozmiarów.
Ciężko było iść dalej, kiedy grzyby non stop przykuwały uwagę i zachęcały do ich oglądania. Gdybym jednak całkowicie dał się ponieść ich światu to nie wyszedłbym z lasu. ;))
Spowalnia produkcja muchomorów czerwonych, w lesie można znaleźć wiele rozkładających się owocników, jednak wciąż klują się jeszcze bardzo fotogeniczne okazy, które warto uwiecznić w obiektywie.
Na początku października swój szczyt wysypu miały czernidłaki kołpakowate. Obecnie rozpływają się i kończą swój krótki grzybowy żywot.
OSTATNI “BANDZIOR” W SEZONIE
Po grzybobraniu obiecałem sobie, że po raz ostatni w tym sezonie wziąłem do lasu ogromny kosz zwany “bandziorem” (może pomieścić nawet 20 kg grzybów). Na następne grzybobranie wezmę jego mniejszego brata “bandziorka” (w nim mieści się około 7-9 kg grzybów). Na ten rok wystarczy grzybowego szaleństwa z “bandziorem”. ;))
Został ochrzczony wiele razy pełną zawartością grzybów zerowej i pierwszej klasy. Zachwycająca jest też różnorodność gatunkowa tego sezonu, co widać po zawartości kosza. Będzie co wspominać i o czym pisać w podsumowaniu sezonu.
W JESIENNYCH KLIMATACH
Jesienna wyprawa za grzybami miała miejsce w iście jesiennych warunkach. Nad lasami przechodziły chmury frontu ciepłego, które przyniosły przelotne opady deszczu, gęstej mżawki i miejscami powiew zimniejszego wiatru. Cieplejsze powietrze, które napłynęło za frontem, odczuwalne było od niedzieli.
Sobota upłynęła pod znakiem przewagi chłodu. Nie zimna, tylko umiarkowanej wstrzemięźliwości termicznej (ale sobie wymyśliłem nazwę). ;)) Kilka razy musiałem chować do pokrowca aparat fotograficzny żeby nie zamókł.
Przechodząc przez poszczególne miejscówki grzybowe starałem się uchwycić różnorodność lasów, o której wiele razy wspominałem i która od zawsze mnie fascynuje na tych terenach. Tu bardzo szybko można przejść od jednolitych borów sosnowych do dębiny, grabiny, buczyny, brzeziny i wielu innych siedliskowo i gatunkowo miejsc.
Jesień napiera z całą mocą, zrzuca liście, barwi drzewa i krzewy, sypie żołędziami, emanuje aromatami mieszanki liści, gleby, grzybów, drzew z dodatkiem wilgoci i chłodu.
Przez znaczną część wyprawy dominowało pochmurne niebo, Słońce miało trudności, żeby przebić się i wyjrzeć, chociaż na kilka minut. Przed południem udała mu się ta sztuka, która trwała zaledwie kwadrans.
Przechodziłem wówczas przez stary rzadki las sosnowy, w którym znajdowałem czarne łepki i wtedy olśniło mnie jesienne Słońce. Za kilkanaście minut, niebo ponownie było już całkowicie zasnute chmurami i padała gęsta mżawka.
Tak więc w głębi lasów doświadczyłem przejścia “oka cyklonu”, po czym wróciły chmury, wiatry i opady. ;)) Co jeszcze może się wydarzyć w tym fenomenalnym sezonie?
Jeżeli grzybnie tak intensywnie klują owocniki wszelkich gatunków grzybów to niewykluczone, że ta tendencja przypadnie również na późnojesienną/zimową egzotykę, np. płomiennice zimowe, uszaki bzowe lub boczniaki ostrygowate.
Po prognozowanych przymrozkach, wspomniane gatunki grzybów mogą zacząć się pokazywać, chyba, że jest na nie jeszcze trochę za wcześnie. Chociaż kto wie, przecież listopad jest już za pasem.
Na razie warto delektować się gotyckimi barwami jesiennego lasu i komfortem termicznym, który sprawia, że wyprawa do lasu jest jeszcze bardziej udana. Podczas całej włóczęgi spotkałem tylko dwóch grzybiarzy – faceta z małżonką, którzy nieśli ze sobą wiadra po emulsji.
Widziałem ich z daleka i nie zagaiłem do rozmowy. Zauważyłem, że zbierali przerośnięte maślaki pstre, które obficie rosły wzdłuż drogi. Pomijając kwestie estetyczne, tak dojrzałe owocniki mogą być już robaczywe lub znajdować się w zaawansowanym stadium rozkładu.
W drodze na bukowińską stacyjkę postanowiłem odwiedzić dendrologicznego przyjaciela, którym jest dąb szypułkowy “Czupiradło”. Drzewo rośnie blisko stacji, ale jest bardzo ukryte i niezbyt łatwe do odnalezienia.
Jego pień oblepiają jeszcze większe rzesze mchów w porównaniu do poprzednich lat, dąb nabiera coraz bardziej baśniowego wyglądu i dębowych rumieńców.
A potem to już był szybki przemarsz przez sosnową enklawę, która w tym roku hojnie darzyła borowikami i podgrzybkami.
W końcu wylądowałem przy brzezince naprzeciwko stacji PKP. To jedno z tych miejsc, do którego zawsze lubię wracać. Jeżeli mam zbyt mało czasu to chociaż popatrzę na te tajemnicze, ale bardzo przyjaźnie wyglądające rośliny.
Na bukowińskiej stacji czekał na mnie kotek. To ten sam, którego pokazałem w relacji z innego grzybobrania na początku października zeszłego roku. Kotek był wtedy znacznie mniejszy. Teraz wyrósł na większe kocisko, ale ufność do ludzi i serdeczność pozostały w jego kociej naturze.
Dostał ode mnie pyszności z kanapek, odwdzięczył się głośnym mruczeniem i pozwoleniem na głaskanie. Po długiej jesiennej wyprawie za grzybami bardzo ucieszył mnie widok tego kociaka. Do pociągu wsiadłem sam, nie było żadnego innego grzybiarza “pociągowego”. Dopiero na trasie w Grabownie Wielkim wsiadło kilku amatorów zbierania skarbów runa leśnego. Nadchodzi czas zakończenia Tour De Las & Grzyb 2022. Planuję je na koniec października lub początek listopada. Tradycyjnie będą peany na cześć Bukowiny Sycowskiej. ;))
DARZ GRZYB! ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies