Skip to content
Marcowe sekrety Bukowiny.
Marzec 2022 roku przeszedł do historii. Był to rekordowo suchy i słoneczny miesiąc. Na tydzień przed jago zakończeniem odwiedziłem Bukowinę Sycowską. Jadąc do niej, myślałem sobie, czy jeszcze mogę coś pokazać i napisać o Bukowinie, czego nie pokazałem i o czym nie napisałem?
Postanowiłem obrać rzadko uczęszczaną przeze mnie trasę, która częściowo obejmuje też tereny odwiedzane przeze mnie dość często. Poranek był rześki, z przymrozkiem, bezchmurny i bezwietrzny. Usychający klon srebrzysty Bukowianin jeszcze stoi, jeszcze go nie wycięli. “Bohaterzy”, którzy go otruli, nadal nie chcą się ujawnić i chyba nikomu już nie zależy na ustaleniu winnych otrucia drzew na stacjach w Bukowinie i Międzyborzu…
Bukowina Sycowska to fenomen na mapie Dolnego Śląska, o czym wiedzą nieliczni ludzie, ponieważ nieliczni widzą w tej niezwykłej miejscowości coś, co widać, a czego większość nie dostrzega. Brzmi to trochę zagmatwanie, ale tak właśnie jest. Zaledwie kilkadziesiąt metrów od stacji, wszedłem w czarujący świat budzącego się lasu.
Postanowiłem odwiedzić pola i łąki rozciągające się między Bukowiną a Wydziernem. Sucho okropnie, młoda trawa ledwie przebijała się przez spękane grudy i bruzdy gleby. Trochę ciężko mi było opuścić na jakiś czas lasy, które rozpoczęły poranny spektakl hipnozy.
Zresztą pola, nie były w tym rytuale słabsze, tym bardziej, że głównymi aktorami na ich terenie stały się sarny i kozły, które czujnie obserwowały okolicę, tak, jakby wiedziały, że ktoś może wypełznąć od strony lasu i będzie próbował je podejść. ;))
Marcowy bezchmurny poranek, lekkie zamglenie, rześki chłód, przy gruncie przymrozek. W niepewnych czasach, człowiek zdaje sobie sprawę, jak ważne są takie chwile, w których można swobodnie podziwiać i fotografować harmonię bukowińskiego świata. Należy je doceniać podczas każdej wycieczki.
Życie przyrody toczy się swoim rytmem od wschodu do zachodu Słońca. Sarny czasu nie liczą, ale doskonale wiedzą, kiedy jest świt, kiedy południe, a kiedy trzeba wracać na noc do lasu. Zbliżałem się do nich, chociaż czyniłem to bardzo powoli.
Starałem się iść ze Słońcem, aby zostać jak najdłużej niewidocznym. Przez pewien czas udawało się, ale w końcu czujna zwierzyna zwietrzyła, że coś jest nie tak. W tych lśniących promieniach porannego światła, pojawiła się jakaś niepokojąca ciemna sylwetka. Kiedy upewniły się, że czas zwiewać, ruszyły z impetem w kierunku lasu.
Sarny zwiały, na szczęście wraz z nimi nie uciekły bukowińskie panoramy. Ależ klimat i widoki! Już nie zima, jeszcze nie wiosna, takie przekomarzanie się przedwiośnia w barwnej fakturze. Serce pęcznieje radością, kiedy widzę te krajobrazy.
Poza rozśpiewanymi coraz bardziej wiosennie ptakami, cisza pokrywała bukowińskie tereny. Szedłem starą asfaltową szosą w kierunku Wydzierna, po której nabiłem w życiu chyba z 1000 kilometrów. Postanowiłem odwiedzić jednego z dębowych mocarzy tych obszarów.
Zanim do niego doszedłem, z oddali sfotografowałem innego enta – dąb “Polny Wódz”, który rozciąga swoje potężne konary jak atleta barki i mięśnie najszersze grzbietu na pokazie kulturystycznym.
DĄB SZYPUŁKOWY “WYDZIERNIANIN”
“Wydziernianin” w 2017 roku stracił połowę jednego z czterech przewodników, poza tym drzewo ma się dobrze. Jest to jeden z największych bukowińskich dębów i okolic.
Lubię przy nim posiedzieć, chociaż teren wokół niego, mocno zarasta spontaniczną roślinnością. Mi to nie przeszkadza. Drzewo w marcu nie reaguje w widoczny sposób na coraz cieplejsze dni i dłużej świecące Słońce. Stanie się to za kilka tygodni.
Sylwetka “Wydziernianina” widziana od strony pola. Późną wiosną i w lecie, zleje się z innymi – mniejszymi dębami rosnącymi obok, tworząc zieloną ścianę przy szosie.
Sama szosa to dla mnie również perełka turystyczna Bukowiny i Wydzierna. Pewnie kierowcy nie do końca podzielają mój pogląd. Jednak ta nieremontowana, mocno pozarastana na poboczach, z aleją starych, okazałych topól przed domostwami Bukowiny “grzybostrada” emanuje niezwykłym klimatem.
A kiedy zobaczę na niej magiczny napis “Bukowina Sycowska” to jestem w bukowińskiej oazie pachnącej lasem, grzybami i malowanej Wzgórzami Twardogórskimi. ;))
Kiedy idziemy szosą i patrzymy tylko na tablicę informacyjną, to widzimy szosę i tablicę informacyjną. ;))
Kiedy spojrzymy bardziej w prawo, ujrzymy widoki, które w dużym stopniu oddają to, czym jest Bukowina. ;))
BUKOWA GÓRKA
Bukowina posiada wiele sekretów. Opiszę kilka z nich, które odwiedziłem podczas wycieczki. Jednym z nich jest Bukowa Górka, której spłaszczony wierzchołek wznosi się na wysokość 250 m n.p.m.
Kiedyś rosło na niej sporo dorodnych buków, obecnie pozostało kilka, ale leśnicy, którzy nią gospodarują, stosują tu naturalne odnowienie lasu, czyli poprzez samosiew z pozostałych starych buków. W efekcie, na Bukowej Górce mamy obecnie gęstwinę i plątaninę bukowej młodzieży.
Jak internetowa wieść niesie, kiedyś Bukowa Górka stanowiła punkt widokowy na uzdrowisko Bukowina. Teraz jest to punkt szukania grzybów. ;))
Bukowa młodzież rośnie szybko, pamiętam, jak jeszcze nie tak dawno, miała podobną wysokość do mojej, a teraz przerosła mnie o dwie wysokości Lenarta. ;))
Na Bukowej Górce są też bardziej przystępne fragmenty z dywanem zeszłorocznych liści. Szorstko się po nim chodzi, kiedy przystaniemy i wytężymy słuch, to można usłyszeć, licznie wędrujące mrówki.
Bukowa Górka to bardzo ciekawa część terenu bukowińskiej ziemi. Za nią możemy podążać do nie mniej ciekawych zakamarków.
Przez bukowińskie wzgórza, pagórki i górki wiją się strumyki, których wody zasilają leśne oczka i bajorka. Jedno z takich spotkamy w pobliżu skraju lasu, podążając za Bukową Górką na południe.
Zaledwie kilka metrów obok niego, można podziwiać strefę grabów i dębów. Dalej można pójść lasami w siną dal lub wyjść na otwartą przestrzeń.
MALOWNICZE KRAJOBRAZY W DRODZE NA WĘGROWĄ
Dzięki mojemu serdecznemu koledze Markowi Łuszczyńskiemu, który od lat opisuje na swoim blogu pomniki przyrody ożywionej i nieożywionej, coraz częściej zwracam uwagę na głazy narzutowe. Na bukowińskich terenach leży sporo zapomnianych i ciekawych narzutniaków, które również należy traktować jako ciekawostkę i atrakcję, na które raczej mało kto zwraca uwagę. Na razie zbieram ich fotografie i zapisuję lokalizację.
Tymczasem wyszedłem na obszary rozciągające się między Bukowiną, a jej Przysiółkiem Węgrowa. Są to bardzo malownicze obszary, raj dla włóczęgów i miłośników przyrody. Rzadko pokazuję te tereny, ponieważ nieczęsto tu bywam.
Z jednej strony harmonia i wszystko poukładane przez człowieka. Z drugiej strony, spontaniczność drzewiasta i krzewiasta, która rozsiewa się tu i tam, tworząc wspaniałe panoramy.
Gdzieś na granicy pola uprawnego rośnie piękna brzoza. W pobliżu rosną młode sosny. Widoki ciepłe i radosne.
Wszędzie można spotkać wysłanników lasu, którzy próbują powiększyć powierzchnie zdominowane przez drzewa. Najczęściej są to sosny, brzozy i topole. Wśród nich spotkałem piękną wierzbę, która została już natchniona wiosną.
Wędrując po bukowińskiej krainie, często przypominam sobie wycieczki z młodych lat, jakieś epizody i ciekawostki z życia grzybiarza – włóczęgi.
Jednym z nich była burza, która dorwała mnie tutaj w latach 90-tych. To był chyba 1995 lub 1996 rok, kiedy z ojcem zrobiliśmy rundę po lasach na początku czerwca, jeszcze przed sezonem jagodowym. Od strony Międzyborza wypełzła na niebie potężna, złowieszcza chmura, z której co chwilę waliło piorunami.
Dopadła nas mniej więcej na tym terenie. Nie mieliśmy gdzie się schować, więc przykucnęliśmy licząc, że pioruny nas oszczędzą. Zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, ponieważ burza była aktywna elektrycznie. Do całości porządnie lunęło. Wszystko trwało około 20-25 minut. Bałem się i jednocześnie fascynowałem szaleństwem natury. Po burzy ochłodziło się, zrobiło się cicho, spokojnie, a nad magiczną Bukowiną unosiła się mgła.
Przed Przysiółkiem Węgrowa znajduje się niewielki lasek sosnowy, na jego skraju leży kolejny głaz narzutowy.
Kiedy odwrócimy się, ujrzymy TAKĄ SCENERIĘ. Lasy na horyzoncie to te, z których przyszedłem. BUKOWIŃSKA MAESTRIA KRAJOBRAZOWA!
PRZEJŚCIE DO BUKOWIŃSKICH LASÓW
Za sosnowym laskiem wychodzę na szosę, po prawej stronie przed domostwami leży następny ciekawy głaz narzutowy. Następnie idę drogą i dochodzę do skrzyżowania z główną szosą, które znajduje się na granicy Bukowiny i Przysiółka Węgrowa.
Mijam kapliczkę przydrożną i kilkadziesiąt domków. Za nimi zaczynają się największe zwarte kompleksy leśne Bukowiny.
Wycieczka nabiera tempa, zrobiło się wyraźnie cieplej. Już za kilkaset metrów wejdę do sosnowej krainy.
SOSNOWA KRAINA
Witajcie pachnące sośniny! Witaj wiosno! Witajcie lasy, po których zaraz rozpędzę się, aby uciec na kilka godzin od cywilizacji!
Wkrótce rozpoczną się tu prace gospodarcze, większość drzew jest oznaczona do wycinki. Kolejny las, który “rósł ze mną” odejdzie. Taki jest los drzewostanów gospodarczych, chociaż trudno mi się z nim pogodzić. ;((
Być może są to ostatnie fotografie tych hektarów przed pozyskaniem drewna. Nie wiem dokładnie, kiedy drwale rozpoczną tu prace, ale wiem, że stanie się to niedługo.
Jako wyznawca japońskiej filozofii Wabi-Sabi, powinienem przyzwyczaić się do przemijalności wszystkiego, również fragmentu bukowińskiego lasu, który kiedyś się odrodzi, ale mnie już nie będzie. Niestety, nie jest to takie proste i łatwe, chociaż na pewno ułatwia oswojenie się z tym procesem.
Lasy te skrywają kolejny sekret Bukowiny, do którego zmierzałem i którego jeszcze nie opisywałem.
POMNIKOWY GŁAZ NARZUTOWY
Na szczycie jednego z wniesień leży ogromny, ponad dwu-metrowy głaz narzutowy, który jest jedynym w Bukowinie, oficjalnym pomnikiem przyrody nieożywionej, czyli takim, który w świetle prawa został uznany za pomnik przyrody i figuruje w rejestrach.
Narzutniak jest oznaczony stosowną tabliczką, którą przymocowano do drewnianego kołka wbitego w ziemię. Odnajdziemy go na wykazie w Centralnym Rejestrze Form Ochrony Przyrody: Głaz_narzutowy_w_lasach_Bukowiny_Sycowskiej
Materiałem budującym głaz jest granit, jego obwód przekracza 7 m, wysokość ponad 2 metry. Wygląda bardzo oryginalnie na tle gospodarczego lasu z dominacją sosny.
Głazy narzutowe porozrzucane po gminie Międzybórz to pozostałość po zlodowaceniach, które miały miejsce tysiące lat temu. Więcej informacji o bukowińskim głazie narzutowym, jak i drugim pomnikowym eratyku w gminie Międzybórz, warto przeczytać w artykule na blogu Marka: http://www.pomniki-przyrody.pl/?p=4779
Przy głazie spędziłem kilka minut. Pierwszy raz oglądałem go jeszcze w latach 90-tych. Często, kiedy wracaliśmy z jagód, przechadzałem się w jego pobliżu i dziwiłem się, skąd taki “kamyczek” się tu wziął? ;))
Pomnikiem przyrody został na mocy Rozporządzenia nr 14/1990 Wojewody Kaliskiego z dnia 7 grudnia 1990 r. w sprawie ustanowienia pomników przyrody.
W KIERUNKU DO REZERWATU
Następnym celem wycieczki była enklawa niezliczonych sekretów bukowińskich lasów, które poukrywały się w Rezerwacie Gola.
Od pomnikowego głazu narzutowego trzeba przejść lasami około 2-3 km, w zależności od trasy, którą obierzemy. Jednak myli się ten, który myśli, że w drodze do rezerwatu nie spotkamy również innych bukowińskich sekretów przyrodniczych.
Lutowe wichury trochę narozrabiały na terenie lasów i wywróciły, m.in. przydrożną jodłę, której korzenie przypominają kurze łapki.
Odwiedziłem piękny fragment lasu, w którym pod baldachimem starszych sosen, liczne rosną młode świerki, a w runie dominują krzewinki borówki czarnej, czyli przepysznych jagód.
Zbliżałem się do rezerwatu od strony północnej. Specjalnie obrałem taki kierunek, ponieważ po drodze mija się kolejny tajemniczy obiekt leżący w lasach.
Jest nim jeszcze jeden głaz narzutowy, barwą przypominający ten, który leży na skraju lasku sosnowego przed Przysiółkiem Węgrowa.
Eratyk można dostrzec z leśnej ścieżki, ale dość łatwo go przeoczyć. Od kiedy baczniej zacząłem zwracać uwagę na tego typu obiekty, jakby częściej je znajduję.
Zbliżałem się do północnych granic rezerwatu. Z widocznej ścieżki należy skręcić w lewo, aby znaleźć się u wrót wyjątkowego miejsca na mapie bukowińskich i okolicznych lasów.
REZERWAT GOLA
Stopniowo przybywa w runie leżących konarów i gałęzi, teren staje się bardziej grząski, w drzewostanie, obok sosen i świerków, pojawiają się brzozy i olchy.
Dochodzę do północnej bramy rezerwatu, którą wyznacza kolejna osobliwość. To Dziesławski Potok, niewielki, ale wcale nie taki łatwy do przekroczenia, bowiem wokół niego teren jest podmokły, a w wielu zagłębieniach stoi woda.
W końcu udaje mi się znaleźć miejsce, gdzie bez zamoczenia butów mogę przejść na drugą stronę. Dzikość rezerwatu zapiera dech w piersiach. Skrawek dawnej bukowińskiej “puszczy” jest na wyciągnięcie dłoni i wzroku.
Rosną tu dorodne sosny i jodły, masywne buki, sędziwe brzozy, rachityczne świerki, tajemnicze olchy. Chociaż opisywałem już rezerwat kilka razy, najdokładniej w cyklu pereł dendroflory WT 2019 ( http://server962300.nazwa.pl/perly-dendroflory-wzgorz-twardogorskich-2019-10-rezerwat-gola-na-goli-wielkiej.html ), warto i teraz coś o nim napisać.
Informacja dla grzybiarzy – w rezerwacie grzyby są. Wprawdzie tylko te do podziwiania i fotografowania, ale są. Należy pamiętać, że tych jadalnych, również nie można w nim zbierać. Rezerwat to rezerwat – ostoja i Świątynia Przyrody, uszanuj ją!
W rezerwacie, którego powierzchnia wynosi zaledwie 12,05 ha, włóczyłem się dwie godziny, ponieważ uwielbiam w nim przebywać. Znam tu praktycznie każde dorodne drzewo i chciałem je wszystkie obejrzeć.
Najbardziej fascynujące są jodły, ponieważ w bukowińskich lasach przebiega północny zasięg występowania tego gatunku drzewa i w dalszych jego partiach, są coraz rzadziej spotykane. W rezerwacie znajdziemy kilkanaście, bardzo okazałych jodeł. Każda z nich jest bezcenna.
Rozkładająca się materia drzewna stanowi pożywienie dla wielu organizmów. Pamiętam, jak leżące na fotografii szczątki buka stały jako truchło. Wówczas wydawało mi się, że stan ten będzie trwał jeszcze przez wiele lat. Przyroda jednak działa znacznie szybciej.
Na południowych krańcach rezerwatu odnajdziemy tablice informacyjne. W pobliżu znajduje się skupisko wielkich jodeł.
Niestety, jedna z nich zakończyła swój żywot, prawdopodobnie w lutym, podczas przechodzenia silnych wichur. Mierzyłem ją w 2019 roku, miała ponad 280 cm w obwodzie pierśnicowym pnia.
I kolejny głaz narzutowy, który napatoczył się na mojej drodze, chociaż to raczej ja, napatoczyłem się na niego. ;)) Nazwę go eratykiem rezerwatowym.
Zawsze, kiedy jestem przy tych drzewach świeci Słońce i jest ciepło. Przytulających się osobników drzew różnych gatunków, można spotkać w lasach całkiem sporo. Nie wszystkie znacznie się wyróżniają.
W przypadku rezerwatowej pary to szczególne połączenie, przypieczętowane gałązkami buka, które prawie na wylot, przeszywają korę sosny w kilku miejscach. W lesie gospodarczym, takie parki często są usuwane w młodości, jako drzewa “wadliwe”.
Roztańczeni, przytuleni, pod niebiosa wznoszą swe uczucia, dla człowieka niezrozumiałe, może trochę zwariowane. Dla przyrody są przykładem gracji, w dążeniu do podniebnej dominacji. Bowiem drzewo, które więcej Słońca uszczknie, ma szansę na dłuższy żywot.
W rezerwacie wieści niosą się w każdy zakątek, w jednym z nich, druga bukowo-sosnowa parka ma swój początek. Także przytuliła się do siebie, drzewa czekają, co im los przywieje.
Choć jeszcze niezbyt wysokie i chude w pniu, zwracają uwagę tam i tu. Jeszcze ich nie pokazywałem na blogu, dzisiaj to czynię w ramach jednego z tysięcy sekretów lasu, ukrytego w rezerwacie.
Ostro pną się do góry, sosna wyraźnie w tym wyścigu przoduje i swoją koroną wysoko wznosi ponad pana buka, który cierpliwie promieni światła szuka.
Zgromadzenie leśnych szych, zakochaną parkę obserwuje i nad ich dalszymi poczynaniami, godzinami debatuje. Zacnemu zgromadzeniu w tej debacie łuski wysychają i niektóre z nich na ściółkę opadają.
Dwie godziny spędzone w rezerwacie to dwie godziny uczty dla duszy i zmysłów!
Południe dawno minęło i trzeba wracać do bukowińskiej stacyjki. Najlepiej przez część Goli Wielkiej – urokliwej i klimatycznej sąsiadki Bukowiny.
POWRÓT DO BUKOWINY
Tak, jak na Wydziernie, tak i tu przebiega szosa, która kończy się w lesie. Albo raczej przechodzi w drogę leśną, piaszczystą.
W głębi lasu, droga miała naturalny szlaban w postaci przewróconej przez wiatr sosny. Gdy obejrzymy ją z punktu widzenia leśnej zwierzyny, to stwierdzimy, że jest to stołówka na okaziciela.
Kora drzewa została schrupana, zwłaszcza na górze, czyli tam, gdzie można ją najłatwiej kłapnąć pyskiem. ;))
Za kilka tygodni zakwitną lasy jagodowe, za kilka tygodni, rozpocznie się również Tour De Las & Grzyb 2022, w którym grzyb jeden wie, jaki on będzie.
Przed wyjściem z lasu, spoglądam na jeszcze jedną drzewną parkę, którą kiedyś opisałem, czyli brzózkę przytuloną do buka. Niestety, brzózka całkowicie obumarła, teraz trup brzózki tuli się do żywego buka. To uzmysławia nam, że w lesie nie ma żadnych granic. Życie i śmierć tańczą i trwają tuż obok siebie.
Miałem jeszcze wejść na kilka minut na bukowiński cmentarz, ale nie wszedłem, ponieważ czasu do pociągu było zbyt mało i trzeba było zmierzać na stację.
Wiosna delikatnie muska Bukowinę, przyroda jest jeszcze zatopiona w po-zimowej szarudze. Ale z każdym tygodniem będzie lepiej, czyli bardziej zielono i piękniej.
Teraz nadszedł czas geofitów, które śpieszą się z rozwojem, zanim drzewa “ukradną” Słońce i jego życiodajne promienie.
Bukowina budzi się po słabej zimie, śniegu było mało i krótko leżał. Większych mrozów również nie odnotowano.
Obecnie mamy najlepszy okres na podziwianie przyrody tuż przed zielonym wybuchem, który nadejdzie przed końcem kwietnia, a maju rozpanoszy się na dobre.
Szkoda, że w tym corocznym, wiosennym rytuale zieleni, po raz drugi zabraknie ulistnionego “Bukowianina”.
Wierzby iwy porastające okolice rowu przy drodze z kocich łbów, która ciągnie się do stacji, robią co mogą, aby wlać we mnie więcej optymizmu.
Niestety, początek i koniec bukowińskich wycieczek będzie już zawsze smutny, z powodu o którym napisałem wiele razy.
Nieszczęścia drzew na bukowińskiej stacji chodzą parami. Prawdopodobnie wskutek lutowych wichur, oberwał kultowy jałowiec “Kolejarz”, który został skrócony o część wierzchołkową.
Mam nadzieję, że tym razem przyroda jest odpowiedzialna za ten widok, a nie człowiek, chociaż różne myśli przychodziły mi do głowy, kiedy oglądałem ślady po wyłamanej części jałowca.
A może to jednak (i niestety) człowiek przyciął krzewiaste drzewko? Bez względu na “winnego”, życie biologiczne na stacji w Bukowinie nie ma łatwo od wiosny 2021 roku.
Moja wycieczka dobiegała o mety. W relacji z niej, pokazałem tylko wybrane skrawki i zakamarki bukowińskiej krainy. Jej marcowe sekrety, tak naprawdę są uniwersalne, całoroczne, ale w każdym miesiącu inaczej się je ogląda, czuje i widzi.
“Bukowianin” ostatnim tchnieniem życia próbuje uwolnić zatrute życie na nielicznych pędach. Coraz więcej gałęzi usycha i odpada od drzewa.
Apogeum przygnębiającego widoku był martwy ptaszek leżący pod konającym drzewem. Teraz takie widoki są symbolem bukowińskiej stacji. Władze gminy mają gotowy materiał dowodowy z moich artykułów, który można wykorzystać w śledztwie, aby ustalić winnych i odpowiedzialnych za zatrucie drzew na stacjach. Nikt z niego nie korzysta, nikt nie kontaktuje się ze mną w tej sprawie. Dlaczego?
Do Bukowiny przyjadę ponownie w najbliższym czasie. Poczekam tylko, jak wróci ciepła wiosenna pogoda. To by było na tyle, robię swoje, idę przed siebie, byle z dala od ludzi. Darz Bór, Grzyb i Las!
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies