facebooktwitteryoutube
O Blogu Aktualności Las Grzyby Pogoda Perły dendroflory Drzewa Wrocławia Wywiady Z życia wzięte Linki Współpraca Kontakt
Aktualności - 18 gru, 2021
- brak komentarzy
Moje zdobycze pociągowe 2021 cz. 1. Bukowiński konserwatyzm.

Moje zdobycze pociągowe 2021 cz. 1.

Bukowiński konserwatyzm.

Sezon grzybowy 2021 podsumowany, relacje z poszczególnych wycieczek zarchiwizowane i zapisane na blogu leśnym piórem. Niby wszystko jest, ale czy przypadkiem czegoś brakuje? Tej przysłowiowej kropki nad “i”? Zgadza się – brakuje. Do kompletu należy dołożyć jeszcze zdobycze pociągowe, które są tak samo ważne, jak wszelkie inne ceremonie, rytuały i poszczególne elementy moich bukowińskich wypraw. 

Gdzie najlepiej fotografować te “zdobycze”? W którym miejscu pociągi śmigają po torach najwspanialej na całej trasie od Wrocławia do Ostrowa Wielkopolskiego? Dla mnie to oczywiście tereny wokół stacji w Bukowinie Sycowskiej. Przecież to tu wszystko się zaczyna z rana i kończy późnym popołudniem lub wieczorem. Tak od 34 lat, kiedy po raz pierwszy wysiadłem z pociągu w Bukowinie, która od razu rzuciła na mnie czar.

Fotografowanie pociągów to również wspaniała przygoda, a także próba refleksu i zdolności fotograficznych autora. W mijającym roku starałem się nie przepuścić żadnej okazji złapania w obiektyw starych, poczciwych jednostek kolejowych, wagonów z lokomotywą, czy pędzących pośpiechów, które nagle się pojawiają i znikają bardzo szybko. 

Wszystko zaczęło się w styczniu podczas śnieżnej i mroźnej aury. Pociągi wyglądały w niej wspaniale. Pierwszą zdobyczą była jednostka, z której wysiadłem. Po krótkim postoju, zaczęła szybko rozpędzać się w kierunku Międzyborza, aby za moment raptownie przyhamować, ponieważ na semaforze pokazało się czerwone światło.

Za kilka chwil od strony Międzyborza, z gęstwiny lasów wyjechał pociąg towarowy z dwiema lokomotywami. W obiektyw złapałem zarówno mijankę obu pociągów, jak i przejazd czoła pociągu towarowego przez stacyjkę. Na jednym zdjęciu widać też górkę usypaną ze śniegu, która swoim kształtem przypomina miniaturowy wulkan.

Wulkan na szczęście nie wybuchł, natomiast ja “wybuchłem” z radości, że pierwsze zdobycze pociągowe 2021 do grudniowego artykułu są już w obiektywie. A poza tym bukowińska zima spowodowała, że moja chęć przejścia przez zaśnieżone lasy miała atomową siłę i moc. ;))  

Nasyp kolejowy w Bukowinie ma swój wyjątkowy (dla mnie niepowtarzalny) klimat. Roztaczają się wokół niego świetne widoki. Jak obserwator stanie na nim w pobliżu szlabanu kolejowego i spojrzy w kierunku Twardogóry, to ujrzy kolejowy szlak z jednym torem, który – jak dzika rzeka – meandruje między polami i łąkami, a na granicy horyzontu znika w lesie.

I z tego lasu wyjeżdża pociąg “meandrując” pomiędzy polami i łąkami, aby ostatecznie przyjechać na stacyjkę w Bukowinie. Na otwarcie Tour De Las & Grzyb 2021 z lasu leniwie wyjechał pociąg towarowy składający się z wielu wagonów – tzw. platform na wózkach. Wiedziałem, że będzie coś przejeżdżać, ponieważ dróżniczka zamknęła szlaban. Zatem wszedłem na nasyp z aparatem, wybrałem dogodny punkt i wypatrywałem oraz nasłuchiwałem…

Są to dla mnie bardzo cenne widoki – ukazują sedno grzybobrań pociągowych, kultywowanych przez coraz mniej licznych grzybiarzy wybierających kolejowy transport na grzybobranie. W Bukowinie nabierają szczególnego znaczenia. Każde grzybobranie i wycieczka do lasu to podróż, podczas której nigdy nie wiadomo, co może nas spotkać, aż do momentu, kiedy się zakończy.

Zbliża się ciężka, masywna lokomotywa, nie skręca na lewo, tylko jedzie prosto, a więc pojedzie dalej do Międzyborza i nie zatrzyma się na bocznicy w Bukowinie. Tłucze się, telepie, wydaje charakterystyczne dźwięki, kiedy przejeżdża w miejscach połączeń i spawania szyn.

Wjeżdża na stację. Przez dłuższą chwilą władzę nad ciszą przejmuje hałas, stukot, łomot, klekot. Następnie kanonada ta szybko słabnie w miarę oddalania się pociągu. Cisza ponownie roztacza się nad miejscem, które najczęściej jest zarówno początkiem, jak i końcem większości moich leśnych wypraw na te tereny. 

Na koniec sezonu ponownie czatuję na nasypie. Tym razem jedzie pociąg pośpieszny od strony Międzyborza. Gna na pełnym biegu, więc nie zrobię mu zbyt wielu zdjęć. Będzie uroczo wyglądać na fotkach, ponieważ w jednym kadrze uchwycę budynek stacji, otrutego klona Bukowianina, jałowca “Kolejarza” i tablice z napisem stacji.

Maszynista zauważył mnie i pozdrowił donośnym sygnałem. Minęło kilka sekund i śladu po pociągu nie było. W zeszłym roku porównywałem zdobycze pociągowe do nowych płyt zespołu Motörhead, czyli, że “nowe jest tak jak stare, tyle że nowe”. W tym napiszę o “bukowińskim konserwatyzmie”, który należy rozumieć jako pamięć o wyjątkowej tradycji i społeczności, która tę tradycję ukształtowała.

Pociągi łapałem do obiektywu wokół stacji w tych samych miejscach, co rok temu, dwa, trzy, pięć i dziesięć lat temu. O różnych porach doby, chociaż najczęściej w godzinach porannych lub popołudniowych i wieczornych. I wciąż mnie to bardzo kręci, dodaje szczypty adrenaliny do wycieczek i zdradza sposób, w jaki dostałem się do Bukowiny. Oczywiście przyjechałem pociągiem. ;))

Od 2012 roku regularnie pstrykam zdjęcia pociągów, lokomotyw i wszelkich innych maszyn mknących po torach, które spotykam w różnych miejscach podczas wycieczek. Stanowią już całkiem pokaźną kolekcję i dobry materiał, np. na kalendarz. Czy wykorzystam je kiedyś w innym celu oprócz wpisów na blogu? Tego nie wiem, czas pokaże. Na pewno mam w planach pstrykanie następnych zdjęć w każdym sezonie.

Dla mnie nie ma znaczenia fakt, że większość z tych zdjęć była, jest i będzie bardzo podobna do siebie. Na tym polega konserwatywne podejście do tematu. U mnie, Bukowiński Kult Lasu i Bukowiny Sycowskiej trwa w najlepsze od 1988 roku i objawia się między innymi w taki oto sposób. Kult ten nie potrzebuje radykalnych zmian i otwarcia się nowe ‘nie wiadomo co’. Budujące są również słowa niektórych Czytelników, którzy co roku piszą do mnie wiadomości e-mail, w których dziękują za “zdobycze pociągowe”, ponieważ przedstawiają dla nich jakąś wartość. 

Może kiedyś wykorzystam te zdjęcia na wystawie poświęconej szlakowi kolejowemu relacji Wrocław – Ostrów Wielkopolski? Chyba nikt nie ma w takim stopniu obfotografowanej stacji w Bukowinie. Póki co, nie poznałem drugiego człowieka, który byłby bardziej zbzikowany na punkcie Bukowiny i jej stacji. ;)) Chociaż nie, jest przecież mój serdeczny kolega Krzysiek z lasu. On również doskonale czuje klimat Bukowiny, stacji i jej zielonego świata ukrytego w lasach. Przy okazji przesyłam mu serdeczne pozdrowienia! ;))

Jeszcze lepszym pomysłem byłaby wystawa poświęcona samej stacji w Bukowinie, jej otoczeniu, które zmieniało się na przestrzeni wielu lat oraz towarzyszącym drzewom, z których dwa zostały w tym roku otrute (klon i lipa, wśród żywych pozostał tylko jałowiec). Przez tę dendrologiczną zbrodnię zostałem całkowicie zniechęcony do wszelkich tego typu inicjatyw i furtkę na nie zatrzasnąłem raz na zawsze, w razie, gdyby pojawiły się ewentualne propozycje prelekcji o stacji. Zbyt głęboko to we mnie siedzi.

Pociągi przyjeżdżają i odjeżdżają, z niektórych wysiadam, inne tylko obserwuję na stacji, kiedy czekam na moją jednostkę jadącą do Wrocławia. Co się uda to łapię do obiektywu. Jest w tym pewien rodzaj uroczej monotonii, która chyba nigdy się nie nudzi. Jednostki, fachowo zwane elektrycznymi zespołami trakcyjnymi są różne. Najczęściej kursujące na tej trasie to EN-57 wyprodukowane przez wrocławski PAFAWAG.

EN57 (typ 5B+6B+5B, 5Bk+6Bk+5Bk, 5BT+6BT+5BT, 5Bm+6Bm+5Bm, 5Bu+6Bu+5Bu i 5Bg+6Bg+5Bg) – to normalnotorowy trójczłonowy niskoperonowy elektryczny zespół trakcyjny, produkowany w zakładach Pafawag we Wrocławiu w latach 1962–1993 w liczbie ponad 1429 sztuk. Jest to najdłużej produkowany pojazd szynowy na świecie. Protoplastą serii EN57 była wysokoperonowa jednostka EW55.

Wciąż uważam, że są to jedne z najlepszych i najwygodniejszych pociągów, co może budzić zdziwienie, ponieważ są głośne, nie posiadają klimatyzacji oraz zdecydowanie mocniej telepią i trzęsą niż nowoczesny PESA DART produkowany przez Pojazdy Szynowe Pesa Bydgoszcz. Dlaczego? Otóż EN-57 mają w środku przede wszystkim dużo wolnej przestrzeni, pasażerowie siedzący naprzeciwko siebie nie obijają się kolanami, nawet, jak odznaczają się ponadprzeciętnym wzrostem.

Miejsca na bagaże w EN-57, które znajdują się nad siedzeniami, są na tyle obszerne, że zmieści się na nich wielka waliza lub kosz grzybów. W Pesie często jest z tym problem. Dodatkowo można otworzyć okno, rozejrzeć się na lewo i prawo, przewietrzyć, czego nie można zrobić w hermetycznych, nieco klaustrofobicznych i klimatyzowanych Pesach.

Właściwie Pesy wygrywają tylko toaletą, które są większe, przestronniejsze, zazwyczaj czystsze. Nie przemawia do mnie “pesowski” komfort cichej jazdy i mniejszego rzucania na boki, ponieważ jest w nich po prostu jakoś tak ciasno. Chodzenie po pokładzie Pesy jest raczej niemile widziane, nie można otworzyć okien lub swobodnie i na luzie rozsiąść się, z czym nie ma problemu w EN-57.

Natomiast z punktu widzenia bukowińskiego konserwatyzmu pociągowo-stacyjnego Pesy – poza tym, że stanowią ciekawe obiekty do fotografowania, nie mają żadnego znaczenia, gdyż nie zatrzymują się w Bukowinie. Nawet pod tym względem stare poczciwe EN-57 wygrywają. Cóż mi po komforcie jazdy Pesą, skoro wiem, że nie dojadę nią do Bukowiny. Pociąg, który nie zatrzymuje się w Bukowinie to nie pociąg. ;))

Jak te zdania przeczytają producenci Pesy to stwierdzą – ale wariat! ;)) Cóż, Bukowiński Kult Lasu to hołd dla starej szkoły grzybiarzy pociągowych, którzy jeździli do lasu “old-skulowymi” zespołami Pafawagu. O Pesie wtedy nikt nie słyszał, bo ich po prostu jeszcze nie było. Jeździły za to wagony piętrowe – absolutnie kultowe, których niestety już nie spotykam na tej trasie od wielu lat. To był dopiero luksus! Miejsca tak dużo, jak na polu i możliwość wędrówki po wagonie dół-góra lub na odwrót.

Jakie numery w nich grzybiarze odstawiali, to można by grubą książkę o tym napisać. Może kiedyś postaram się sklecić i opisać kilka historyjek w artykule wspominkowym o najbardziej spektakularnych akcjach w piętrowym wagonie. Szkoda, że PKP, chociaż kilka razy w roku nie puszcza ich na trasę w celach turystycznych z okazji jakiegoś święta, rocznicy, itp.

W całej około-stacyjnej ceremonii kolejowej, ważne miejsce zajmuje też fotografowanie Bukowiny z pociągu (z Pesy byłoby to niemożliwe). Każdy odjazd ze stacji oficjalnie kończy daną wyprawę, ale pojawia się też dreszczyk emocji przed następną, którą już układam sobie w głowie. Na tym kończę pierwszą część zdobyczy pociągowych 2021. Druga ukaże się w przyszłym tygodniu, w której zaprezentuję wybrane zdjęcia wykonane poza stacją w Bukowinie, ale na kultowym szlaku. ;))

Podziel się na:
  • Facebook
  • Google Bookmarks
  • Twitter
  • Blip
  • Blogger.com
  • Drukuj
  • email

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.