Skip to content
Podsumowanie sezonu grzybowego w gminie Międzybórz.
Część 2: WRZESIEŃ-LISTOPAD 2022.
Druga część sezonu grzybowego 2022 w gminie Międzybórz obejmuje miesiące wrzesień-listopad. Powrócę na chwilę do mojej prognozy dla najważniejszej części sezonu, którą nakreśliłem podczas wycieczki inaugurującej Tour De Las & Grzyb 2022, czyli 9. maja.
Zatem, kończąc grzybowe rozważania na nadchodzący sezon, możemy wyróżnić trzy scenariusze:
1) sezon grzybowy 2022 będzie lepszy od sezonu 2021, przyzwoity i o czasie, a każdy grzybiarz uzupełni zapasy i nacieszy się ilością leśnych skarbów;
2) sezon grzybowy 2022 będzie podobny lub jeszcze bardziej lichy od sezonu 2021 z powodu bardzo niekorzystnej dla grzybów pogody, głównie przez niedobór opadów;
3) sezon grzybowy 2022 będzie wybitny i ponadprzeciętny, o grzyby będziemy się potykać, wybrzydzając, którego to podgrzybka wziąć do koszyka, bo prawdziwków będzie zatrzęsienie.
Osobiście najbardziej obstawiam za punktem pierwszym, czyli dobrym wysypem na przełomie września/października, być może z dogrywką w listopadzie, zwłaszcza w Borach Dolnośląskich.
Powyższe rozważania dotyczą przede wszystkim nizinnej części Dolnego Śląska, ponieważ góry rządzą się swoimi prawami oraz wysypami grzybów i tam może być znacznie lepiej, zwłaszcza w miesiącach letnich (głównie lipiec, sierpień).
Czyli – w skrócie – grzybowe lato będzie należeć do terenów górskich, natomiast królestwem grzybów podczas jesieni staną się lasy nizinne i wówczas większość grzybiarzy górskich zejdzie w dół. ;))
♦ WRZESIEŃ ♦
Moja prognoza sprawdziła się tylko częściowo, bowiem lasy i grzyby przygotowały nam najwspanialszy scenariusz, jaki grzybiarz może sobie w myślach ułożyć na najważniejszą, jesienną część sezonu grzybowego. Początek września odznaczał się skrajnym napięciem grzybowym, w związku z bardzo obfitymi opadami deszczu, jakie przetoczyły się nad lasami w drugiej połowie sierpnia. O ile na Przedgórzu Sudeckim grzyby wręcz “eksplodowały” (przede wszystkim prawdziwki i borowiki usiatkowane), o tyle niziny jeszcze się nie obudziły po letniej suszy, ale napięcie grzybowe zaczęło wzrastać, ponieważ już podczas pierwszego weekendu września, zaczęły wykluwać się pierwsze młode grzyby, będące dla grzybiarzy informacją, że w lasach nizinnych szykuje się coś grubszego w sprawie grzybów… W ciągu następnych dni września poszło! Prawdziwkowo, kozakowo, podgrzybkowo, kurkowo, czubajkowo, rydzowo, opieńkowo i wspaniale! W gminie Międzybórz rozkręcił się fenomenalny wysyp grzybów.
Zanim doszło do masywnego zagrzybienia lasów, spójrzmy na wrześniowe opady. W gminie Międzybórz wrzesień zapisał się pod tym względem jako miesiąc wilgotny (wartość wysoka w klasyfikacji IMGW). Termicznie był to miesiąc chłodniejszy od normy dla przyjętego okresu referencyjnego 1991-2020. Warunki dla grzybów, po letnim wygrzaniu podłoża były optymalne.
Najważniejszym pytaniem dla grzybiarzy na początku września było to, czy opady sierpniowe za szybko nie wyparują w związku z panującymi jeszcze letnimi temperaturami i czy grzyby zostaną zachęcone następnymi opadami? Odpowiedź przyszła 8. września, kiedy nad Dolnym Śląskiem przetoczył się masywny układ burzowy i obficie podlał lasy.
Im dalej we wrzesień, tym lepiej termicznie (chłodniej) i hydrologicznie. Parowanie (czyli ucieczka wody ze ściółki) zmalało, ale żeby zbytnio jej nie przesuszyło, systematycznie pojawiały się następne opady deszczu.
Kolejna porcja przyzwoitych opadów nawiedziła gminę Międzybórz w połowie września. Doszło do bardzo ciekawej i pożądanej sytuacji, ponieważ spóźniony letni wysyp grzybów z pierwszej części miesiąca, zaczął płynie przechodzić w wysyp jesienny.
Również w pobliżu przesilenia jesiennego trochę popadało. W lesie panowały idealne warunki do rozwoju i wzrostu grzybów.
Koniec września przyniósł najobfitsze opady w w północnych i północno-wschodnich regionach kraju. Nad gminą Międzybórz również trochę popadało, chociaż już niewiele.
♦ 3 września – Trafić w “nie trafić” – kulawe grzybobranie na Wzgórzach Twardogórskich. ♦
Jesienną część Tour De Las & Grzyb 2022 rozpocząłem w pierwszy weekend września. Było to jedno z najdziwniejszych grzybobrań w ostatnich latach i dlatego ochrzciłem je dość dziwacznym tytułem. ;))
Wówczas 99% lasów gminy Międzybórz świeciło jeszcze pustkami, czyli w ściółce bezgrzybie tarzało się w najlepsze. Za to na Przedgórzu Sudeckim prawdziwki zaczęto wynosić koszami (m. in. w okolicach Paszowic).
Po przejściu kilku kilometrów i sprawdzeniu wielu grzybowych miejscówek zastanawiałem się, czy nie dojdzie trzeci raz z rzędu do sytuacji, w której po sierpniowych opadach ukształtuje się spóźniony letni wysyp grzybów, a później wystąpi dłuższa przerwa i wszystko rozegra się w październiku lub nie, jeśli warunki pogodowe będę kiepskie.
Ściółka była wilgotna pod spodem, ale na wierzchu Słońce już ją przesuszyło, zwłaszcza na bardziej nasłonecznionych stanowiskach.
W lesie panował jeszcze iście letni nastrój. W lasach podgrzybkowych było pusto jak w lipcu czy sierpniu. Za to nawłoć kwitła jak szalona.
Odwiedziłem sporo cennych grzybowisk, m. in. “mój” Borowikowy Bór. Wszędzie było pusto, ani śladu grzybowego życia. Nawet siedzunie sosnowe gdzieś wywiało, a przecież tak mile zaskoczyły pod koniec sierpnia.
Poszedłem na pola i łąki w poszukiwaniu czubajek kani. Znalazłem tylko nieliczne, podsuszone niedobitki.
Po dłuższej włóczędze byłem przekonany, że przyjadę z powrotem do Wrocławia z pustym koszem i wreszcie znalazłem kilka młodych borowików usiatkowanych oraz borowików szlachetnych.
Od razu w moje nogi “weszło” turbodoładowanie do szybszego przemieszczania się na następne miejscówki i wyszukiwania kolejnych grzybów.
Jednak ponownie trafiłem na puste miejscówki i przez dłuższy czas nic nie znalazłem. I znowu byłem trochę zniechęcony całą sytuacją.
Pod koniec grzybobrania przeszedłem przez miejscówkę na koźlarze topolowe i czerwone. Rosły w niej tylko 2 koźlarze topolowe. Wcześniej w buczynach znalazłem kilka młodych prawdziwków. Po przejściu alei osikowej, postanowiłem pstryknąć zdjęcie całego zbioru, który i tak prezentował się bardzo przyzwoicie jak na taką pustkę w lesie.
Spojrzałem na zegarek, do pociągu powrotnego miałem jeszcze dość dużo czasu, zatem postanowiłem przejść się na koźlarzowy rów. Tak trochę od niechcenia, aby upłynęło trochę minut, bo trawy są tam dosyć wysokie i gęste.
Przy rowie znajduję ponad 50 młodych, przepięknych koźlarzy czerwonych. Z wypiekami na twarzy zbieram grzyby i zastanawiam się nad tym skrajnie dziwacznym grzybobraniem, gdzie 99% lasów było bez grzybów, ale końcówka jest fantastyczna.
♦ 9 września – Borowikowa poezja. ♦
Drugie wrześniowe grzybobranie przypada na imieniny miesiąca, czyli 9. września. Dobę wcześniej nad lasami gminy Międzybórz przechodzi wydajny opadowo układ burzowy. Po opadach poranek jest rześki z przepięknym akcentem nadchodzącej jesieni.
Las budzi się w świetle błyszczących promieni porannego Słońca. Jeszcze nie jestem świadomy, co się stanie za niecałą godzinę. Po opadach następuje zmasowany atak komarów, największy od początku roku.
Są tak wściekłe i nienażarte, że bardzo obficie spryskuję się “odstraszaczami” na komary, ale pomagają one zaledwie na 30-40 minut i ponownie muszę się spryskać. W lesie jest bardzo wilgotno. Wystarczy musnąć jedną krzewinkę jagodzin, kilka źdźbeł trawy i komary atakują chmarami.
Jednak nie zniechęcają mnie do zanurzenia się w otchłań lasów w poszukiwaniu grzybów. Po drodze znajduję kilka zdrowych prawdziwków i dochodzę do Borowikowego Boru…
Chociaż komary wpadają w szał i atakują mnie wygłodniałymi hordami, ja też wpadam w amok, ale prawdziwkowy. Mój ukochany Borowikowy Bór, który jeszcze kilka dni temu świecił pustkami, pęcznieje od pachnących prawdziwków!
Stawiam kosz i dosłownie w niecałą godzinę mam prawie pełen kosz borowików. W lesie praktycznie nic nie zostawiam, 99% znalezionych owocników odznacza się 100% zdrowotnością.
Po borowikowej poezji w Borowikowym Borze uciekam na bardziej otwarte tereny, bo komary nie przestają atakować, nawet, gdy Słońce wznosi się wyżej i podnosi temperaturę. Latają oraz atakują jak opętane i nawiedzone.
Przed południem jestem kompletnie zagrzybiony, postanawiam wrócić wcześniejszym pociągiem, bo nie mam już do czego zbierać grzybów. Poza tym kosz “bandzior” bardzo dużo waży i z takim ciężarem nie pobiegam po lesie.
Idę posiedzieć na leśną łąkę, ale nawet tam, w pełnym Słońcu komary są bardzo upierdliwie i zaciekle atakują.
Wracam do lasu, znajduję jeszcze kilka grzybów i uroczyście pstrykam zdjęcia zbiorów dla celów statystyczno-pamiątkowych.
Zbiór fenomenalny jakościowo i zdrowotnie. W domu, już dzień wcześniej wszystko przygotowałem na tzw. wszelki wypadek, gdybym przywiózł dużo grzybów. Produkcja suszu, marynat ruszy na całego. Hura! ;))
♦ 14 września – W grzybowej Bukowinie. ♦
Zbliża się połowa września. Dzień budzi się w apokaliptycznej scenerii. Jadę pociągiem i zafascynowany podniebnym spektaklem, podziwiam dzieło przygotowane przez naturę.
Jednak jeszcze większy spektakl ma miejsce w leśnej ściółce. Prawdziwki do wyboru, do koloru, do rozmiaru rosną w najlepsze. Rozpoczynam kolejne wyjątkowe grzybobranie i zastanawiam się, czy to jest kulminacja spóźnionego letniego wysypu, po którym nastąpi przerwa?
Ponownie zachwycają zdrowotnością. Te, które nie nadają się do zbioru, są raczej zbyt stare niż robaczywe. Czyżby robakom nie smakowały prawdziwki 2022? Wcale mnie to nie martwi. ;))
Fotografuję wybrane sztuki, lwią ilość owocników nie fotografuję. W miejscach, po których chodzę nie ma nikogo. Jestem tylko ja, grzyby i las. Wpadam w grzybowe wariactwo. Cieszę się z każdego prawdziwka jak z wygranej w totka.
Borowikowy Bór ponownie trzyma dla mnie prawdziwków wór. Borowiki rosną między jagodzinami, na samym igliwiu, przy zwalonych konarach drzew, wzdłuż piaszczystego duktu, a nawet pod brzózką.
Są pachnące, jędrne, zdrowe i przepiękne! Chodzę bardzo powoli, ponieważ niektóre owocniki, sprytnie maskują się i potrafią kompletnie zlać się z otoczeniem, niczym grzybowe kameleony.
Znajduję też takie prawdziwki, które wyrosły na jędrnych dominatorów ściółki i są doskonale widoczne z odległości wielu metrów. Odznaczają się 100% zdrowotnością.
Kosz staje się coraz cięższy, a tu już widzę następne borowiki. Serce bije jak dzwon, krew buzuje, grzybowy świrek wpadł w prawdziwkowy wirek. ;))
Idę na bardziej ściółkowe miejscówki z grubszą warstwą igliwia. Tam wystają poduchowate, grube i jędrne kapelusze. Jak to się powiada – borowiki jak ta lala. ;))
Ależ wysyp! Jaka radość grzybiarza po jesiennym lesie niesie, że grzybowy świat obrodził. Wieść o tym, nawet leśne echo w knieje niesie!
Kompletnie “zaprawdziwkowiony” postanawiam sprawdzić grzybową różnorodność i przemieszczam się w miejsca, gdzie mogą rosnąć ceglasie, koźlarzowe szaraki i czerwone krawce, podgrzybkowe łebki, wysokie kanie i rude mleczaje.
Zanim dojdę do miejscówek na ceglasie, przy drodze znajduję borowikową rodzinkę, która dociąża mój wielki kosz.
A w miejscówkach na ceglasie wpatruję się w ściółkę i… Są! Cud, miód, grzyb, malina, ceglasiowy chłopak i dziewczyna!
Znalazłem kilkanaście takich piękności i udałem się na miejscówki koźlarzowe. W nich również dużo się dzieje! Wychodzą młode jędrne owocniki. To chyba mamy jeszcze czas przed kulminacją spóźnionego letniego wysypu, ponieważ rośnie zbyt dużo młodych grzybów, natomiast w czasie kulminacji, a zwłaszcza po niej, zaczynają dominować grzyby wyrośnięte.
Warto wspomnieć, że mamy 4 dni po pełni Księżyca, a grzyby rosną jak szalone. W czasie pełni też rosły, a więc po raz kolejny las i grzyby obalają teorię, według której pełnia = bezgrzybie.
W koźlarzowych miejscówkach rosną koźlarze babki, topolowe, czerwone i inne piękności osikowo-brzozowo-grabowego świata rodzaju Leccinum.
Koźlarze topolowe dyskretnie chowają się w trawach, a ja dyskretnie ją odgarniam i ciach do koszyka! Następnie idę sprawdzić, co słychać i widać w świecie podgrzybków?
Pomału zaczynają się wykluwać młode owocniki, ale to jeszcze nie jest ich czas. Najbardziej grzybne lasy na podgrzybki czekają na swój impuls do masowego klucia się owocników.
Pierwsze, nieokiełznane i spragnione ciekawości świata nad ściółką grzyby można już znaleźć. Coś czuję, że podgrzybkowe bum to tylko kwestia czasu, może kilku dni.
Dylematu takiego nie miały mleczaje rydze, które ukazały się w swojej rudej, przesmacznej formie oraz czubajki kanie. Wszystkie owocniki zdrowe, co w przypadku rydzów jest rzadko spotykane.
Kanie szykują się na wysyp i obecnie przechodzą przez fazę “maczugi” lub pałki perkusyjnej. ;)) Przygotowują swój wspaniały spektakl pod tytułem “Na szczudłach”.
Podziwiam te smakołyki, fotografuję i następnie delikatnie wykręcam, czyszczę oraz wkładam do koszyka. Delektuję się każdym grzybem. Oglądam z każdej strony, wącham, sprawdzam zdrowotność. Wariat! ;))
Następnie moje oczy zatrzymują się na czerwonych kapeluszach z białymi kropkami. Grzybowa jesień mówi dzień dobry. Wita grzybiarzy muchomorami, które licznie zaczęły się wykluwać.
W ściółce zrobiło się barwnie, kolorowo, przepięknie grzybowo. Muchomory rosną wszędzie. W brzezinach, na skrajach lasu, przy drodze oraz na piaszczystym żwirku.
Bardzo licznie pojawiają się muchomory czerwieniejące. Chociaż są jadalne i smaczne, tylko je podziwiam, bowiem nie miałbym ich gdzie schować. Poza tym, dopóki rosną prawdziwki to zawsze uganiam się za nimi. ;))
Przy pniakach i na nich, coraz liczniej pokazują się gatunki grzybów rosnące w kępach i wiązkach. Pierwsze zgromadzenia organizują maślanki. Ponownie postanawiam wrócić wcześniejszym pociągiem z uwagi na pełen stan zagrzybienia.
Stawiam kosz w honorowym miejscu i pstrykam zdjęcia. Grzyby mam jeszcze w szmacianej torbie, ale ich już nie fotografuję. Ważą bardzo dużo, ale na to czekałem cały rok i z radością tacham grzybowe zbiory.
Wierzch przyozdobiłem prawdziwkami, zresztą 80% zbiorów składa się z tego gatunku grzyba. Wszystko wskazuje na to, że prawdziwki zmierzają po TYTUŁ KRÓLA TEGOROCZNEGO WYSYPU.
Czy tak się stanie? Odpowiedź powinna dać kolejna wyprawa na grzyby, którą planuję na rozpoczęcie astronomicznej jesieni.
♦ 23 września – Magią poranka i grzybami powitała mnie jesień w Bukowinie. ♦
23 września o godz. 03:03 pod osłoną nocy rozpoczęła się astronomiczne jesień. Przed jej nadejściem, nad gminą Międzybórz popadało, poranek uwolnił chłód, wilgoć i jesienne zamglenia.
Las pokrył się czarującą, mglistą powłoką, przez którą przebijały się promienie wschodzącego Słońca. Stanąłem jak w hipnozie, zdołałem tylko włączyć aparat i zacząłem pstrykać zdjęcia.
Jesień nadeszła w świetle leśnych reflektorów, z taką mocą, jakiej nie było od kilku sezonów. Patrzyłem się na to leśne arcydzieło i czułem, jak moja dusza wtopiła się w leśne zwierciadło tajemnicy piękna.
Z jednej strony chciałem już zanurzyć nos w kniejach, aby wyszukiwać grzyby. Z drugiej strony nie mogłem się oprzeć tym widokom. Trwałem tak w bezruchu ponad 20 minut.
Z młodych sosnowych gałęzi uwalniała się para, jak Dżinn z lampy Alladyna. Zwiastowała wyjątkowy dzień w magicznych lasach Bukowiny.
Po porannym transie i powitaniu jesieni, udaję się na pierwsze borowikowe miejscówki. A tam na dzień dobry wita mnie kilka prześlicznych, królewskich owocników.
Te prawdziwki nie należą już do wysypu letniego. Ich wygląd, turgor i miąższość wskazują, że to Pani Jesień wykurzyła je ze ściółki. To Pani Jesień przygotowała glebę na ich przyjęcie.
Pomiędzy nimi plątają się inne gatunki grzybów, m in. koźlarze czerwone. Pomału dochodzi do mnie, że las realizuje najwspanialszy scenariusz tego sezonu, czyli wysyp letni płynnie przechodzi w wysyp jesienny.
Taka sytuacja rzadko ma miejsce, występuje raz na wiele lat. Kiedy idę na następne prawdziwkowe stanowiska, ponownie znajduję cudne i fotogeniczne borowiki.
Ściółka jest bardzo wilgotna, temperatury są idealne, ani za ciepło, ani za zimno. Grzybnia borowików zostaje maksymalnie połaskotana i zachęcona do produkcji owocników.
I znowu rozpoczyna się prawdziwkowa zabawa w chowanego. Część owocników rośnie na widoku, część maskuje się i chowa. Bawią się ze mną, a ja z nimi.
Tylko niektóre z nich fotografuję, aby w zimowe dni wspominać te wyjątkowe chwile i aby podzielić się tymi emocjami z innymi. Borowiki ponownie odznaczają się fenomenalną zdrowotnością. Wszystkie lądują w koszu.
Konstrukcja prawdziwka jest w sumie bardzo prosta. Jasny i z reguły pionowy trzon dźwiga na sobie poziomy i regularny kapelusz. Taka miniaturka parasolki.
Tyle, że każda z tych miniaturek jest inna. Nie ma i nie będzie dwóch identycznych. Czy w tym tkwi fenomen prawdziwków? To na pewno jeden z wielu elementów.
Do tego dochodzi ich wybitny aromat i smak. Znajduję borowika z grubachnym maczugowatym trzonem na mszystym podłożu. Jak on wygląda! W grzybowym konkursie “Mam wygląd”, wygrałby od razu.
Staram się fotografować najbardziej różniące się od siebie prawdziwki, aby pokazać ich różnorodność, w zależności od siedliska i fazy rozwoju. Każdy jest inny i wyjątkowy.
Prawdziwki rosną nawet w miejscach, w których przez kilka sezonów na próżno było ich szukać. Mają swój rok i czas. Teraz już nie mam wątpliwości, który gatunek zgarnie koronę króla grzybów miesiąca września.
Po przejściu kilku najlepszych prawdziwkowych miejscówek, idę sprawdzić podgrzybki. Pękam z ciekawości, co u nich się dzieje.
Okazuje się, że dzieje się wiele. Grubotrzonowe czarne łebki wystartowały! To już nie są chuderlawe na cienkich trzonkach z jasnymi kapeluszami podgrzybki z letniego wysypu.
To zdrowi, masywni, ciężko-trzonowi twardziele. Brunatni rycerze sosnowych borów i zagajników. Ściółkowi władcy igliwia.
W brzezinach pojawiają się krawce i koźlarze babki. Klują się, wychylają kapelusze spod liści, pęcznieją radośnie, że wreszcie nie muszą czekać, aż lato i susza się wyszaleją.
Wilgotna i chłodniejsza jesień to ich żywioł. Grzybnia przeszła w tryb grzybowego natchnienia, a grzybiarze w trans grzybowego olśnienia. ;))
Znajduję koźlarza dnia! Przepiękny i zdrowy. Wielki i pomarańczowo-żółty. Wyrósł pomiędzy brzozą i sosną.
Koźlarze rozpoczynają masowy wysyp. Ich zdrowotność to 98-99%. Zresztą wszystkie gatunki odznaczają się ponadprzeciętną zdrowotnością.
Masowo klują się maślaki, lokalnie kurki. Te drugie są wyjątkowo dorodne. W koszu pachnie różnorodnością i najwyższą grzybową jakością.
W najlepsze rosną też mleczaje rydze i czubajki kanie. Można zwariować ze szczęścia! Nie wiadomo, za którymi gatunkami się uganiać? Żeby człowiek miał tylko takie “problemy”. ;))
W świerczynach zaczynają się pokazywać czubajki czerwieniejące, a na pniakach ukazują się młodziutkie opieńki. Oba gatunki szykują się na swoje wysypy.
Eldorado przeżywają muchomory czerwone. Rosną nie w dziesiątkach, a w setkach, a może i w tysiącach. Las tętni grzybami! Jest fantastycznie!
Zbliża się przyjemne, ciepłe, pierwsze jesienne popołudnie. Leśne runo zdominowały grzyby. Idę pstryknąć kilka leśnych krajobrazów, aby w pełni nasycić się przyrodą.
Do końca miesiąca pozostał tydzień. Już teraz można stwierdzić, że wrzesień 2022 zapisuje się złotymi kartami w historii wysypów grzybów w gminie Międzybórz.
Fotografuję zbiory i pomału wyruszam w drogę powrotną na stację. Kosz bandzior ochrzczony platyną i złotem runa leśnego i ściółki. To jest moje ostatnie wrześniowe grzybobranie w tym sezonie. Oczywiście zdobywa status KULTOWEGO. ;))
Podsumowując grzybowo miesiąc wrzesień 2022 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że był on fenomenalny i wybitny. Zaczął się bardzo punktowymi wypryskami grzybów, głównie prawdziwków i koźlarzy czerwonych. W drugim tygodniu września doszło już do masowego, ale jeszcze ograniczonego do najlepszych miejsc wysypu prawdziwków. Sprzyjające warunki termiczne i hydrologiczne, coraz śmielej pobudzały następne gatunki grzybów. W połowie września wysyp rozkręcał się na dobre.
Po połowie miesiąca, przy wciąż panujących, optymalnych warunkach dla wzrostu grzybów, doszło do płynnego przejścia spóźnionego wysypu letniego z pierwszej części miesiąca w wysyp jesienny. Masowo wystartowały podgrzybki, wciąż królowały prawdziwki, krasnoborowiki ceglastopore, czubajki kanie, kurki, mleczaje rydze i koźlarze. Zaczęły się pojawiać pierwsze skupiska opieniek. Wysyp odznaczał się fenomenalną jakością i zdrowotnością. Co więcej, grzyby rosły w najlepsze również podczas wrześniowej pełni Księżyca, czyli w czasie, który przez część grzybiarzy jest kojarzony z zahamowaniem klucia się owocników grzybów. Cała ta sytuacja grzybowa sprawiła, że wrzesień 2022 roku zapisał się platynowymi literami w historii wysypów grzybów w gminie Międzybórz.
♦ PAŹDZIERNIK ♦
Podczas niektórych fenomenalnych grzybowo sezonów, wrzesień był jednocześnie kumulacją i kulminacją jesiennego wysypu grzybów, natomiast październik często przynosił jego szybki schyłek i wyczerpywanie się możliwości produkcyjnych grzybni. W tym roku sezon jesienny rozkręcał się stopniowo, nie było wyraźnej granicy między spóźnionym wysypem letnim z pierwszej połowy września a ukształtowaniem się wysypu jesiennego. Granicą tą jest najczęściej wyraźna przerwa między tymi wysypami, czasami trwająca nawet 3-4 tygodnie, podczas której grzybów jest mało lub bardzo mało. W omawianym sezonie, październik z dumną grzybową piersią kontynuował grzybowe eldorado rozkręcone przez fantastyczny wrzesień. Lasy gminy Międzybórz darzyły grzybami na całego.
Jeżeli chodzi o opady to październik 2022 zapisał się w gminie Międzybórz jako miesiąc bardzo suchy. Sumy opadów wyniosły zaledwie 30% normy w porównaniu do przyjętego okresu porównawczego 1991-2020. Jednak wilgotność ściółki po opadach z września i niezbyt wysokie temperatury powietrza, w pełni pozwalały grzybom na kontynuację świetnego wysypu grzybów.
Właściwie to ciężko doszukać się na mapach rozkładu dobowych sum opadów większej ilości deszczu nad gminą Międzybórz w październiku. To był drugi z rzędu, bardzo suchy październik na tych terenach.
Obfitsze, ale wąskie strefy opadów przemieszczały się daleko od gminy Międzybórz. W październiku było ich niewiele, bowiem miesiąc w skali kraju, również zapisał się jako okres skąpy opadowo z dużym niedoborem opadów deszczu.
♦ 1 października – W leśnych głębinach. ♦
Październikowe wyprawy grzybowe rozpocząłem na samym początku miesiąca. Z rana powitały mnie jesienne mgły i zamglenia, a ja ponownie zachwycony porannym spektaklem, pstrykałem zdjęcia pięknym krajobrazom.
“Historia lubi się powtarzać” brzmi znane powiedzenie i coś w nim jest. Miesiąc wcześniej miałem jedno z dziwniejszych grzybobrań w ostatnich latach i wydawało się, że początek października będzie również, co najmniej lekko dziwaczny.
Przez pierwsze 3 godziny buszowania po leśnych zakamarkach miałem bardzo mało grzybów, przy czym nie było widać śladów efektu wyzbierania, czyli wcześniejszej wizyty innych grzybiarzy na stanowiskach grzybowych.
Początkowo miałem obawy, że “we wrześniu tak dobrze żarło, a wraz z początkiem października zdechło”. Czyżby rzeczywiście las “wygrzybił” się na dobre i teraz sezon będzie szybko zmierzać ku końcowi?
Pierwsze koźlarze pomarańczowo-żółte wlały nieco optymizmu do serca, ale obawy o stan zagrzybienia lasów wciąż był duży. Nie ma się co przejmować, tylko robić swoje.
To oznacza, że dopiero po przejściu przez lasy w ciągu 7-8 godzin, będzie można w miarę obiektywnie ocenić początkowo-październikową sytuację grzybową w lasach gminy Międzybórz.
No i pomału moje grzybobranie zaczęło się rozkręcać. Pierwsze borowiki szlachetne dały mi nadzieję, że “im dalej w las, tym więcej grzybów.” W tym dniu przytoczone porzekadło, idealnie sprawdziło się w leśnym realu.
Kiedy już na dobre zanurzyłem się w lasy, bory, knieje i zagajniki, świat grzybów z przytupem zaczął prezentować swoje skarby. Nadal rosły przepiękne i zdrowe prawdziwki.
Dużo borowików skrzętnie maskowało się w igliwiu i ściółce. Ich rozmiary wskazywały, że wciąż klują się młode szlachcice, co dawało nadzieję, że wysyp w październiku będzie się kręcił na dobre.
Ponownie kilka kadrów z borowikowego szaleństwa złapałem w obiektyw. I ponownie ta powalająca w tym sezonie zdrowotność wszelkich gatunków grzybów, która podczas tego grzybobrania wyniosła 98-99%.
W kilku miejscówkach na prawdziwki, niektóre z nich ledwie co wystawały kapeluszami ponad ściółkę. W koszu zaczęło przybywać leśnych diamentów, a ja już miałem wypieki na twarzy i z wybałuszonymi oczami filtrowałem ściółkę. ;))
Udałem się też na stanowiska podgrzybkowe. Na nich, również było wspaniale. Młode i średnie podgrzybki rosły na całego, co chwilę znajdowałem kolejne czarne łepki w różnych fazach rozwoju.
Zastanawiałem się, co może być przyczyną, że wcześniej, także na bardzo dobrych grzybowo miejscówkach było tak słabo, a teraz “wybrzydzam” którego to grzyba podnieść i wziąć do kosza.
Myślałem, myślałem i nic sensownego nie wymyśliłem. Po prostu grzyby wolały rosnąc głębiej w lesie i tyle. To była też kolejna cenna lekcja od lasu.
Grzybiarze, którzy jadą “na godzinkę lub dwie” autem, mogli nie wyczuć, gdzie w tym dniu należy udać się na grzyby i obwieścić całemu światu, że “jest już po grzybach”, gdyż trzymali się 1-2 km od swojego samochodu. Tymczasem wystarczyło wejść głębiej w leśne czeluści.
W lasach coraz bardziej rozprzestrzeniały się opieńki, ale to wciąż nie był jeszcze ich szczyt, czyli kulminacja jesiennego wysypu. Ten dopiero się zbliżał.
Jednak kilka solidnych kępek opieniek udało mi się już zebrać. Punktowo trafiały się też całkiem przyzwoite zgromadzenia kurek.
Gatunkiem grzybów, który bardzo mocno zaakcentował swoją obecność wśród rurkowców był maślak pstry – grzyb przepiękny, pachnący i bardzo smaczny, chociaż nie przez wszystkich doceniany.
Wciąż można było spotkać piękne, jędrne czubajki kanie. Leśne kotlety prezentowały się wybornie. Różnorodność gatunkowa grzybów jadalnych i niejadalnych/trujących była świetna.
Nie mogłem się oprzeć ich urokowi i chociaż kosz stawał się bardzo ciężki, kilkanaście razy zatrzymywałem się, żeby złapać w obiektyw cudowne i tak szybko przemijające, złote/platynowe chwile grzybowej jesieni 2022.
Świat grzybów ukazywał swoją coraz większą różnorodność. Pniaki oblepiały gatunki grzybów “stadnych”. Wszystkie nęciły kształtami i barwami.
Znalazłem się kilka kilometrów od skraju lasu i wydawało mi się, że jestem w centrum tej unikatowej różnorodności grzybowej. Podziwiałem ją i fotografowałem.
Masowo zaczęły się kluć jadalne owocniki czernidłaków kołpakowatych. Nie zbierałem ich, bo innych gatunków miałem mnóstwo, ale oglądałem i uwieczniałem na fotografiach.
Niektóre znajdowały się już w fazie “atramentowej”, czyli rozpływały się w czarną maź. To bardzo ciekawy i warty obserwacji proces.
Wciąż kluło się też wiele gatunków muchomorów, jednak nie spotkałem tego najgroźniejszego, czyli muchomora zielonawego vel. sromotnikowego.
Nie zapomniałem też o uchwyceniu samych kadrów pierwszo-październikowego lasu. To miesiąc, w którym las ostatecznie pożegna zieloną szatę i przyodzieje niezwykle efektowną oraz piękną szatę jesienną.
Na paprociach to już się wydarzyło. Jesień je dopadła, zwiędły, zbrązowiały, pokryły się rdzą. Za to w młodej dębinie, wciąż przeważały letnie klimaty.
Grzyb do grzyba i już jest cały kosz napakowany aromatycznymi darami lasów. Mam też drugi mniejszy kosz, do którego zaczynam zbierać następne grzyby, ponieważ czujnik pojemności “bandziora” wskazuje na wartość “full”. ;))
Oczywiście kultowe fotki końcowego efektu z grzybobrania i radość nie do opisania. Z rana było mizernie, a później trafiłem na grzybowe eldorado.
Do tego doszła prawie połowa drugiego kosza “bandziorka”. Na dzisiaj wystarczy. Trzeba wracać do domu i przerabiać fantastyczne zbiory.
♦ 15 października – Jesienna wyprawa za grzybami. ♦
W drugi weekend października udałem się z kolegą Łukaszem w Bory Dolnośląskie, gdzie przeszliśmy ponad 30 km, a głównym motywem i ambasadorem wyprawy był borowik sosnowy. Było to absolutnie kultowe grzybobranie, które nazwaliśmy borowikowo-sosnowym transem Borów Dolnośląskich: http://server962300.nazwa.pl/borowikowo-sosnowy-trans-borow-dolnoslaskich.html
Do gminy Międzybórz i na Wzgórza Twardogórskie powróciłem w połowie miesiąca. Byłym bardzo ciekawy, jak radzą sobie grzyby w “środku” października i kilka dni po październikowej pełni Księżyca.
I ponownie okazało się, że radzą sobie bardzo dobrze, chociaż wyraźnie daje się zauważyć, że wysyp większości gatunków grzybów przeszedł w bardzo dojrzała fazę, co oznacza przewagę większych i dojrzałych grzybów nad młodszymi.
Mimo to młodzieży nie brakowało, chociaż ich liczebność spadała. Mniejsza ilość młodszych owocników, a przewaga większych powoduje, że ponownie można napełnić kosz aromatycznymi skarbami podczas wędrówki w ich poszukiwaniu.
Zdecydowanie przystopowała prawdziwkowa młodzież. Teraz znajdowałem borowiki wyrośnięte, ale jeszcze w bardzo dobrej formie, idealne na susz, zupę lub sos.
Nawet duże grzyby, nadal były zdrowe. To jeden z najważniejszych argumentów, przemawiających za uznaniem tego sezonu jako idealnego.
Niektóre prawdziwki rosły na wyjątkowo przytulnych stanowiskach. To jeden z nich, schowany w młodniku sosnowo-brzozowym w pobliżu piaszczystej ścieżki.
Od strony ścieżki był niewidoczny. A to przecież kawał porządnego grzyba!
Inne borowiki stały jak na szczudłach w młodej buczynie lub wywijały kapelusze w trawie. Za to sporym zaskoczeniem było “połowo-październikowe” przebudzenie ceglasi.
Otóż krasnoborowiki ceglastopore po wrześniowym wysypie i lekkiej przerwie przed połową października, ponownie zaczęły kluć młode owocniki. 100% zdrowotności i jakości.
W coraz bardziej zaawansowanym jesiennie lesie, prezentowały się bajkowo. Wpadłem w lekki amok fotografowania ceglasi lub – jak kto woli – poćców.
Dużo liści pospadało, paprocie powysychały, liście z jagodzin obleciały, a ceglasiom zachciało się wychylić kapelusze. Takie to ich grzybowe barwne dusze. ;))
Niektóre świetnie zamaskowane. Gdy grzybiarz szybciej chodzi to część może przegapić lub rozdeptać.
Koźlarze pomarańczowo-żółte również przystopowały z kluciem owocników. W lesie znajdowałem głównie duże grzyby, ale najczęściej w bardzo dobrej formie.
Prawdziwki w gęstych, ciemnych buczynach. Tu niektóre owocniki były już zbyt przerośnięte i miękkie, zatem pozostały w lesie do rozkładu i wysiania borowikowych następców.
Swój październikowy show prezentowały koźlarze babki. W brzezinach rosło ich pełno, wybierałem tylko młode, twarde i zdrowe owocniki.
Gdyby w tym czasie jakiś grzybiarz nastawił się wyłącznie na ich zbiór, to wyniósłby z lasu wannę kozaków albo jeszcze więcej.
Wybrane owocniki zbierałem też do obiektywu. Spotykałem również koźlarze czerwone. Generalnie, zarówno ja, jak i aparat mieliśmy pełne ręce/obiektyw roboty. To wspaniała, wyjątkowa jesień!
W połowie października nastąpiła kulminacja wysypu opieniek, tych masywnych, na grubych trzonach, twardych i pachnących. Oblepiły wiele pniaków po wyciętych lub powalonych drzewach.
Są to opieńki zerowej klasy, czyli najcenniejsze. Smażone opieńki z cebulą na patelni, stanowią jedną z moich ulubionych potraw ze świeżych grzybów. Zanim je usmażę, obgotowuję w wodzie z solą ok. 15-20 minut.
Opieńki to jeden z najbardziej charakterystycznych gatunków grzybów zaawansowanej jesieni. Należy też do jednego z najchętniej poszukiwanych i zbieranych.
Trafił się też siedzuń sosnowy, natomiast czernidłaki kołpakowate kończyły swój intensywny wysyp, rozpływając się w trawach i wzdłuż leśnych dróg.
Ja natomiast rozpływałem się nad fascynującą różnorodnością świata grzybów. Pojawiły się pierwsze gąsówki fioletowawe.
Zaczęła spadać grzybowa masa brutto muchomorów czerwonych. Za to nadszedł czas kolejnych gatunków rosnących w kępkach, np. łuskwiaków.
W buczynach można było podziwiać dorodne owocniki mleczajów chrząstek i wielu innych gatunków grzybów. Generalnie każdy rodzaj lasu miał do zaoferowania coś ciekawego ze świata grzybów.
Wciąż rosły czubajki kanie i mleczaje rydze, jednak już w mniejszych ilościach, w porównaniu do końcówki września lub początku października.
15-sto październikowy kosz pachnącej różnorodności grzybowej stał się faktem. Sezon rewelacyjny, a grzyby pierwszej lub zerowej jakości!
I jeszcze raz wrócę na moment do Księżyca. Zarówno we wrześniu, jak i w październiku 2022 roku podczas pełni Księżyca rosło mnóstwo grzybów. To tak na przyszłość, bo wiem, że temat braku wysypu w czasie pełni, wróci w następnych sezonach jak bumerang, wśród grzybiarzy mniej wtajemniczonych w grzyby.
Jesień zaczęła dojrzewać do jej najpiękniejszej fazy, czyli złotej. Jej kulminacja w tym sezonie przypadała na przełomie października i listopada, ale już w połowie października było coraz bardziej złotawo, czerwono, żółto i pomarańczowo.
W trakcie grzybowego transu, starałem się wychwycić jesienne subtelności. Wybarwiały się młode buki i brzozy. Graby oraz klony. Dęby trzymały jeszcze zielony fason.
Podczas wyprawy nad gminą Międzybórz przechodził niezbyt aktywny front z opadami, ale w pewnym momencie niebo zaciągnęło się grubą warstwą chmur, z których zaczęła padać gęsta mżawka.
Spowodowała ona zamglenie i wspaniałe klimaty, zwiastujące coraz bardziej zaawansowaną jesień. Te wszystkie procesy przeobrażania się szaty roślinnej, las ukazuje tak pięknie, subtelnie, wspaniale, delikatnie i mądrze, że możemy tylko podziwiać. Nie trzeba nic dodawać.
Coraz więcej świeżych liści leży na ziemi. Wydzielają one jedyny i niepowtarzalny zapach. Roznosi się po lesie z różną intensywnością, w zależności od temperatury, wilgotności i zachmurzenia.
Pomału zbliżam się do skraju lasu i bukowińskiej stacyjki. Las darzy grzybami od początku września, a właściwie to od końca sierpnia, kiedy sypnęło siedzuniami sosnowymi.
Zatem mija półtora miesiąca, jak lasy gminy Międzybórz hojnie darzą grzybami w dużej ilości i wyśmienitymi pod względem zdrowotności. To wszystko sprowadza się do konkluzji, że ten sezon należy uznać za fenomenalny i powinien otrzymać najwyższą ocenę, czyli szóstkę.
Za kilka minut przyjedzie pociąg powrotny do Wrocławia. Już wiem, że za tydzień nie przyjadę na grzyby, ponieważ mam umówioną wyprawę dendrologiczną do woj. lubuskiego. Zatem przybędę do Bukowiny w ostatnią sobotę października i uroczyście zakończę Tour De Las & Grzyb 2022.
♦ 29 października – Zakończenie Tour De Las & Grzyb 2022. ♦
I w końcu nadszedł dzień zakończenia tego wspaniałego sezonu. Jadąc pociągiem przez lasy widziałem przez okno, że w lesie ma miejsce kulminacja złotej jesieni, i że w związku z tym, las działa w trybie natchnionej poezji jesiennych barw.
Słońce wychylało się za chmur, zapraszając mnie do obejrzenia filmu i posłuchania dźwięków, których nie wymyślił i nie wymyśli żaden reżyser, chociażby dostał 100 Oskarów.
Poszedłem do Borowikowego Boru, czyli do miejsca, w którym oficjalnie rozpocząłem Tour De Las & Grzyb 2022 i wsłuchałem się w jesienną melodię opadających liści.
Następnie udałem się do Krainy Szeleszczącego Złota. To w niej skrywa się najwyższa próba szlachetnego kruszcu lasu. Zaś u stóp tej krainy rosną koźlarze czerwone, koźlarze topolowe oraz gąski liściowate.
Taniec, jaki urządziły wybarwione liście osiki uwieczniłem na zdjęciach i filmie. To po prostu trzeba obejrzeć.
Kilogramy leśnego złota roztańczonego na wszystkie strony świata, trzęsącego się na giętkich ogonkach. Liście wydobywają z siebie terapeutyczne dźwięki, będące połączeniem wiatru, szorstkości, delikatności i szumu morskich fal.
To samo działo się na liściach buków. W tym złotym rejsie, zastanawiałem się, jak się ma świat grzybów i czy jeszcze coś rośnie u progu listopada?
Na polach i łąkach zrobiło się pusto. Czubajki kanie przestały rosnąć, podobnie było z czasznicami i purchawkami.
W leśnych rewirach coś jeszcze rosło, ale były to już grzybowe ostatki. Przeoczony maślak, wyrosły rydz, zapomniany podgrzybek.
Wziąłem ze sobą mały koszyk, chciałem nazbierać wyłącznie kilka lub kilkanaście grzybów na ostatni świeży sos 2022. I pomału coś do niego wpadało.
Bardzo ucieszyłem się, gdy znalazłem kilka pięknych, późnojesiennych koźlarzy czerwonych. Teraz już wiedziałem, że ostatni sos grzybowy będzie na obiad w następnym dniu.
Jeden koźlarz wyrósł w zagłębieniu terenu w bardzo malowniczej scenerii kolorowych liści topoli osiki. Ale nie mogłem znaleźć żadnego prawdziwka. Czyżby już definitywnie zakończyły owocnikowanie?
W końcu trafiłem na starego, rozkładającego się kapcia, którego tylko sfotografowałem. Poszedłem na inną miejscówkę i tam…
W najlepsze rósł sobie przepiękny boletus. Jesienny, trochę podgryziony przez ślimaki i leśną zwierzynę, o kasztanowatej barwie kapelusza.
Został sfotografowany od końcówki trzonu do wierzchu kapelusza. Na ściółce i w powietrzu. Nie wiedziałem, że zaledwie kilkanaście metrów dalej rośnie elegant zakończenia Tour De Las & Grzyb.
Jego forma, zapach i miąższość były takie, jak najpiękniejszych borowików podczas wysypu. Gdzieś ty się tu uchował mistrzu zapytałem?
Mistrz nie odpowiedział, ale chyba widział, jak cieszy mi się gęba z powodu jego znalezienia. ;)) W pobliżu rosły też 2 podgrzybki zajączki.
Gdzieniegdzie rosły jeszcze pojedyncze koźlarze babki, które były coraz mniej widoczne w dywanach liści.
Również krasnoborowiki ceglastopore, definitywnie kończyły owocnikowanie. Ostatnie sztuki barwiły swoją obecnością dąbrowy i buczyny.
Generalnie widać było, że wraz z końcem października, kończy się wysyp. W świerkach znalazłem ostatnie zawieruszone czubajki czerwieniejące.
Znacznie zmalała ilość muchomorów. Spotkałem też kolejnego prawdziwka w stanie nadającym się wyłącznie do pozostawienia w lesie.
Ostatnie grzyby w niewielkim koszyku w jesiennych liściach dębu czerwonego. Tak kończył się magiczny sezon grzybowy 2022.
Jednak to było tylko oficjalne zakończenie sezonu, ale zawsze można przecież zaplanować jakąś grzybową dogrywkę w listopadzie. ;))
Poza grzybami, zakończenie sezonu było jednym leśnym natchnionym olśnieniem, którego fragmenty łapałem do obiektywu i na krótkich filmach.
Jeden z nich nagrałem w młodej, jesiennej buczynie.
Kocówka sezonu to czas jego podsumowania, ale też stan jesiennej melancholii, którą chciałem pokazać na filmie. Było już późniejsze popołudnie, zbliżała się złota godzina dla fotografów.
Dopiero sezon startował, a tu już trzeba na wiele miesięcy powiesić koszyki na haku. I tak od 35 lat. Początek i koniec. Wiele lat temu, nawet w najgłębszych snach nie śniłem, że kiedyś będę sporządzał i opracowywał długie podsumowania sezonów grzybowych w gminie Międzybórz.
Teraz raz w roku “maltretuję” czytelników, którzy już pewnie ziewają i przesuwają szybciej myszkę do końca wpisu. ;)) Jednak podsumowanie sezonu to dla mnie bardzo ważna rzecz i musi solidnie wyczerpać temat. ;))
Nadeszła najlepsza pora na nagranie i zaprezentowanie jesiennego przemijania, melancholii i ciągłego upływu czasu. To nie jest profesjonalny film, ale nie o to tu chodzi. Warto poświęcić te 20 minut, najlepiej wieczorem, żeby w ciszy i skupieniu wchłonąć cząstkę tego, co chcę przekazać.
I tak, przy szumie jesiennych liści, w zbliżającym się duchu wieczornego święta zachodu Słońca, szedłem w skupieniu i zamyśleniu do stacji PKP w Bukowinie.
Lasy uwolniły to, co kocham w nich od małego. Ciszę i święty spokój. Stara, nieco postrzępiona szosa prowadząca na Wydzierno. Pewnie kierowcy za nią nie przepadają, ale dla mnie – leśnego włóczęgi, który maszeruje po niej od 35 lat jest czymś niezwykłym. Cały jej urok tkwi w pomarszczonej starości asfaltu i spontanicznej roślinności, która obejmuje ją z obu stron.
Nadchodzi czas wieczornego rytuału dziękczynnego przyrodzie i lasom za fantastyczny sezon. Idę na otwartą przestrzeń, aby obejrzeć chowające się za horyzont Słońce.
Blask wieczornej zorzy olśniewa na kilkadziesiąt minut pola i łąki. Żal wracać. A może tak zostać na noc i podziwiać w nocy Drogę Mleczną? Czasami mam na to ochotę i niewykluczone, że kiedyś zostanę.
Podsumowując grzybowo miesiąc październik 2022 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że – podobnie jak wrzesień, był on fenomenalny i wybitny. Jego początek to kontynuacja rozkręconego w drugiej połowie września jesiennego wysypu grzybów, w którym lasy porządnie sypały grzybami co najmniej przez 3 tygodnie. Dopiero ostatni tydzień miesiąca przyniósł wyraźny spadek ilości grzybów, które chyba były już dosyć zmęczone nieprzerwaną, ponad siedmio-tygodniową, masową produkcją owocników.
Królem tego sezonu, bezapelacyjnie został borowik szlachetny, ale właściwie każdy gatunek z podstawowego asortymentu zbieranych grzybów miał swój czas i można było nazbierać jego owocników w dużych ilościach. Był czas podgrzybków, koźlarzy, krasnoborowików ceglastoporych, maślaków (zwyczajnych, pstrych, sitarzy), czubajek kani, siedzuni sosnowych, opieniek, kurek, mleczajów rydzów i innych gatunków grzybów. Ten sezon był wyjątkowy z wielu powodów. Wymienię najważniejsze.
1) Od końca sierpnia do połowy listopada na terenie gminy Międzybórz wystąpiły bardzo korzystne warunki hydrologiczno-termiczne dla wzrostu owocników grzybów.
2) Powyższe warunki spowodowały, że cały sezon grzybowy, nie dość, że był długi (ponad 2 miesiące), to jeszcze obfity w grzyby, z największym natężeniem owocników od początku drugiego tygodnia września do końca trzeciego tygodnia października.
3) Wysyp grzybów odznaczał się ponadprzeciętną zdrowotnością (zdrowotność samych prawdziwków oceniam na 97-98%, co jest rzadko spotykanym fenomenem). Wysypowi nie przeszkodziły dwie pełnie Księżyca (wrześniowa i październikowa). Grzyby poczuły swój czas na wygrzebanie się ze ściółki z końcem sierpnia/początkiem września i kluły się bez przerwy do późnego października.
4) Zatem sezon odznaczał się ponadprzeciętną długością, obfitością i zdrowotnością grzybów. Panujące warunki termiczne były idealne do zbioru grzybów. Brak dużego ciepła i przewaga temperatur oscylujących wokół komfortu termicznego powodowały, że grzyby dobrze znosiły transport, nie zaparzały się i nie kapcaniały.
Przy tak mocnych argumentach, ocena sezonu grzybowego 2022 w gminie Międzybórz może być tylko jedna. To oczywiście szóstka, zarezerwowana dla sezonów wybitnych, ponadprzeciętnych i wyjątkowych. Sezon 2022 staje razem na podium z tak wybitnymi sezonami, które wystąpiły na terenie gminy Międzybórz np. w 2019, 2016, 2010 czy 2006 roku. Przechodzi do historii jako jeden z najlepszych i najdłużej trwających w tym wieku, co przy coraz bardziej rozchwianych warunkach pogodowych należy uznać za niezwykłe. Grzybiarze, w tym autor podsumowania, będą wspominać go przez wiele następnych lat, bez względu na grzybność poszczególnych sezonów.
♦ LISTOPAD ♦
Czego można było jeszcze oczekiwać od lasów w listopadzie, po dwóch tak wyśmienitych miesiącach wysypu grzybów? Sezon już oficjalnie zakończyłem, z tego co wiem, podobnie uczyniło wielu grzybiarzy. Pod koniec października wydawało się, że rzeczywiście, wraz z końcem miesiąca, grzyby definitywnie kończą owocnikowanie, a grzybnia szykuje się na zasłużony, wielomiesięczny urlop. Jednak jej pobudzenie w tym roku było na tyle duże, że w pierwszej połowie listopada, kluła kolejne owocniki grzybów, chociaż oczywiście w nieporównywalnie mniejszej ilości w stosunku do września i października.
Opady listopadowe mają już zdecydowanie mniejsze znaczenie dla masowego rozwoju grzybów niż te, które występują na przełomie sierpnia/września i września/października. Jeżeli w październiku ostatecznie nie ukształtuje się jesienny wysyp grzybów, to listopad raczej grzybami nie sypnie. Jest to miesiąc kontynuacji tego, co wydarzyło się w ściółce w poprzednich tygodniach. Niemniej, dobre warunki pogodowe mogą podtrzymać wysyp i to prawie przez cały miesiąc. W tym roku listopad w skali kraju był suchy, jedynie punktowo odznaczał się opadami w normie lub powyżej normy w latach 1991-2020 i tym punktem była m. in. gmina Międzybórz.
W pierwszym tygodniu listopada nad gminą Międzybórz przeszły całkiem solidne opady, które punktowo sprowokowały grzybnię niektórych gatunków grzybów, aby jeszcze wykluła listopadowe kapeluszniki.
Większe opady przeszły też w połowie miesiąca, ale wówczas przez kilka dni odnotowano większe spadki temperatur i można przyjąć, że silne przymrozki, jakie wystąpiły na terenie gminy Międzybórz podczas weekendu 19 i 20 listopada, definitywnie zakończyły ten piękny i barwny sezon grzybowy.
♦ 11 listopada – Świąteczna wyprawa leśna listopadem podszyta. ♦
11 listopada pojechałem na długą wyprawę od Twardogóry do Bukowiny, zahaczając po drodze wiele urokliwych miejsc i odwiedzając kilka ulubionych drzew rosnących na terenie obu gmin.
Nie myślałem już o grzybach w kategoriach zbiorów. Kosze na grzyby wyczyściłem i schowałem do piwnicy z klauzulą “oczekujące na następny sezon”. Chciałem przede wszystkim zanurzyć się w późnojesiennym lesie i oderwać na wiele godzin od codzienności.
Tylko jak nie rzucić okiem na ściółkę, kiedy przechodzi się przez grzybowe miejscówki? Trzeba zerknąć i już. Instynkt grzybiarza jest silniejszy. Po przejściu Twardogóry i Goszcza, wszedłem na tereny lasów Bukowiny i okolic. Początkowo nic nie znalazłem, ale korzystna temperatura i wilgotność ściółki dla grzybów, pobudzały wyobraźnię…
Aleje brzozowe w jesiennej szacie wyglądały przepięknie, jednak również w nich nie znalazłem grzybów. Utwierdzałem się w przekonaniu, że wraz z końcem października, grzyby poszły sobie spać.
Ostatnim punktem w klimatach brzozowych miała być brzozowa górka, która została poddana trzebieży – czyli zabiegowi bardzo powszechnie stosowanemu w gospodarce leśnej, ale też bardzo irytującego grzybiarzy.
Zanim do niej doszedłem, przeszedłem jeszcze przez jedną z moich ulubionych alejek brzozowych, ukrytą w leśnych gęstwinach. W niej również nie uświadczyłem grzyba.
Za to na górce zostałem kompletnie zaskoczony, kiedy ujrzałem pierwszego koźlarza pomarańczowo-żółtego. Dobrze, że miałem ze sobą torbę, gdyż nie miałbym do czego zbierać grzybów. Poza tym liczyłem się z tym, że mimo wszystko mogę coś znaleźć.
Zacząłem bardzo dokładnie chodzić po kozakowej górce i kilka pięknych krawców padło moim łupem. Paradoks polega na tym, że w czasie największego natężenia grzybów w tym sezonie, górka była pusta.
Teraz, kiedy grzyby definitywnie kończą sezon, koźlarzom na górce zachciało się wynurzyć ze ściółki. I jak tu nie kochać grzybów i lasów za takie niespodzianki?
Znalazłem też dwa dorodne siedzunie sosnowe, przy czym jeden wyrósł w miejscu, gdzie w zeszłym roku wycięto las. To też pewna niespodzianka i raczej rzadko spotykane przeze mnie stanowisko siedzunia. Zazwyczaj rosną w lesie, a nie w jego pozostałościach.
Gdzieś tam przy drodze na piachu dogorywały maślaki. Znajdowały się już wyłącznie w fazie do podziwiania i fotografowania, ale jeszcze walczyły o swoje gasnące przywództwo w ściółce.
Generalnie zauważyłem pewna zasadę, że im bliżej zmierzchu, tym więcej znajduję grzybów. Co las chciał mi w ten sposób przekazać? Pewnie to, co zawsze – czyli urzeczywistnienie powiedzenia, że dopóki jesteś w lesie, wszystko może się zdarzyć. ;))
Grzyby znowu mnie zaskoczyły, tym razem były to zagrzebane w bukowych liściach kurki i to całkiem słusznych rozmiarów. Obok nich rósł koźlarz, chociaż przez chwilę myślałem, że to ceglaś.
Spotykałem też gatunki niejadalne lub trujące. Trafił się m. in. ostatni w tym sezonie tęgoskór cytrynowy.
Część grzybów można było oglądać w fazie rozkładu i wchłaniania przez ściółkę, która je wykluła na świat z podziemi lasu.
Zrobiło się już późno, Słońce zbliżało się do krawędzi horyzontu. Nadciągał wieczór i noc. Czułem mistykę i wyjątkowość tego wszystkiego. Podążałem w kierunku do stacji w Bukowinie, ale nieśpiesznie.
Brązowo-rudo-szare barwy zdominowały paprocie i buczyny. Podziwiałem dywany liści, którymi szeleściłem, idąc przez lasy na szage.
W buczynach tych, gdzie często znajdowałem krasnoborowiki ceglastopore i prawdziwki, zapanowały spokój i cisza. Las przygotowuje się do zimowego snu.
Jesienny czar stoickiej mądrości i spokoju leśnego świata. Współcześni ludzie, oddalili się od niego o lata świetlne…
Kiedy już na dobre zapadł zmrok, postanowiłem włączyć latarkę i przejść się po miejscu, które w tym sezonie było wyjątkowo bogate w prawdziwki. Jakże miła niespodzianka na mnie czekała!
Trzy, a gdy się dobrze przyjrzałem to cztery młode borowiki szlachetne! Znalezione już przy świetle latarki. Niedaleko mam miejscówkę na koźlarze i w niej również znalazłem grzyby. Dorodnego krawca, który rósł przy sośnie.
Niedaleko od niego rosła jeszcze parka krawców, a nieco dalej, w pobliżu topoli osiki, jędrny i pachnący koźlarz czerwony. W tak niesamowitej scenerii, z grzybami “latarkowymi”, już naprawdę ostatecznie pożegnałem sezon grzybowy.
Wycieczka relaksacyjno-dendrologiczna przeobraziła się w wieczorno-nocny akcent grzybowy. Tak oto zaczarowana Bukowina Sycowska ze swoimi lasami, postawiła kropkę nad “i” tego kompletnie kultowego i oszałamiającego sezonu grzybowego.
Podsumowując grzybowo miesiąc listopad 2022 roku w gminie Międzybórz należy stwierdzić, że po bardzo udanym sezonie grzybowym we wrześniu i październiku, grzybiarze wciąż mogli znaleźć dorodne i najczęściej zdrowe owocniki kilku gatunków grzybów, m. in. koźlarzy, siedzuni sosnowych, maślaków, podgrzybków, a nawet prawdziwków. Były to już oczywiście nieliczne grzybowe ostatki, jednak bardzo radowały serca grzybiarzy. Po połowie listopada w gminie Międzybórz odnotowano kilka mroźnych nocy, które ostatecznie wstrzymały klucie się grzybów i zakończyły zasadniczy sezon grzybowy 2022.
W mojej 35-cio letniej “karierze” grzybiarza na terenie gminy Międzybórz, sezon grzybowy 2022 był jednym z najlepszych w życiu. Wszystkie grzybobrania, jak i cały sezon zaliczam do kompletnie kultowych, czyli po prostu doskonałych. Jako grzybiarz spełniłem się nie w 100, ale w 200%. Sezon grzybowy 2022 wysoko podniósł poprzeczkę następnym sezonom i wydaje się, że bardzo trudno będzie go wyrównać, a co dopiero pobić.
Od maja 2023 roku zabawa rozpocznie się na nowo, z wielkimi nadziejami na następny, co najmniej dobry i udany sezon grzybowy.
♦ Mapy z miesięcznymi sumami opadów, anomaliami sum opadów, rozkładem dobowych sum opadów i skumulowanymi sumami opadów: IMGW
DARZ GRZYB! ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Cześć Paweł
Cudownie było powspominać , oczywiście bez przesuwania szybciej myszką do końca ;))
Pozdrawiam 😉
Ani się obejrzymy, a rozpocznie się nowy sezon. 😉