Skip to content
Tour De Las & Grzyb 2024 start!
Czwartek, 2 maja 2024 roku. Po zimowych ciemnościach, słotach lutego i pędzącego budzącą się wiosną marca, nadszedł czas, kiedy wczesnym porankiem, postawiłem stopy na ziemiach Bukowiny Sycowskiej z początkiem maja. Wysiadłem na stacyjce kolejowej i postanowiłem jak najszybciej zaszyć się w lasach, aby oficjalnie rozpocząć 37. Tour De Las & Grzyb, który przypadł na 2024 rok. Kiedy to uciekło? 36 lat regularnych wypraw do lasów Bukowiny Sycowskiej i okolic!
Kilkadziesiąt kroków naprzód i już znalazłem się w lesie. Ile piękna i doskonałości czeka mnie po drodze? Las jeden wie. Dla mnie najbardziej niezwykłym przeżyciem jest to, że tak jak 37 lat temu, kiedy włóczyłem się tu jako dziecko, tak i teraz, wciąż przeszywają mnie ciarki na plecach, kiedy tylko znajdę się w leśnych komnatach Bukowiny.
Mało tego! Kiedy siedzę we Wrocławiu i tylko pomyślę o Bukowinie, już odczuwam skok adrenaliny w mięśniach i serotoniny w głowie! Co te lasy w sobie mają, że tak działają na Lenarta? Żadne inne lasy nie wywołują u mnie tak głębokich przeżyć, natchnienia oraz euforii, chociaż są wspaniałe i wyjątkowe.
Po przejściu pierwszych hektarów leśnego świata i powitaniu kilkunastu znajomych drzew, postanowiłem udać się tam, gdzie w listopadzie oficjalnie zakończyłem Tour De Las & Grzyb 2023. Wówczas zapadał zmrok, a po kilkudziesięciu minutach zapanowała chłodna, prawie bezwietrzna i pogodna noc. Teraz czekała na mnie wyśmienita niespodzianka, którą lasy objawiły w krystalicznym poranku.
♦ KRYSTALICZNY PORANEK ♦
Tu gdzie rosną wysokie kanie na łąkach!
Gdzie w trzęsących się osikach chowają koźlarze w trawie!
Gdzie borowiki wystają z sosnowego igliwia!
I gdzie łąka kręci się wokół lasu, leśny świat nabrał krystalicznych odcieni złotego poranka!
Zatrzymałem się na środku łąki i rzucony impetem leśnej hipnozy, zdołałem tylko uruchomić aparat fotograficzny. Miałem wrażenie, że kto inny patrzy na złocisto-zielony blask leśnej ściany, kto inny prowadzi moje dłonie i nagrywa film.
Drzewa delikatnie poruszały koronami i wierzchołkami. Młode pędy drzew, a także rozśpiewane ptaki uwalniały wiosenną radość i euforię. To wszystko można było poczuć i zobaczyć jednocześnie. Tak wyglądał Krystaliczny Poranek na łące pełnej skarbów.
♦ WITAJ WIOSNO! WITAJ MAJU! ♦
Kilkaset metrów dalej Słońce rozbrzmiewało przyjemnym ciepłem wiosny, przemieniając Bukowinę w oazę niezwykłości. Trochę błękitu nieba, trochę białych obłoków, poranny blask słonecznych promieni i wiosenna zieleń. Jak dla mnie to kompozycja doskonała!
Ponownie chwyciłem z aparat! Spojrzałem przed siebie i wpatrzyłem w migocące liście topoli osiki. To jest niezwykłe, jak wiele powiązań z innymi cudami natury można ujrzeć w ich tańcu. Są jak krople wody świecące w blasku Słońca, jak iskrzące się zimą płatki śniegu, wreszcie jak gwiazdy mrugające na niebie.
A więc Witaj Wiosno! Witaj Maju! Nadeszła najwspanialsza część roku! Wkrótce rozpoczną się pierwsze zbiory owoców runa leśnego (poziomki, jagody, maliny, jeżyny), a później nadejdzie wielkie napięcie i oczekiwanie na najważniejszą cześć sezonu, którą można określić magicznie brzmiącym rzeczownikiem GRZYBY! ;))
Krystaliczny poranek trwał nadal. Obszedłem dookoła kilka miejsc, w których nie znalazłem grzybów. Podczas inauguracji sezonu nie chodzi tylko o kapelusze na trzonach. To przecież cała ceremonia, rytuały, odwiedziny setki zakątków/zakamarków i przejście prawie 30 kilometrów, aby wchłonąć las do duszy tyle, ile jej wnętrze jest w stanie pomieścić. ;))
Podczas lutowej wyprawy do Bukowiny wspomniałem, że “Bukowina na nowo zdefiniowała siebie i dała mi odpowiedź na wiele pytań zadawanych od lat” oraz że “zdradzę, jakie mam nowe spojrzenie na Bukowinę, jej przyrodę i lasy.” Nadszedł czas aby ujawnić tę prawdę zapisaną w leśnej księdze włóczęgostwa. Wiele razy rozmyślałem nad Bukowiną. Zastanawiałem nad tym, że przyjeżdżam tu od 37 lat i za każdym razem czuję wewnętrzne, twórcze, wręcz opętane lasem natchnienie.
Zbieranie skarbów runa leśnego, przede wszystkim jagód i grzybów to tylko cząstka tej misternie utkanej całości, której źródło wypływa z wnętrza lasów Bukowiny. To moje życiowe centrum medytacyjno-relaksacyjne. To tutaj pokonuję wszelkie wyzwania życia codziennego, to tutaj odradzam się jak “Fenix z Popiołów”, to tutaj wibruje jakaś niesamowita energia, której promieniowanie przenika przeze mnie jak woda przez bibułę.
Czym zatem jest Bukowina dla coraz starszego gościa, który od 1988 roku celebruje bukowińskie wyprawy z wielką pieczołowitością i dbałością o szczegóły? Jak w kilku słowach opisać ten stan i osobisty fenomen? Nad tym też długo się zastanawiałem i kiedy wędrowałem jeszcze w lutym, oglądając lasy Bukowiny i szukając wytłumaczenia tego wszystkiego, odpowiedź wypłynęła prosto z lasu. Brzmi ona tak:
♦ BUKOWINA TO DROGA DO WIECZNOŚCI ♦
To zdanie jest dla mnie jednocześnie hasłem przewodnim tego sezonu. Droga Do Wieczności rozumiana szeroko. Każdy człowiek podąża tylko swoją Drogą Do Wieczności. Moja płynie przez Bukowinę i jej lasy. Na północ i południe, wschód oraz zachód. Droga Do Wieczności to cały zestaw duchowych pierwiastków, które wnikają w moją duszę i czuję, że zostaną w niej na zawsze.
Droga Do Wieczności to nie tylko cztery kierunki świata. To również wszystko z dołu do góry i z góry na dół. Tak to wiedzę i tak to czuję. Postanowiłem cząstkę mojej Drogi Do Wieczności pokazać na filmie, który jest jednocześnie oficjalnym przyciskiem “Start” sezonu Tour De Las & Grzyb 2024!
A zatem stało i dokonało się! Wczesnym porankiem w soczystym, pachnącym grzybami i jagodami borze, baz blasków fleszy i ludzi. Rozpocząłem wydarzenie, które dla mnie osobiście jest dużo ważniejsze niż jakiekolwiek mistrzostwa sportowe, olimpiada i inne zawody.
Wyszedłem na okoliczne łąki i pola. Pozdrowiłem zalesiony grzbiet fragmentu Bukowiny i wykrzyczałem radośnie TOUR DE LAS & GRZYB 2024 START! Dobrze, że mnie nikt nie widział i nie słyszał, bo czy normalny człowiek tak się zachowuje? ;))
Mogę jedynie napisać, że na co dzień jestem normalny, tylko w lesie zamieniam się w wariata, który chłonie wszystko co widzi i czuje. ;)) Nie inaczej było podczas inauguracji sezonu. Nowy sezon jest jak wiosna. To początek drogi wszystkiego nowego i świeżego.
Zaś wiosna w przyrodzie jest jak biały pas dla nowicjuszy w karate. Czystość i początek fascynującej przygody. Właściwie to każdy młody pęd, listek, źdźbło trawy i kwiat symbolizują ten początek, a przede wszystkim nowe życie.
Ponownie wszedłem do leśnych przestrzeni i zatrzymałem przed pachnącymi sosnami, które na swoich pędach wyeksponowały trzy odwieczne prawdy przetrwania – WIARA, NADZIEJA, MIŁOŚĆ!
Setki kwiatostanów, igły, szyszki, żywica! Czarujący świat hipnotyzujących aromatów i ja w tym wszystkim! Żywiczna komnata otwarta w pełni!
W tym roku wegetacja jest przyśpieszona średnio o 4 tygodnie, co widać na każdym kroku. Przypomniał mi się “szalony” rok 2018, kiedy to po bardzo zimnym marcu, kwiecień i maj zamieniły wiosnę w lato.
Z sosnowo-pędowo-żywicznych klimatów przemieszczałem się w kierunku enklaw dzikości Bukowiny, w których wiosennych cudów jest bez liku. Źle napisałem. Tam przez cały rok można podziwiać cuda!
Bukowina to kraina, która ciągle stopniuje leśne doznania. Najpierw zaskoczy kwitnącymi pędami, kwiecistą bielą lub wiosenną poświatą. Im głębiej w las, tym wyższy poziom leśnego czaru.
Tu Słońcem rzuci na młode liście, w innym miejscu mchem przyozdobi nadłamany konar dębu i okrasi młodymi gałązkami. Zbliżałem się do dębowych weteranów, wymęczonych życiem, którym obecnie jest wszystko jedno.
Pamiętam ich zdrowsze czasy, kiedy drzewa tętniły zielonymi koronami i falowały grubachnymi konarami. Obecnie są mocno nadwyrężone i zmęczone, ale cenią sobie święty spokój, który znajdują w lasach Bukowiny.
Kiedy wchodzę do ich świata, zawsze czuję pozytywny mrok i dreszczyk emocji. Często kopytne żerują w ich pobliżu, w liściach tarzają się różne owady i drobne zwierzęta, a w pobliżu wody słychać rechoty żab oraz odgłosy dzikich kaczek.
Niektóre z tych dębowych weteranów dożywają kresu swoich dni. Pomału znikają w ziemi, które je karmiła i trzymała w pionie.
Inne jeszcze walczą o każdy sezon, wypuszczając pędy “alarmowe”, które potrafią prowadzić fotosyntezę i transportować niezbędne asymilaty.
Przy starych dębach znajduje się oczko wodne. Jedno z moich ulubionych. Kiedy przechodzę obok niego, zawsze sprawdzam poziom wody i tempo przepływu wody w rowach. Obecnie przepływ charakteryzuje dość niski poziom wody.
Mokra zima nie wystarczyła, aby wody w rowach płynęły wartko na wiosnę. Marzec oraz kwiecień były tu suche i to już widać, chociaż na razie sytuacja jest jeszcze w miarę przyzwoita.
Wiosna odbita w zwierciadle stojącej wody. Kadry, które nigdy mi się nie nudzą i zawsze chętnie je uwieczniam w leśnej kolekcji fotograficznej.
Oto strefa rechotu żab, głosu kumaków nizinnych z głębi szuwarów, przecudnego śpiewu ptaków i tajemniczej wysepki, na której ponoć rosną koźlarze tak wielkie, jak łeb wielbłąda. ;))
Jakże piękne i urokliwe jest to miejsce! Przytulne, spokojne, tętniące lasem, wodą i przyrodą!
Na jednym ze starych dębów wykluły się żarówiasto-żółte owocniki żółciaków siarkowych. Idealnych do zbioru i konsumpcji, chociaż pozostawiłem je na miejscu. Nie przepadam za nimi, za to zawsze cieszę się gdy je spotkam, bo grzybiarz tak ma, że radość przepełnia go ze znalezienia grzyba, nawet gdy grzyb okazuje się utrapieniem dla drzewa.
Z głębokiej, zabarwionej zgnilizną na czarno szczeliny, wykluły się jedne z najbardziej jaskrawych hubiaków, przyciągających uwagę nie tylko grzybiarzy.
Niektórzy grzybiarze mówią na nie “leśne kurczaki”, panierują owocniki, smażą lub przetwarzają w inny sposób. Lenart przetworzył je wyłącznie w aparacie fotograficznym. :))
We Wrocławiu pierwsze kasztanowce w tym roku zaczęły kwitnąć pod koniec pierwszego tygodnia kwietnia. Te w Bukowinie ciut później i dotrwały do matur.
Zaszyłem się w bardziej niedostępnych rewirach leśnego świata, spojrzałem na podmokłe stanowiska olsu, w którym często tarzają się dziki oraz na złamany konar starego dębu.
Zbliżałem się dzikszą ścieżką leśnego szaleństwa do Króla Bagien – jednego z najważniejszych drzew mocy lasów Bukowiny i okolic.
Stary przyjaciel o potężnym pniu i majestatycznym wyglądzie wciąż jest Dębowym Królem Bagien, które nieco przetrzebiła gospodarka leśna.
Dolne konary pousychały, korona wznosząca się na 30 metrów nabrała zielonych barw majowego cudu życia.
Kilka lat temu został uhonorowany jako pomnik przyrody ożywionej, chociaż tabliczki i jakiejkolwiek informacji o tym zaszczycie przy nim nie znajdziemy.
Za Królem Bagien odwiedziłem resztki bagien, które dotrwały do obecnych czasów i które podczas dłuższych suchych okresów, prawie całkowicie wysychają. Leży tu kilka powalonych drzew, ale w tej martwocie tętni życie!
Zawiesiłem wzrok nad stojącymi oazami wody i przepięknymi bukietami wiosennych traw, mieniących się najwspanialszymi odcieniami zielonych barw.
Niby zwykła trawa, ale jak niezwykle się prezentuje. Gdy dodam do tego, że jest to trawa z lasów Bukowiny to już mamy przepis na najwytrawniejszą trawę ze wszystkich traw. ;))
No i te mchy! Jeszcze bardziej mszaste od najbardziej mszastych, bo z Bukowiny. Tu wszystko jest naj! ;))
Kilka starych dębów opatulonych tymi mchami, zieleń w wielu odcieniach i temperamentach. Staram się iść bardzo spokojnie oraz cicho, ale radość wylewa się ze mnie, ponieważ inauguracja sezonu przynosi mi tyle wspaniałości.
Spędziłem jeszcze kilka minut przy bagnach, starych dębach, trawach i mchach. Trzeba iść dalej, chociaż najlepiej by było się sklonować i pozostać tu oraz iść tam. ;))
Lasek z dębami czerwonymi, obok płynie woda w rowie. Mało jej, w normalnych warunkach hydrologicznych jest dwa razy szersza i szybsza.
Spojrzałem do góry. Wiosna spogląda na mnie błękitem nieba, zielenią liści drzew i darzy przyjemnym ciepłem. Energia piękna i tajemnicy wręcz kipi!
Doszedłem do kolejnego oczka wodnego. Słońce odbiło się w wodzie na tle łodyg roślin wodnych, aparat fotograficzny zdurniał i stworzył mroczny klimat fotografii. Wyszło mu to bardzo dobrze. ;))
Tutaj również można zauważyć, że wody od czasu mokrej zimy sporo ubyło, przepływ w rowach skurczył się o połowę. Oby to nie była zapowiedź kolejnego koszmaru suszy…
Żaby przez moment wyciszyły się, tak jakby nasłuchiwały, kto przetacza się w pobliżu wody. Kiedy ten ktoś przeszedł i przystanął w miejscu, żabi koncert rozpoczął się na nowo.
Tym ktosiem byłem oczywiście ja. ;)) Następne miejsca, które odwiedziłem to szerokie pola i pagórki w oddali. Cóż tam przyroda przygotowała na start Tour De Las & Grzyb 2024?
To co zawsze – baśniowe kadry, ale przede wszystkim wszechogarniające piękno wszędzie dookoła gdzie nie spojrzeć!
Na niebie utworzyły się malownicze chmury, delikatne jak jedwab i utkane dłonią jakiegoś Mistrza! Pomyślałem o mojej Drodze Do Wieczności i ujrzałem kompletnie zaczarowane liście buków, kołyszące się w słonecznym błękicie natchnienia. Uświadomiłem sobie następną wielką prawdę o Bukowinie:
♦ BUKOWINA TO ŹRÓDŁO NIEWYCZERPANEJ INSPIRACJI ♦
To dzieje się podczas każdej bukowińskiej wyprawy, grzybobrania czy włóczęgi. Te same miejsca potrafią zaskoczyć tysiąc razy, a nowo poznane/odkryte – nawet dwa tysiące razy!
Z daleka wydawało mi się, że przejdę obok tego miejsca szybko i pójdę dalej. Przecież szedłem tędy setki razy. Tymczasem 2 maja “coś” tu wypełzło z duszy lasów i zakotwiczyło się z młodych bukach.
Stanąłem jak na wojskowej zbiórce, ponownie zaczarowany. To tak jakby Bukowina nie była jedną z wielu miejscowości Dolnego Śląska otoczoną lasami, ale Magiem z czarodziejską różdżką, której moc przewyższa człowieka pod każdym względem.
Bukowina To Źródło Niewyczerpanej Inspiracji. Przecież to proste! Przecież od 37 lat to wiem, tylko trzeba było to powiedzieć głośno i utrwalić pod postacią tych słów!
Tak wyglądało to Źródło na filmie. 20 metrów wcześniej nie miałem pojęcia, jakim dobrodziejstwem zostanę obdarowany przez świat Bukowiny!
Na łąkach dmuchawce latawce wiatr i bukiety kwitnących kwiatów. Tu, gdzie w zimie było szaro i pusto, teraz otworzył się przyrodniczy sklep z tysiącem + jeden drobiazgów. Delikatnych, pięknych i pachnących.
Kolejne otwarte przestrzenie między lasami. Tak jak to jest w starej nazwie Międzyborza – “Neumittelwalde”. Między nowymi lasami, borami, lasami “środkowymi” itp. Tu w Bukowinie i okolicach jest wiele takich “międzyborów” pomiędzy polami i łąkami. A wszystko to otaczają jeszcze większe lasy.
I ja właśnie często tak wędruję. Pomiędzy borami, środkami pól i łąk w otoczeniu między borów, zadrzewień śródpolnych, aż w końcu wchodzę w znacznie większe bory, aby na końcu ponownie włóczyć się między lasami i polami.
Dąb szypułkowy “Klasyk” – jedna z najpiękniejszych pereł dendroflory Wzgórz Twardogórskich już w pełnej wiosennej szacie. To drzewo jest perfekcyjne pod każdym względem!
Jeszcze przez kilka minut poszwendałem się między borami, polami i łąkami, jednak zbliżałem się z każdym krokiem do sosnowych borów jagodowych i przyznaję, że miałem w związku z tym spore obawy.
Przyczyną niepokoju i obaw jest “czarny” dla przyrody wtorek 23 kwietnia, gdzie na Dolnym Śląsku ścisnął mróz, miejscami nawet dwu-cyfrowy. Straty w sadach i ogrodach są bardzo duże. Wiele roślin zmarzło, z drzew najbardziej ucierpiały orzechy włoskie, ale i wiele innych drzewek owocowych.
Wymarzły również gatunki roślin przyziemnych i krzewiastych. Jadąc do Bukowiny zastanawiałem się jak z tym wszystkim poradziły sobie lasy na Wzgórzach Twardogórskich? Czy kwitnące o miesiąc wcześniej jagodniki nie oberwały mrozem?
Chociaż pierwsze oględziny krzewinek w borze, w którym nagrałem Drogę Do Wieczności, dały spory powód do optymizmu, chciałem przekonać się, jak to wygląda na typowo skąpych prześwietlonych lasach, w których za kilka tygodni rozpocznie się sezon jagodowy.
Zwolniłem i uważnie rozglądałem się, jak to wszystko wygląda. Doszedłem do wniosku, że w lasach Bukowiny, ostrożnie można mówić o “cudzie”, ponieważ praktycznie nigdzie nie zauważyłem śladów “czarnego” wtorku na krzewinkach borówek.
Czy w tym czasie panowało tu większe zachmurzenie, które ograniczyło spadek temperatury, czy może po prostu fala mrozów była tu mniej dotkliwa? Dzień wcześniej byłem na Wielkiej Sowie, gdzie na szlaku widziałem bardzo zniszczone przez mróz krzewinki, miejscami wyglądające jak późną jesienią.
Tymczasem bukowińskie jagodniki są przepięknie zielone! Nawet na krawędziach boru, gdzie mróz mógł być najsilniejszy, listki są piękne, zielone i zdrowe.
Pozostało jeszcze sprawdzić i przyjrzeć się, czy zawiązały się owoce. Być może zdążyły to zrobić przed “czarnym” porankiem 23 kwietnia.
Wygląda na to, że tak właśnie się stało. Owoce są dobrze widoczne, na nich również nie widać śladów porażenia mrozem. To oznacza, że sezon jagodowy w tym roku może być przyzwoity. Wkrótce wszystko się wyjaśni, czego można spodziewać się w jagodowych borach.
Kiedy z radością oglądałem żywo-zielone dywany jagodników i podpatrywałem wygrzewające się na nich owoce i listki, naszła mnie kolejna myśl bukowińskiej filozofii leśnej. W życiu byłem na setkach różnych wycieczek i wypraw. Jednak tylko jedna podróż trwa całe życie. Śmiało mogę napisać, że
♦ BUKOWINA TO MOJA ŻYCIOWA PODRÓŻ ♦
To podczas tej podróży spędzam najwięcej czasu i to właśnie ta podróż jest najbardziej uduchowioną, niezwykłą, niepowtarzalną i przynoszącą najwięcej satysfakcji dla leśnego włóczęgi. Jestem przekonany, że tak będzie również w następnych latach i sezonach, aż do osiągnięcia stanu równowagi w Drodze Do Wieczności. To fragment tej podróży:
No i rozpętało się leśne szaleństwo! Ptaki śpiewały głośno i wesoło, były moim paliwem napędowym do jeszcze głębszych przemyśleń i refleksji. Prze tyle lat leśnych włóczęg po Bukowinie mam ten przywilej, że wiem o której porze dnia gdzie się udać, aby wyłuskać najwspanialsze światło i wchłonąć te widoki do duszy!
Bory, które widać na zdjęciach, najlepiej ogląda się w godzinach przedpołudniowych, kiedy Słońce jeszcze nie góruje i podświetla je pod pewnym kątem. Jestem wielkim miłośnikiem mieszanki zielonej światłości i mrocznych cieni leśnej gęstwiny.
Kiedy dodamy do tego naturalny ruch lasu napędzamy wiatrem, Leśna Świątynia emanuje precyzyjną doskonałością. Wtedy zaczynam rozmyślać o miejscu Bukowiny we Wszechświecie. Jest zaledwie pyłkiem, ale czyż wszystko inne nim nie jest, kiedy porównamy wszelkie obiekty do kosmicznych odległości?
Nie potrafię wzbić się ponad planetę i latać w kosmosie. Mogę tylko oglądać jego namiastkę przez teleskopy i lornetki oraz fotografie wykonane przez naukowców przy pomocy specjalistycznego sprzętu. Ale zawsze mogę walnąć się na ściółce plackiem, spojrzeć w bezkres błękitu nieba nad koronami drzew i powiedzieć, że
♦ BUKOWINA TO MÓJ WSZECHŚWIAT ♦
Tak też zrobiłem podczas otwarcia sezonu i przez ponad 30 minut spoglądałem na poruszające się z gracją pnie drzew. Skupiłem się wyłącznie na tym co widzę i czuję. Gorąco zachęcam innych do tego typu obserwacji. Duchowe i ezoteryczne przeżycia gwarantowane!
Opuściłem dojrzałe sosnowe bory na rzecz młodników, które obecnie zachwycają młodymi pędami, a właściwie lasem młodych pędów. Kilka lat temu wycięto tu stary las i posadzono młody. Obecnie jest już wyższy ode mnie. Jest też coraz wspanialszy, chociaż wkrótce czekają go trzebieże.
Na niebie uformowała się ciekawa chmurka, która wpadła mi w kadr przy oglądaniu lasu młodych pędów na lesie młodych sosen. ;))
To był ten etap wyprawy, gdzie podziwiałem właśnie młode pędy, ich finezyjne powyginane kształty lub proste jak strzały sylwetki. Rosną po swojemu i nikomu nic do tego.
Tymczasem ani się obejrzałem i po raz kolejny zbliżałem się do terenów między borami. “Ustrzeliłem” w obiektyw następne stanowiska wiosennej trawy.
Jeszcze kilka minut i pożegnam tę część sosnowych borów na rzecz między borów natchnionych wiosną i gnanych cudem wiosennych przemian przyrody.
Od razu zrobiło się dużo cieplej, właściwie to miałem wrażenie, że włóczę się na przełomie maja/czerwca a nie na samym początku piątego miesiąca w roku.
W tej części wyprawy, pierwszo-planowym aktorem stały się skupiska żarnowca. Kiedy na polach swoją żółtą dominację kończyły łany rzepaku, na polnych miedzach i przy polnych ścieżkach, żółte przewodnictwo przejął właśnie żarnowiec.
Nie muszę chyba zbyt wiele pisać na temat tego co widziałem, ponieważ zdjęcia oddają to najlepiej. Ogrodnicy mówią o żarnowcu, że jest to piękny ogrodowy krzew liściasty i pozostaje mi tylko przytaknąć, bo mają rację.
Żarnowiec najczęściej kwitnie pod koniec maja a nie na jego początku. Jest symbolem zwiastującym koniec wiosny i początek lata. I tak właśnie w tym roku to wygląda. Wszystko jest o miesiąc przyśpieszone.
Kiedy jeszcze spoglądałem na żółte kwiaty żarnowców, młode listki dębów upomniały się o swoje miejsce w obiektywie. Również nie przemarzły, co bardzo mnie ucieszyło, ponieważ w wielu miejscach Dolnego Śląska, młode liście dębów zniszczył mróz podczas “czarnego” wtorku 23 kwietnia.
Teraz balansowałem między skrajami lasów i ścieżkami przebiegającymi tuż obok zwartych lasów. Czyli ponownie między borami i samymi borami.
Trochę tu i trochę tam. Jak dzik żerujący za żołędziami i larwami. ;)) W pobliżu miałem niewielką leśną polanę i postanowiłem przejść obok niej.
Jeden ze starych masywnych dębów czerwonych wywrócił się, natomiast na polanie główne show wykonywały skupiska żarnowca. Stąd jest już bardzo blisko do brzozy numer jeden na Wzgórzach Twardogórskich i okolic.
To nie może być nikt inny jak Jej Osobliwość “Guzowata” brzoza brodawkowata! Oczywiście zawsze w towarzystwie dębu. Kolejny raz pięknie ulistniona, chociaż jak na brzozę to już sędziwa staruszka.
Czarujący, ponad trzy-metrowy w obwodzie pień drzewa, czyni z niej jednego z najgrubszych jednopniowych okazów w kraju. Dobrze, że rośnie w ustronnym miejscu i znana jest nielicznym ludziom.
Na skraju łąki popatrzyłem na skupiska innych brzóz, natomiast sama łąka to raj dla jesiennych czubajek kani, które wiele razy tu zbierałem i liczę, że w tym sezonie znajdę na niej trochę kotletów.
Następnie przeszedłem przez “szuwary i krzaczory”, aby znaleźć się w prawdziwkowym lesie, w którym pierwsze skrzypce grają brzozy i sosny. Co to jest za miejsce! Jak się do niego wejdzie to naprawdę żal wyjść!
W nim wypowiedziałem jeszcze jedną wielką prawdę o Bukowinie i jej lasach. Bukowina to nie tylko Droga Do Wieczności, Źródło Niewyczerpanej Inspiracji, Moja Życiowa Podróż i Wszechświat.
♦ BUKOWINA TO KRAINA WIECZNEJ PRZYGODY ♦
Przygody, którą rozpocząłem 37 lat temu i którą planuję kontynuować do końca życia, ile starczy mi sił i energii. W tych cudnych okolicznościach, chciałem pokazać jej namiastkę na filmie:
Po kilku godzinach oszałamiającej wędrówki, przyszedł czas na omówienie tego
♦ CO NA BLOGU W NOWYM SEZONIE? ♦
1) Po przerwie w latach 2022/2023, powrócę z szóstą edycją pereł dendroflory Wzgórz Twardogórskich i okolic. Najpierw przypomnę tuzy cyklu 2021, a następnie opublikuję wstęp do tegorocznego cyklu i w tygodniowych odstępach, rozpocznę opisywanie poszczególnych drzew.
2) Obecnie ukazują się wpisy z wycieczki bąkowskiej tree hunterów z października 2023 roku. Do opublikowania pozostało mi 9 wpisów. Ukażą się jeszcze przed rozpoczęciem cyklu pereł dendroflory Wzgórz Twardogórskich 2024 i okolic.
3) Od czerwca rozpocznie się głosowanie na Drzewo Roku 2024, w którym będę wspierał wyjątkowego mocarza – dąb szypułkowy “Henryk” z Przysiółka Wesółka na północ od Twardogóry. Mam w planie obejrzeć go w najbliższym czasie i zobaczyć w jakiej obecnie jest formie.
4) Tak jak do tej pory, pozostaną wszystkie blogowe pozycje stałe (tygodniowe prognozy pogody, podsumowania miesięcy IMGW, atrakcje astronomiczne, dolnośląskie komentarze grzybowe, itp.). Wkrótce zaczną się ukazywać Klimatyczne Bilanse Wodne. Nie zabraknie również relacji z leśnych wypraw i zamieszczanie ich skróconych wersji u Marka Snowarskiego na www.grzyby.pl.
5) Poza inauguracją sezonu Tour De Las & Grzyb 2024, 30 kwietnia razem w kolegą Łukaszem powłóczyliśmy się 33 km po Borach Dolnośląskich. Relacja z tej wyprawy ukaże się gdzieś za półtora do dwóch tygodni.
6) Ciągle mam zwłokę z podsumowaniami pogodowymi 2022 i 2023 oraz wybranymi ciekawostkami pogodowymi Wrocławia 2022/2023. Mam nadzieję, że wreszcie uda mi się je napisać i opublikować.
8) Do wszystkiego dochodzą oczywiście kolejne wpisy dendrologiczne, a także inne, więc na pewno będzie o czym pisać. No i pozostało jeszcze ostatnie pytanie:
♦ JAKI BĘDZIE SEZON GRZYBOWY 2024? ♦
Podczas zeszłorocznej inauguracji sezonu nie trafiłem z prognozą co do jesiennego przebiegu grzybobrań 2023. Wrzesień był skrajnie suchy i gorący, do połowy października było wręcz beznadziejnie. Dopiero druga połowa października i pierwsza dekada listopada okazały się najlepsze pod względem warunków dla rozwoju grzybów.
A jak będzie w tym roku? Na razie rozpoczęła się niechlubna tradycja “zawieszenia się” opadów od wiosny. Marzec był bardzo suchy, podobnie zapisał się kwiecień, natomiast maj “radośnie” kontynuuje bezopadowe dziadostwo pogodowe. W zeszłym roku wiosenna susza mocno opóźniła sezon jagodowy. W tym roku jagody na pewno pojawią się szybciej, ale przy kontynuacji braku wystarczających opadów, ponownie może wystąpić problem z ich dojrzewaniem i wielkością.
O wiosennych wypryskach grzybów rurkowych na razie można zapomnieć. Paradoksalnie, największe prawdopodobieństwo ich znalezienia mieliśmy… w kwietniu. Grzybiarze na portalach społecznościowych, często pisali i pokazywali pierwsze borowiki sosnowe, maślaki lub koźlarze znalezione w kwietniu. Niektórzy nawet stwierdzili, że w tym roku w kwietniu, znaleźli więcej grzybów niż we wrześniu ubiegłego roku… Wszystko się pokręciło.
Jeżeli chodzi o tereny nizinne Dolnego Śląska to nie napawam się optymizmem. Według mnie susza wiosenno-letnia “sterroryzuje” grzybnię, która nie wykluje żadnych grzybów. Nawet, jak czasami przejdą mocniejsze opady, to zaraz po nich rozleją się upały, które storpedują rozważania grzybni o kluciu owocników.
Za to mam lepsze prognozy na jesień. Liczę, że w tym roku wrzesień będzie miesiącem, w którym przyzwoicie zacznie formować się jesienny wysyp grzybów, zwłaszcza w jego drugiej połowie. Mam też głęboką nadzieję, że parszywa wrześniowa blokada wyżowa, nie powtórzy się drugi raz z rzędu.
Inaczej będzie w górach. Być może przełom czerwca/lipca przyniesie tam pierwszy letni wyspy grzybów, ponieważ tereny górskie zostaną podlane przez fronty niżów od południa, które tradycyjnie “zdechną” na nizinach lub tylko skropią powierzchnię gruntu. Opady pochodzenia burzowego też mogą swoje dołożyć, tymczasem na nizinach, fronty burzowe, zazwyczaj będą przechodzić “bezobjawowo”, aby uaktywnić się nad Opolszczyzną, w Małopolsce, na Ziemi Łódzkiej i oczywiście w Górach Świętokrzyskich.
Podsumowując – moja subiektywna prognoza sezonu grzybowego 2024 na Dolnym Śląsku przedstawia się następująco:
⇒ MAJ – za suchy na grzyby, zarówno na niżu jak i w górach
⇒ CZERWIEC – lepszy w górach, zwłaszcza w drugiej połowie, na nizinach za gorąco i za sucho na grzyby
⇒ LIPIEC – ponownie góry, być może na nizinach punktowo, o ile łaskawie pojawią się deszcze świętojańskie
⇒ SIERPIEŃ – kiepsko wszędzie (gorąco i sucho)
⇒ WRZESIEŃ – znaczny spadek temperatur, więcej opadów i rozpoczęcie jesiennego wysypu w połowie miesiąca
⇒ PAŹDZIERNIK – kontynuacja jesiennego wysypu, najlepiej na nizinach, trend słabnący w górach
⇒ LISTOPAD – końcówka sezonu i zbieranie grzybowych niedobitków
Za pół roku będę o te pół roku mądrzejszy i zobaczę, jak moje prognozy miały się do rzeczywistości. ;)) Oczywiście marzy mi się świetny sezon i życzę go każdemu, ale piernik jeden wie, jak to się wszystko ułoży. Padalec za zdjęcia też nie wie. ;))
Moja wyprawa rozpoczynająca sezon zbliżała się do końca. Od wczesnego poranka do późnego popołudnia. Z rana spotkałem w pociągu szanownego kolegę Krzyśka z lasu (pozdrawiam!), który zabrał ze sobą innego kumpla – Rafała z którym poszedł powitać lasy w innych rejonach Bukowiny.
Na liczniku stuknął mi dystans 30 km. Wyprawa fantastyczna, pełna duchowego uniesienia, przemyśleń, filozofii, obserwacji wiosennej przyrody i krystalicznej energii bijącej z lasów.
Do pociągu miałem jeszcze spory zapas czasu, szedłem więc bardzo wolno, podziwiając Krainę Wiecznej Przygody i Źródło Niewyczerpanej Inspiracji.
Przez 11 godzin podróży po bukowińskim Wszechświecie nie spotkałem nikogo. To też jest ogromny atut tych terenów. Święty Spokój i to dosłownie!
Tylko stacji szkoda i jej przyrody, którą zniszczyła ludzka głupota oraz bezduszność, natomiast gospodarze gminy zamietli sprawę pod urzędniczy dywan. Teren stacji po raz kolejny spryskano jakąś trucizną… Zapewne zrobiło to UFO.
37 TOUR DE LAS & GRZYB ROZPOCZĘTY! A więc w drogę ku nowej przygodzie! Od świtu do nocy w lasach BUKOWINY o KOSMICZNEJ MOCY! Oraz NATCHNIENIU całodobowym, z aromatem grzybowym!
DARZ GRZYB!
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
cześć Pawełku 😉 trzymam za słowo “⇒ WRZESIEŃ – znaczny spadek temperatur, więcej opadów i rozpoczęcie jesiennego wysypu w połowie miesiąca” 🙂 bo od kilku lat wrzesień jest raczej suchy z małymi wyjątkami 🙁 ja pod koniec kwietnia zebrałem 12 koźlarzy czerwonych – szok 🙂
Cześć Adrian.
1) “trzymam za słowo “⇒ WRZESIEŃ – znaczny spadek temperatur, więcej opadów i rozpoczęcie jesiennego wysypu w połowie miesiąca”” – lepiej nie trzymaj bo to jest tylko prognoza, która może się sprawdzić lub nie. Poza tym dotyczy wyłącznie Dolnego Śląska. 😉
2) “ja pod koniec kwietnia zebrałem 12 koźlarzy czerwonych – szok 🙂” – wegetacja w tym roku o miesiąc przyspieszyła to i majowe grzyby pojawiły się w kwietniu. 😉
Pozdrawiam!
Cześć Paweł!
“Nic dwa razy się nie zdarza” cytując naszą poetkę noblistkę Wiesławę Szymborską.
Każde wejście do lasu jest nowe…
Pozdrawiam 😉
“Każde wejście do lasu jest nowe…” – ŚWIĘTA PRAWDA! 😉
Witam Towarzysza Pawła
Dzięki za piękny opis wycieczki i zdjęcia. Optymizmem napawa dobry stan krzewinek jagodowych. Chyba podjadę rowerem na odkrytą przeze mnie w zeszłym roku miejscówkę jagodową w okolicach Malerzowa. Tam jednocześnie można nazbierać malin. W ogóle ten las wygląda bardzo boletusowo, no ale do tego muszą być spełnione warunki pogodowe. A na marginesie Towarzyszu skąd u Was ten wrodzony pesymizm. Susza, zero grzybów etc. Zobaczymy ale głowa do góry będzie dobrze
Pozdrawiam serdecznie
Darz Grzyb
To żaden pesymizm, ale stwierdzenie faktów. Lata wczesnych i obfitych wysypów grzybów na dolnośląskich nizinach, przeszły chyba na zawsze do historii. Pozostaje nam tylko jesień. Zaczarowane letnie sezony grzybowe 1993, 1995, 1996, 1998 czy 2000 już się nie powtórzą. Po prostu nie wierzę, że jeszcze wystąpią takie warunki pogodowe, jakie wystąpiły w lipcu lub w sierpniu w wymienionych sezonach, co przełożyło się na świetne letnie wysypy grzybów.
Pozdrówka! 😉