Skip to content
W czerwcowo-jagodowym lesie.
Czerwiec 2019 roku to już historia. Dla mieszkańców lasów Bukowiny Sycowskiej i okolic był to ciężki miesiąc przez znaczny niedobór opadów i wysokie temperatury. W ostatniej, czerwcowej eskapadzie leśnej, ponownie postawiłem na zbiór jagód, tylko lokalnie sprawdzając kilka miejscówek grzybowych dla spokoju duszy i sumienia. ;))
Bukowińskie kundelki przywitały mnie radośnie, obszczekując na wszystkie strony świata. Natomiast kozy czekały, aż dam im coś smacznego do schrupania. Pozdrowiłem te przemiłe zwierzątka i zrobiłem im kilka zdjęć.
Plan wycieczki był następujący. Szybko przejść do miejscówek jagodowych i okupować je cały dzień, skubiąc małe czarne, miejscami nieco większe. Plan “arcy” długi i skomplikowany. ;)) Zanim doszedłem do najjagodniejszych stanowisk, po drodze popstrykałem trochę kadrów z ostatnich godzin czerwcowego lasu.
Zieleń jeszcze w kolorach majowo-czerwcowych, czyli przewaga żarówiastej odsłony barw. Wkrótce “stężeje” do ciemnozielonych odcieni dojrzałego lata. Ptaki już mniej śpiewają (jednak kwiecień i maj to najbardziej rozśpiewane miesiące).
Na drodze zając. Nie wielkanocny, a czerwcowy. ;)) Spotkanie podobne do tego, które miałem niedawno z łanią. Najpierw zrobiłem kilka zdjęć, a później w bezruchu włączyłem nagrywanie. Oba filmiki (ten z łanią i ten z zającem) będą w odrębnym wpisie. Zwierzęta podeszły do mnie bardzo blisko…
Coraz bliżej jagodowego stanowiska okupacyjnego i cudowne bory sosnowe, chociaż w całości sztucznie wyhodowane przez leśników. Nawet ten plantacyjny las jest o stokroć lepszy niż gdyby go nie było. To proste jak drut.
Ponieważ sezon jagodowy mamy w pełni, czas na kilka spostrzeżeń. Sezon w lasach bukowińskich jest dobry, ale nie bardzo dobry, a tym bardziej nie jest on rewelacyjny. Jagód jest sporo, ale przeważają te o średniej wielkości statystycznej na tle moich wielu lat obserwacji ich wielkości i obfitości.
Niedobór opadów i wysokie temperatury to główny czynnik powodujący, że ciężko znaleźć jagodniki z “pudziankami” w świecie jagód. Przeważają rzeźbiarze o niezbyt rozbudowanej masie owocowej, chociaż muskulatura ich jest jeszcze twarda, co w tych warunkach jest godne podziwu.
Jagody w tym roku mają pod górkę, nawet te, co rosną na płasko. ;)) Najpierw bardzo suchy kwiecień hamował prawidłowy wzrost krzewinek. Kiedy przyszły zbawienne, majowe deszcze, zrobiło się bardzo zimno. W części kraju wystąpiły na tyle mocne przymrozki, że jagody wymarzły. Po maju przyszedł skrajnie suchy i upalny czerwiec…
Bukowińskie jagody na szczęście dały radę i obecnie mamy chyba najlepszy czas na ich zbiór w tym roku, chociaż jak szybko nie przyjdą upragnione deszcze, jagody zaczną wysychać, a sezon szybko się zakończy. Najbliższe dni mają być chłodniejsze, ale nadal, istotnych opadów w prognozach pogody nie widać.
Dlatego kto ma dobrze w “czubie” i nie straszne mu 14-godzinowe siedzenie w miejscu, ten powinien wybrać się na jagody, bo wkrótce może być po “ptokach”. Oczywiście można siedzieć krócej, ale wtedy ciężko będzie naskubać znaczną ilość jagód.
Lasy, które okupowałem w sobotę to te, które położone są w sąsiedztwie Goli Wielkiej. Mamy tam typowe, kwaśne bory sosnowe z dużą ilością krzewinek jagodowych. Ilość jagód jest nieregularna, rozproszona. Są takie miejsca, gdzie jest wręcz fioletowo na krzaczkach i takie, gdzie jagód trzeba szukać jak grzybów…
A bywały sezony, że fioletowo było praktycznie wszędzie. Nawet w obrębie sezonów jagodowych, znacznie mniej sinusoidalnych w porównaniu do sezonów grzybowych, ich przebieg i dynamika w poszczególnych latach są różne, w zależności od przebiegu pogody.
W przerwie postanowiłem jednak pójść za grzybem, chociaż dzięcioł, który jakichś czas mi towarzyszył, z pewnością kazałby mi się puknąć w czoło, jakby wiedział, że w takiej suszy idę za grzybem. ;))
Efektem mojego około godzinnego “grzybobrania” były piękne fotki terenów przylegających do Goli Wielkiej… Na jesieni grzyb tam siedzi, ale w sobotę to nawet psiaka nie znalazłem. To już pewna “tradycja” najnowszych lat, objawiająca się coraz częstszymi suszami…
Ja jednak kocham te tereny, bez względu na warunki pogodowe i nie wyobrażam sobie, żeby tam nie pojechać. Lasy, pola i łąki. Czuję się tu jak ryba w wodzie, chociaż tej wody jest bardzo mało.
Jeden grzybek się trafił. Mizerny ogryzek na martwym konarze. Ale jest! W lesie byłem i grzyba widziałem! ;)) Młodziutka siewka dębu. Jak ją nazwać? Już wiem! Dąb “Bartek” niecałe 700 lat temu… ;))
Jeszcze kilka zdjęć z życia lasu. Szumiące i giętkie gałązki brzozy. Mieniące się liście buków pod koronami wielkich sosen. A pod tymi liśćmi ja – okupant z miasta, ale przyjaźnie i życzliwie do lasu nastawiony.
Czerwiec minął. Dzień zaczął się skracać. To pierwsza oznaka, że jesień – choć jeszcze za górami, za lasami, za morzami, rozpoczyna pochód w naszym kierunku. Do przebycia ma 62 dni. 31 dni lipca i tyle samo sierpnia.
Tymczasem lato rozpakowało w lesie walizy i przeobraziło las w zielone misterium i święto, które objawia się pod postacią najbardziej kojących obrazów dla każdego, kto ma ochotę i chęć wejść do leśnej Świątyni. ;))
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Dzięki nim możemy indywidualnie dostosować stronę do twoich potrzeb. Każdy może zaakceptować pliki cookies albo ma możliwość wyłączenia ich w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje.Akceptuję Odrzucić Więcej Polityka prywatności & Cookies
Witajcie Towarzyszu Lenart:)
Pozazdrościłem Wam zbioru i postanowiłem uszczuplić co nieco zasoby jagodowe w okolicach Międzyborza. Szczegóły znasz z mojego wpisu u Towarzysza Marka. Miejsce gdzie byłem też jest Ci znane. Paweł nie ma grzybów trudno. Ale ta kojąca idealna cisza, cały dzień sam na sam z lasem nie z drzewami. Nawet żona wybrała sobie miejscówkę ze sto metrów ode mnie. I naprawdę nie ma cienia przesady w tym, że słyszałem bicie własnego serca. Dzień był bezwietrzny ptaki też raczej już nie śpiewają. W sam raz czas i miejsce na oderwanie się od codziennych obowiązków:)
A i jeszcze jedno z bardziej przyziemnych rzeczy. Coś tam wspominałeś o kleszczach i innych tego typu przyjemniaczkach. Mam ja na nie sprawdzony środek – permentrynkę poleconą przez Twojego imiennika Towarzysza Pawła znanego z forum jako Paweł Jelenia Góra. Odkąd zacząłem stosować ten preparat nie przyniosłem ani jednego artysty ani u nas ani z Lasów Pomorza Zachodniego.
W oczekiwaniu na deszcze…..
Serdecznie pozdrawiam:)
Cześć Wojtek. 😉
Pamiętam, jak Paweł o tym pisał. Też planuję to zastosować, jak mi się skończą “ultrathony”.
Co do zbierania jagód – pomimo, że to dosyć męczące zajęcie, uwielbiam tę leśną ciszę, śpiew ptaków różnych gatunków o różnych porach (chociaż – jak słusznie zauważyłeś/zasłyszałeś, że już raczej mało kto śpiewa) i “wędrujące” Słońce.
W rejonie, w którym zbierałeś jagody w tym roku jest słabo. Lepiej z jagodami jest w samej Bukowinie, w kierunku na Golę Wielką lub Drołtowice. Chociaż tam jest dalej od auta, a na Klonowie masz parking w lesie.
Serdecznie pozdrawiam. ;))
Witajcie Towarzyszu Pawle:)
Tak się zastanawiam. Może zaparkować samochód niedaleko Zakopanego w Bukowinie i podejść w stronę Goli. Tam jeśli dobrze pamiętam jest obniżenie terenu to może i wilgoci więcej? Chociaż przy tej suszy… Albo sprawdzić las w okolicach Wydzierna tylko tam to nie byłem chyba 125 lat.
Tylko ten zakaz wstępu do lasu, niby coś próbuje padać ale to jest nawet nie kropla w morzu potrzeb.
Pozdrawiam serdecznie
Darz Bór!
Od Zakopanego do Goli jest ho,ho,ho i jeszcze z tydzień. 😉 Wydzierno to obecnie w dużej mierze pozysk drewna i sporo w związku z tym przecinek, gołych kawałków terenu, itp. Chociaż coś tam się zachowało. Wokół Wzgórza Zbójnik jest sporo starszego drzewostanu, ale tam też sucho okropnie, jak wszędzie zresztą. Chciałbym napisać coś grzybowo optymistycznego, ale sami wiemy jak jest. Mimo wszystko głowa i uszy do góry, Darz Grzyb! 😉